stołówka

przygladala sie jakies papce, ktora wcale nie wygladala apetycznie.

zastanawiałam się czy przygląda się papce na talerzu czy za ladą, ale uznam, że to drugie. ben pojawił się tu, żeby zjeść coś smacznego, ale jego oczom ukazała się ta papka i odechciało mu się jeść. na szczęście zaraz zauważył coś znacznie bardziej apetycznego, to znaczy ashley hehehe. smooth xd
- będziesz tu jeść? - wskazał na to co stołówka ma do zaoferowania. - słyszałem, że jest nowy food truck koło market place - od razu chciał z nią iść, wiadomo. ben i ashley nierozłączni.

hehe zapomnialam sprecyzowac ale o to mi wlasnie chodzilo.
bardzo smooth xd dobrze, ze tego nie powiedzial na glos bo ashley zupelnie stracilaby apetyt. - nie - skrzywila sie, dalej przygladajac sie zarciu. musialaby glodowac przez miesiac zeby sie na to skusic. - chyba po prostu kupie cos z automatu - zdecydowala.

wyczułam to!
jak wiadomo ben był największym bajerantem, więc istniała duża szansa, że rzuci takim tekstem.
- w automacie są same świństwa, musisz zjeść pełnowartościowy posiłek. już i tak jesteś chuda jak przecinek - dźgnął ją lekko palcem w brzuch. moja babcia tak zawsze mówi xd nie do mnie co prawda xd

wiadomo. nie byla przygotowana na takie teksty bo nigdy jej raczej nie probowal podrywac. bylaby lekko zniesmaczona szczerze mowiac.
- i jedzenie w food tracku jest pelnowartosciowe? - spojrzala na niego i trzepnela go w reke gdy ja szturnal w brzuch. haha babcie maja zawsze najlepsze teksty xd

bardziej zniesmaczona niż tą papką? bo wiesz, to dobra skala do porównania xd
- na pewno lepsze niż batonik z automatu. poza tym w tym konkretnym food trucku mają podobno bardzo dobre burrito. to co powiesz? ja i ty i burrito? - zamachał brewkami. jak zwykle nie zrażał się jej brakiem entuzjazmu. miał go wystarczająco za nich dwóch.

raczej tak xd
przewrocila oczami na jego slowa. - market place jest za daleko, baton mi wystarczy - zapewnila go i ruszyla w strone automatu. predzej by sie pewnie zgodzila a to by znowu zrobil jej kanapke. nie chcialo jej sie tak dalego specjalnie chodzic po jedzenie. no i standardowo musiala pomarudzic.

boję się spytać gdzie na skali uplasowałoby się nowe hobby bena, czyli sztuczki magiczne.
- masz zaraz kolejne zajęcia? okej, to zrobimy tak. ja mam teraz okienko, więc mogę polecieć na market place i przynieść ci jedzenie na wykład. tylko usiądź w ostatniej ławce to wemknę się niepostrzeżenie. - zaczął planować.

obawiam sie, ze niestety bardzo nisko.
usmiechnela sie lekko bo to nawet bylo mile z jego strony, ze tak sie o nia troszczyl. wkurzala ja jego upierdliwosc, ale uczyla sie doceniac jego dobre checi. - nie trzeba, nie jestem az tak glodna - poklepala go po ramieniu.

trudno, i tak zawsze będę powtarzać, ze nieważne jak bardzo ashley chciała gardzić benkiem i jego zachowaniem, to i tak go uwielbiała xd
- niech będzie, pójdziemy do food trucka w inny dzień. w sobotę? - nie zamierzał odpuszczać.

to prawda, ale nie przyzna mu sie do tego xd
kiedy doszli do maszyny siegnela go kieszeni, z ktorej wyciagnela drobne i zaczela je liczyc. - czemu tak ci zalezy na tym food tracku? - zerknela na niego, ale zaraz zajela sie wybieraniem batona, na ktorego miala ochote.

ważne, że my wiemy xd
- bo to coś nowego! fajnego! - jarał się tym food truckiem zupełnie jakby do kina wszedł nowy film o spidermanie. - możemy pójść na burrito i przy okazji pokręcić się po market place, akurat muszę kupić nowe skarpetki i parę innych rzeczy. możemy z tego sobie zrobić cały wspólny dzień! - wymyślił.

tak xd
- rzeczywiscie - powiedziala zupelnie bez entuzjazmu. to nie nowosc, ze nie krecily jej takie blahostki. - nie mam czasu w sobote - probowala sie wykrecic bo kupowanie skarpetek nie brzmialo zbyt ciekawie. - ani w najblizszym czasie - dodala zaraz w razie gdyby probowal znalezc inny termin dla ich wspolnego dnia. schylila sie zeby wyciagnac swoje przekaski z automatu. moze miala nadzieje, ze jak sie wypnie tylkiem to ben zapomni o czym gadali xd

- to niedobrze, musimy zsynchronizować kalendarze - potrząsnął głową zawiedziony. już się nastawił na super dzień podczas którego ashley pomoże mu wybrać skarpetki. chociaż może ashley mogłaby go zabrać na zakupy i zasugerować jakieś nowe ciuchy fajniejsze od jego różowych koszulek polo. - a co będziesz robić? - dopytywał oczywiście. hehe faktycznie zawiesił wzrok na jej tyłku i jakaś niewidzialna siła (aimee? xd) kazała jego ręce się poruszyć i ułożyć na jej wypiętym tylku. od razu jednak zabrał rękę jak poparzony i przyłożył obie dłonie do policzków, robiac przy tym minę jak z krzyku muncha. - przepraszam! - zawołał przerażony.

zignorowala komentarz o synchronizowaniu kalendarzy bo wcale sie jej ten pomysl nie podobal. - za dlugo by opowiadac - wyminela jego pytanie bo jeszcze nie miala planow na sobote, ale jak sie znajda to na pewno beda wazniejsze od food trucka i zakupow. wyprostowala sie i spojrzala na niego z rozbawieniem. - nie przy ludziach - zasmiala sie i poklepala go po ramieniu na pozegnanie, po czym poszla.

ulżyło mu, że nie zrobiła z tego afery (w przeciwieństwie do niego xd), a sam poszedł znaleźć lepsze miejsce na obiad. ale nie poszedł do food trucka, bo tam pójdzie z ashley. kiedyś.

miał do późna zajęcia więc jadł w pośpiechu jakąś sałatkę tutaj. nie wiem jak wyglądał ich status od ostatniego spotkania z valentino, ale jack na pewno nie aprobował jego przyjaźni z zoe xd

valentino pewnie probowal sie do niego przymilac zeby nie byl zly, ale tez nie chcial sie zgodzic na zerwanie znajomosci z zoe. to bylo dla niego dziecinne. nie lubil klocic sie z ludzmi tylko dlatego, ze ktos inny ich nie lubi. poza tym uwazal, ze zoe przyda im sie jeszcze. nie mial zamiaru tu jesc, ale zmienil zdanie gdy zobaczyl jacka. - czesc, jedenie w pospiechu nie jest zdrowe - przysiadl sie do niego.

nie był uległą kluchą. jednak stawiał na swoim xd pewnie trochę się o to sprzeczali co jakiś czas bo jack uważał, że zoe kompletnie nie jest im potrzebna do niczego! szczególnie że ciastka i inne słodycze mogli zamówić skąd indziej! - cześć - nie spodziewał się go więc zasłonił usta szybko przeżuwając - mam dziś napięty grafik - wyjaśnił swój pośpiech. oczywiście przy wszystkich udawał, ze są tylko kolegami więc żadnego przymilania xd

jack sie upieral przy swoim, a valentino probowal mu wytlumaczyc, ze wspolpraca z zoe bedzie na ich korzysc. powinni wspierac lokalne biznesy. byl w stanie odpuscic tylko jesli jack zaproponowalby lepsza opcje. a kafejka u caspra byla dosc popularna nie bez powodu. - zawsze masz napiety grafik - zauwazyl i pomizial go pod stolem noga.

normalnie by mu przyznał rację, ale przez to jakie miał relacje i co go łączyło z zoe nie był w stanie. jego duma i ego było ważniejsze! nie zapominajmy że to ciągle wewnątrz serca zadufany niebieski xd
- to prawda - nadział na widelec trochę sałaty i wcisnął do buzi, ale wtedy valentino pomiział go pod stołem i o mały włos się nie zakrztusił - łamiesz nasze postanowienia - szepnął do niego cicho. a postanowienia były takie: żadnego miziania na uczelni i w miejscach publicznych w albans!

troche go irytowalo takie podejscie. sam by sie pewnie zachowal podobnie gdyby jack chcial wspolpracowac z jego wrogiem, ale teraz probowal byc bardziej rozsadny.
- nikogo tu nie ma - rozejrzal sie. nikt nie zwracal na nich uwagi wiec nie wiedzial czemu jack sie az tak wstydzi lekkiego miziania. robil to pod stolem wiec nikt i tak pewnie by nie zauwazyl! zabral jednak noge skoro sie tak umowili. westchnal i podparl sie na lokciach, ukladajac buzie w swoich dloniach i przygladajac mu sie.

ha ha, zobaczymy czy będzie go to irytować jak sam będzie musiał zmierzyć się z jakimś swoim wrogiem. nie wiem czy w sumie takiego miał xd
- zasady to zasady - podsumował krótko, bo nie uznawał czegoś takiego jak wyjątki od reguły. był obowiązkowy! przynajmniej na razie, może valentino kiedy wyzwoli w nim jego bardziej rozrywkowa stronę. czasami mu się nawet udawało - jak ci poszło to kolokwium o którym mówiłeś? - pewnie spędzali też czas na wspólnej nauce!

peggy aktualnie byla jedyna osoba, ktora nie za bardzo lubil i sie musial meczyc xd w towarzystwie zoe tez sie meczyl kiedy byla z jackiem.
- zasady to zasady - przedrzeznial go pod nosem. czasami zapominal jaki byl sztywny. wedlug valentino zasady byly po to by je lamac! musial czesto sobie przypominac, ze takie ukrywanie sie jest seksi zeby poprawic sobie humor. za bardzo mu zalezalo na jacku zeby protestowac i probowac go przekonac by zmienic zasady. - chyba dobrze - wzruszyl ramionami. troche sie jednak naburmuszyl bo brakowalo mu dzisiaj jego dotyku.

będzie musiał przywyknąć skoro marty był teraz z peggy. poświęcenie dla kuzyna xd
- widziałem to - mruknął pod nosem pisząc coś w notatniku. nie musiał widzieć miny valentino żeby wiedzieć jak go przedrzeźnia. dla jacka ta cała sytuacja była trudna i tak to że mogli swobodnie miziać się z valentino u niego czy w londynie było dla niego bardzo stresujące! ale jednocześnie przyjemne! - na pewno wszystko poszło dobrze - uniósł w końcu głowę i uśmiechnął się do niego dźgając go lekko długopisem w ramię widząc jaki jest naburmuszony.