dziedziniec

chyba aż tak źle z nim nie było i mógł sobie pozwolić na takie małe aktywności... ewentualnie jak się okaże, że to go przerasta, to naprawdę wstąpi do klubu czystości.
nate myślał wtedy (i myśli nadal?), że łatwiej dla wszystkich będzie jak wszystkich odtrąci i będzie radził sobie sam ze swoimi problemami i lękami. tym samym wybrał bardzo samotne życie! to oczywiste, że brakowało mu tego jak było dawniej. brakowało mu piłki nożnej, beztroski, spotkań z przyjaciółmi... patricka trochę też ;x
- mój tata był przewodniczącym za swoich czasów. - oznajmił. alfons na pewno lubił się chwalić swoimi czasami młodości. - tak, mam mnóstwo wolnego czasu. właśnie o to chodzi. - rozłożył ręce. wszyscy mu nagadali, że ma coś z tym czasem robić, ale zaczynał się skłaniać ku opcji patricka. po co coś zmieniać skoro działa. (chociaż wszyscy oprócz nate'a twierdzili, że nie działało.) popatrzył na niego niepewnie jak tak zaczął mu się przyglądać. może nie miał prawa mówić takich rzeczy skoro to on porzucił patricka. - czy to ok? - spytał więc o pozwolenie. dobrze wychowany chłopak.

klub czystości jako ostatnia deska ratunku dla nejta xd
skoro mu wszystkie brakowało, to powinien dojść do tego, że może nie było to najlepsze rozwiązanie na świecie. że też wszyscy (oprócz patricka!) musieli mu to mówić! niemądry chłopak!
- i pewnie strasznie się tym chwali co? - skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej. pewnie alfons sadzał ich na kanapie jak ted swoje dzieci i opowiadał o latach młodości - mój cały czas się chwali tym, że przez chwilę był w klubie motocyklowym i jeździł po wielkiej brytanii na motorze, przy każdej większej uroczystości o tym słyszymy - czyli znał to z autopsji! - słuchaj, jak chcesz to na pewno trochę mogę ci go wypełnić - pewnie powolnymi krokami przyparł go do ściany i uwięził pomiędzy swoimi opartymi o ścianę dłońmi - jasne, że to ok - mruknął mu do ucha. możliwe że patrick przechodził jakiś wewnętrzny kryzys xd

już prawie zaczął do tego wniosku dochodzić, ale potem przyszedł patrick i zaczął go sprowadzać z powrotem na złą ścieżkę.
- tak i twierdzi, że powinienem pójść w jego ślady. - nate w aktualnym stanie świadomości nie nadawał się na przywódcę, ale kto wie. może obudzą się w nim alfonsowe geny. jeśli alfons opowiadał o tym jak poznał ich matkę to faktycznie było to jak komedia omyłek. - ty też tak będziesz opowiadać swoim dzieciom. - stwierdził z lekkim uśmiechem. szkoda, że nate nie doczeka się własnych dzieci, smuteczek. nate'owi zakręciło się w głowie od tych emocji. nie zapominajmy, że od kilku lat był nieoficjalnym członkiem klubu czystości, więc taka bliskość drugiego człowieka, tym bardziej takiego, w którym kiedyś był zadurzony po uszy, teraz mocno na niego podziałała. no i skoro patrick go już sprowokował to nate go pocałował, bo czemu nie.

czyli patty diabełek, nic innego! powinien z rogami chodzić!
to dziwne, że alfonsowe geny jeszcze się w nim nie obudziły, myślę że były bardziej dominujące niż bridget. zresztą nie oszukujmy się, na pewno były bardziej dominujące!
- pamiętaj, że nigdy nie musisz spełniać oczekiwań rodziców - powiedział enigmatycznie. on nie spełniał, a i tak go kochali. chociaż chyba mieli nieco inny model rodziny! - zanim sie o tym przekonamy to minie jeszcze troche - zaśmiał się, nie planował dzieci chwilowo sorry.
patrick sprowokował go umyślnie, także liczył na to że ten go pocałuje. dobrze, że znał go trochę i wiedział jak go skusić. od razu odwzajemnił jego pocałunek. nie mógł nie wykorzystać takiej okazji skoro nate się skusił!

dorysuj mu w paintcie na awku.
ogólnie nate miał trochę alfonsowe geny, to znaczy był ambitny, zdeterminowany, a nie głupi jak bridget. skierował to jednak w zupełnie innym kierunku niż ojciec (czy alfons w ogóle lubił sport?!), no a teraz wiadomo jak było. jego słowa o oczekiwaniach rodziców ugodziły patricka bardziej niż ten mógł się spodziewać. w końcu nate wcale nie był wymarzonym synkiem rodziców i nie spełniał ich oczekiwań skoro okazał się wybrakowany ;x dobrze, że mieli jeszcze jakieś inne młodsze dzieci, które może okażą się lepsze, wyobrażam je sobie w wieku gimnazjalnym.
- nie robię tego dlatego. samorząd może być właściwie całkiem fajny. - wzruszył ramionami. może rzeczywiście dobrze by się poczuł gdyby się w coś zaangażował. no ale przeszli juz do całowania i było to bardzo przyjemne dla nate'a, który już kompletnie zapomniał jakie to fajne uczucie. tym bardziej fajnie było z patrickiem! po tej chwili uniesienia nate jednak oprzytomniał i odkleił swoje usta od jego ust. - nie powinniśmy. - stwierdził.

nie będzie to ładnie wyglądać, bo nie posiadam super skillsów!
alfons nie musiał lubić sportu i tak dobrze wyglądał ;x ale chyba faktycznie bliżej mu było do alfonsa. chociaż tobias twierdził, że do bridget!
zakładam, że rodzice wcale nie traktowali go jak wybrakowanego tylko on sobie to wmawiał. to byłoby w jego stylu, to pewne!
- jeśli chcesz to robić to po prostu rób, nie zastanawiaj się zbyt długo - te złote rady patricka. no ale co poradzisz? on taki był. jak coś chciał to to robił. nejt za długo myślał nad wszystkim, to był problem!
no jasne, że było przyjemnie, ale zaraz zostało popsute przez słowa chłopaka - dlaczego nie powinniśmy? przecież podoba ci się? - pochylił się nad nim i próbował coś z jego oczu wyczytać.

kiedyś ktoś się pobił i patka dorobiła na awku śliwę pod okiem w paintcie xd to było wtedy jak siedziałyśmy do szóstej rano. ach, stare czasy, zaraz idę spać xd
tobias na pewno nie chciał, żeby oboje mieli coś z ojca, bo to by oznaczało, że mają ze sobą coś wspólnego! lepiej było wierzyć, że nate wdał się w mamusię.
- ze względu na to co było kiedyś? - a raczej ze względu na to jak to się skończyło. popatrzył mu w oczy, też próbując wyczytać coś z jego twarzy. nate nie szukał poważnego związku, to oczywiste, ale też nie chciał wkręcać się w skomplikowane relacje z eks chłopakiem. w tej chwili nie miał pojęcia co myśli (tak, za długo myślał nad wszystkim, nad tym też), ale wiedział, że chętnie pocałowałby go znowu i dlatego patrzył teraz nieświadomie na jego usta.

teraz już nie posiedzimy nigdy do 6 rano, chyba że będziemy bezrobotne ech!
wszystko byleby być przeciwko nejtowi, ciekawe czy kiedyś z braciszkiem dojdą do porozumienia. może leila ich pogodzi, to powinien być teraz jej cel ;x
- czy to takie istotne teraz? - pewnie nawet nie mrugał, co mogło być creepy jak tak patrzył na niego - ja uważam, że nie, to tylko pocałunki - pewnie patrick grał takiego nonszalanckiego, a nate się przejmował. położył dłoń na jego policzku i mruknął mu do ucha - daj się ponieść tej przyjemnej chwili, niczego więcej nie oczekuję, przyrzekam - bo wiedział, że nate nie był zainteresowany (albo takiego grał). za to patrick lubił się całować po prostu!

od czego są weekendy xd
leila ma do zrealizowania bardzo trudną misję! zobaczymy czy jej się uda.
skoro patrick stwierdził, że to tylko pocałunki i że to nic nie znaczy, to nate się trochę zrelaksował. w końcu w dużej mierze stresy przy nim wynikały z tego, że było mu głupio, że go tak porzucił tę parę lat temu! skoro patrick jednak się nie przejmował, to nate też chyba nie powinien (chociaż szkoda, że nie zależało mu na nejcie tak, żeby się przejmować, hehe), więc bez słowa wrócił do całowania go, bo zwierzęce żądze nad nim zapanowały i nie chciał marnować czasu na gadanie xd

teraz dwa wyjęte, ale spoko xd
oby była bardzo kreatywna, bo to nie będzie łatwe!
patrick myślał jedno, a mówił drugie. wiedział jakie nate ma do tego podejście i wiedział też jak go podejść żeby całować go dalej bo na to właśnie miał teraz ochotę!
pewnie całowali się tak jeszcze trochę, aż w końcu jakiś z przechodniów rzucił do nich coś w stylu "get a room" i to ich trochę zawstydziło. dlatego po tym całowaniu pogadali jeszcze chwilę i każde poszło w swoją stronę. ale na pewno każde z nich miało dobry humor wieczorem ;x

mial jakis wazny projekt do dokonczenia i dopiero teraz sie wyrobil. to byl ciezki dzien, wiec w planach mial isc sie upic!

jack też siedział tu do późna. głównie przez to, że musiał wczorajszy wieczór poświęcić chloe (jej wina). wyszedł właśnie z uczelni narzucając plecak z zapakowanym laptopem i kierował się właśnie do domu. zdziwił się widząc archiego o tak późnej porze - cześć - położył dłoń na jego ramieniu doganiając go.

by zajety pisaniem wiadomosci na telefonie i zauwarzyl jacka dopiero gdy go dogonil. - no czesc - wyszczerzyl sie szeroko na jego widok. - co tam? - nie zdziwil sie na jego widok, bo jack pewnie czesto siedzial tu tak dlugo.

pewnie jack próbował zerknąć do kogo tak pisze. jak z dagną wczoraj ustaliłyśmy był psem ogrodnika trochę ;x
- zasiedziałem się i wracam do domu, a ty? - dopytał. to prawda. siedzenie jacka tutaj nie było niczym nienormalnym. jak ten archie go znał!

nie wiem co to znaczy xd
- tez sie zasiedzialem i ide na impreze - zasmial sie. to prawda! jack byl dosc przewidywalny nie bylo pewnie ciezko zgadnac czym zajmuje sie w wolnych chwilach. - masz jakies plany na dzisiejszy wieczor? - zapytal. spodziewal sie, ze bedzie dalej pracowal albo robil cos rownie nudnego.

tłumaczę: sam nie bierze, ale też nikomu nie daje xd
pewnie trochę się zmartwił kiedy archie powiedział że idzie na imprezę bo miał nadzieje, że uda się im wymknąć na małego drinka (a nie huczną imprezkę) - nie mam - przyznał - a co? chcesz mnie zaprosić na tą imprezę? - zapytał wpraszając się jednocześnie.

hahah xd tak, to do niego pasuje.
zielony kolorek zobowiazywal, wiec musial sie pokazywac na duzych imprezkach. takie lubil najbardziej na pewno. - dokladnie taki mialem plan - zasmial sie i objal jacka ramieniem. - to jak, dasz sie namowic? - zapytal, szczerzac sie przy tym.

ale mi postacie oczerniacie xd wcześniej na czacie ola i dagna też oczerniały. pf pf pf!
wiadomo, bycie zielonym to więcej niż kolorek!
- dobry plan - wskazal na niego i roześmiał się. bardzo mu się miło zrobiło jak objął go ramieniem i teraz nie mógł mu odmówić - no jasne, że dam - pokiwał głową - ale stawiasz drinki? - dopytał. pewnie wydał wczoraj krocie na chloe xd

ja oczerniam? nigdy w zyciu xd
dokladnie! archie wiedzial jak go podejsc, zeby nie mogl mu odmowic hehe. gdyby przytulaski nie zadzialaly to musialby uzyc swojego puppy face. - znakomicie - powiedzial zadowolony. - zapraszam, wiec stawiam - zasmial sie.

we will see!
- niech tak będzie w takim razie - poklepał go po ramieniu i poszli razem na imprezkę i tak się przytulali ;x

załóżmy, że był środek dnia na uczelni (nasze postacie mają tylko nocne życie ;x). leżał sobie na trawie i czilował na słoneczku. miał oczy przymknięte i wyglądał jakby spał.

ruby ostatnio dostala w jej opini slaba ocene (pomimo tego, ze spedzala tyle czasu na nauce!), z ktorej nie byla zadowolona. dlatego tez zdecydowala, ze musi jeszcze bardziej sie poswiecic. szla teraz z nosem w ksiazce i potknela sie o andersona. jeknela gdy wyladowala na trawie. ale przypal.

anderson otworzył jedno oko kiedy ktoś na niego wlazł i lekko podniósł głowę kiedy zorientował się, że ktoś naprawdę się wyrąbał o niego.
- lecisz na mnie - rzucił najbardziej banalnym możliwym żartem, a co gorsza był z niego bardzo dumny, na co wskazywał jego szeroki uśmiech. - a tak serio, to nic ci nie jest? - zainteresował się, bo nie chciał być odpowiedzialny za jej złamane kończyny.

bylo jej glupio, ze sie tak wylozyla i dlatego nawet lekko jej ulzylo gdy zobaczyla andersona. zwykle by sie tak nie ucieszyla, ale juz chyba lepiej zawstydzic sie przed kims kogo sie zna. - przez ciebie - poprawila go, wywracajac oczami na jego glupi zart. - nie, zyje - chwycila swoja ksiazke, po czym westchnela bo nie pamietala, na ktorej stronie byla.

ja bym wolała się wyrąbać przy obcych, przynajmniej ruszyliby dalej ze swoim życiem, a znajomi mogą się potem z tego nabijać i wspominać. jak dzisiaj w pracy koledze spadł telefon na ziemię jak miał ważną rozmowę to musiałam udawać, że kaszlę, bo tak mi się chciało śmiać. też jestem easily amused xd mniejsza o to.
- przeze mnie? - wyprostował się i ułożył ręce na klacie zaskoczony. tym razem naprawdę nic nie robił, przysięgam, tylko leżał. wcale nie chciał tym razem przysparzać ruby kłopotów. (wyjątkowo!) - co czytasz? - bez pytania sięgnął po jej książkę i już ją wertował. nuuudyyy. nie powiedział tego głośno, udawał, że wie o co chodzi w jej nudnych kodeksach.