u caspa i leo

faye dzisiaj miała dłuższy dzień w pracy, więc obsługiwała sobie gości pod czujnym okiem ojca. nawet coraz bardziej ogarniała i była z siebie piekielnie dumna.

ojciec pewnie siedzial w kantorku i jarał xd
nico pewnie poleciła to miejsce jakaś laska, z którą się przespał. stanął w kolejce i nie poznał od razu faye, dopiero kiedy znalazł się przy ladzie - e, cześć? - zdziwił się widząc ja tu.

znając życie razem z casprem i zoe tak xd
faye miała sporo zamówień na głowie ale nico poznała od razu. z resztą, jego nie sposób nie było poznać. - cześć nico, chcesz coś może zamówić? - zapytała podając jakiemuś panu ciastko i kawę. wszyscy się tutaj tak ładnie do niej uśmiechali, że ona też automatycznie miała banana na twarzy.

córki pracowały, a ojcowie jarali sorry xd
pewnie jej nie poznał bo była taka miła, odważna i nie była pierdołą. może ta praca faktycznie jej służyła?
- eeee - spojrzał na ciasta które mieli, troche dalej był skonfundowany tym że ją tutaj spotkał - a może polecasz coś? - zapytał i o dziwo na jej banana na twarzy odpowiedział bananem.

hahahah, obie córki moje ;x pewnie zoe tam się wychyliła zza lady i tylko machnęła faye i nico, dając takie same znaki chłopakowi jak anderson louisowi xd
- jasne. dzisiaj specjałem dnia jest ręcznie robiona szarlotka, mój tata robił własnoręcznie. oczywiście z lodami, na ciepło a do tego polecam szczególnie czekoladę z bitą śmietaną. to co, skusisz się? - zapytała krzątając się dalej, bo zamówienia nie czekały. nawet przyszedł ten facet od numeru telefonu i próbował skupić jej uwagę na sobie ale ona była zajęta.

nico nie zauważyl nawet zoe he he. w sumie dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nico to eks zoe. może chce się do cukierni wkręcić xd
facet od numeru telefonu mógł się wypchać bo przy ladzie stał nico he he - może się skuszę - oparł się o ladę obserwując co robi - ale pod warunkiem, że usiadziesz ze mną przy stoliku i wypijesz kawę - zaproponował.

- okej, zoe mnie zastąpi. nie ma teraz akurat zbyt dużego ruchu, wszyscy co mieli zamówić już zamówili - uśmiechnęła się do niego. podała mu ciastko tak jak obiecywała i zrobiła czekoladę, a sobie zrobiła kawę. odłożyła na chwilę fartuszek i zabrała wszystko na tacy - chodź, znam fajne miejsce, tam z boku. będziemy mogli spokojnie porozmawiać - kazała mu za sobą iść aż usiedli sobie przy stoliku. odruchowo postawiła ciastko i czekoladę przed nim i złapała za kubek kawy. facet od numeru był niepocieszony ale zapewne się nie poddawał! został tam gdzie siedział - więc, co tam u ciebie nico? coś się zmieniło? - zapytała chuchając na gorącą kawę. chyba ciekawostką było to, że był trzeźwy?

pomachał pewnie do zoe, a potem ruszył posłusznie za faye bo przecież ona wiedziała najlepiej gdzie usiąść żeby było okej. tak, na pewno był trzeźwy. zapomniałam to podkreślić w poprzednich postach, ale faktycznie tak było. dobrze, że to zauważyłaś. pewnie faye też to zauważyła bo był znacznie spokojniejszy i nie śmiał się bez sensu do siebie - w porządku - usiadł i potarł dłońmi o uda. nie chciał jej opowiadać o tym w jak okropny sposób została rozwalona jego rodzina i że nie jest w zasadzie okej. chyba nikomu tego nie mówił - podoba ci się praca tutaj? - zmienił szybko temat.

szkoda, że jej nie powiedział, bo by pewnie go wysłuchała, tak samo jak sophie wysłuchiwała jego siostry! może jakby się wygadał, zrobiłoby mu się lżej na duszy? któż to wie. faye doceniała to, że był trzeźwy. rzadko widywała go trzeźwego, czasem miała wrażenie, że on nigdy nie trzeźwieje. a tu taka miła niespodzianka. - na pewno wszystko okej? - wolała się upewnić. miała sporo empatii w sobie. napiła się kawki. - podoba, jest fajnie. tata mi wszystko pokazuje, zoe też jest dla mnie super miła i jak mam jakiś kłopot to tłumaczy na spokojnie. sympatyczna dziewczyna - uśmiechnęła się do niego. - twoje siniaki się już chyba zagoiły - sięgnęła dłonią do jego twarzy.

nico nie lubił gadać o takich rzeczach, uczucia, emocjach itp. czuł się wtedy słaby. dlatego o tym nie mówił i dusił wszystko w sobie. może dlatego tyle jarał xd
dobrze, że chociaż ona doceniala jego trzeźwość, on czuł sie co najmniej dziwnie bo nie był przyzwyczajony do tego stanu - tak - odparł szybko i zaczął jeść szarlotkę żeby nie musieć się rozwodzić na ten temat - zoe potrafi być supermiła i na pewno we wszystkim ci pomoże - przytaknął na myśl o zoe, bo właściwie była jedną z nielicznych dziewczyn o których miał dobre zdanie xd dotknął miejsc w których miał siniaki, a potem spojrzał na nią - twoje chyba też co? - nie miała już rozciętej wargi chociażby.

kolejny, który nie umie rozmawiać o emocjach xd
- tak, moje też. generalnie, wszystko się u mnie powoli normuje. ojciec okazał się najcudowniejszym facetem na ziemi, zatrudnił mnie tutaj, sporo rozmawiamy i nadrabiamy stracony czas. mama też wydaje się być szczęśliwsza. o właśnie, mama się do mnie wprowadziła tymczasowo, bo uciekła od tamtego frajera - westchnęła cofając dłoń i popijając swój napój - i jak, smakuje ci szarlotka? - zapytała. uwielbiała najwyraźniej dopytywać ludzi czy wszystko w porządku. - zoe coś wspominała, że się znacie - dodała na szybko - ah, właśnie, wiesz, straciłam swoje arystokratyczne nazwisko - zachichotała.

a który jeszcze nie potrafi xd
- czyli masz w miarę normalną rodzinę - podsumował dość trafnie. on też miał dopóki ten cham franek mu wszystkiego nie zniszczył! teraz do niego docierało jak bardzo mają przewalone skoro ojciec i matka dalej ze sobą nie gadali - bardzo dobra - pochwalił ciasto, ale nie musiał nawet tego robić bo komplementem było to że już tego ciasta nie było xd - mhm, znamy się - przytaknął bez wchodzenia w pikantne szczegóły - więc jak mam się teraz do ciebie zwracać? - uniósł brew - już nie wasza wysokość? - zażartował.

na przykład patrick xd twoje postacie takie skrzywione ;x albo ja tak trafiam xd
klepnęła go w ramię roześmiana - przeeestań, daleko było mi do tego. nie lubiłam tego towarzystwa i zawsze coś robiłam źle. zawsze ktoś do mnie się kleił - wzdrygnęła się na samą myśl tych wszystkich facetów, którzy macali ją po tyłku a ona tego nie chciała. - zmieniłam nazwisko na mayhew. nazywam sie teraz po prostu faye mayhew, tak jak właściciel tego miejsca - była dumna z nazwiska swojego ojca. - zoe też jest córką drugiego właściciela, ale to też pewnie wiesz. jej ojciec i mój ojciec przyjaźnią się od lat. swoją drogą, twój ojciec też chyba należał do tej wielkiej paczki - tak coś słyszała, a z resztą, kto tam nie należał. - muszę nauczyć się teraz jak żyje normalny student. chętny do zostania moim mentorem? - zapytała z nadzieją w głosie.

patrick potrafi doskonale mówić o swoich uczuciach xd
pomasował się po ramieniu teatralnie, bo wcale go to nie zabolało - nie ma kogoś takiego jak idealna arystokratka - próbował ją usprawiedliwić. nie poznał zatem olivii, która starała sie być perfekcyjna w każdym calu - faye mayhew - powtrórzył i pokiwał głową - taaaak - zaśmiał się - słyszałem te epickie historie z czasów ich studiów - choć teraz ich nie słuchał bo ojciec nie mieszkał z nimi ups - ok, faye mayhew! - podkreślił specjalnie jej imię i nazwisko - jeśli chcesz poznać studenckie życie to musimy iść na imprezę do akademika - zaproponował od razu.

taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak na pewno. czyli jednak to moje postacie tak trafiają xd
- żebyś wiedział, że znam taką jedną idealną. niby nadal się kumplujemy, ale wiadomo, to nie jest to samo, ona nie prowadza się ze zwykłymi ludźmi - wzruszyła ramionami. teraz kompletnie już jej to nie ruszało, że spadła tak szybko do plebsu, tutaj bardziej pasowała. - szaleni ci nasi rodzice byli... nie wiem czy wiesz, ale moja mama za to na przykład założyła ze swoim przyjacielem tutejsze zoo. serio serio! ojciec ma sieć kawiarni, mama zoo - zaśmiała się - ale że teraz? - zapytała co do imprezy, spoglądając na zegarek - tak żyją studenci? - dopytywała zagubiona.

nie oczerniaj mi postaci xd
- nie wierzę, nie ma ludzi idealnych - skwitował. wbrew pozorom olivia też nie była idealna, tylko taką grała, ale o tym innym razem ;x
- byliśmy już w kawiarni, zatem może następnym razem wpadniemy do zoo - zaproponował. czyżby spontaniczna randka? może, może.
- może byc teraz - odpowiedział. na pewno znał miejsca gdzie mogli by zaimprezować teraz - hm? - czekał na jej decyzje. nie bedzie jej zmuszał przecież.

będę!
- no może, zobaczymy - uśmiechnęła się do niego. - okej, w takim razie idziemy, tylko daj mi chwilę, co? bo muszę wziąć torebkę z zaplecza i powiedzieć tacie że już idę. za dosłownie parę minut będę - jak powiedziała tak zrobiła. poszła na chwilę na zaplecze, zanosząc ich kubeczki i talerzyki do kuchni i wróciła już z kurtką i torebką. - nie wiem czy jestem też odpowiednio ubrana - zaprezentowała mu się, obracając wokół własnej osi - sukienka będzie ok? i takie buty? miała na sobie szpilki, bo w pracy nosiła zapewne balerinki.

czekając na faye dopił czekoladę. oczywiście kiedy się pojawiła to zlustrował ją od góry do dołu. położył dłonie na jej ramionach i odparł - wyglądasz super - pokiwał głową i zaraz pociągnął ją na jakąś szaloną imprezę xd next!

zaprosila tiffany na herbatke i ciastko. miala nadzieje, ze wujaszek bedzie i da im cos dobrego za darmo xd

hahah tiffany i leila dobrze się dogadywały jeśli chodzi o zdobywanie jedzenia za darmo.
- więc? masz dla mnie jakieś newsy? - spytała jak już się rozsiadły i dostały ciastko od wujka. oczywiście miała na myśli to czy leila rozmawiała z jo, ale leila miała swoje własne newsy xd

perfekcyjne duo hahah
leila wiedziala o co jej chodzi, bo pewnie tiff pisala juz do niej i wypytywala o to. a ona nie chcialaby nawet zaczynac od swoich newsow, wiec tiffy nie bedzie musiala sie meczyc i o tym sluchac zanim dojda do jej spraw. - rozmawialam z jo, ale nie dowiedzialam sie nic specjalnego - westchnela. niestety obiecala jo, ze nie opowie nic tiffany i teraz musiala wymyslic co jej powiedziec.

tak! chować jedzenie jak nadciągają xd
- czyli co? nie chciała o tym mówić? czy nie chce nadal ze mną rozmawiać? - wypytywała ją. tiffy zalewała smsami leilę i jo i żadna z nich nie chciała jej odpisywać, przypał. dobrze, że leila chociaż spotykała się z nią na żywo.

haha xd
- nie chciala za bardzo o tym mowic - zabrala sie za jedzenie ciasta. - ale chyba juz jej troche przeszlo i moze warto byscie sie spotkaly i o tym porozmawialy - dodala zaraz. leila caly czas nie ignorowala tiffy. ale ile mozna odpowiadac na te same smsy xd

- naprawdę?! - aż zapiszczała z ekscytacji. - o raju, jak dobrze, że to mówisz. ja tu już umieram. patrz ile razy do niej pisałam, a ona mi nie odpisała! - pokazała jej ekran swojego telefonu i przescrollowała monolog, który prowadziła aktualnie z jo. słowa leili dały jej nadzieję! teraz tylko jo musi się zgodzić z nią spotkać.