stoliki

wystroiła się w najbardziej elegancką sukienkę jaką miała, a i tak wyglądała jak żebraczka w porównaniu do tych wszystkich odstawionych przedstawicieli wszystkich europejskich rodzin królewskich, arystokratów i bogaczy. stresowała się obecnością tylu ważnych osób! szła pół kroku za louisem, rozglądając się na boki i starając się nie strącić nic ze stołu ani na nikogo nie wpaść.

louis wcale nie chciał tutaj być, ale musiał bo go trochę sytuacja rodzinna zmusiła. wystroił się w najlepszy garnitur, wyglądał wystrzałowo, wcześniej zapewne musiał pójść do krawca żeby ten garniak mu skroił. on musiał się witać ze wszystkimi, których znał, kiwając co chwilę głową i podając im rękę. przystanął na moment - strasznie daleko mamy do tego stolika - mruknął niezadowolony.

samoocena tiffy tym bardziej spadała kiedy louis witał się z tymi wszystkimi i jej nie przedstawiał. była nic nieznaczącą frajerką pośród szych.
- nie jesteś na tyle ważny, więc mamy stolik w kącie obok toalet? - zażartowała, żeby rozładować atmosferę. ale to nic nie dało, bo tylko bardziej się przejmowała tym, że czuje się tu nieswojo i poprawiała swoją sukienkę. jej rodziny nie było stać na szycie/kupowanie specjalnej sukienki na tę okazję, tym bardziej, że panie prezentowały się tu w kreacjach wartych kilka wypłat pana bowmana.

on też niewiele znaczył. był tu dzięki rodzicom, którzy po prostu byli arystokratami. sam nigdy tak się nie zachowywał, nie musiał i nie czuł się ważniakiem. spojrzał na nią z uśmiechem na ustach - nie, no nie będzie aż tak źle - puścił do niej oczko i objął ją ramieniem w talii, przytulając do siebie - spędzimy tutaj tylko parę godzin, nie będzie tak źle, zobaczysz - podprowadził ją w końcu do stolika, gdzie siedzieli ludzie na szczęście w ich wieku - no i widzisz, niezłe miejsce - odsunął jej krzesło, żeby usiadła.

- tobie łatwo tak mówić, bo już przerabiałeś tego typu wydarzenia, a ja tu zupełnie nie pasuję - mruknęła, wtulając się w niego, bo w jego ramionach czuła się bezpiecznie. ten elegancki świat jej nie zachwycał, tylko przytłaczał. czuła, że do niego nie pasuje. pewnie mieli miejsce przy stoliku z jo, która jednak na razie się nie pojawiła. - mhmm, no dobra - już nie marudziła i usiadła posłusznie. od razu napiła się wody ze szklanki, która stała na stoliku, ale wtedy jakaś laska siedząca obok zaczęła jej tłumaczyć, ze to nie jest woda do picia tylko do nalania do miseczki i przemycia dłoni. pierwsza wpadka zaliczona.

usiadł sobie obok niej, jo miała miejsce tuż obok niego. spojrzał na tiffy rozbawiony i szepnął do niej na ucho - nie przejmuj się tym, zdarza się. mnie też się kiedyś zdarzyło - pocałował ją w skroń na pocieszenie i uśmiechnął sie do niej. zaczął rozmawiać z ludźmi przy stoliku, przedstawiając tiffy jako własną dziewczynę, bo wiadomo, musieli wiedzieć kim jest - tiffy i nie mów, że tutaj nie pasujesz, bardzo dobrze sobie radzisz - znów się do niej nachylił i złapał ją za łapkę, żeby móc ją po niej miziać.

- tobie? niemożliwe, jesteś taki ułożony - powiedziała cicho, żeby nikt przy stoliku nie podsłuchiwał ich prywatnej rozmowy. louis był poza tym dobrze wytrenowany w savoir vivrze, a tiffy pewnie miała tylko szybki kurs u jo, który skończył się tym, że się upaliły i ćwiczyły pokłony przed królową do upadłego. - jesteśmy tu od dziesięciu minut, a ja już naliczyłam szesnaście spojrzeń pod tytułem "co ta tandeciara z plebsu tu robi". - poinformowała go.

- widzisz, ja też kiedyś musiałem się tego wszystkiego nauczyć. rodzice nie mogli sobie ze mną poradzić jak byłem dzieciakiem, bo nie chciałem ich słuchać. a potem nie chodziłem na takie wypady, bo uznaję je za wyczerpujące i nudne. jednak królewski ślub to jest coś, czego nie mogłem odmówić. na takich wydarzeniach pojawiać się trzeba - westchnął ściszając głos, żeby nikt nie podsłuchiwał ich rozmowy - kochanie, nieprawda, nie jesteś żadną tandeciarą z plebsu, zazdroszczą ci pięknej sukienki - zapewniał ją dalej.

- dla mnie to ciągle trochę oszałamiające, że mój chłopak jest zapraszany na królewski ślub i to rodzin królewskich innych krajów... - przyznała. louis był mimo wszystko taki zwyczajny i przyziemny i pierwszy raz widziała go w takich okolicznościach. oczywiście wyglądał seksownie w tym garniturze, ale pewnie doceniłaby to bardziej gdyby nie przeżywała ataku paniki. - nieprawda, powinnam była założyć tę różową, którą przymierzałam. - popatrzyła na swoją błękitną sukienkę, którą ostatecznie wybrała po spędzeniu pół dnia na przymierzaniu wszystkich swoich sukienek w kółko.

- bo nie często się to zdarza - zaśmiał się. liczył na przepiękną ceremonię, którą zapamięta do końca życia, ale chyba się przeliczy. na razie gości było coraz to więcej i więcej, nie wszystkich znał ale większość kojarzył - ale nie mów, że się nie cieszysz, że jesteś na takim wydarzeniu - zauważył. bo komu się zdarza chodzić na takie eventy! była szczęściarą! - nie przesadzaj, pięknie wyglądasz - pocieszył ją.

wśród gości było bardzo dużo reprezentantów rodzin królewskich z hiszpanii i monako, których tiffany co najwyżej mogłaby kojarzyć z telewizji, o ile w ogóle śledziłaby światowe wydarzenia i wiedziała kto rządzi tymi krajami.
- może jak już będzie to za nami to będę mogła to wspominać i się chwalić, że tu byłam, ale póki co nie wiem co się dzieje - przyznała z nerwowym śmiechem. tiffany nie dbała o bogactwa i luksusy, bawiłaby się lepiej gdyby spędzili wieczór w pasujących do siebie pizamach-kombinezonach i oglądali serial. - ty tak uważasz - mruknęła, złapała louisa za udo pod stolikiem i zaczęła miziać koło krocza. niby to jedyna opinia jaka się liczy, ale jednak będąc pod odstrzałem tylu oceniających spojrzeń to chyba nie!

wątpię żeby tiffy wiedziała co się dzieje xd louis wszystko ogarniał, nie tylko przez wychowanie ale też przez studia. znał doskonale każdy ustrój polityczny na pamięć, to była podstawa jego nauki przecież.
próbował robić wszystko, żeby dobrze się tutaj poczuła ale wiedział, że to totalnie nie jest towarzystwo. on też nie czuł się super, jednak musiał udawać, że jest super. kiedy wsunęła mu rękę pod stolik, lekko podskoczył bo się tego nie spodziewał - na pewno będziesz wspominać i się cieszyć, że byłaś na takim pięknym wydarzeniu - zapewnił ją i odchrząknął niezręcznie - przez ciebie będę musiał myśleć o jakichś brzydkich babciach - wyszeptał jej do ucha.

tiffy w ogóle nie śledziła takich rzeczy, ma to nawet w karcie napisane xd jeśli wiedziała kto jest premierem wielkiej brytanii to już sukces. haha nie wiem czy louis się kiedykolwiek skumał, że nie może zupełnie z nią o tym porozmawiać na poziomie.
- będę opowiadać moim wnukom za sześćdziesiąt lat. - podsumowała wesoło, może nawet zaczynając się trochę rozluźniać. zrelaksowała się głównie dlatego, że tylko siedziała i rozmawiała z louisem, nie musiała rozmawiać z żadnym ważnym osobnikiem, który pytałby ją o jej opinię na temat jakiejś tam reformy, o której nie miała pojęcia, ani też nie wjechało jeszcze jedzenie, którego nie wiedziałaby którym widelcem jeść. - oj, przepraszam, to było przypadkiem. - zabrała szybko dłoń, bo to mizianie to był odruch xd

jemu nie przeszkadzało to, że tiffy wielu rzeczy nie wiedziała, nie oceniał jej przez ten pryzmat. nie był idiotą, szanował każdego człowieka, bez względu na jego wykształcenie. nie musiał z nią rozmawiać na takie tematy, z andersonem też o takich sprawach nie gadał, z siostrą w ogóle xd
- no dokładnie o tym mówię. dzieciakom i wnukom takie rzeczy się przecież opowiada, więc idealnie -uśmiechnął się do niej szeroko - nie szkodzi, po prostu nie rób tak przy gościach bo będę cię musiał jeszcze zaciągnąć na szybki numerek a to chyba nie przystoi - cmoknął ją ukradkiem w szyję.

louis pewnie czasem opowiadał tiffy co się dzieje na świecie, żeby była na bieżąco, ale ona wtedy myślała o niebieskich migdałach i tylko potakiwała. louis miał wokół siebie ludzi na swoim poziomie xd
- szybki numerek na eleganckim wydarzeniu jak w serialu? - aż jej się oczy zaświeciły, bo jednak louis szepczący jej o szybkim numerku był bardzo seksowny i wydawał się znacznie bardziej interesujący niż siedzenie ze sztywniakami. - wiesz, podobno na każdym weselu zawsze ktoś uprawia "slutty wedding sex". - mruknęła mu do ucha, bo właśnie takich rzeczy nauczyła się z seriali xd nie wiedziała którym widelcem jeść, ale wiedziała, że ktoś będzie się bzykać w toalecie. - możemy obstawiać kto to będzie - dodała z rozbawieniem. ale wymyśliła zabawę xd obstawiam charlotte xd

tylko na studiach pewnie gadał z ludźmi na roku o takich rzeczach bo jak wychodził z uczelni to jarał zioło z andersonem albo chodził na randki z tiffy, nie przejmując się tym, czy akurat na świecie wybuchł jakiś konflikt polityczny czy nie xd
zaśmiał się - a właściwie dlaczego nie? - uniósł jedną brew do góry. byłby skłonny wylądować z nią w jakimś składziku na szybkim numerku, o ile w ogóle dostanie się pod jej suknię. facetom było łatwiej, bo jedynie spodnie ich dzieliły od przyjemności a dziewczyny miały pewnie jakieś falbany i takie tam - czyli to będziemy my - zaczął wymieniać - para młoda, może parę koleżanek olivii? - rozejrzał się po gościach xd

hahaha louis prowadził podwójne życie. dziwne, że jak się zjarał to nie chciał rozmawiać o polityce. moja kumpela zawsze jak się upije to zaczyna polityczne tyrady.
- bo powiedziałeś, że nie przystoi. to ty tu się znasz na tym co wypada, a co nie, a ja tylko za tobą podążam, więc jakbyś powiedział, że etykieta wymaga, żeby na takim wydarzeniu iść na szybki numerek, to bym posłusznie dostosowała się do zasad. - mruczała nachylając się do niego i bawiąc się już jego krawatem. sukienka tiffy była tania i nieskomplikowana, miała może jedną halkę i rajstopy, to louis jakoś sobie poradzi xd roześmiała się kiedy naprawdę zaczął zgadywać i też rozejrzała się po gościach. - ale jesteś okropny. wcale nie jesteś dżentelmenem. - wytknęła mu rozbawiona.

matko kochana xd ja jak się upijam to na szczęście nikogo nie tyram językami ani skandynawią xd louis nie robił cyrków xd
- w takim razie mówię ci, że w etykiecie jest tak, że przystoi uprawiać seks w składziku na ślubie królewskim - oczywiście, że tak nie wypadało, ale chrzanić zasady, teraz za bardzo się podjarał perspektywą wylądowania z tiffy w ustronnym miejscu tylko po to, żeby uprawiać z nią gorący seks - jestem okropny? to może przekonajmy się jak bardzo jestem okrooopny - wymruczał do jej ucha.

byłoby kiepsko jakbym po pijaku zaczynała gadać po chińsku i nie mogłabym się przestawić xd
- tak? w takim razie musimy się dostosować do etykiety, w końcu muszę jak najlepiej wypaść na tym wydarzeniu. - nie ma to jak chcieć dobrze wypaść i jednocześnie już rozglądając się za możliwościami ucieczki na szybki numerek. gdyby jo dotarła na czas do ich stolika to na pewno by ich zagadała i zatrzymała, ale teraz mieli już misję. tiffy nagle jakoś bardziej się spodobało na tym evencie. teraz to dopiero będzie miała co opowiadać wnukom xd - to chodźmy i mi pokażesz - miziała go po pleckach pod marynarką, już mając ochotę zedrzeć z niego koszulę.

hahahah nie no ja po pijaku po szwedzku gadam na luzie przynajmniej xd
- etykieta nie może zostać złamana - mruknął całując ją przy wszystkich co zapewne wywołało jakieś poruszenie, ale zaraz wstał i złapał ją za rękę - chodźmy - mruknął zadowolony, ciągnąc ją za rękę do jakiegoś składzika i zapewne bzyknęli się tam! next!

pewnie naszła ich matka gabriela, bo już zaczęli go szukać i w ten sposób hiszpańska księżniczka widziała tyłek tiffany. nie mogło się obejść bez żenady w wykonaniu tiffy na tym zacnym wydarzeniu xd ale przynajmniej seks był fajny hehe.

została również zaproszona na królewskie wesele, chociaż już z arystokracją miała wspólnego tyle co nic. ted pewnie też został zaproszony i jej ojczym również, który pojawił się i faye go unikała jak wody święconej. teraz siedziała z nico przy jednym ze stolików i popijała szampana, chociaż miała ochotę na coś innego - teraz już wiesz dlaczego nie chodziłam na takie rauty, strasznie tu sztywno i nudno - westchnęła - chociaż na takowym się poznaliśmy - zaśmiała się. bo tak było.

olivia ją zaprosiła! a reszta jej rodziny, no cóż z innych przyczyn się tutaj pojawiła. nazwisko cavendish zobowiązywało!
nico nie czuł się tutaj najlepiej. musial ubrać garnitur i zachowywać się odpowiednio. żałował że nie zjarał się wcześniej. ale z drugiej strony mógłby wtedy narobić faye wstydu - rozumiem, można się tu zabić z nudów - westchnął trzymając jej dłoń i gładząc, a potem chwycił od kelnera kolejnego drinka - widziałaś już swojego ojczyma tutaj? - na pewno mu wspominała że jest na liście gości.

wiadomo, jej rodzina musiała się pojawić na uroczystościach, faye była po prostu z sympatii zaproszona.
faye też musiała sie wcisnąć w jakąś kieckę, której już dawno nie nosiła, bo przerzuciła się na spódniczki i zwykłe koszulki, dżinsy, trampki. czasem nosiła szpilki do sukienek, ale nie były one jakieś super wytworne. z dawnego ubioru pozbyła się dosłownie wszystkiego czego tylko nie potrzebowała - i jeszcze te wszystkie spojrzenia skierowane na mnie i potajemne szepty, że to ta od cavendishów - czuła się pod tym względem koszmarnie - najwyraźniej wszyscy zapamiętali nas z gazet - poklepała go po kolanie - widziałam - wychyliła szampana od razu - siedzi o tam z tedem - wskazała mu kierunek i na jej nieszczęście ojczym ją zauważył - kurwa - mruknęła niezadowolona.