alexander i synuś

odsunela sie od niego zeby troche ochlonac. - wiem - mruknela niezadowolona. zmarnowala szanse na dluzsze pocalunki, ale musiala sprobowac. zajeli sie rozmowa na jakis neutralny temat i dokonczyli kolacje, a potem ash zmyla sie szybciej niz planowala.

ojciec upił się tak, że zaczął rzucać rzeczami w rafe'a. pierwszy raz widział go w aż tak ekstremalnym stanie i przestraszyło go to. wybiegł z domu i zaczął biec jak forrest gump bez planu xd nakręcał go też stres o zagubionego w czasoprzestrzeni sama. nie mógł pobiec do rosie, bo była na hot randce, ani do kolegów, bo nie miał teraz siły na zgrywanie twardziela. nogi przywiodły go pod drzwi alexandra i zadzwonił do drzwi, nadal truchtając w miejscu, tak jakby nie spodziewał się, że pearce mu otworzy.

jeśli chciał żeby alec jednak nie otworzył to hm, miał pecha?
dziś miał luźniejszy dzień i zamiast tonąć w papierach to gotował coś dla przyjemności słuchając lecącego w tle tv. miał na sobie fartuszek, i wycierał ręce w szmatkę kiedy otworzył drzwi. zdziwił się i uniósł brew ku górze na widok rafe - cześć? - przywitał się nie wiedząc czego oczekiwać po tej wizycie. rafe mógł być w końcu team hollywood z uwagi na pochodzenie.

chyba już grałyśmy nimi odkąd został dziekanem? aczkolwiek  pojawienie się hollywooda pod progiem dziekana mogło wyglądać dziwnie.
- nie wiedziałem gdzie przyjść - przyznał się, obejmując się ramionami, zasłaniając draśnięcie po bliskim spotkaniu z pękniętą szklanką. na szczęście jako sportowiec miał dobre reakcje i zdążył zrobić unik, zanim oberwałoby się mu się bardziej.

grałyśmy, aczkolwiek to i tak dziwne że pojawił się prywatnie!
zdziwił się jego tonem głosu, zazwyczaj rafe brzmiał pewnie. nie miał dzieci to nie wiedział jak z nimi rozmawiać dlatego zrobił mu przejście zapraszając do środka - przygotowuję kolacje - uznał, że jedzenie może na pewno być dobrym wstępem.

już wcześniej alexander był dla niego father figure, ale to zawsze działo się na terenie kampusu, więc faktycznie ta wizyta była desperackim krokiem ze strony rafe'a.
- przeszkadzam - uświadomił sobie i nie ruszył się z miejsca. myślał, że może pearce spodziewa się jakiś gości.

dlatego właśnie to było takie zaskakujące dla aleca. szczególnie, że rafe zawsze pozował na twardego jednak!
- czy ja powiedziałem, że przeszkadzasz? - uniósł kącik ust i uchylił szerzej drzwi zapewniając ponownie że wcale tak nie jest - robię gulasz jagnięcy - myślał, że to go zachęci i te wspaniałe zapachy xd - nie daj się prosić, jest na prawdę pyszny - ponownie podkreślił że nie przeszkadza, a sam zaraz ruszył do kuchni żeby nic mu się nie przypaliło.

jego wrażliwość coraz bardziej wychodzi na jaw.
- nie jestem głodny - ale i tak wszedł do środka. głównie dlatego, że wybiegł z domu na krótkim rękawku i zaczynało mu się robić zimno jak tak stał i nie biegał. - ja po prostu... przybiegłem - oznajmił ściągając buty. jak zawsze potrafił się elokwentnie wypowiedzieć.

już oficjalnie jest słodziakiem!
- jak poczujesz te zapachy to zgłodniejesz - zdjął pokrywkę z garnka i zamieszał. zerkał na niego co chwilę jednak sprawdzając czy wszystko ok. jego zachowanie wzbudzało jego podejrzenia/zmartwienia - widzę, masz lekką zadyszkę - wskazał na niego drewnianą łyżką którą mieszał - chcesz wody? - dopytał.

największy słodziak na forku xd
- może - na razie czuł ucisk w żołądku po akcji z ojcem i właściwie czuł nieustanny ucisk odkąd samuel wyjechał i nie dał znaku życia... może to dobrze, że alexander go nakarmi, bo inaczej by znowu wylądował w szpitalu przez osłabienie. - tak, dzięki - uśmiechnął się niemrawo, wchodząc do kuchni. dziwił go widok gotującego alexandra. jego ojciec nigdy by nie pozwolił sobie na takie zachowanie - nie wiedziałem, że gotujesz - wskazał na garnek.

większy niż benek.
- na pewno - nikt nie oparł się kuchni aleca, ani jego wąsowi. lepiej żeby go nie kusił xd sam zaginął w izraelskiej czasoprzestrzeni. jego ciotka też się martwiła! możemy zagrać też ciotka rafe żeby się martwili i nakręcali wspólnie. nalał mu wody z kranu i podał szklankę. wskazał żeby sobie usiadł przy wyspie i odpoczął bo zdecydowanie nie wyglądał na zrelaksowanego - to aż tak duże zaskoczenie? - dla niego to było coś naturalnego, ludzie którzy go dobrze znali wiedział że lubił stać przy garach.

benek to fuckboy, a rafe jest zakochanym misiem xd
chyba lepiej, żeby rafe nie nakręcał się jeszcze bardziej, bo zaraz wsiądzie w samolot i będzie dzwonił do sama z lotniska, że jest w tel awiwie xd 
- mój tata nie gotuje - odpowiedział tylko. pearce na każdym kroku był porównywany do eks dziekana xd nie wiem czy rafe zdawał sobie sprawę z tego, że eden gotuje, wyobrażam sobie, że zawsze mama się tym zajmowała. a teraz rafe z ojcem żywili się daniami z supermarketu.

niech się zamienią kolorkami xd
a sam nie odbierze xd ktoś musi pocieszać ciotkę halo! rafe był już rodziną!
eden gotował bo wiedział, że laski na to lecą. alec gotował bo lubił to - nie jesteśmy w ogóle podobni z twoim ojcem - zdawał sobie z tego sprawę i podkreślał to kiedy się dało. nie chciał żeby go do niego porównywali, nie uważał go za uczciwego człowieka. - wyjął dwa głębokie talerze i jeden postawił przed rafe. i tak szykował mu posiłek - chcesz koc? - zauważył, że jest w krótkim rękawku - albo plaster - wskazał na jego rozcięcie. nie dopytywał o zbyt dużo.

nie pasuje.
jak rafe jest rodziną to niech ciotka go pod swój dach przyjmie xd
- to dobrze - mruknął bardziej do siebie, ale było widać, że od razu ściągnął całą twarz i bardziej się spiął. tak jakby jego organizm automatycznie szykował się do obrony. - nie trzeba - nie chciał za dużo dobroci alexandra ciągnąć, juz i tak mu się zwalił znikąd na chatę. - to nic takiego - zerknął na miejsce na ramieniu, które go piekło i przetarł rankę palcem, rozmazując krew.

pasuje tylko ty się bronisz xd
nie prosił, skąd miała wiedzieć że tego potrzebuje xd nie zrzucaj winy na ciotkę!
- też tak sądzę - nie krył swojej niechęci do starego hollywooda, obnosił się z tym otwarcie od kiedy go obalił. prawie jak gra o tron xd - jasne - niby przyznał że to nic takiego, ale zaraz wrócił z wodą utlenioną, gazikiem i plastrem - ogarnij to - nie miał zamiaru go niańczyć, ale okazał zainteresowanie dając mu rzeczy do dezynfekcji - szczególnie, że zaraz jemy i krwawiące ramię jednak psuje apetyt - usiadł obok niego, postawił gar z jedzeniem i nałożył mu trochę. sam też zaczął jeść, ale w końcu zapytał - jest coś o czym chcesz porozmawiać? - nie naciskał, ale jednak pytał delikatnie.

z twarzy nie pasują do innych kolorów xd
samuel wróci i się dowie, że rafe z nimi mieszka xd
krwawiące ramię i tak było mniejszym problemem niż spocony rafe po bieganiu xd alexander wiedział, że nie wygra wszystkich bitew i postawił na to, co łatwiej ogarnąć. rafe bez słowa zajął się swoim ramieniem. w milczeniu zaczął jeść i nawet pytanie pearce'a nie zmobilizowało go do odezwania się. grzebał trochę w talerzu, aż w końcu odpowiedział.
- robi się coraz gorszy - wzruszył ramionami i wsadził sobie jedzenie do buzi jak gdyby nigdy nic. alexander musiał coś tam wiedzieć o tym, że junior nie dogaduje się z ojcem, skoro już kilkukrotnie musiał się nim zajmować, kiedy hollywooda nie było w pobliżu. tematu sama nawet nie zaczynał, bo to kolejna czarna dziura niepokojów.

i tylko z tego xd
będzie zdziwko jak będą dzielić pokój.
spocony rafe zawsze mógł się ogarnąć pod prysznicem, to mały problem i łatwo rozwiązywalny.
nie zmuszał go do mówienia więc jadł w spokoju co jakiś czas zerkając na niego. dawno jadł z kimś kolację więc to było coś nowego/dziwnego?
- pije jeszcze więcej? - wiedział, że hollywood popijał w pracy też i wiedział, że mają trudne relacje. nigdy jednak nie angażował się za bardzo bo wiedział, że rafe próbował być w miarę możliwości samodzielny.

rafe nie ma zwizualizowanych kolegów to nie wiadomo jak się przy nich zachowuje xd
ledwo się zeszli i już wspólne mieszkanie xd 
alec nie zaopiekował się nim na tyle, żeby proponować mu prysznic i nocleg.
kto dawno jadł z kimś kolację? alec czy rafe? to odnosiło się do obojga. rafe nienawidził rodzinnych obiadów z rodzicami i bratem, nawet nie wyobrażał sobie, że takie wspólne posiłki mogą być miłe. oczywiście z samem to co innego.
- mhm - nie spojrzał na alexandra i grzebał widelcem w talerzu - nie mogłem tam zostać - podsumował bez wdawania się w szczegóły. reszty pearce mógł się domyślić.

grałyśmy kiedyś rafe sam jak się przy nich zachowuje, trochę prymitywnie xd
musi pójść szybciej żeby się nie rozstali xd
alec mieszkał sam więc on dawno jadał z kimkolwiek kolacje, prowadził raczej samotniczy tryb życia, szczególnie przy tym natłoku pracy. ale tak, mogło się to też odnosić do rafe.
jeszcze nie zaproponował my prysznicu i noclegu - czyli gdzie teraz zostaniesz? - pytał, choć domyślał się odpowiedzi i tego, że młody hollywood nie miał nic obmyślonego. był narwany.

już kilka razy pisałam o tym jak się przy nich zachowuje, ale teraz głównie spotykamy rafe'a w słodkich sytuacjach xd
wspólne mieszkanie na pewno byłoby wyzwaniem i powodem do kolejnych kłótni xd
- przeczekam trochę i tam wracam - spojrzał na zegar na ścianie. nie wiedział co zastanie po powrocie, ale miał nadzieję, że ojciec się zmęczy i zaśnie w fotelu, a wtedy rafe będzie mógł przemknąć do swojego pokoju i udawać, że wszystko jest normalnie. tak szybko wyleciał z domu, że nie traktował tego jako prawdziwej ucieczki z domu. może nie zabrał nawet telefonu i teraz chciał jak najszybciej wracać, żeby sprawdzić, czy przypadkiem sam w tym czasie się nie odezwał. podwójny stres!

to zasługa samuela akurat xd
pewnie rafe by nie sprzątał to byłby powód do kłótni!
- a może... - zaczął, ale zaraz pogrzebał w talerzu. też się trochę krępował - dajcie sobie czas na ochłonięcie? - wiedział, że hollywood bywał porywczy, przewidywał że może to się źle skończyć - kanapa się rozkłada - dodał oferując posłanie. nie robił tego wcześniej to też się trochę stresował xd

samuel wyciągał z niego prawdziwą naturę xd
uwydatniłoby się jak bardzo różne mają nawyki i tryby życia.
pomysł z ochłonięciem brzmiał dobrze, ale rafe prędzej pomyślałby, że powinien pójść na całodobową siłownię wycisnąć z siebie emocje, a nie, że alexander zaproponuje mu nocleg. spojrzał na kanapę.
- nie mógłbym, nie po to tu przyszedłem - nie chciał się narzucać, ale tak naprawdę nie wiedział po co tu przyszedł. nie wiedział, ale i tak dostał tu wszystko czego potrzebował. w końcu zdecydował się jednak zostać, bo pearce wyrzucił mu z głowy pomysły wycieczki na siłownię. alec mógł przez chwilę poczuć się jakby miał syna, a rafe jakby miał rodzica, który się przejmuje jego losem. rafe i tak obracał się na boki pół nocy i nie mógł spać z różnych powodów, a rano poleciał po telefon, ale nadal nie było wieści od sama.

wiadomo że siedzieli u niego bo było wygodniej niż kryć się w akademiku pod okiem fatin. zdążyli się wyruchać przed kolacją, a on poszedł pod prysznic i ash miała w tym czasie wybrać co zamówią - i jak? - zapytał wychodząc owinięty samym ręcznikiem. zero krepacji, popłynął na całego jak już raz ją wyruchał xd

dlatego tak sie bronil przedtem xd
jej sie podobalo ukrywanie, ale tez nie narzekala kiedy miala okazje odwiedzic go. tu mogli spedzic wiecej czasu i sie nie ograniczac. 
wylegiwala sie na lozku. usmiechnela sie szeroko widzac go w samym reczniku i odlozyla telefon na bok. - probujesz mnie rozproszyc? - zasmiala sie. wstala na kolana i przyciagnela go zeby pomacac go po klacie. jesli chcial zeby sie skupila na czyms to nie mogl paradowac przed nia prawie nago xd

haha tak.
jemu najbardziej się podobało to że znowu miał ash przy sobie na normalnych warunkach. może nie mówił jej tego wprost ale zdecydowanie pokazywał każdym gestem!
nie sądził że aż tak na nią działo ale lechtalo to jego ego zdecydowanie - nie specjalnie - zapewnił i zaraz znalazł się obok kiedy chciała go pomacac - obiecałem ci kolację, ale przez to że tracę poczucie czasu przy tobie nie miałem nawet okazji nic ugotować - a to akurat lubił robić i ja rozpieszczać. miała z nim za dobrze tylko trzeba czekać aż coś się stanie xd