ławki

właśnie siedział na tej ławce, umierając na wiecznego kaca po imprezie u gabrysia. wczoraj jedyne co pamiętał to to, że wpadł do fontanny i jakaś przypadkowa laska musiała go uratować. co za porażka.

tiffany przegapiła wczorajszą imprezę, bo dostała strasznie bolesny okres i nie była w stanie wyjść z łóżka. straciła cały weekend z życia, a teraz poczuła się nieco lepiej, więc postanowiła się przejść na krótki spacer, żeby zażyć trochę świeżego powietrza. od czasu jak się całowali, tiffany skutecznie unikała jake'a i za każdym razem jak myślała o ich zbliżeniu to przechodziły ją ciarki wstydu... które przeszły ją również teraz kiedy go zobaczyła na ławce! była już zbyt blisko, więc nie miała jak się wycofać i uniknąć konfrontacji.
- cześć! - machnęła do niego, przygotowana raczej na to, że go wyminie bez ucinania pogawędki.

o mało co nie zasnął, ale tiffy go wyrwała z tego pół snu. poderwał się i spojrzał na nią - o tiffy, cześć - przywitał się z uśmiechem na ustach. mimo wszystko, starał się być miły w każdej sytuacji, nawet jak miał ciężkiego kaca. - chodź, usiądź sobie na chwilę przy mnie, pogadamy - zachęcił ją, klepiąc miejsce obok siebie. dobrze, że nie walił wódą ani nie chodził w mokrych ciuchach. po imprezie się ogarnął, umył zęby i zjadł duże śniadanie. - nie widziałem cię wczoraj na imprezie, miałaś przyjść - przeczesał palcami włosy.

posłusznie usiadła obok niego, bo stwierdziła, że jeśli teraz by uciekła to wywołałaby jeszcze większą niezręczność w ich znajomości, a tego nie chciała. lepiej byłoby udawać, że tamto nigdy się nie stało i wrócić jakoś do standardowej przyjaźni i śmieszków.
- jednak nie mogłam przyjść, boo... przeziębiłam się i się źle czułam. - wyjaśniła mu. nie chciała się przyznawać, że miała taką ciężką miesiączkę, że przegapiła przez to największą imprezę roku. - jak się bawiłeś? co mnie ominęło? - zaczęła więc dopytywać, chociaż bardzo żałowała, że jej tam nie było, więc wszelkie historie o wczorajszym wieczorze tylko ją dobiją.

dobrze, że jednak usiadła obok niego. on już dawno zapomniał o tym, że się całowali. nie miał do czego wracać, bo po co? jeżeli bedzie chciała, to mogą o tym porozmawiać albo się znowu pocałować, tylko tiffy raczej nie chciała wejść na wyższy poziom niż kumplowanie się z jakiem. szanował jej wybór. - ojej, to szkoda bardzo - współczuł jej. - bawiłem się wyśmienicie. a działo się sporo, nie czytałaś plotek? - uniósł zdziwiony jedną brew. - pokłóciłem się z jakąś laską, która kazała mi sobie robić erotyczne zdjęcia, wpadłem do fontanny i o mało co się nie utopiłem, fajnie nie? - westchnął. zastanawiał się też jak się miewa reszta ich ekipy.

tiffany żałowała, że się całowali, bo była zła na siebie, że zawsze po pijaku odwala takie akcje i całuje się z nieodpowiednimi kandydatami. co nie oznaczało, że jej się nie podobało... po prostu nie chciała psuć swojej przyjaźni z jake'm. biedna tak się tym katowała, a on nawet nic nie pamiętał i wcale się nie przejmował!
- czytałam plotki, ale skąd mam wiedzieć ile z tego jest prawdą? - wolała się wszystkiego dowiedzieć u źródła. - o, widzisz, nic z tego nie było opisane! - skomentowała jego wczorajsze przygody. - to, że się prawie utopiłeś, wcale nie brzmi jak coś fajnego. - dodała, przyglądając mu się. wyglądał na zmarnowanego. to znaczy na skacowanego. znaczy się zabawa była przednia. - i czy "laska każąca sobie robić erotyczne zdjęcia" to nie jest mokry sen każdego faceta? - dopytała jeszcze, rzucając pytanie, które mogła zadać tylko przyjaciółka przyjacielowi.

jake to nie elka, która jak tylko całowała się z patrickiem będzie teraz o tym rozmyślać godzinami. on to po prostu przechodził nad tym do porządku dziennego, a jak będzie chciała się z nim całować jeszcze raz, nie będzie protestował ani jej niczego wyrzucał. usta dżejka były zawsze chętne i gotowe na pocałunki tiffy. westchnął. - nie podobało mi się to, że dziewczyna traktuje się jak narzędzie do zarabiania pieniędzy swoim własnym ciałem. niefajne. o to właśnie się pokłóciliśmy - rozłożył ręce. - słyszałem też, że pan gospodarz oświadczył się jakiejś księżniczce a ona dała mu kosza. mówię ci, ta impreza to był jeden wielki chaos - zaśmiał się. - jakieś nowe pary się potworzyły, ktoś kogoś za coś wyrzucił z domu, ktoś się upił i zasnął. typowa imprezka - wyciągnał butelkę wody ze swojej torby, żeby móc się napić.

jake był tak przyzwyczajony, że nigdy nie wychodzi z friendzone, że wolał nawet nie podejmować tematu ech! to dobrze dla tiffy, która przynajmniej miała z głowy niezręczną rozmowę. z drugiej strony nie wiadomo co by się wydarzyło gdyby przeprowadzili tę rozmowę i rozkminili swoją znajomość.
- ach, to zmienia postać rzeczy. - pokiwała głową, bo nie sądziła, że tamta laska robiła te zdjęcia, żeby na nich zarabiać, to brzmiało już trochę patologicznie. jake taki dżentelmen hehe. westchnęła na jego opowieści. - nie mogę uwierzyć, że mnie to ominęło! ale żal. - skrzyżowała ręce niezadowolona. też chciałaby się upić w rezydencji księcia i doświadczyć imprezowego chaosu. - mam nadzieję, że za tydzień ktoś zorganizuje jeszcze większą imprezę, na którą pójdę i wszyscy o tamtej zapomną i nic mnie już nie ominie. - wymyśliła. może sama powinna zorganizować taką imprezkę.

- z tego co wiem, maud ma niedługo urodziny, więc to ona się niech rzuci na imprezowe wydarzenie a nie my. będziesz miała szansę poszaleć, upić się czy coś - zaśmiał się. - może niekoniecznie spotkasz tam jakiegoś księcia na białym koniu czy księżniczkę, ale będzie przynajmniej super ekipa. nasza grupa rządzi - uśmiechnął się do niej. pewnie, że jake się przyzwyczaił, że jest we wiecznym friendzone. - woof jeszcze na dodatek napisała, że nie umiem poderwać żadnej dziewczyny. ale ja to bym takiej nie chciał, co sprzedaje się za kasę - (sorry marta xd) - stwierdził. - a jak nie będzie żadnej imprezy niedługo, to ja cie zapraszam na jakąś, co ty na to? - zaproponował.

- właśnie! maud ma urodziny, na pewno zrobi szaloną domówkę. chociaż nie, czekaj, jej mama jest w mieście i chyba nie pozwoli jej zrobić nic u siebie w domu... - przygryzła wargę. - będziemy musieli pomóc jej się jakoś wyrwać i zabrać na imprezę gdzieś indziej. - zaczęła rozkminiać. maud kolejna postać zamknięta w lochu xd - serio wczoraj było tyle książąt i księżniczek? można było ich normalnie spotkać chodzących po korytarzu? - dopytywała się, bo nie potrafiła sobie wyobrazić jak to wyglądało. - nie słuchaj woof, ona się nie zna. - machnęła ręką. niekoniecznie uważała, że jake umiał podrywać dziewczyny, bo doświadczenie pokazywało, że raczej nie (nawet jeśli sama się z nim całowała, no i był jej pierwszą miłością z podstawówki), ale jednocześnie wiedziała, że nie można się przejmować tym co wypisuje woof! - to nic wyjątkowego, ty wiecznie chodzisz na imprezy. - zauważyła. i pewnie zapraszał wszystkich na czacie grupowym, co zastępowało indywidualne zaproszenie.

- co z tego, że jej mama jest w mieście, to jakaś różnica? przecież imprezę może zrobić gdziekolwiek, ją na to stać, nawet jakby miała wynająć dla nas jakiś super klub czy hotel. pliska, będziemy się świetnie bawić. tylko trzeba ją ogarnąć - poklepał tiffy po kolanku. zrobił to całkiem odruchowo. - taaa, wszędzie było ich pełno. w głowie się mogło zakręcić. gabriel w końcu uwielbia otaczać się swoimi ludźmi, ale wcale mu się nie dziwię, sami ładni ludzie tam byli - popił znowu wody. - taaa, wiem o tym - wywrócił oczami. wieczna impreza to było jego idealne życie. dziewczyny nie miał, ale za to miał przyjaciół. - w ogóle, niektórzy z ekipy z tego co czytałem to tam nawet kogoś popoznawali - zauważył. - słuchaj tiffy, bo w sumie to chciałbym coś ci powiedzieć - zaczął koślawo. jednak przemyślał sprawę i trzeba pogadać o całowaniu się po pijaku.

- mówiła, że mama ją pilnuje, żeby siedziała grzecznie w domu i się uczyła. ale racja, na urodziny musi zrobić wyjątek i dać jej trochę swobody, kurczę... mam nadzieję. - pokiwała głową. nawet nie przejęła się tym, że jake poklepał ją po kolanie. po chwili rozmowy zeszła już ta niezręczność i tiffany uznała, że niepotrzebnie się przejmowała tamtą akcją. wszystko było po staremu. - ech, ładni ludzie... może to dobrze, że mnie tam nie było, bo bym tylko narobiła przypału swoją twarzą. - stwierdziła, bo uważała siebie za paszteta. odwalona w sukience i szpilkach czułaby się nieswojo. jej organizm wiedział, że jej pojawienie się na imprezie wyszłoby dziwnie, więc ją powstrzymał przed wyjściem. - za dużo czytasz woof! jeżeli kogoś poznali to sami nam powiedzą albo nam ich wkrótce przedstawią. - zaśmiała się, bo jake to chyba największy plotkarz w ekipie hehe. - hm? - no i tyle z tego całego "wszystko po staremu".

- jej mama to mam wrażenie jest jakaś dziwna, zamiast się cieszyć, że jej córka umie imprezować, to ta robi jej jakieś bzdurne fochy. bez sensu. najwyżej maud będziemy wyciągać siłą - westchnął cicho. lubił maud, jej imprezy zawsze były wybuchowe i trwały do białego rana. najważniejsze, że ekipa się świetnie bawiła. - nie jesteś brzydka, tiffy, jesteś najśliczniejszą dziewczyną którą znam - objął ją ramieniem jak kumpel kumpele i pocałował ją w skroń. a teraz czas na poważne rzeczy więc musiał się od niej odsunąć. - słuchaj, tiffy, ostatnio to co się wydarzyło między nami na imprezie to było... no cóż, niezwykłe. nie żałuję tego, bo nie żałuję i nie będzie inaczej, ale nie wiem czy ty tego żałujesz - zapytał się jej wprost. - bo chciałbym żebyś ustaliła jakieś granice. czy chcesz żebym cię już nigdy nie całował czy może całował od czasu do czasu, czy... no właśnie. bo chcę wiedzieć o co i jak - spojrzał na nią. - ale nie bój sie, nie będę obrażony czy zły jak mi powiesz, żebym się odczepił czy wstrzymał, co nie, nadal jestem twoim kumplem - obiecał jej na zaś.

- a co, twoja mama wysyła cię na imprezy i kupuje trawkę? - zażartowała. jej mama była w porządku, ale jednak rodzice w miarę pilnowali tiffany, żeby nie wracała do domu o zbyt późnych porach i nie robiła żadnych przypałowych akcji. - to dlatego, że ciągle ci się wydaje, że mam siedem lat i odstające warkoczyki jak pippi langstrumpf - skomentowała, bo nie umiała przyjąć komplementu. poza tym takie teksty znowu wywoływały w niej niezręczność po tym co się ostatnio wydarzyło. w końcu to nie były już tylko takie tam żarciki, oni się naprawdę całowali i to zmieniło coś w ich relacji, nawet jeśli chciała temu zaprzeczyć. no i wtedy zaczął temat ich pocałunków i chciała się zsunąć z ławki i zapaść pod ziemię. - jake... byliśmy pijani. - przełknęła ślinę. mówiła powoli, zastanawiając się co właściwie chce powiedzieć, bo tak naprawdę nie wiedziała co powiedzieć i co myśleć o tym wszystkim.

- nie, moja mama to w ogóle nie ogarnia co ja właściwie robię. najczęściej jednak rysuję jej komiksy i robię portrety na zamówienie - wzruszył ramionami, spoglądając sobie gdzieś w przestrzeń. jego rodzice już dawno go nie kontrolowali, nie mieszkał z nimi. ale lubił od czasu do czasu do staruszków i rodzeństwa sobie zajrzeć, żeby zaznać rodzinnego ciepełka. - wiem, że byliśmy pijani, jednak to nie zmienia faktu że się całowaliśmy i chciałbym wiedzieć czy to całowanie ma być ostatnim naszym całowaniem w życiu i pozostajemy tylko na stopie kumpel kumpela czy może kumple i całowanie? albo całowanie i coś więcej? - to mu się zebrało na decyzje teraz. złapał ją za dłoń i zaczął ją po niej gładzić. - tiffy, przestań mówić, że jesteś brzydka bo nie jesteś - pokręcił głową z dezaprobatą. - podobasz mi się, jasne? - powiedział wprost.

- czy naprawdę musimy o tym rozmawiać i to teraz analizować? - on był na kacu, ona na środkach przeciwbólowych, to nie były najlepsze warunki do poważnych rozmów. tym bardziej, że przez tę krótką chwilę myślała, że jednak wszystko jest między nim normalnie i nie będą poruszać tego tematu. zalewał ją teraz milionem słów, które ją przytłaczały. wstała. - nie. nie podobam ci się. tylko ci się tak wydaje, bo spędzamy dużo czasu razem ii rzucamy czasem żarcikami jakbyśmy byli żoną i mężem, ale to tylko żarty. i tak, całowaliśmy się, ale byliśmy pijani iiii no to normalne, że czasem można pomylić przyjaźń z czymś więcej, więc po prostu nie wracajmy do tego tematu i niech wszystko będzie znowu po staremu, dobrze? - wyrzuciła z siebie.

- chciałem chociaż raz w życiu być poważnym i porozmawiać na poważnie o poważnych dorosłych rzeczach tiffany - naprawdę był poważny w tym momencie, skoro powiedział jej pełne imię. wstał, zarzucił sobie torbę na ramię i stanął przed nią. - nie wydaje mi się, że mi się podobasz. to nie dlatego, że spędzamy ze sobą mnóstwo czasu i nie, to też nie dlatego, że rzucamy w siebie takimi żarcikami. po prostu mi się podobasz. ale skoro nie chcesz niczego więcej, nie będę cię do tego zmuszać tiffany - powiedział poważnie. - dobrze, ja muszę już lecieć. zdzwonimy się, co nie? do zo - machnął jej ręką i zniknął. next!

- nie możesz tego wszystkiego mówić i zmieniać wszystkiego między nami i oczekiwać, że wszystko będzie normalnie. - zdążyła tylko powiedzieć zanim poszedł. wcale nie chciała się z nim zdzwaniać i znowu widzieć. wcześniej myślała, że przypałowe pocałunki po pijaku były złe. to było gorsze. też poszła.

dochodził do siebie po wczorajszych przygodach, więc pił piwko i palił skręta na ławeczce.

marcus dopiero teraz wstal i poszedl sie szlajac. znalazl andersona i sie do niego przysiadl. - staary, umieram - powiedzial dramatycznie.

- weź to, będzie ci lepiej - od razu wyciągnął w jego stronę obie ręce, zarówno ze skrętem, jak i z piwem. taki z niego dobry brat, dbał o swojego młodszego braciszka! sam już powoli czuł się lepiej, ale doskonale wiedział co marcus przeżywa.

dobrze bylo miec takie rodzenstwo. chwycil od niego piwko i skreta. napil sie, pociagnal bucha, po czym westchnal. - to jest to - pokiwal glowa. od razu pewnie poczul sie ciut lepiej.

uśmiechnął się lekko widząc, że na marcusa już zaczynają działać magiczne siły alko-ziołkowe. zabrał mu jednak puszkę z ręki, bo halo, też ciągle potrzebował regeneracji.
- to gdzie następna zakazana impreza? - zaśmiał się i pociągnął łyka. jemu tam się podobało, nawet z finałowym nalotem. działo się! akcja! przygoda!

- moze w kosciele? podobno maja tam dobre wino - zasmial sie razem z nim. jemu tez sie bardzo podobalo. spil sie i na dodatek spotkal marte. lepiej byc nie moglo. nawet w areszcie nie bylo zle. zapewne to nie byl jego pierwszy raz na komisariacie, wiec to nie byla dla niego nowosc.