dani

dżentelmeni xd dani się zastanawiała co w nich widziały wszystkie dziewczyny, z którymi mieli do czynienia. ona prędzej popełniłaby samobójstwo aniżeli zaczęła spotykać się z kimś na wzór jej braci - wspaniale - westchnęła na myśl o pizzy. żeby teraz im niczym nie zaszkodzić powinna robić pizzę co tydzień xd kiedy wpakowała wszystkie naczynia do zmywarki klapnęła sobie na sofce z kieliszkiem wina włączając jakąś zamulającą muzę podobną do tej którą grała ze swoją orkiestrą i patrzyła jak braciszkowie pałaszują ciasto - zjecie wszystko? - liczyła na to, że chociaż kawałek jej zostawią xd

dani za dobrze ich znała i dlatego miała ich za największych idiotów. w innym towarzystwie andersonowi zdarzało się nawet zabłysnąć! chociaż wiadomo przyjaźnił się z ludźmi na swoim poziomie. pizza też może być niebezpieczna jeśli danielle zachciałoby się kłaść na nią coraz bardziej wymyślne dodatki.
- nie umarłem, nie ma potrzeby puszczania tej żałobnej muzy - skomentował. powinna puścić coś wesołego, żeby wszystkich ożywić po tej całej akcji. - ja na chwilę pauza, ale nie wyjadajcie wszystkiego. - odłożył swój talerzyk. dani niepotrzebnie się trudziła i gotowała obiady. wystarczyłoby, że zrobiłaby dwie blachy ciasta i bracia byliby szczęśliwi. - to co, oglądamy film? ja wybieram, bo prawie umarłem. - pewnie będzie używać tego argumentu jeszcze co najmniej przez miesiąc.

byla ich siostra, wiec nie mieli sie po co tak wysiliac xd tak czy siak o nich dobrze dbala.
- na mnie juz czas, ale wy bawcie sie dobrze - najadl sie to mogl sie teraz zwijac. wolali go juz na piwko,wiec nie mogl przegapic okazji. - dzieki za jedzenie - pomachal do siorki, ukroil sobie jeszcze jeden kawalej ciasta na droge i polecial.

danielle udało się upolować jeden kawałek ciasta, który zjadła podczas oglądania filmu z andersonem, który niestety on wybrał ;x
a potem go wygoniła pod pozorem nauki, a tak na prawdę urządziła sobie długą i relaksującą kąpiel bo wydarzenia dnia dzisiejszego były dla niej stresujące!

anderson za to poszedł opowiadać kolegom jak to zetknął się ze śmiercią.

wypakowywała wkurzona rzeczy marcusa i próbowała je jakoś ułożyć żeby wszystko było w miarę na swoim miejscu. pewnie dziś rano otrzymała telefon że marcusa wywalili z akademika, dlatego była strasznie nabuzowana. rzuciła jakąś książką w niego - dlaczego nie mogłes siedzieć spokojnie na dupie?! - zaczęła go opieprzać.

chcial jej pomoc, ale pewnie tylko by przeszkadzal, wiec postanowil usiasc sie I obserwowac jak sie meczy z jego rzeczami. - spokojne siedzienie na dupie nie jest moja mocna strona - wymamrotal cicho. nie chcial, zeby mu sie jeszcze bardziej dostalo za to, ze pyskuje.

jak zawsze, danielle się męczyła a on siedział ech. a wczoraj była tak zrelaksowana ;x
- lepiej żeby zaczęło być twoją mocną stroną bo jeśli cokolwiek tutaj rozwalisz to cię zabije - groziła mu bez ogródek. w sumie był na jej terenie to miał się podporządkować. z tego wszystkiego poszła do lodówki żeby wyciągnąć białe schłodzone wino i nalać je do kieliszka. bez alkoholu się nie obędzie. marcusa nie poczestowała xd

mogla zostac na tej wyspie ;x
- zrozumialem - powiedzial, zeby wiedziala, ze przyjal to do wiadomosci. czy bedzie o tym pamietal to juz druga sprawa. chwile siedzial sam, ale zaraz podreptal za nia, zeby zerknac co robi. ale byla chytra xd - moge tez? - popatrzyl na nia slodkimi oczkami I zamrugal.

nie skorzystała, może to i lepiej bo gdzie on by się podział xd
danielle chciała skorzystać z chwili spokoju w kuchni, ale brat był jak rzep... westchnęła głośno (żeby usłyszał) i nalała mu trochę wina do kieliszka - po co pobiłeś tamtego chłopaka? - zapytała. liczyła na to, że miał jakiś bohaterski motyw chociaż.

polozylby sie na jej wycieraczce I czekal az wroci xd
usmiechnal sie gdy dani nie dala sie dlugo przekonywac I od razu nalala mu wina. chwycil kieliszek I rozsiadl sie na krzesle. - ukradl mi ziolo - to bylo najwazniejsze. nadal myslal, ze biedny benek to zlodziej. tak naprawde pewnie sam je wypalil I nie pamietal. - no I przykleil sie to takiej laski jak jakis stalker - dodal.

a do brata nie chciał iść xd
słuchając jego argumentów zdała sobie sprawę jak głupi jest jej brat xd - czy to była twoja dziewczyna? - zapytała ignorując zioło, bo uważała że to na pewno nie powód do bicia. napiła się wina i to dużo na raz bo czuła że zaraz znów ją podkurwi xd

brat byl od zabawy, a ona od powaznych spraw xd
- nie, ale Rory ja zna I sie o nia martwil - dalej sie tlumaczyl. sam sie nawet zorientowal jak durnie to brzmi, ale nie mogl jej przeciez powiedziec, ze najebal benowi bo mial taki kaprys.

jak zawsze dani musiała ich ogarniać. powinna go tutaj kiedyś przyłapać jak rucha jakąś laske xd
- więc pobiliście go bez powodu!? - oburzyła się jeszcze bardziej - wiesz, że mama cię zabije jak się dowie? - bo morgan pewnie opierdzielała dzieciaki, a jude je tylko rozpieszczał xd

spoko, zalatwione xd
- nie zupelnie bez powodu! - dalej upieral sie przy swoim. skrzywil sie jak wspomniala o Mamie. - a musi sie o tym dowiedziec? - zajeczal. nie po to podawal na uniwerku number dani, zeby teraz rodzice sie o tym mieli dowiedziec. opierdziel przezyje, ale pewnie bardziej go zaboli to jaki Jude bedzie zawiedziony xd

he he he.
- kompletnie bez powodu! - dalej się z nim sprzeczała i nie miała zamiaru odpuszczać, bo miała rację - a jak im wytłumaczysz że mieszkasz u mnie, a nie w akademiku który opłacają? - zapytała oczekując racjonalnej odpowiedzi.

- nie znasz sie - mruknal. ona byla grzeczna, wiec nie zrozumie jego problemow xd troche go zagiela gdy przypomniala mu, ze rodzice placa za jego pokoj. - powiem, ze lepiej mi sie mieszka z toba - wymyslil zaraz. troche bylo podejrzane, ze nie wybral andersona, ale powinni sie ztego ucieszyc. inaczej zdemolowali by dom I obydwoje wyladowaliby u dani.

dolała sobie wina słuchając jego wydumanych wymówek, w które nawet ona nie była w stanie uwierzyć -a pomyslałeś może o tym, czy mi się bedzie dobrze z tobą mieszkało? - bo o tym pewnie wcale nie pomyślał, a mógłby chociaż raz xd bracia w ogóle nie myśleli o jej uczuciach.
ech, bede musiała zmienić nazwę mieszkania i przearanżować je.

nie pomyslal I mial ochote sie obrazic za to, ze go nie chce. - w pozadku, w takim razie pojde mieszkac gdzies indziej - dopil wino, bo przeciez nie moglo sie zmarnowac, po czym polozyl kieliszek na stole. chwycil swoj plecak I sobie poszedl. to wszystko jego wina, a teraz jeszcze walna na nia focha. same problemy z nim xd pewnie bedzie spal na sofie u kumpla przez nastepny tydzien. bo u andersona za szybko by go znalezli.

szkoda, ze zostawił jej rozpierdol w mieszkaniu xd troche miała wyrzuty sumienia, ale chciała żeby to byla dla niego nauczka xd

dani nie bylo wiec mial jej chate dla siebie. zaprosil wiec marthe na kolacje. probowal nawet cos sam ugotowac, ale mu nie wyszlo. bedzie bardziej docenial teraz obiadki danielle. - to moze cos zamowimy? - powiedzial po czym odlozyl paczke makaronu na stol.

martha zaczęła już bardzo dobrze wieczór, bo była lekko zawiana, skoro piła gin z sabriną. dlatego też miała bardzo dobry humor - mogłam ja coś ugotować, ale to miłe, że się tak starałeś dla mnie - zarzuciła mu ręce na szyję - zamówmy sobie pizzę w takim razie, co? - zaproponowała.

- dla ciebie wszystko - zamruczal po czym rozesmial sie. przestraszyla go ostatnio, wiec teraz musial sie starac xd przyciagnal ja do siebie i zlapal za tylek. - pizza brzmi apetycznie - pocalowal ja. gdyby mial wybrac jedna rzecz, ktora musi jesc do konca zycia to na pewno bylaby to pizza. takze ta propozycja odpowiadala mu jak najbardziej.

i bardzo dobrze, że się starał! ona przekazywała teraz schedę sabrinie, więc przynajmniej też się starała z nikim nie sypiać. nie łaziła po kątach i się już z nikim nie ruchała, próbowała być wierna. a to już coś. zamruczała zadowolona jak ją przyciągnął do siebie - apetycznie to ty brzmisz - mruknęła wpita w jego usta, ale jednak też chciała zjeść tą pizzę - najpierw jednak jedzonko. potem ewentualnie coś pomyślimy bo jak będziesz grzeczny to zrobię ci to - wyszeptała mu na ucho parę niegrzecznych rzeczy co z nim potem zrobi.

jak wiadomo marcus mial z wiernoscia maly problem na poczatku, ale teraz tez sie staral! nawet w ten weekend nie imprezowal tak ostro by przypadkiem po pijaku znowu kogos nie calowac. wow! takie poswiecenie. usmiechnal sie szeroko na slowa, ktore mu wyszeptala na ucho. - w takim razie miejmy nadzieje, ze pizza szybko sie pojawi - zasmial sie i wyjal telefon by zamowic zarcie. pewnie mial zapisana na stronie karte dani, wiec to ona dzisiaj placila za ich kolacje. ups xd - a co bedziemy robic w miedzyczasie? - usmiechnal sie do niej, po czym chwycil ja i posadzil na stoliku. wcisnal sie pomiedzy jej nogi i zaczal calowac po szyi.