korytarz

skakal do jakiejs energicznej piosenki i ogolnie sie wyglupial.

no jasne, że finley tu była! miała na sobie zwykły tiszert i krótkie spodenki ledwo zasłaniające jej tyłek na sobie (w tym właśnie spała!). wypiła już jednego drinka i widząc znajomego flynna (którego już na pewno poznała wcześniej) wskoczyła mu na plecy rozchichotana - cześć! - przywitała się.

przechylil sie do przodu gdy ktos wskoczyl mu na plecy. na szczescie nie byla ciezka wiec nie powalila go na ziemie. - fiiiiinn - rozpoznal ja po glosie i sie ucieszyl. - fajnie, ze przyszlas - zacieszal i zaczal skakac razem z nia.

była malutka i leciutka! idealna do noszenia!
- finn i flynn - zachichotała bo alkohol po jednym drinku już jej uderzył do głowy - też się cieszę! - dalej trzymała się go jak małpka kiedy skakał - czy pokażesz mi najciekawsze zakamarki? - zaproponowała. pewnie opowiadał jej to i owo.

- finn i flynn! - zawolal za nia wesolo. - my partner in crime - dales sie smial i podskakiwal z nia zupelnie nie w rytmie piosenki, ktora byla dla niego za wolna. - jasne, ze tak! - dopil piwo i odlozyl pusta butelke na stoliku. - wolisz zaczac od skowka na tajemne schadzki czy od miejsca, w ktorym sie zawsze chowam by zajarac? - zasmial sie.

zachichotała słysząc jak jej wtórował. jak to mówił to czuła, ze jest częścią jakiejś niezidentyfikowanej paczki. potrzebowała aprobaty. byli zbyt energiczni, wszystkie piosenki były dla nich za wolne - no jasne, że miejsce gdzie jarasz - co ją interesowały jakieś romantyczne schadzki - liczę na to że tam zajaramy - powiedziała otwarcie.

flynn byl dobrym chlopakiem wiec zawsze staral sie by wszyscy czuli sie dobrze w jego towarzystwie! finley przypominala mu mlodsza siostre. moze dlatego dobrze sie dogadywali. - w takim razie kierunek jaranie! - wyciagnal reke i zaczal pedzic przed siebie, udajac supermana. wszedl do jednej z sal i ruszyl w kierunku okna. posadzil na na parapecie, na ktory sam zaraz wskoczyl. - jaramy! - zarzadzil i juz odpalal skreta.

jeśli swojej młodszej siostrze dawał jaranie to nie znaczy że był dobrym bratem xd
finley jednak nie miała nic przeciwko - ku przygodzie - krzyknęła zadowolona i klapnęła tyłkiem tam gdzie ją posadził - zrób mocniejszego - nakazała mu - twój ostatni skręt smakował jak cukierek, za słaby - zażartowała. pewnie i tak po takim skręcie ją poskładało, a żądała mocniejszego.

impreza trwała w najlepsze gdy nagle zgasły wszystkie światła, na korytarzu przestała grać muzyka, na auli wyłączył się film. nastąpiła totalna ciemność. drzwi automatyczne się zatrzasnęły, zamykając wszystkich przebywających w pomieszczeniach. ktoś na korytarzu krzyknął, że to bomba rozsiewając panikę. nastąpił chaos!

to znaczy, ze byl bardzo dobrym bratem xd dbal o nia! cody pewnie powtarzal im, ze woli zeby probowali uzywek w bezpiecznych warunkach niz po kryjomu. flynn byl takim pothead ze wiedzial jak reagowac w kazdej sytuacji. nie pamietam co sie przegryzalo jak sie za bardzo zjaralo, ale pewnie nosil to w kieszeni w razie czego xd taki byl odpowiedzialny! - smakowal jak cukierek bo byl zawiniety w papierek o cukierkowym smaku - powiedzial z rozbawieniem. - zrobie mocniejszego jak spalimy tego - obiecal i podal jej jointa. w tym momencie zgazlo swiatlo. - mam nadzieje, ze nie boisz sie ciemnosci - zasmial sie glupkowato i wyjal telefon by poswiecic jej w oczy.

niby tak, ale i tak nie było to aż tak wychowawcze xd
ja tez nie wiem co się przegryzało jak było się za bardzo zjaranym, nie znam się, stara jestem xd
- po prostu był za słaby, nie tłumacz się - pokazała mu język. nie wierzyła w jego bajki o cukierkowych papierkach - czyli palimy dwa? - złapała go za słówko cwanie. wiedziała jak się ustawić - żyję w szkole, gdzie gaszą światła o dwudziestej, na prawdę myślisz że się boję? - zmarszczyła czoło i przymknęła oczy kiedy świecił jej w twarz komórkową latarką.

od wychowywania byli rodzice xd albo siostry zakonne w jej przypadku.
nie dowiemy sie bo nie chce mi sie tego googlowac xd
- cwaniara - zasmial sie. zaimponowala mu tym, ze byla taka ogarnieta. - tutaj straszy - powiedzial tajemniczo i podlozyl sobie latarke pod brode by zrobic 'buu'. - poswiec mi - podal jej telefon i zabral sie za skrecanie kolejnego jointa.

czerpała przykład z zewnątrz i tak, dzieki flynn!
ale żal karola, liczyłam na ciekawostkę!
- dopiero teraz to zauważyłeś? - zaśmiała się słysząc jego uwagę. od początku starała się być obrotna i godna zainteresowania żeby nie czuć się odrzucona! to był jej nadrzędny cel! - straszy ci najwyżej kurz na parapetach - niezbyt ją ruszył fakt duchów, a potem mu poświeciła bo bardzo chciała zajarać. to była jej odskocznia od życia w szkole.

ups! nie czul sie winny.
ech, moze mi sie przypomni! kojarza mi sie gozdziki, ale nie wiem czy to bylo to xd
- od razu to wiedzialem - zasmial sie. wygladala na cwaniare i udowodnila, ze tak bylo. biedna finley taka insecure, ech. - nie wierzysz mi? - zapytal z rozmawieniem i polizal papierek konczac skrecanie. w tym momencie ktos zaczal walic do drzwi i krzyczec cos o bombie. - mowilem ze straszy - zasmial sie i podal jej jointa, a sam zeskoczyl z parapetu i ruszyl w kierunku drzwi.

liczysz na swoją pamięć? xd
- ale jednak pytałeś - wytknęła mu to i jak tylko złożył skręta to go przechwyciła i odpaliła rozpoczynajac ziołową rundkę - jestem umiarkowanie sceptyczna - przyznała oddając mu skręta. zaraz jednak podskoczyła słysząc o bombie i zaśmiała się nerwowo - myslisz, że to straszak czy na serio? - zapytała podchodząc razem z nim do drzwi.

czasami mam objawienia xd
- oj tam - machnal reka nie przejmujac sie, ze wytyka mu co mowil. nie koniecznie mial na mysli to co gadal. czasami gadal po to by gadac xd - to nie moze byc na serio - dalej byl rozbawiony. nie bral tego na powaznie! ataki terrorystyczne w szkolach dzialy sie tylko w usa. polozyl reke na drzwiach i zaczal sie z nimi silowac kiedy nie chcialy sie otworzyc. - utknelismy - poinformowal ja w gdyby jeszcze tego nie zauwazyla.

dobrze! xd
flynn gadał by gadać to jest supermoc! finley też nie brała tego na serio, dlatego rozsiadła się wygodnie na parapecie - to oznacza, że musimy tu wypalić całe twoje zioło - zauważyła, a potem faktycznie je wypalili i finn zasnęła na parapecie xd

przynajmniej nie musial sie bac, ze utknie w niezrecznej ciszy!
nie mial mozliwosci uciec wiec wlaczyl sobie muzyczke i w koncu tez usnal przez co przespali cala akcje xd

nawet nie chodziła na uczelnię, ale jakieś koleżanki namówiły ją, żeby się tu pojawiła, na co przystała z chęcią, bo ostatnio ciągle chodziła na jakieś poważne wydarzenia z george'm zamiast wyluzować. ale teraz siedziała pod ścianą zdenerwowana i zastanawiała się co w jej życiu poszło nie tak, że tu wylądowała.

silas tez nie bawil sie najlepiej. zwykle nie interesowaly go imprezy i mial takiego pecha, ze zdecydowal wybrac sie na najgorza. spacerowal po budynku bo nic innego mu nie pozostalo. zauwazyl annie wiec usiadl sie obok niej. - pewnie bywalas na lepszych imprezach - przywital ja z rozbawieniem.

mógłby sobie z nejtem piąteczkę przybić.
- cześć! - ulżyło jej widząc znajomą twarz. no, widząc to za dużo powiedziane. - to nie jest impreza, to jest jakiś czyściec. za to wszystko co się wydarzyło - zaczęła pleść bez sensu, bo była pijana.

- co takiego sie wydarzylo? - zapytal z rozbawieniem bo nie wiedzial, ze annie przechodzi teraz swoj moment i wcale nie zartowala. - nie uwazam zebym sobie czymkolwiek zasluzyl na czysciec, myslalem, ze od razu znajde sie w niebie - dalej zartowal.

- może ty nie jesteś w czyśćcu za swoje winy tylko jesteś moim aniołem stróżem - wymyślała bez sensu i ułożyła głowę na jego ramieniu. zwykle rozmawiali o swoich artystycznych działaniach, więc teraz trochę dziwnie się uzewnętrzniała. z drugiej strony w swojej sztuce pokazywali sobie nawzajem swoją wrażliwość, więc silas mógł byc jedną z niewielu osób z dostępem do jej wnętrza. - wydarzyło się to, że przez chwilę myślałam, że zaraz wszyscy umrzemy i pomyślałam sobie, że ooooo umrę i wszyscy do konca świata będą myśleć, że byłam ukochaną księcia george'a i będą zbierać talerze z moją twarzą jak z lady di, a to wszystko kłamstwo, bujda na resorach! - opowiedziała mu gestykulując nadmiernie.

- moge byc twoim aniolem strozem - powiedzial troche niepewnie bo zdazyl sie zorientowac, ze annie wcale nie byla w humorze na zarty. to co mowila wydalo sie mu teraz troche dziwne. nie na tyle by sie bardzo przejal. obydwoje mieli stycznosc z religia wiec myslal, ze po prostu wypila o jednego drinka za duzo i filozofowala. uzewnetrzniali sie przez sztuke co bylo bardzo intymne, ale jednak nie az tak jak gdyby mieli sie sobie zalic w prywatnym zyciu. zdziwila go jej reakcja. - przeciez jestes ukochana ksiecia - przypomnial jej.