kfc

był tak załamany i zdesperowany, że przyszedł z kyle'm do kfc (obiecał, że mu to pomoże!) i teraz płakał nad kubełkiem z kurczakami.
- i ona nawet nie wie jak się dla niej starałem! - wyrzucał z siebie przerywanym łkającym głosem.

mogli jednak isc gdzies indziej bo kyle byl teraz bardziej zajety opychaniem sie kurczakiem niz pocieszaniem przyjaciela xd
- mogles nie wyrzucac biletow i powiedziec, ze pomylila ci sie data - wymyslil. rosie na pewno by docenila, ze mial dobre checi i nie wkurzyla sie, ze zle ogarnal daty xd

może kyle stwierdził, że nie wytrzyma tego płaczu wesa bez kurczaków xd
- wtedy byłaby zła, że przepuściliśmy taką okazję! - podważał jego pomysł i nadal łkał. to było ugly crying, jeszcze gorsze niż na urodzinach xd - to była idealna okazja! nigdy więcej się nie powtórzy! - wpychał sobie kurczaka do buzi.

mozliwe xd nie bylo laski, ktora by mu sie podobalo tak bardzo, ze by ryczal w kfc xd
- hmm - zaczal sie zastanawiac nad kolejnymi tekstami, ktore by mogl uzyc by pocieszyc kumpla, ale nic nie przychodzilo mu do glowy. rosie byla ladna, ale nie kumal dlaczego sie tak na nia uwzial xd - moze to byl znak.. - zaczal niepewnie.

żadna laska nie była w stanie dorównać kfc xd
w tej chwili miał takie nastawienie, że nic nie byłoby w stanie go pocieszyć. 
- jaki znak? - spytał z pełną buzią. popatrzył na niego poważnie i próbował przełknąć nadmiary kurczaka. - że doja cat to był zły pomysł? - zgadywał i zamyślił się. - masz rację - nagle pokiwał głową energicznie. - to był znak, że ten koncert był słaby i muszę zapolować na lepszy - postanowił.

nie xd chyba, ze taka, ktora pracowala w kfc i dawalaby mu darmowe zarcie.
zmartwil sie, ze wes tak latwo wydawal swoje ciezko zarobione oszczednosci. nawet kyle byl na tyle ogarniety, ze rozumial ile kasy stracil. - mialem na mysli troche co innego - wzruszyl ramionami. - moze jednak powinienes olac rosie i zaczac sie umawiac z innymi dziewczynami - oparl sie plecami o oparcie krzesla. nie wiedzial jak zareaguje na ten pomysl i musial zrobic miedzy nimi dystans.

hahahaha idealna dziewczyna dla kyle'a!
wes też cierpiał przez to, ile wydał na oszczędności i że jego plany food trucka odsuwały się w czasie, ale na swojej vision board miał też obok food trucka zdjęcie rosie i musiał dążyć do realizacji wszystkich marzeń.
- nie! nie teraz, kiedy jestem tak blisko - myślał, że już prawie udało mu się ją poderwać po tych wszystkich próbach. - pocałowała mnie w halloween! - przypomniał mu. to nic, że potem uciekla z krzykiem xd

wepchnal kawalek kurczaka do buzi i przypominal sobie cala droge wesa do momentu, w ktorym rosie go pocalowala. - masz racje, gdyby nie bylo w st albans kfc to jechalbym tak daleko az bym znalazl - zmienil zdanie i poparl milosc wesa xd - to jaki jest nastepny krok? - byl gotowy dalej go wspierac.

wspaniała metafora kyle'a xdddd znalazł porównanie, które przemawiało do niego. wes wiedział, że zawsze może na niego liczyć, jesli chodzi o realizację kolejnych misji. 
- nie wiem - jęknął. wziął serwetkę i głośno wydmuchał nos. przynajmniej przestał ryczeć i zaangażował się w rozmowę, więc kyle już mu trochę pomógł. - to miało już być to. finałowy krok. happy end - westchnął ciężko. wyprztykał się z pomysłów.

kyle byl tylko zakochany w kfc wiec tylko do tego mogl porownac xd
probowal cos zaproponowac, ale nie mial zadnych pomyslow. - na pewno wymyslisz cos o wiele bardziej romantycznego niz koncert - pocieszal go. - moze doja cat ma cameo? gdybys kupil mi cameo od colonela sandersa zamiast zabrac do restauracji to bym sie bardziej ucieszyl - znowu mowil swoimi metaforami.

prawdziwa miłość!
wycierał policzki. też próbował coś wymyślić, ale miał pustkę w głowie i gulę w żołądku. na propozycję kyle'a znowu się trochę ożywił. 
- a może... cameo, w którym doja cat spytałaby ją w moim imieniu o chodzenie? - oczy mu zaświeciły. - wtedy na pewno nie mogłaby odmówić! - szantaż xd

tez sie ozywil slyszac jego genialny pomysl.
- tak! - az podskoczyl na krzesle. - na pewno ci nie odmowi i bedzie w siodmym niebie, ze zapytales o chodzenie w taki oryginalny sposob! - jaral sie na sama mysl. - mowilem, ze wymyslisz cos lepszego! - poklepal go tlusta reka po ramieniu.

entuzjazm kyle'a sprawił, że nawet się uśmiechnął i zaczął wierzyć w swój pomysł. nic dziwnego, ze realizował wszystkie pomysły, skoro kyle go tak hype'ował i upewniał w tym, ze są dobre xd trochę się uspokoił, więc odechciało mu się już tych depresyjnych kurczaków i tylko poczekał aż przyjaciel zje.

miala cheat day xd kfc popularne wiec nie miala gdzie usiasc i krecila sie po restauracji rozgladajac za wolnym miejscem.

siedział przy amerykańskim jedzeniu xd zauważył, że beau szuka miejsca, więc zamachał do niej.
- hej! zapraszam tutaj! - wskazał, że ma przy stoliku wolne miejsce. kojarzył ją z akademika, więc był otwarty, nawet jeśli się nie znali jeszcze.

prawie sie poddala i wyszla zjesc na lawce na dworzu. usmiechnela sie niesmialo do huntera. tez go kojarzyla, ale nie czula sie dzis rozmowna. zauwazyl ja i nie chciala go ignorowac wiec podeszla powoli do stolika. - czesc, dzieki - dosiadla sie. miala nadzieje, ze nie bedzie za duzo gadal.

jej nadzieje szybko zderzą się z rzeczywistością, bo hunter dostrzegł w tym spotkaniu okazję do integracji i zaczął ją zagadywać.
- dzisiaj nie gotujesz sama? - zauważył rozbawiony. wcześniej pewnie minęli się w kuchni w akademiku.

myslala, ze unikniecie siedzenia w kuchni da jej okazje do obiadu w samotnosci, ale pomylila sie.
- jestem zmeczona po pracy - powiedziala prawde zapominajac, ze teraz dala mu okazje do wypytywania jej dalej. mogla wymyslic cos innego.

mogła jednak usiąść na tej ławce przed kfc xd
zgadła, oczywiście od razu zaczął ją dopytywać dalej. sama się podkładała!
- gdzie pracujesz? - myślał, że się integrują! siorbnął coli i zajadał się frytkami.

glupio bylo jej odmowic jak ja zaprosil xd mogla nie nawiazywac kontaktu wzrokowego i uciec.
- opiekuje sie starszym panem - odpowiedziala i zajela sie kurczakiem majac nadzieje, ze hunter zrozumie, ze woli jedzenie niz bonding.

a on myślał, że beau się ucieszyła, że znalazło się dla niej miejsce i to w dodatku w tak doborowym towarzystwie!
- to musisz być bardzo zajęta - nie, nie zrozumiał, że woli jeść niż gadać. on już prawie skończył, więc nie spieszyło mu się do jedzenia. - podziwiam osoby, które studiują i pracują - dodał. on wolał imprezować.

cieszyla sie, ze miala miejsce, ale jakim kosztem xd
pokiwala glowa na to, ze jest zajeta. eden mial racje i dziadek dawal jej w kosc xd wytarla usta serwetka i usmiechnela sie. - co studiujesz? - zapytala bo nie chciala wyjsc na wredna. no i moze jak ona bedzie zadawac pytania to on bedzie wiecej opowiadal.

hunter roztaczał wokół siebie taką aurę, że wszyscy zawsze go lubili, więc powinna się cieszyć! no, przynajmniej w kalifornii zawsze tak było, a w st. albans wiadomo, że aura mogła się kłócić z mgłą roztaczaną przez boga dramek.
nie ciągnął tematu jej pracy, skoro nie chciała o tym sama opowiadać. zaraz wyhaczył inne tematy do rozmowy.
- biotechnologię, a ty? - może nawet jej zaimponował, że nie był takim idiotą, na jakiego wyglądał xd

bog dramek dawal jej anxiety i przezywala tak jak skiba dzisiaj xd beau mogla siebie sama winic za wybranie sie do miejsca publicznego, ups. mogla ukrasc cos z lodowki hollywooda.
kojarzyla, ze byl nowy wiec i tak nie znal dawnego dziekana. zreszta wolala nie chwalic sie nikomu dla kogo pracuje. - biotechnologie? - zainteresowala sie, widocznie zdziwiona. wygladal na kogos kto nie poradzilby sobie na takim kierunku. - to brzmi ciekawe - dodala. nie chciala zeby myslal, ze go ocenia pomimo tego, ze tak bylo xd - medycyne - pochwalila sie bardziej chetnie niz dotychczas.