fontanna

anderson już ją w tyle różnych miejsc zapraszał! skąd miał wiedzieć, że ruby leci na takie banały jak restauracje xd
ben nie był ani nieśmiały, ani niezdarny... był ofermą w zupełnie inny sposób. w taki, że nie zdawał sobie z tego sprawy! myślał, że prowadzi super życie studenckie. przynajmniej się dobrze bawił! kiedy wyrzuciła stanik to oczywiście szczęka mu opadła na ziemię. za takie atrakcje to raczej znowu on będzie jej coś winny, a nie odwrotnie.
- eee, co mam zrobić? - nie mógł przestać gapić się na ten stanik leżący na ziemi, bo pierwszy raz widział jakikolwiek z bliska.

mogl sie domyslec jak mu odmowila tyle razy i gdy ucieszyla sie na bilety do tak nudnego miejsca dla niego xd
dobrze, ze chociaz on sie dobrze przy tym bawil. w koncu to jego zycie i to bylo najwazniejsze. kogo obchodzilo, to ze inny uwazali go za oferme. ich problem raczej. - masz mi zrobic zdjecia - pomachala do niego, zeby sie skupil. zaraz zdjela spodnie hehe i weszla do fontanny, po czym zanurzyla sie w wodzie by bardziej namoczyc swoja koszulke. dobrze ze miala na sobie majtki, bo inaczej by jej ben jeszcze zemdlal z wrazenia i wtedy by bylo. - chodzi blizej - rozkazala mu.

liczył na to, że zainteresuje ją wyrwaniem się z rutyny.
benowi chwilę zajęło zanim podszedł bliżej, bo najpierw musiał się trochę opanować i pomyśleć o smutnych rzeczach, żeby przypadkiem mu nie stanął. wiadomo, że takie widoki na niego działały! pierwszy raz ashley udało się sprawić, że nie trajkotał. teraz jak będzie miała go dość, to wystarczy, że ściągnie spodnie i już będzie miała spokój.
- ee, chcesz, żeby coś konkretnego było na zdjęciu? fontanna? - pytał niepewnie i wpatrywał się w nią zamiast w ekran telefonu.

ona za bardzo lubi rutyne, zeby ja porzucic.
dobrze bylo wiedziec. nie krepowala sie nagoscia, wiec na pewno to wykorzysta kiedy ben bedzie ja za bardzo irytowal. - glownie ja, troche fontanny moze byc - nie miala cierpliwosci, wiec wstala, zeby chwycic go za rece. jej przemoczona bluzka przykleila sie jej do ciala, wiec mial teraz fajny widok. - tak moze byc - powiedziala jak juz go ustawila tak jak jej pasowalo. wrocila z powrotem do wody i zaczela pozowac.

dziękuję za podpowiedzi, teraz będę wiedzieć jak anderson ma dalej działać xd
benkowi trochę zaczęły się trząść ręce. wcześniej ashley mu się nie podobała jako obiekt westchnień, ale teraz po tych widokach będzie musiał przemyśleć ich przyjaźń, bo chyba nie będzie mógł być normalnie jej przyjacielem bez myślenia o jej odstających sutkach. zrobił całą serię zdjęć, licząc na to, że ręce mu się nie trzęsą aż tak bardzo, że wszystkie zdjęcia będą do niczego, bo wtedy ashley już nigdy go o nic nie poprosi.
- nie wiedziałem, że jesteś modelką. - powiedział w końcu. gdyby była prawdziwą modelką, to profesjonalny fotograf robiłby jej zdjęcia, a nie przychlast ben xd

nie ma za co, przynajmniej moze teraz ja rozkreci xd
gdyby ash wiedziala, ze ben bedzie teraz myslal o niej jako o obiekcie do westchnien to by go nie prosila o pomoc. zreszta ona nawet nie wiedziala, ze wedlug niego sie przyjaznia. - teraz juz wiesz - odpowiedziala, wychodzac z wody. chwycila od niego telefon i usiadla sobie na brzegu fontanny aby przejrzec zdjecia, ktore jej zrobil. - calkiem niezle - pochwalila go bo nawet niektore bedzie mogla uzyc.

albo ona go znudnieje, jedno z dwóch xd
jeśli traktuje ją jak przyjaciółkę to źle. jeśli ma o niej mokre sny to źle. to jaką relację oni według niej mieli mieć?!?! nie odpowiadaj xd
- naprawdę?! - zajrzał jej przez ramię jeszcze raz na te zdjęcia, ale jednocześnie ciągle patrzył na jej prowokujący strój i seksowne ciało. nie wiedział gdzie patrzeć, tyle się działo xd jego koledzy też pewnie już padli z wrażenia widząc ją z daleka. to nie był typ chłopakow, którzy widzieli kiedykolwiek wcześniej takie widoki. - bo wiesz, jeśli potrzebowałabyś jeszcze kiedyś mojej pomocy, to nie ma problemu... - zaczął kręcić wokół tematu.

tez tak byc moze xd
no dobra, w takim razie nie bede odpowiadac xd - tak - przyblizala i oddalala elementy zdjecia. musiala sie upewnic, ze jej cycki wygladaly perfekcyjnie. dbala o swoich fanow xd nie musiala sie tak w sumie starac, bo facetom wystarczylo po prostu, ze byla pol naga, ale ona lubila gdy wszystko bylo tak jak chciala. - w takim razie bede cie potrzebowala czesciej. w kazda srode i niedziele - oznajmila mu. w te dni akurat robila sobie pewnie sejse. a skoro ben byl taki chetny do pomocy to przynajmniej w koncu sie na cos przyda.

takim chłopakom jak ben i jego kumple wystarczyło, że stała przed nimi kobieta, a co dopiero półnaga, a tym bardziej taka seksowna jak ashley! to było naprawdę wiele więcej niż mogliby sobie zamarzyć xd
- jasne, cokolwiek, żeby tylko ci pomóc - pokiwał głową i naciągnął trochę swoją koszulkę w dół, bo bał się znowu, że będzie miał namiot w majtkach. będzie musiał przepracować te zwierzęce instynkty przed każdym spotkaniem z ashley, bo inaczej będzie kiepsko! chociaż ashley doskonale wiedziała jak działa na facetów i musiała wiedzieć, że na bena też. chyba że traktowała go jak najlepszego przyjaciela geja xd poza tą częścią o najlepszym przyjacielu, oczywiście. - a nauczysz mnie jak się rozpina staniki? - kuł żelazo póki gorące xd widział jak zwinnym ruchem ściągnęła stanik i musiał się tego nauczyć przed jakimikolwiek interakcjami z kobietami.

ashley robila teraz charity work xd jednak nie byla taka zla za jaka sie uwazala.
usmiechnela sie lekko. w sumie to nie wiedziala co teraz myslec o benie. spodziewala sie, ze musi teraz walczyc sam ze soba. ale z drugiej strony, tak jak powiedzialas, zawsze moglo sie okazac, ze jest gejem. i ze go zupelnie nie kreci. nie umknelo jednak jej uwadze to jak probowal sie zaslonic. - nie umiesz rozpinac stanika? - spojrzala na niego. zawsze ja to dziwilo. to nie byla jakas czarna magia, a faceci tak sie z tym meczyli. - niech ci bedzie - zgodzila sie. skoro i tak unikanie go jej nie wychodzilo to przynajmniej czegos pozytecznego go nauczy.

awek odpowiedni do okazji xd
- tak, wiem, nie wyglądam na takiego, który nie umie, ale przyznaję się do winy. - zaśmiał się. najgorsze jest to, że nie żartował, tylko mówił poważnie. myślał, że sprawia wrażenie takiego przebojowego i pewnego siebie. jakieś tam wrażenie na pewno sprawiał, ale na pewno nie takie jak chciał xd popatrzył na nią. - zmarzniesz. musisz się ubrać! sama mówiłaś. dałbym ci swoją kurtkę, no ale... - popatrzył na swoje własne przemoczone ciuchy. sam już powinien trząść się z zimna, ale jednak gorące widoki go rozgrzały xd

tak xd
rozbawil ja nawet jego zarcik. zupelnie nie wygladal na takiego, ktory by sie znal na takich rzeczach, wiec bylo to bardzo zapawne. - rzeczywiscie - wstala i wyzymnela swoja bluzke. zaraz zaczela ubierac spodnie i podniosla swoj stanik z ziemi. - ide do siebie - zmierzyla go zrokiem. - jesli chcesz mozesz dolaczyc. chyba, ze wolisz dalej bawic sie w te kalambury czy cokolwiek to bylo - spojrzala na gromadke, ktora sie im przygladala.

już zmiana xd one time only xd
kiedy ben próbował żartować to nikt się nie śmiał i nie przybijał mu piątek, a jak mówił poważnie to nagle okazywało się, że mówił najlepsze żarty xd
- tak, poproszę - prawie przewrócił się o własne nogi, bo już chciał jak najszybciej wystartować i do niej iść. nie wiedział po co ona go do siebie zaprasza, ale jak tak wyglądała to poszedłby za nią na koniec świata xd

byl za delikatny na nia xd moze dam kiedy idziej jak je znajde znowu xd
wszystko na odwrot w zyciu benka sie dzialo xd sama tez nie wiedziala po co go zaprosila, ale na pewno sie jej do czegos przyda. potrzebowala pewnie wiecej zdjec, ale nie chciala juz tutaj robic wiekszego szol. nie wiem czy jednak idziesz spac, wiec zdecyduj czy gramy dalej.

już mieli iść do niej kiedy koledzy go zawołali do siebie i spytali co się dzieje. powiedzieli, że jak oleje podchody i nie pomoże im znaleźć gdzie schowała się druga grupa to wyrzucą go z klubu planszówkowego ;x więc benek bardzo przepraszał ashley (bo na pewno bardzo jej zależało i było jej teraz przykro!), ale ostatecznie poszedł z kolegami. bros over hoes!

siedział przy fontannie i czytał tutaj jakiś ważny artykuł. coś co mu było potrzebne na zajęcia. poza tym, umówił się tutaj z peggy, bo chciała z nim o czymś pogadać.

musiała z nim porozmawiać o czymś bardzo ważnym co ją bardzo dręczyło i nie dawało spokoju.
- francois, musisz mi pomóc. - nie zamierzała owijać w bawełnę. no dobra, na początek się z nim przywitała, żeby nie było. - musisz dołączyć do komitetu organizacyjnego na tydzień europejski, bo jack mnie wykończy ze swoimi pomysłami. musimy go przegłosować. - i oczywiście przepchnąć pomysły peggy.

odłożył artykuł do swojej torby, bo peggy wymagała od niego sporej uwagi, jak nie 100%. - no dobra, jak dla mnie nie ma problemu, możemy go wywalić ze stołka jak chcesz. i jak ci oczywiście zależy. jak dla mnie jest i tak sztywniakiem. co mam robić? - zapytał poważnie, spoglądając na nią. - bo jak widzę, to masz już dla mnie zadania, prawda? - zmarszczył brwi.

- na początek standard. musisz się dopisać do komitetu i podważać wszystkie jego pomysły. mam już całą listę argumentów i swoich pomysłów, możemy się nimi podzielić. argumentami, oczywiście. pomysłami nie, tych nie dam ci sobie przypisać. ale musisz popierać wszystko co powiem na spotkaniu. - cały czas mówiła "musisz", więc wyraźnie oddelegowywała obowiązki i nie dawała frankowi możliwości rezygnacji. skoro się z nią przyjaźnił to musiał byc do tego przyzwyczajony.

pewnie, że był przyzwyczajony! widzę, że kolejny przyjaciel wpadł pod przynieś podaj pozamiataj xd klasyka gatunku. - oczywiście, rozumiem. będę się ze wszystkim z tobą zgadzał. a gdzie ten komitet, to jutro z rana tam pójdę i się do niego zapiszę? - zapytał notując sobie wszystko w głowie. miał doskonałą pamięć, w końcu studiował prawo. - do kiedy mamy w ogóle z tą całą akcją czas? - musiał wiedzieć wszystko co do joty, do kiedy ma czas na zniszczenie jacka.

- zaraz cię dopiszę, jestem sekretarzem. - oparła się o fontannę, wyciągnęła z torby teczkę i długopis i już notowała w swoich papierkach. - spotkania są we wtorki i piątki o siedemnastej w sali 300c. - dodała. - do czasu tygodnia europejskiego, oczywiście. to na początku czerwca. - poinformowała go, bo nie ogarniał uniwersyteckich wydarzeń tak jak powinien. ona wiedziała wszystko co kiedy jak jest organizowane. co do zniszczenia jacka... wcale nie miała w planach zniszczyć go definitywnie (heh moje postacie mogłyby się zmówić w tym celu), po prostu nie chciała, żeby wszystkie jego pomysły zostały zrealizowane. standard przy organizacji wszystkich wydarzeń, peggy i jack nie zgadzali się w żadnych kwestiach.

moje postacie są wciągane w to, żeby sprawić mu spore kłopoty! ale im to nie przeszkadza, bo zawsze to dla nich przyjemność. - jasne, zanotowane, że we wtorki i w piątki o siedemnastej w sali 300c są spotkania. zawsze będę się na nich zjawiał, punktualnie - pokiwał ze zrozumieniem głową, ale tym razem zapisał to sobie w kalendarzu, bo tyle podała mu informacji, że było to dla niego za dużo. wolał jej potem nie truć głowy pierdołami. - zrobimy wszystko tak, jak będziesz chciała - uśmiechnął się do dziewczyny - masz dużą motywację, żeby mu utrudnić życie - stwierdził.

- świetnie, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. - ucieszyła się z ich współpracy. dobrze mieć przyjaciół, na których można liczyć i wkręcać ich w takie akcje. to co planowała peggy wcale nie było w żaden sposób szalone ani nielegalne ani nic, ale takie rzeczy miały dla niej cholernie duże znaczenie. jak już założy rodzinę i urodzi dzieci to będzie jedną z tych matek, które wtrącają się we wszystko co jest organizowane w szkole. - wręcz przeciwnie! chcę mu je ułatwić. - oznajmiła od razu. - jego pomysły są niedorzeczne, to wszystko się rozsypie. ale on oczywiście uważa, że wszystko wie najlepiej i nie chce mnie słuchać. cóż, teraz będzie musiał. - wzruszyła ramionami.

- już ja o to zadbam, żeby wszystkiego się posłuchał. od czego się ma przyjaciół. mogę zapalić? - zapytał, jednak nie czekając na jej odpowiedź. zaciągnął się porządnie papierosem. zrobił parę kółeczek z dymu. - co tam w ogóle u ciebie? jak tam się bawiłaś na imprezie, hm? - zapytał luźniej, skoro już skończyli rozmawiać o jacku. bo chyba skończyli, prawda? nie był jego aż takim wielbicielem, żeby nawijać o nim bez przerwy.

na jego pytanie na jej twarzy pojawił się grymas i wcale nie zamierzała mu pozwalać palić, ale wcale nie czekał na jej pozwolenie. schowała wszystkie swoje dokumenty do torby i odgarnęła włosy. dla niej temat jacka i komitetu organizacyjnego był zakończony, ustalili plan działania i teraz czekali na realizację.
- beznadziejnie. ale nie chcę o tym rozmawiać. - ucięła od razu. - lepiej mów co u ciebie. odezwał się do ciebie ojciec? - skoro on zadawał jej niewygodne pytania to ona też mogła.