supermarket

musiał zrobić jakieś zakupy, więc poszedł do pierwszego lepszego supermarketu. akurat znajdował się w dziale alkoholi i na luziku kładł różne wina do koszyka.

jak supermarket to musi być sofia, która tutaj pracowała i miała właśnie zmianę. układała właśnie jakieś butelki z alkoholem na półce. kiedy dojrzała theo, którego nie znosiła prychnęła donośnie i zaczęła się zbierać żeby nie musieć nawet wzrokowo się z nim skonfrontować.

czego ona się po nim spodziewała? że zwiąże się z nią na zawsze i że zrobi jej mnóstwo dzieciaczków a ich ślub będzie największym wydarzeniem w albans? theo był okropnym ciulem pod tym względem, dlatego im nie wyszło. zauważył sofię z daleka i od razu do niej podszedł. - a kogóż to moje piękne oczy widzą? sofia davies, przyszła gwiazda kina pracuje w supermarkecie - zasmiał się z niej.

nie wiem czego się spodziewała. ale ona miała trochę zaburzone poczucie rzeczywistości. pewnie się naoglądała jakiś romantycznych filmów, w których łobuz na końcu i tak wiązał sie z główną bohaterką i myślała, że w prawdziwym życiu jest podobnie. to się przeliczyła, bo theo tylko ją zbajerował i przestał się do niej odzywać jak osiągnał to czego chciał. przewróciła oczami słysząc jego komentarz - pracowałam tutaj jak się poznaliśmy, chyba cię to nie dziwi? - mruknęła.

stanowczo za dużo filmów romantycznych i netflixa. theo zapewne od razu jej mówił, żeby na nic nie liczyła, że żadnego związku z nią nie będzie tworzyć, ale ta się uparła, że chce z nia być to musiał ją w te pędy zostawić. czy tam jego ona zostawiła, wszystko mu było swoją drogą jedno. najważniejsze, że się od niego odczepiła. - a taaaak, możliwe, że tak było. nadal nie zmieniłaś pracy? przecież chcesz osiągnąć więcej niż tylko ten supermarket - zauważył, spoglądając ukradkiem na jej tyłek.

netflix jej zepsuł mózg to było bardzo możliwe. jak tylko ją olał to stała się anty faceci i theo znalazł się na jej czarnej liście. czyli jakby mogła to wepchnęłaby go na pożarcie krokodylom czy coś....
- tak, jak widać nadal nie zmieniłam pracy - burknęła wystawiając kolejne butelki alkoholu - a ty dalej siedzisz w tym podrzędnym barze próbując podrywać naiwne dziewczyny na egzotyczne drinki? - aimee się dała tak nabrać!

takiego ładnego chłopaka na zmarnowanie? no nie, nie może być tak! theo zasługuje na to, żeby żyć. - no pewnie, że siedzę, a gdzie mam siedzieć sofia. dziewczyny i chłopcy mnie lubią, a to jest bardzo ważne w pracy barmana, nie sądzisz? - zapytał retorycznie. zabrał jej jedną butelkę alkoholu, żeby włożyć ją zaraz do koszyka. - nadal jesteś zła za to, że nam się nie udało? - wywrócił oczami.

w jej głowie najwyraźniej nie zasługuje xd
- nie wiem theo - wzruszyła ramionami - ponoć ludzie dążą do rozwoju - ona dążyła - a ty zasiedziałeś się za barem - według niej nie miał ambicji i już. pewnie miał, ale sofia była zaślepiona negatywnym nastawieniem wobec niego - nie, nie jestem zła - ale była, bo zaciskała zęby mówiąc to - po prostu jesteś dupkiem - odparła bez większego zastanowienia.

- nie moja kurwa wina, że nie słuchałaś mnie, kiedy mówiłem ci, że nie chcę żadnego związku. a ty żeś się uparła, że musimy być razem czy coś takiego. nie będziemy razem nie byliśmy razem a to był tylko seks. poderwałem cię dla rozrywki, zadowolona? z resztą, jakoś nie protestowałaś nigdy jak do mnie przychodziłaś na seks, nie sądzisz? - wzruszył ramionami. no tak, najłatwiej jest iść w stronę victim blaming, bo czemu nie. - dobra, idę sobie. wystarczająco dużo się ciebie naoglądałem - ruszył powoli w stronę kas.

chyba był zbyt naiwny myśląc, że sofia wysłucha tego i pozwoli na to żeby sobie poszedł, ale naiwniak.
ruszyła za nim wkurzona (miała charakterek, ale o tym na pewno wcześniej się przekonał). wyprzedziła go i zagrodziła sobą drogę do kas - chyba sobie kurwa żartujesz - jej pracodawcy nawet nie reagowali, wiedzieli że tydzień bez dramy u dziewczyny, to tydzień stracony xd - wiedziałeś doskonale jakie mam do tego podejście, a i tak postanowiłeś mnie wykorzystać, a teraz próbujesz z siebie zrobić ofiarę - popukała do palcem po klatce piersiowej - tak, gratulacje przeleciałeś mnie dwa razy - zrobiła prowizoryczny aplauz - a teraz możesz stąd spieprzać - wskazała na kasę i gdyby mogła to wzrokiem spaliłaby go xd

theo umiał się postawić. wiedział, że ta przylepa do niego prędzej czy później i tak podjedzie. sofia uwielbiała same dramy życiowe, a on wolał tego unikać. pomyślał, że miała coś z głową. popukał się parę razy po czole. - jesteś psychopatką, davies, wiesz o tym? nie postanowiłem cię wykorzystywać, sama się dałaś wykorzystać. nie zmienisz mnie, ja się w tobie magicznie nie zakocham do cholery. nie zmusiłabyś mnie niczym, żebym został z tobą na zawsze. dobrze, że nie zaszłaś w ciążę, bo to by dopiero było - był wkurwiony na dziewczynę. - sama spierdalaj, jebnięta świrusko - krzyknął na nią, aż jakaś pani się wychyliła i spojrzała na niego z dezaprobatą.

wspaniała kłótnia na środku marketu xd
oboje byli nieustępliwi. dobrze, że rzadko się widywali, mogliby się pobić he he - ja jestem psychopatką? to ty jesteś psycholem ruchającym połowę miasta - prychnęła - nic o mnie nie wiesz, nie wiesz jaka jestem, nie znasz mnie.... znasz tylko kształt mojego tyłka - nawet się nie ograniczała - więc skąd możesz wiedzieć czy czymkolwiek mogłabym cię zatrzymać dupku - nikt do nich nie podchodził bo się bali - ty lepiej spierdalaj, obyś miał kiłę - burknęła i poszła na zaplecze żeby nie musieć patrzeć na jego parszywą twarz xd

piękna dramka xd
ciekawe czy byłby w stanie jej przyłożyć. może nie, bo jednak miał swoją klasę. nie uderzyłby nigdy kobiety. sofia na to nie zasługiwała. co innego gdyby była chłopakiem. to może by jej spuścił wpierdol. - jeb się na ryj debilko! - pokazał jej na koniec dwa faki, zapłacił za wszystko i poszedł do domu.

dramka powyżej była fajna he he.
wysłali tobiasa na zakupy, biedak musiał sie odnaleźć w sklepowych półkach. przechadzał się z listą zakupów (niezbyt błyskotliwą bo robiła ją bree) i szukał aktualnie pulpy pomidorowej.

nie ma to jak dramki na środku supermarketu.
widać, że tobias nie potrafił się odnaleźć, bo wylądował w zupełnie nieodpowiedniej alejce, gdzie annie właśnie przechadzała się pośród słodyczy i hop, schowała sobie batonik do płóciennej torby, udając, że z zainteresowaniem ogląda coś na półce, czego wcale nie miała zamiaru kupić.

typowe tutaj.
annie złodziejka? czy tak ją mamusia wychowała? nieładne.... tobias niestety nie od razu zauważył, że jest w niewłaściwym dziale, za to natychmiast zauważył jak annie ukradkiem chowała batonika. sytuacja go całkiem rozbawiła - jeśli chcesz to ci kupię - wskazał wzrokiem na płócienną torbę. kupiłby za pieniążki tatusia oczywiście!

jej mamusia była kleptomanką, więc miała to po niej! szybko złapała za torbę kiedy tylko tobias zwrócił uwagę na jej działania. myślała, że była dyskretna! właśnie tak ją mamusia nauczyła xd
- sama sobie mogę kupić. - odpowiedziała szybko i złapała całą garść batoników musli, które akurat znalazły się w zasięgu jej wzroku.

zapomniałam o nawykach maddie, ups.
to było dla niego iście zabawne jak tak ją obserwował - jesteś pewna? wyglądało to tak jakbyś nie chciała lub nie mogła zapłacić - dalej go to bawiło. nie miał zamiaru jej wydawać. po prostu miał ubaw, już zapomniał o pulpie pomidorowej.

kradła i miała zaburzenia odżywiania. nie wiem która ścieżka byłaby lepsza dla annie xd czy effie przypadkiem też nie miała bulimii?
- jeśli bym nie chciała to na pewno nie chciałabym, żebyś ty za mnie płacił, nie? jaki byłby w tym sens? oczywiście mówiąc hipotetycznie. - odpowiedziała całkiem poważnie, bo nie była jeszcze pewna czy może mu ufać i czy zaraz jej nie wyda. słabo byłoby wpaść w kłopoty przez jednego głupiego batonika wartego jednego funta.

miała, potwierdzam. chyba jednak kradzież ciut lepsza, przynajmniej zdrowotnie xd
próbował zrozumieć jej tok myślenia - czyli nie chciałaś za to płacić, ani nie chciałaś żebym ja płacił? - zamyślił się - faktycznieee, to logiczne - trochę ją przedrzeźniał. zapomniał już o zakupach nawet, pewnie bree do niego wydzwaniała a on ją wyciszał cały czas, albo wrzucił do numerów zablokowanych.

czyli to u nich rodzinne. kradzież jest spoko dopóki nikt jej nie złapie. ale nie robiła tego regularnie, tylko czasem chciała poczuć ciutkę adrenaliny.
- świetnie, że to sobie wyjaśniliśmy. - mruknęła i ruszyła przed siebie, postanawiając go olać. szła z naręczem niepotrzebnych batoników i jednym palącym w torbie. liczyła na to, że tobias się nie obrazi, że go olała i nie wywoła alarmu.

zapomniałam, że effie to matka maddie xd
a tobias był dalej rozbawiony tą całą sytuacją i zapominajac kompletnie o zakupach ruszył za nią. dotrzymał jej nawet kroku - czyli masz zamiar kupić i zjeść to wszystko? - dopytywał. nie miał w planie wywoływać alarmu. ale nie musiał tego annie mówić.

a myślałaś, że po co pytam o effie? xd możesz zrobić brata annie (syna madeline i blaise'a), to będziesz mogła zrobić wnuka własnej postaci xd bo madeline na poprzedniej generacji chyba zrobiłam bardzo przypadkowo.
- nie, miałam zamiar dać je w prezencie tobie, ale teraz zepsułeś niespodziankę. - odparła, licząc na to, że tobias przyjmie łapówkę w postaci batoników i nikomu nie powie, że schowała jeszcze jeden w torbie. dla pewności skręciła w kolejną alejkę, udając, że szuka czegoś wśród soków, żeby nie zmierzać ku kasie póki tobias się nie oddali.

nie skleiłam faktów wybacz. nie kuś tymi postaciami. wiesz, że o nich myślę intensywnie. ale najpierw dramkowanie, sama zarządziłaś xd
- to była niespodzianka dla mnie? - udał że czuje się wzruszony. miał dzisiaj jakiś dzień nagabywania bo wcale nie odpuszczał. a może annie po prostu mu się spodobała i postanowił wyrwać ją na batoniki - to może zrobimy tak - zaczął - zapłacimy po połowie i napchamy się wspólnie? - kompromis xd