supermarket

dokładnie tak! nigdy nie przebywała wśród zwykłych ludzi, więc skąd miała wiedzieć jak się robi zakupy. wszystko jej wszyscy podawali pod nos. dobrze, że chociaż matka wiedziała jak się to robi i po szczegółowych instrukcjach, faye musiała sobie radzić sama. on i depresja? ha ha ha! zaraził się od elki? uśmiechnęła się szeroko na jego widok - cześć patrick. ooooo precelki, moja mama lubi precelki chyba - zastanowiła się na głos i sięgnęła po paczuszkę - supermarket to całkiem fascynujące miejsce - zauważyła rozglądając się dookoła.

no to musiała się oduczyć podawania pod nos i zacząć tolerować wredne panie na mięsnym stoisku skoro chciała normalnego życia he he.
jak włożyła te precelki do koszyka to dorzucił jej drugie - pierwsza lekcja - wskazał na naklejke z promocją - jak gdzieś pisze dwa w cenie jednego to zawsze bierz dwa - jaki janusz z niego xd - fascynujące? - zaśmiał się - chyba rzadko bywasz w takich miejscach - bo dla niego supermarket był miejscem, z którego chciał szybko wyjść. za dużo ludzi i za dużo nieprzyjemnych bodźców.

jej zderzenie z rzeczywistością będzie okrutne! przecież ona nie wiedziała, że ludzie bywają niemili i krzyczą, pewnie przy pierwszym takim spotkaniu się popłacze. bo jest taką pierdołą, że nie będzie umiała się obronić. patrzyła na to co robił patrick z wielkim zdziwieniem - nie umiem czytać tych wszystkich etykietek, wybacz - wzruszyła ramionami - ale dziękuję, doceniam - uśmiechnęła się do niego - zważywszy na to, że jestem w supermarkecie pierwszy raz, to tak, jest to dla mnie fascynujące. tyle tutaj rzeczy, kolorooowo i ludzieeee, tyle ludzi! - była jak małe dziecko - planujesz dzisiaj jakąś imprezę? - spojrzała na jego koszyk.

ojciec na pewno obrony jej nie nauczy bo sam był pierdołą.
- pierwszy raz? serio? - zdziwił się. przecież nawet arystokraci chodzili na marketów. robili sobie tam nawet fotki żeby pokazać że żyją jak plebs czy coś - w takim razie muszę cię oprowadzić - objął ją ramieniem i pociągnął do alejki z mrożonkami - tutaj znajdziesz najlepsze rzeczy na kaca - zaczął wymieniać - mrożona pizza, mrożone burgery, mrożone zapiekanki, mrożone sajgonki - najwyraźniej jadł takie rzeczy w momencie kryzysu kiedy mamusia nie mogła go poratować. spojrzał potem do swojego koszyka - tak, można to nazwać imprezą z samym sobą - wyjaśnił krótko.

matka prędzej powinna, ona przecież skończyła prawo i umie bronić ludzi. chyba xd
- serio serio. nie chodziłam do supermarketów. wszystko zamawiał nam pan cavendish, to on się tym zajmował. my z mamą nigdy razem nie chodziłyśmy na zakupy bo jeszcze ktoś mógłby zrobić nam krzywdę, prawda? - zauważyła marszcząc nosek. dała się prowadzić patrickowi, przy nim i tak wyglądała jak jego dziecko xd - tak mówisz? na kaca? ja się na tym totalnie nie znam! muszę to zapamiętać - westchnęła. - impreza ze samym sobą? nie wychodzisz na miasto jak wszyscy studenci? - była szczerze zdziwiona, bo była wręcz o tym przekonana, a przynajmniej tak mówił jej nico xd najwyraźniej jej koledzy pochodzili z dwóch różnych planet.

chyba xd
zmrużył oczy słuchając co mówiła - spokojnie, to nie jest tak że jak wychodzisz na ulicę lub do sklepu to ktoś cię napadnie - uspokoił ją. miał nadzieje, że nie chodziła z gazem i nie psikała ludziom w twarz tylko dlatego że zapytali o godzine xd - powinnaś to sobie zapisywać - wyjął z kieszeni kurtki długopis, zdjął nakrętkę i chwycił jej dłoń gdzie napisał: 'mrożonki sa najlepszym lekarstwem na kaca'.
- na imprezy? może jeszcze do klubów? - roześmiał się - nie chodzę tam gdzie ci wszyscy pretensjonalni konsumpcjoniści - a na pewno nie klubów, gdzie puszczali muzykę której nie rozumiał xd tak, patrick odfrunął na inną planete.

ciekawe czy w sądzie podczas rozwodu też reprezentowała samą siebie, pewnie tak ;x w końcu ona ogarniała życiowo wszystkich tam.
- patrick, przypominam ci, że do niedawna żyłam sobie jako faye cavendish, córka pana cavendisha, pływając w luksusach i chodziłam na rauty podczas których musiałam być sztywna jak kołek i przestrzegać etykiety - zauważyła, bo jakby chyba nie ogarnął tematu kolega. - a teraz jestem faye mayhew, pracuję jako kelnerka u ojca i jego kumpla w kawiarni i nie umiem w normalne życie, to chyba jakby różnica jest kolosalna, nie sądzisz? - podrapała się po policzku. nim się obejrzała, miała notatnik xd - masz duże dłonie - porównała swoje i były jakieś mega nie takie. - okeeeej, no jak wolisz. ja też nie często bywam na imprezach. teraz głównie siedzę w pracy i przy projektach - odchrząknęła. - to co jeszcze mam zapamiętać? - każdy uczył jej czegoś innego.

jaka zaradna.
- zdradze ci sekret - nachylił się nad nią - faye mayhew wydaje się fajniejszą dziewczyną, ale będzie musiała się jeszcze dużo nauczyć o świecie w którym funkcjonuje - zdradził jej - na przykład tego, że nie wsiada się do samochodu obcego jeśli częstuje cię cukierkami - tłumaczył jak małemu dziecku - duże? - zdziwił się przyglądając swoim dłoniom - może po prostu ty masz za małe - nikt nie mówił mu, ze ma duże dłonie xd - że trzeba być miłym dla pań na mięsnym bo mogą ci tam napluć - zażartował.

nina zawsze! uwielbiałam nią grać. tak bardzo, ze załatwiłam jej amnezję xd
spaliła buraka jak powiedział jej, że jest teraz fajniejszą wersją siebie. może faktycznie tak było? nie była wciśnięta w jakieś bzdurne ramy i konwenanse, mogła spotykać się z kim chciała, robić co chciała i żyć normalnie jak każdy człowiek. złapała się za oba policzki - przynajmniej mam dobrych nauczycieli - wyszczerzyła się do niego - a myślałam, że się wsiada... dzięki za ostrzeżenie - zaśmiała się, starając przy okazji zniwelować pąsy na twarzyczce - ja mam długie palce. mama mi zawsze powtarzała, że są idealne do fortepianu ale ja wolę naprawiać samochody i budować maszyny - przyjrzała się swoim dłoniom - taaak? to chyba potrafię. być miłą w sensie - zanotowała sobie to w kajecie xd

hahhahaha xd
patrick nie lubił konwenansów i artystokracji, trzymał sie od tego z daleka. dlatego tak, ta wersja faye była według niego fajniejsza - naprawianie samochodów musi byc ciekawsze niż gra na fortepianie - pocieszył ją. w sumie patrick po prostu lubił jak ktoś zajmował się czymś niekonwencjonalnym - nie ma sprawy, to udzielę ci jeszcze paru lekcji - objął ją i oprowadził po markecie pokazując jak na prawdę wygląda życie. next!

to były piękne czasy ;x
jak ją oprowadził po supermarkecie, to potem odprowadził do domu!

skonczyl mu sie eye liner wiec przyszedl do pierwszego lepszego sklepu. zastanawial sie jaki kolor wybrac bo w sumie czarny byl najbardziej praktyczny, ale ten zielony tez na pewno na cos mu sie przyda.

niech będzie randomowa gra. nie wiem czy się znali. też przyszła tu po eyeliner i wcale się nad tym nie zastanawiała, tylko od razu sięgnęła po zielony tusz, ostatni na półce. złapała go dosłownie w momencie kiedy valentino sięgał po niego ręką. sorry not sorry.

ale mi dalas xd valentino nie byl typem osoby, ktora by sie klocila w sklepie o eye liner xd
no ale coz. nie byl za bardzo zadowolony, ze chloe mu go sprzatnela spod nosa. spojrzal na nia i sie jej przyjrzal. - zielony nie pasuje do twojego typu urody - stwierdzil, po czym siegnal po zwykla czarna kredke.

to było zanim pomyślałam nad relkami xd nie muszą się kłócić skoro może jej dawać rady urodowe hahah.
- a chłopakom w ogóle nie pasuje eyeliner - prychnęła na niego, bo stała na tyle blisko, że zdążyła zauważyć, że miał oczy pomalowane, więc nie kupował tego dla swojej dziewczyny czy siostry. jego słowa jednak ugodziły ją, więc odkręciła tusz i nachyliła się do lusterka, żeby nałożyć trochę zielonego na swoje pomalowane wcześniej na czarno rzęsy. przyglądała się sobie w lusterku.

hahah spoko xd
- mi wszystko pasuje - on sie za to nie przejal komentarzem chloe. wiele osob mu tak mowilo. tym bardziej w st albans byli mniej tolerancyjni niz w jego rodzinnym miescie. zaczal sie jej przygladac gdy sie malowala. - widzisz, zielony pasuje do niebieskich oczu - chwycil niebieski liner. - w tym powinno ci byc lepiej - podal go jej, zeby sama zobaczyla.

chloe może sobie przygarnąć przypadkowego kolegę tak jak ashley xd
- to ty tak myślisz. - wywróciła oczami. chloe nie była nietolerancyjna, tylko bardziej czepialska. poza tym ona też całe życie wyglądała inaczej, była azjatką pośród białasów, więc też wiedziała jak to jest jak wszyscy na nią patrzą (i to nie z takich powodów z jakich chciała). - a ty co, prowadzący "nowy wygląd, nowe życie"? - prychnęła na niego znowu. nie znam takich programów, musisz sobie wyobrazić tu tytuł jakiegoś angielskiego xd - wyglądam bosko, nie znasz się. - nie chciała brać od niego proponowanego tuszu.

hahah oni nawet sie trzymaja razem xd beda razem grac w gry u nich.
- dokladnie. i to wystarczy bo zdanie nikogo innego sie nie liczy. zyjemy na wielkim kamieniu dryfujacym w kosmosie, wiec nie warto sie przejmowac opiniami innych ludzi - zaczal nadawac. tak jakby ja to obchodzilo. - jak sobie chcesz - powiedzial z rozbawieniem. sam sie zaczal malowac tym niebieskim tuszem i rzeczywiscie wygladal lepiej niz chloe w tym zielonym. - w sumie to dzieki, ze go zabralas - pokazal na zielony liner, ktory trzymala. - inaczej pewnie nie pomyslalbym jak ladnie wygladam w tym - pokazal na swoje wymalowane oczy.

haha, relki już idealnie się układają. chloe pożałuje wtedy, że pozazdrościła ashley takiego przydupasa xd
jak wyjechał ze swoimi filozofiami to nawet jej lekko kącik ust drgnął w niezauważalnym uśmiechu.
- you go, girl! - zawołała. najwyraźniej jego słowa jej zaimponowały i zgodziła się z tą filozofią. popatrzyła na jego pomalowane na niebiesko oczy i na swój zielony eyeliner, który już nie wydawał jej się tak interesujący jak przed chwilą. - ja na pewno będę wyglądać lepiej. - pozazdrościła mu jak dziecko i sięgnęła z półki po drugi niebieski. pomalowała swoje drugie oko na niebiesko, więc teraz miała każde oko w innym kolorze. - tak, wyglądam lepiej niż ty. - podsumowała i zmierzyła go wzrokiem.

haha, swietnie. valentino przynajmniej nie byl takim luzerem jak ben. przynajmniej chloe bedzie sie z nim mogla lepiej bawic. a nie opiekowac tak jak ashley.
zasmial sie i zaczal pstrykac palcami o tak:

- od razu lepiej - powiedzial zadowolony gdy posluchala jego rady. sam poprawil sobie swoj makijarz, po czym wrzucil liner do swojego koszyka. - najwazniejsze, ze ty tak uwazasz - usmiechnal sie do niej i poklepal ja po ramieniu.

chloe lepiej trafiła! będą mogły się kłócić która ma lepszego przydupasa xd chociaż nie sądzę, żeby valentino pozwolił z siebie zrobić takiego przydupasa jak ben przy ashley. jak zaczął pstrykać palcami to chloe już wiedziała, że się dogadali i nie zamierzała się z nim dalej kłócić i zabierać mu inne tusze sprzed nosa.
- to wystarczy bo zdanie nikogo innego sie nie liczy. zyjemy na wielkim kamieniu dryfujacym w kosmosie. - zacytowała jego własne słowa, po czym odłożyła oba tusze z powrotem na półkę, bo jednak nie chciała ich kupować. zamiast tego wyciągnęła jakąś szminkę i pomalowała sobie usta, po czym ją też odłożyła na półkę. makijaż za darmo i można iść na miasto xd

na pewno nie. bedzie mogl byc jej przydupasem o ile nie bedzie wiedzial, ze tak o nim mysli. gdy sie dowie to bedzie zly! no dobra, nie bedzie zly, bo jego trudno bylo wyprowadzic z rownowagi, ale na pewno zacznie jej filozofowac i tlumaczyc ich relacje.
- dokladnie! - powiedzial ucieszony, ze podlapala. - tak w ogole to jestem valentino - przedstawil sie jej z szerokim usmiechem.

i widzisz jakie ładne relki nam wyszły z randomowej gry xd
- uwielbiam torebki valentino! - skomentowała kiedy się przedstawił. to zacementowało ich dobre relacje skoro nazywał się tak samo jak marka torebek xd hehe jednak było łatwo ją zadowolić, a zgrywała taką wybredną. - jestem chloe. masz insta? snapchata? tiktoka? - nie znam się na social mediach, na których przesiadują dzisiejsze dzieciaki, zaraz mnie wyśmiejesz, że używanie snapchata jest passe xd ale chloe już wyciągnęła telefon i chciała go dodać na wszystkich swoich aplikacjach.

a ja tak narzekalam xd
- wiec my tez sie na pewno polubimy - zasmial sie na jej porownanie. jego tez interesowaly takie rzeczy, wiec mieli ze soba duzo wspolnego. chloe tylko udawala taka skomplikowana xd - chloe jak ta luksusowa marka - rowniez porownal ja. - mam wszystko. twittera tez - rowniez wyciagnal telefon i zaczal jej podawac swoje namiary na kazda ze stron. nie wysmieje, bo snapchat jest o dziwo dalej na czasie wsrod mlodziakow xd

nie doceniłaś mocy randomowej gry.
- nie zakładaj tego z góry - musiała jeszcze na niego trochę poprychać, żeby nie było, że tak łatwo się brata z jakimiś przypadkowymi znajomymi z supermarketu. - ja też jestem luksusowa. - przytaknęła. nie ma to jak się porównywać do marek xd dobrze, że były to marki luksusowe, a nie, że ktoś z nich nazywał się mcdonald. - świetnie - zaczęli się wymieniać kontaktami. wow, jednak nie jestem aż taka stara skoro jeszcze wiem czego używają dzieciaki xd - jesteś singlem? - spytała bezpardonowo. - mam idealnego kandydata, z którym cię umówię. - już założyła z góry jaką chłopak ma orientację (poznali się przy eyelinerach!) i była gotowa go swatać ze swoimi znajomymi.