apteka

albo od razu beda chcieli wziac rozwod xd
byl przygotowany na to, ze ian bedzie dla niego niemily. - jestem czysty - poinformowal go. dostal nauczke i nie dotykal narkotykow po odwyku. nie mial zamiaru nacpac sie syropem na kaszel xd

haha tez może być.
iana nie obchodziło za bardzo czy ćpał, nie był z nim blisko, ale przez jego nieuwagę wypadek miały jego dzieci więc to był główny powód że był cięty! - mam ci pogratulować? - nie miał zamiaru. może sally to zrobi xd

rozumial, ze mial powod zeby byc na niego zly. sally tez jeszcze mu nie wybaczyla. tylko vicky na chwile sie odbrazila xd - nie, tylko mowie - ian sam zaczal. nie musial sie tlumaczyc skoro juz nie mial polaczenia z jego rodzina, ale chcial.

jak się dogada z vicky to może będzie próbowała pogadać z sally żeby wzięła pod uwagę rozmowę z holtzmanem. na teraz tylko mamusia mu została xd
- mhm - wybierał jakieś leki dla dzieci i czytał składy, ale zaraz zerknął znowu na niego - sally z tobą nie rozmawiała? - zabroniłby jej xd

liczyl na to, ze czas zagoi rany xd
chcial chwycic leki i uciekac, ale ian go znowu zagadal. - nie - zerknal na niego. - dlaczego? - nie oczekiwal, ze mu odpowie, ale byl ciekawy.

nie był człowiekiem działania xd
- po prostu chce mieć pewność, że nie kręcisz się wokół moich dzieci - wziął leki i sam poszedł xd

co jakis czas robil testy na std I wlasnie po to przyszedl do apteki. przy okazji zatrzymal sie przy prezerwatywach zeby uzupelnic zapasy.

przezorny xd
i przy prezerwatywach też spotkał liama, który uzupełniał swoje zapasy także. zauważył freddiego kątem oka i nie omieszkał się nie odezwać - gratulacje stary - ciekawe czego mu gratulował, ja już wiem xd

nie chcial jeszcze raz tego przechodzic xd
zatrzylam sie obok liama I patrzyl na gumki, przygladajac sie jakie tu maja rodzaje. moze sie zastanawial, ktore by pasowaly stefce xd - bo? - zmarzczyl czolo I zerknal na niego. mial nadzieje, ze Liam nie zauwazyl testu w jego rece, ale choroby chyba by mu nie gratulowal xd

flashbacki xd
albo sprawdzał jaki rozmiar nosił liam xd
- no wiesz, chyba już ją przeleciales co? - chodziło mu o stefke i tego gratulował mu! założył że skoro mieszkają po sąsiedzku to już trafił do jej pokoju, albo ona do jego.

mial traume xd
- a co cie to obchodzi? - mruknal. nie chcial o tym rozmawiac I sie przyznawac do tego, ze nie byl nawet blisko tego zeby dobrac sie do stefki. jedyne na co mogl liczyc to siedzenie pod kocykiem I przytulanki.

ups xd
- uuuuu - chwycił pudełko z gumkami - czyli to za wcześnie na gratulacje - mruknął pod nosem. jemu stefka wydawała się łatwa, to freddie pechowo trafił! albo nie miał takich umiejętności jak liam.

- nie - slowa liama go zdenerwowaly. nie tylko dlatego, ze za kazdym razem ponosil porazke w dobieraniu sie do Stephanie, ale tez przez to, ze w glebi podobalo mu sie to jak spedzali razem czas. - to oczywiste, ze ja przelecialem - sklamal.

miał wątpliwości ale w ostatniej chwili freddie skłamał - to dobrze, mam nadzieję że była lepsza niż ostatnim razem ze mna - bo wtedy była jak deska xd poklepał ja po ramieniu żeby mu pogratulować i uciekł z zapasami gumek na podryw xd

skończyły się mu leki nasenne więc musiał zrobić uzupełnienie! miał na łbie kaptur od bluzy bo cały czas miał swoje paranoje, ciekawe czy miał spodnie od piżamy czy lepiej się ogarnął xd

jego przebranie działało, bo rafe go nie rozpoznał.
- przepraszam - chciał go wyminąć, więc się do niego odezwał.

jack się zamyślił i widząc rafe odruchowo się przywitał.
- cześć - skinął głową i hollywood mógł rozpoznać jego zmęczoną, może nawet lekko zarośniętą baby wlosami twarz xd - a, ok - przesunął się i szybko ukrył twarz w kapturze znowu.

za późno, już ujawnił (skojarzenia niezamierzone), więc rafe nie ruszył dalej.
- jack?! - zdziwił się. tyle z przebrania jacka, wszyscy mogli to usłyszeć xd - nie wyglądasz jak ty - stwierdził nawet z czułością. lubił ploteczki, więc był już na bieżąco z tym, co się wydarzyło. - właśnie teraz powinieneś czuć się najbardziej jak ty - dodał ciszej. najlepiej wiedział, że to, co zrobił jego ojciec, było chujowe, ale miał nadzieję, że teraz jack zacznie żyć w prawdzie!

niezamierzone, ale jednak!
aż się skulił słysząc swoje imię, zupełnie jakby chciał się gdzieś - ten kaptur chyba wymownie mówi, że nie chce tu być i nie chce być sobą - spojrzał na niego nieco gniewnie, że tak się wydzierał. nie miał prawa być na niego zły, ale jednak za to co zrobił ojciec był zły na cały świat - tak, czuję się świetnie - machnął ręką i zaśmiał się gorzko.

domyślał się, że kiepsko się czuje przez zachowanie swojego ojca. rafe też na pewno miał wiele trudnych doświadczeń związanych z ujawnieniem swojej orientacji i wyśmiewaniem przez swojego ojca. a jeśli chodzi o wydziedziczenie, to miał to najlepiej opanowane.
- wiem, że to nie powinno tak wyglądać - popatrzył na niego poważnie i ze współczuciem. - twój ojciec jest chujem - mógł ustawić się w jednym rzędzie z hollywoodem. - ale nie możesz pozwolić na to, by przez niego, przez jakiegoś chuja podkreślam, wstydzić się tego, kim jesteś - dał mu mentorską poradę starszego stażem gejka.

miał to opanowane, bo jego ojciec miał go od początku w dupie. w jacka rozwój i inwestycję ojciec wkładał dużo, a teraz go po prostu porzucił i jack nie do końca potrafił się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości!
- no nie gadaj? - zaśmiał się znowu zbyt gorzko i zbyt smutno żeby uwierzyć że to wesoły śmiech! nie potrafił nawet udawać, ech! - ale ciągle jest moim ojcem - nawet jeśli był chujem, to jednak mieli relację. relatywnie dobrą dopóki ojczulkowi nie odjebało na punkcie orientacji jacka - łatwo mówić po tylu latach - chciał docenić jego pocieszenie, ale nie potrafił. zaraz zawołali go do okienka, wypełnili mu butelkę lekami i mógł wrócić do swojej jaskini homo rozpaczy xd