|1| NAWIEDZONY POKÓJ

aimee najwyraźniej była już zmęczona tym ciągłym przyzywaniem. może to wysysało jej duchową energię przez co nie mogła relaksować się w niebie. lub poznała jakiegoś przystojnego ducha, jamesa deana czy coś i teraz z nim się bujała tam! widząc kwiatki i powód przybycia skupiła się na nich i swoją siłą sprawiła że zaczęły płonąć xd - ben - wypowiedziała dostojnie jego imię - musisz przestać żyć przeszłością i zacząć żyć teraźniejszością - tłumaczyła mu - dzielą nas setki wymiarów nie do pokonania przez ludzką istotę - opowiadała lewitując dalej - możemy się zjednoczyć dopiero gdy i ty staniesz się duchem i opuścisz ziemski padół - odkryła przed nim szokującą prawdę.

raven piąte koło u wozu xd
jak kwiatki się zapaliły to ben szybko odrzucił je na bok i pewnie jeszcze nawiedzony pokój się spali i nie będzie można już wywoływać aimee xd początkowo ben patrzył na rudą z szerokim uśmiechem, bo był podniecony tym, że znowu ją ujrzał i że wizja ich związku i miłości naprawdę staje się realna. ale te mrzonki trwały tylko chwilę, bo aimee znowu wypowiadała swoje pozaziemskie mądrości, a jemu rzedła mina.
- możemy sprawić, żebyś została! raven ćwiczyła! raven, powiedz jej! - spojrzał błagalnie na koleżankę, bez której spotkania bena i aimee nigdy nie doszlyby do skutku.

otworzyla oczy I odskoczyla na bok gdy ben rzucil kwiaty na podloge. szybko chwycila poduszke, ktora lezala najblizej I podjela probe ugaszenia plonacego bukietu. - cwiczylam, ale aimee posiada na ten temat najwiecej widzy.. - spojrzala niepewnie na chlopaka. skoro sam duch mu mowil, ze to niemozliwe to raven nie bedzie w stanie jej tu zatrzymac.

pewnie zamiast ugasić ogien to tylko go rozproszyła i teraz nawet poduszka się paliła!
- dusze śmiertelnika i pozaziemskiej istoty nigdy nie będą mogły być razem jeśli nie przebywają w tych samych światach - dalej lamentowała - ty należysz do swiata ziemskiego, a ja do świata niebieskiego i nic na to nie poradzisz - załkała nawet (może udawanie bo chciała się stąd zmyć xd) - dlatego musisz się cieszyć życiem ben - przymknęła oczy - widzę w swoich wizjach że czeka na ciebie dziewczyna, może nawet ją już poznałeś. wydaje ci się, że nie jest odpowiednia dla ciebie, jest za ładna, zbyt ogarnięta, ale to własnie ona powinna być twoją wybranką - mowiła enigmatycznie - a ty raven - spojrzała na przyjaciółkę - nie daj się zwieść pozornej miłości którą się teraz otaczasz, jeszcze tak wiele przed tobą - wyciągnęła w jej stronę dłoń.

ben się poświęci i zginie w pożarze, żeby być z aimee xd hehehe, nie. kiedy tak mówiła to uświadamiał sobie, że faktycznie miał jeszcze wiele życia przed sobą i nie mógł świrować i marzyć o czymś tak nierealnym jak związek z dziewczyną, która od kilku miesięcy nie żyje.
- aimee, zrobię jak chcesz... ale będziesz na mnie czekać w zaświatach? - musiał mieć tę pewność. na ten moment nie interesowały go jakieś inne dziewczyny, które nie miały szans z aimee, tak samo jak nie miała szans maud. jak ochłonie to może zacznie rozgryzać tę zagadkę i szukać dziewczyny wskazanej przez rudą. robił już dwa kroki do tyłu, bo ogień zaczął się rozprzestrzeniać i będą musieli szybko zakończyć ten temat i uciekać.

odrzucila poduszke na bok, probujac nie zaczac panikowac by nie rozpetac jeszcze wiekrzego chaosu. przygladala sie jak ogien wypala dziure w dywanie dopoki aimee nie zwrocila sie do niej. podniosla na nia wzrok, zdziwiona jej slowami. - co masz na mysli? - dala krok w jej strone I wyciagnela reke w jej strone by sprobowac jej dotknac. przez chwile zapomniala, ze w pokoju robilo sie coraz bardziej goraco.

spojrzała na bena - zawsze będę na ciebie czekac i kiedyś połączymy się w jedno - oznajmiła dając mu nadzieję na życie w zaświatach. potem przeniosła wzrok na raven - nie daj się pochłonąć toksycznej miłości, przed tobą jeszcze tyle życia - mówiła zagadkami - a teraz uciekajcie, idźcie, żyjcie, już nigdy się tutaj nie zobaczymy, do zobaczenia na tamtym świecie uhuhuhuhuhuhu - zakręciła się wokół własnej osi wywołując jeszcze większy ogien i wróciła do zaświatów do jamesa deana.

ben na pewno nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ale nie mógł powiedzieć, że to spotkanie z aimee było nieudane.
- żegnaj, zawsze będę o tobie pamiętał! - zapewnił ją i zrobił krok do przodu z wyciągniętą ręką, jakby jednak w ostatniej chwili chciał ją złapać. patrzył chwilę rozmarzony tam gdzie zniknęła aimee, która rozpaliła w nim nadzieję, ale też dała szansę na normalne życie bez niej. dopiero po chwili ocknął się kiedy zorientował się, że ogień zajął już zasłony. - musimy uciekać! - złapał raven za ramię i wybiegli z pokoju.

pomachala aimee na pozegnanie, ale nie ruszyla sie z miejsca. zamiast tego dalej stala jak wryta, zastanawiajac sie nad znaczeniem slow przyjaciolki. z tego zamyslenia wyrwal ja dopiero ben. przerazila sie widzac w jakim stanie jest pokoj! - chyba powinnismy zadzwonic po pomoc - stwierdzila kiedy juz znalezli sie w troche bardziej bezpiecznym miejscu.

- tak, koniecznie. - wyciągnął telefon i szybko zadzwonił po staż pożarną. - cały jej pokój, wszystkie wspomnienia... będą zniszczone. - westchnął kiedy już wezwał pomoc i się rozłączył. popatrzył na raven poważnie. - myślisz, że to znak? metafora, że musimy się odciąć i żyć dalej? - szukał w jej twarzy odpowiedzi. powinni byli żyć dalej już od kilku miesięcy, ale jak widać benek totalnie utknął w przeszłości i fantazjach.

westchnela gdy zdala sobie sprawe z tego, ze nic nie zostanie po ich przyjaciolce. lubila od czasu do czasu odwiedzac jej pokoj! teraz nie bedzie miala gdzie pojsc kiedy za nia zateskni. - to na pewno metafora - odwrocila sie do niego. - chce dla nas jak najlepiej, musimy jej posluchac - lepiej pozno niz wcale!

benek miał po aimee trochę pamiątek, ale wizyty w jej pokoju rzeczywiście sprawiały, że można było jeszcze wyczuć jej obecność. nikt nie przestawiał jej rzeczy, wszystko wyglądało tak jakby aimee wyszła tylko na chwilę i zaraz miała wrócić. ostatnimi czasy ben też zachowywał się jakby aimee wyszła tylko na chwilę i zaraz miała wrócić i dopiero spotkanie z nią uświadomiło mu, że wcale tak nie jest.
- oboje musimy jej posłuchać. - zauważył z naciskiem, bo niby to miała być tylko randka bena i aimee, ale ruda miała też parę słów do powiedzenia na temat życia raven, które na pewno obserwowała z góry. zaraz przyjechała straż pożarna, a oni uciekli udając, że nie mieli z tym nic wspólnego.

camdena przywiodła tu jakaś dziwna siła. wślizgnął się do pokoju bez problemu i stał dotykając przypalonych lub rozpadających się rzeczy. czuł silną obecność ducha, ale jeszcze go nie widział!

był na takim haju po paryżu, że postanowił odwiedzić pokój aimee. stanął przed wejściem i prowadził monolog w swojej głowie zastępujący mu rozmowę z przyjaciółką. nie wchodził do środka, nie był tam odkąd duch aimee się z nim pożegnał.

pewnie chciał jej wszystko opowiedzieć!
zamiast tego mógł usłyszeć że z pokoju dobiegają dziwne odgłosy. to był camden próbujący wywołać ducha z ukrycia - pokaż się, nic ci nie zrobię! - obiecywał rozglądając się dalej zaciekawiony po pokoju. dotykał pewnie jakiś spalonych rzeczy dziewczyny i miał w głowie wizje jej dawnego życia.

tak! ashley nie chciała słuchać to musiał pogadać z aimee xd
usłyszał te dziwne odgłosy i męski głos, więc zajrzał przez dziurkę od klucza, żeby sprawdzić co się dzieje w środku. wydawało mu się niemożliwe, że ktoś może tam być. chwilę obserwował camdena zastanawiając się czy w pokoju zalęgły się jakieś szkodniki i dlatego wezwano tępiciela szczurów.

biedny benek!
nie czuł tego, że jest obserwowany. za bardzo skupił się na wywołaniu ducha. w kącie pokoju znajdowała się jakaś spopielona ramka ze zdjęciem, którą zrzucił specjalnie. wtedy w pokoju zaczął hulać wiatr i pojawiła się unosząca nad ziemią postać - jesteś - przyznał z uśmiechem chcą się przywitać.

- aimee! - wyrwało mu się kiedy dostrzegł, że mężczyzna (nie mógł ocenić czy jest to jego rówiesnik czy ktoś starszy) zrzucił zdjęcie aimee. póki jeszcze pokój nie był podpalony, ben pilnował, żeby wszystkie rzeczy były ułożone tak jak za życia rudej. zrzucanie jej zdjęcia to bluźnierstwo. nie rozumiał teraz co się dzieje, więc obserwował cały czas przez dziurkę od klucza.

był tak zafascynowany postacią którą mu się ujawniła że nie usłyszał benka. obszedł postać wokół z nieukrywanym uśmiechem - jestem camden - przedstawił się - a ty? - zaczął zagadywać postać, a potem stanął w miejscu - bardzo mi miło aimee - usiadł na podłodze i pewnie zaczął jej coś opowiadać. najlepiej dogadywał się z duchami jednak xd

ben patrzył, patrzył, ale nie mógł dostrzec postaci aimee. to było niesprawiedliwe! zawsze gdy raven wywoływała jej ducha to oboje mogli ją zobaczyć, a teraz benek nie był uwzględniony i jej nie widział. poza tym nie miał z nia kontaktu juz od bardzo dawna, więc poczuł teraz potrzebę, by również uczestniczyć w tym spotkaniu.
- aimee, też tu jestem! - wparował do pokoju. rozejrzał się, ale nadal nikogo nie widział!

bo raven musiała ją wywoływać, a camden ją po prostu widział. był poziom wyżej hehehe.
odwrócił się zdziwiony kiedy ktoś wparował do środka - witaj? - zapytał pytająco i nerwowo, a po chwili pochylił się w jedną stronę zupelnie jakby ktoś mu szeptał coś do ucha. to była aimee oczywiście - och, to twój przyjaciel - pokiwał głową patrząc na bena.

owszem, ale benek tego nie wiedział! jedyne spotkania z duchami z jakimi miał do czynienia to wywoływanie przez raven xd
rozglądał się nerwowo, tym bardziej gdy camden wyglądał jakby z kimś się porozumiewał.
- aimee? - spytał niepewnie. - gdzie ona jest? muszę się z nią zobaczyć - wbił wzrok w camdena.

czyli amatorszczyzna, może kiedyś camden opowie o tym raven, kto wie!
- wyglądasz na zdenerwowanego - zauważył dość bezpłciowo, na pewno nie mówił głosem pełnym troski - nie możesz - odpowiedział spokojnie wkładając dłonie do kieszeni spodni. nie tłumaczył mu zbyt wiele.

- nie jestem zdenerwowany, po prostu też chcę ją zobaczyć - odpowiedział, ale jego lekko podniesiony ton głosu wskazywał, że jest zdenerwowany. - kim ty w ogóle jesteś? skąd znałeś aimee? - skupił się chwilowo na camdenie  i przypomnieniu sobie czy gdzies się wcześniej spotkali. nie kojarzył go z grona znajomych aimee, a gdyby był istotny to ben na pewno by go poznał.

- nie zawsze dostaje się to co chce - odparł zdecydowanie spokojniej niż zdezorientowany ben. spojrzał na aimee i potem znów wrócił do chłopaka - nie znam aimee, to znaczy nie poznałem jej za życia - powiedział szczerze w odpowiedzi na pytanie. camden nie musiał być nikim istotnym dla kogoś, nie było to dla niego ważne.