kuchnia

siedział w kuchni i pił whisky, a na dodatek gadał z kimś przez video rozmowę.

wszedl do kuchni I chcial sie przywitac z Louisem ale zauwazyl ze jest zajety wiec tego nie zrobil. wyjal szklanke z szafki I poszedl sobie nalac wody.

nie chciał się z nim w ogóle witać, planował już że jutro po obiedzie wyjedzie stąd jak najprędzej bo miał popsuty humor i wolał już siedzieć w albans niż z własną siostrą. kiedy wszedł, pożegnał się z kimśtam i zamknął laptopa.

nikt nie byl zadowolony z tej sytuacji, ale Thomas probowal nie skupiac sie na negatywach tylko na spedzeniu przyjemnego czasu z jo. zerknal na niego gdy zamykal laptopa. - czesc - przywital sie w koncu. rowniez nie za bardzo mial ochote z nim rozmawiac, ale byl kulturalny. troche tez go ciekawilo co mysli na jego temat. a po jego minie wnioskowal, ze nie bylo to nic dobrego.

spojrzał na niego popijając ze szklanki - cześć - przywitał się również. nie miał przy sobie ani siostry ani dziewczyny więc musiał niestety z nim przebywać. najgorsza sytuacja na świecie. nie lubił gościa, a louis raczej nie należał do ludzi, którzy pałali do kogoś nienawiścią - jo zostawiła ci babeczkę - wskazał na to co leżało na blacie.

spojrzal na babeczke I podszedl do blatu by ja zabrac. - milo z jej strony - odparl. czul sie troche niezrecznie I nie za bardzo wiedzial o czym ma z nim rozmawiac. zwykle z takimi mlodziakami rozmawial na uczelni na temat tego jak sobie radza na wykladach. - nie musisz sie o nia martwic - przeniosl na niego wzrok. uznal ze dlatego byl do niego negatywnie nastawiony.

- mhm - wiedział, że jo była dla niego miła zostawiając mu tą babeczkę, którą sama upiekła ale nie zamierzał jakoś wielce tego komentować. zmarszczył brwi na jego stwierdzenie - naprawdę nie muszę się o nią martwić? a kto tak powiedział? jestem jej starszym bratem, tak to nie działa - zauważył mądrze, bo jakby nie było, zawsze będzie się o nią martwił.

chwile patrzyl na ta babeczke. nie lubil slodyczy wiec bedzie musial wymyslic co z nia zrobic zeby jo nie bylo przykro. - rozumiem - pokiwal glowa. nie mial mlodszego rodzenstwa wiec ominely go takie problemy. - nie mam wedlug niej zlych zamiarow - zapewnil go.

zaśmiał się na jego słowa - nie masz wobec niej złych zamiarów? jesteś dwa razy od niej starszy, to po pierwsze, po drugie z tego co kojarzę jesteś z naszą panią pedagog w oficjalnym związku. masz zamiar jakoś ten problem rozwiązać nie raniąc przy tym mojej siostry, co? wybacz, ale nie ufam ci w tej sprawie a nie chcę, żeby cierpiała - martwił się o siostrę i chciał dla niej jak najlepiej - jesteś wykładowcą. jak to sobie wyobrażasz? że co, że się z nią ożenisz i wstąpisz do naszej rodziny i że będziemy się spotykać na święta? - zaśmiał się gorzko i dolał sobie whisky.

nie przejal sie smiechem louisa. nie mial nadzei na to, ze sie zakumpluja I zdecydowal sie poruszyc ten temat tylko dlatego, ze staral sie byc mily. - nie mam przed jo tajemnic - oznajmil. dobrze wiedziala o Mary, ktora niestety byla w jego zyciu. a jo byla dla niego o wiele wazniejsza od jego dziewczyny, ktorej caly czas staral sie pozbyc. to byla skomplikowana sytuacja. kolejne slowa louisa go troche rozbawily. - chyba troche cie poniosla wyobraznia - napil sie lyka wody. ani jo ani on nie wybiegali tak daleko myslami.

- czyli moja siostra o tym wszystkim wie? - nie dowierzał trochę, że jego siostra była aż taka głupia, że pchała się w związek ze starszym, na dodatek zajętym facetem. czuł, że to się dla niej niezbyt dobrze skończy i że skończy ze złamanym sercem. na dodatek ich relacje nie będą już takie same jak wcześniej, na czym mu bardzo zależało. kochał jo, ale robiła gorsze głupoty niż on i on nie miał wychodzić przy rodzicach na bardziej odpowiedzialnego niż ona xd - mam nadzieję, że jednak to się nie stanie - skomentował krótko.

- tak - polozyl szklanke na blacie. oni w przeciwienstwie do louisa nie mysleli o tym jak to sie moze skonczyc. na razie dobrze bawili sie w swoim towarzystwie I to bylo najwazniejsze. zlamane serce to opcja jaka ryzykowala byciem w kazdym zwiazku. - twoja siostra jest dorosla I wie co robi - przypomnial mu. nie byla dzieciakiem. nie znal louisa ale uznal, ze byla nawet bardziej dojrzala niz on.

on był wręcz przekonany, że jego siostra to jeszcze dzieciak i nie ma pojęcia co robiła. to on był zawsze tym panem ułożonym i poważnym, a jo... była po prostu jo. albo imprezowała, zmieniała chłopców jak rękawiczki. louis tak nie potrafił - świetnie, myślałem, że jest bardziej odpowiedzialna - ale relacje między rodzeństwem to nie był problem thomasa i miał nadzieję, że nie będzie się do nich wcale wtrącał - czy ja wiem czy wie co robi... jest dzieciakiem jeszcze a ty to wykorzystujesz - zauważył.

nie wygladal mu na o wiele starszego wiec jego zdaniem Louis nie powinien kontrolowac jo. to ze on nie potrafil zyc w podobnym stylu jak jego siostra nie oznaczalo, ze to co robila bylo zle. - dzieciakiem? - zasmial sie krotko. wedlug niego jo byla inna niz reszta dziewczyn w jej wieku I to mu sie w niej podobalo. - niczego nie wykorzystuje, jo jest dorosla I potrafi podejmowac decyzje za siebie - zapewnil go. nie podobalo mu sie, ze tak mysl, ale nie zaskoczylo go to.

pewnie, że nie oznaczało że robiła źle, ale to louis, louis wiedział swoje. miał niebieską duszę, zachowując się jednak jak zielony. napił się ze szklanki i zaśmiał - tak, jest dzieciakiem. ma dopiero 22 lata, uwierz mi, że na pewno nie wie co robi i spotykając się z tobą popełnia tylko wielki błąd. ale nie martw się, nie będziemy musieli więcej ze sobą o tym rozmawiać, jutro z rana zamierzam stąd wyjechać - zastanawiał się czy tiffy zamierzała stąd wyjechać ale on na pewno nie zamierzał tu siedzieć.

niebieski Louis uwieziony w ciele zielonego hehe
- swietnie, milo bylo cie poznac - nie chcialo mu sie juz z nim klocic na ten temat skoro I tak mial juz ustalana opinie na ten temat. wzial swoja babeczke I poszedl szukac jo. next!

- cudownie, ciebie również - mruknął i poszedł do siebie się upić. i faktycznie pierwszy raz od dawna się po prostu schlał i tyle było z jego powrotu z samego rana xd