sypialnia #3

wyjątkowo nie szukała esther! tylko brała prysznic, a kiedy przyszła mokra i z ręcznikiem na głowie zerknęła na swoją współlokatorkę - co robisz? - pewnie nie wiele rozmawiały od wczoraj bo była dziwna atmosfera w całym domku!

esther ciągle czuła sie przytłoczona tą chatą i w dodatku pokradła jakieś drobiazgi i schowała do swojej torby.
- nic, szukałam grubszych skarpet - chciała pospiesznie zamknąć torbę, żeby vicky nie znalazła jej fantów, ale zamek się zaciął (stara rozwalona torba, wiadomo) i teraz się męczyła z nim.

chociaż jakieś pamiątki po vicky jej zostaną xd
- mogę ci pożyczyć swoje - pewnie zapakowała za dużo i miała takie fajne, długie i piłkarskie które były seksi w połączeniu z niczym więcej, ale nie zdążyła się w tym zaprezentować esther bo od kiedy przyjechały nie doszło do niczego pomiędzy nimi ups! chwyciła pośpiesznie skarpetki ze swojej uchylonej, dużej i niezepsutej walizki. usiadła obok niej na łóżku i chwyciła zamek żeby pomóc jej go zamknąć - co to? - wskazała na jakąś błyszczącą figurkę psa. w zasadzie wiedziała, ale głupio zapytała xd

e tam pamiątki, sprzeda w lombardzie xd kolejny pomysł na dobrą miejscówkę.
- o, byłoby super - esther nie miała takich ciepłych skarpet w posiadaniu i i tak miała problem z zapakowaniem na wyjazd takich bez dziur, żeby nie było wstydu przy wszystkich xd nie mogły się odnaleźć to do niczego nie doszlo, ups! - dzięki - przejęła skarpety i zaczęła je już zakładać. kolejna pamiątka jej zostanie. - hm? - zerknęła w stronę, w którą wskazała. zmrużyła oczy. - co to? nie wiem jak to się tam znalazło - wyciągnęła figurkę psa niby zaskoczona. ale pod tą figurką leżały jakieś inne, które vicky też mogła zobaczyć.

trzeba zrobić xd
vicky chociaż skarpetami mogła ją poratować skoro niczym innym nie dała rady. może chociaż dzięki temu odrobinę lepiej będzie się czuła.
- jesteś pewna? - zerknęła do torby z zaciekawieniem. nie była nawet zbytnio zła, raczej zaskoczona - po co ci to wszystko? - zapytała wyciągając kolejne błyskotki i inne rzeczy z jej torby - wiesz, że na lotnisku nie przepuściliby cię ot tak z tym? - zerknęła na nią - wyglądałabyś.... - zacięła się trochę - jak złodziejka? - nie chciała jej oskarżać, ale tak by to wyglądało.

potem zrobię xd
- nie planowałam tego zabierać ze sobą - kopnęła torbę, żeby się odsunęla dalej od łożka i żeby vicky tam już dłużej nie zaglądała. - tylko je oglądałam. i pomyślałam, że możemy wieczorem zrobić jakąś grę z nabijania się z nich. na przyklad ta wygląda jak archie - złapała jakiegoś krzywego pieska i zaśmiała się. była trochę zdesperowana w tych tłumaczeniach, no ale nie chciała się przyznawać przed vicky, że jest kleptomanką. jeszcze nie były na tym etapie znajomości xd

im więcej dziwnych sklepów tym lepiej!
- skoro nie planowałaś i chciałaś wykorzystać to mogłaś włożyć do szuflady - wskazała na jedną z nich - a nie do torby - to zdecydowanie wyglądało podejrzanie i vicky wiedziała, ze coś śmierdzi - wcale nie wygląda jak archie - westchnęła na wspomnienie o nim, chwyciła tego pieska i cisnęła go pomiędzy poduszki - dlaczego jesteś do niego negatywnie nastawiona? - zapytała - mówiłam, że to mój przyjaciel - nie ukrywała tego. chciała żeby esther lubiła jej przyjaciół. no może nie tak mocno jak ona archiego xd

to prawda!
- nie chciałam ruszać szuflad - esther nawet nie skorzystała z szuflad, żeby schować tam swoją bieliznę albo kosmetyki (czytaj: grzebień) i nadal wszystko miała w torbie. bała się cokolwiek ruszać. no, poza tymi błyskotkami, którymi wypychała sobie kieszenie. - nie wiem, nie ufam mu - mruknęła i usiadła wygodniej na łóżku jak już założyła drugą skarpetę. - jaki jest jego deal tak w ogóle? jest gejem? bo wygląda jakby chciał cię przelecieć. - powiedziała wprost. wyczuła to w powietrzu.

- dlaczego nie? - westchnęła - są proste w obsłudze, wysuwasz i wkładasz swoje rzeczy - zaprezentowała jej. vicky wszystko rozpakowała, ale to dlatego, że traktowała to miejsce jako drugi, albo trzeci dom! czula się zdecydowanie lepiej w tym miejscu, aniżeli jej wycieczkowa partnerka - a ja znam go długo i ufam mu, zrobiłby dla mnie praktycznie wszystko - trochę się podkładała tym gadaniem, ale taka była prawda. choćby nie wiadomo jak sie z nim pokłóciła to i tak koniec końców wracali do siebie gdzieś tam! - nie jest gejem - odpowiedziała. to zdecydowanie wiedziała xd - mnie? - zaśmiała się nerwowo wskazując na siebie - niemożliwe, praktycznie nikt nie chce mnie przelecieć - próbowała wybrnąć.

- jesteśmy tu tylko na weekend, wykładanie i wkladanie z powrotem rzeczy to tylko marnowanie czasu - machnęła ręką. nie spodobało jej się to, że vicky tłumaczyła jej jak działają szuflady tak jakby esther była na tyle biedna, że nawet nie miała tego w domu. wywróciła oczami słuchając pochwał w kierunku archie'go. - nieprawda, ja chcę cię przelecieć - romantyzm, wiadomo xd - ale odkąd tu przyjechaliśmy to ciągle siedzimy z tą całą resztą zamiast zamknąć się w pokoju same i całować się i nabijać się z nich - takie było jej wyobrażenie idealnego weekendu.

- ale wykładanie i wkładanie oznacza, że dobrze się czujesz w tym miejscu, a nie obco - wskazała na torbę esther. nie chciała żeby czuła się jak głupia biedaczka, prezentacja szuflad miała być uroczym, nieco żartobliwym gestem, ale wyszło jak wyszło xd - to trzeba było mnie przelecieć - nie rozumiała o co chodzi. mogły pospędzać czas z innymi, a potem się ruchać, what's the big deal? - nie chcę się z nich nabijać, część z nich jest dla mnie ważna - oczywiście mówiła o swojej siostrze i archiem - lubię się nabijać, ale z ludzi których nie lubię - zaklikało jej w głowie - czy to oznacza, że nie lubisz mojej rodziny i przyjaciół? - to nie wróżyło zbyt dobrze.

- oczywiście, że czuję się tu obco, jesteśmy w jakiejś wielkiej chacie w środku kanady, nie mówiłaś, że jesteś bogata - wyrzuciła z siebie. vicky nie mówiła, że jest bogata, esther nie mówiła, że jest kleptomanką. oh well. kolejne nasze postacie mają problem z powodu swojego niedobrania na poziomie statusu majątkowego xd - to działa w dwie strony - wypomniała jej, że vicky też nie wykonała ruchu w tym kierunku. nic dziwnego, że miały spinę skoro były niewyżyte. - - lubię rosie i dante, są śmieszni - tak dobrała słowa. nadal nie wiadomo czemu pałała do nich sympatią xd - tamtych dwóch nie znam. i lubię nabijać się z ludzi, z tych całych walentynek... mówiłaś, że będziemy spędzać czas same, a nie z nimi. słuchaj, ja w ogóle nie lubię ludzi, ale lubię ciebie - i to jest prawdziwie słodkie wyznanie!

- a czy to takie istotne? - kolejna postać która uważała, że pieniądze nie są ważne bo nie wiedziała jak to jest żyć bez kasy. ech! - nie wydawało mi się, że jesteś w nastroju - wymyśliła pierwszą lepszą wymówkę i wstała z łożka żeby podejść do okna i przyglądać się padającemu śniegowi. pewnie cały czas tu padało, cięzko nawet było pójść na romantyczny spacer, ech! - jakim cudem możesz lubić dante, którego znasz tak samo dobrze jak ja czyli wcale? - trochę nie kumała jej logiki - znasz go tak samo jak archiego, a z jakiegoś powodu tego drugiego nie znosisz - dywagowała próbując znaleźć sens. powodzenia vicky. na jej wyznanie aż zastygła bo to chyba był dobry moment żeby mówić sobie prawdę - spałam z archiem - zrzuciła na nią tą bombę - kilka dni przed wyjazdem, byliśmy podpici, to było chwilowe uniesienie - wytłumaczyła się, w skrócie.

- to nieistotne, nie muszę przecież nic o tobie wiedzieć - mruknęła, bo nie umiała powiedzieć po ludzku, że czuje się nieswojo. wolała to zakopać pod warstwą sarkazmu. - teraz na pewno nie jestem - stwierdziła i obserwowała ją jak przechodziła do okna. - właściwie to znam dante, pomógł mi kiedyś... z czymś - przełknęła ślinę. nie chciala jej mówić o mamie, a czepiała się tego, ze vicky nie powiedziała jej, że jest kasiasta. logika postaci jak zawsze na poziomie. po bombie zmarszczyła czoło. - wiedziałaś, że tu będzie? zabrałaś mnie tu po to, żeby był zazdrosny? - wymyśliła. była przyzwyczajona do tego, że ludzie ją olewali, ale nie lubiła jak ktoś ją wykorzystywał do własnych gierek. a na to teraz wyglądało! w końcu rzadko kiedy ktoś ją lubił na serio i nie wierzyła w szczere intencje innych.

- więc znasz go? - zauważyła, że mówiła niechętnie o dante, ale wyłapała to że znali się wczesniej - i nie mówiłaś nic o tym? - zdziwiła się - jak mamy być ze sobą i stworzyć normalną relację skoro żadna z nas nie wie nic o sobie - dotarła do tego, że tak na prawdę spotykały się ze sobą, całowały i gadały o pierdołach, albo o tym jak nie lubią świata zamiast się poznawać i pogłębiać tą relację. może to był problem! - nie - odpowiedziała od razu - zabrałam cię tutaj bo cię lubię i chciałam spędzić z tobą czas, a nie dlatego że przyjaciel, w którym się podkochuje przyjechał tu ze swoją randką - ups, wyszło szydło z worka xd

- a co miałam mówić? znam dużo osób - nie rozumiała o co vicky się teraz czepia. - dopiero się poznajemy - próbowała to uratować, ale i ona wiedziała już, że było między nimi za dużo rzeczy, o których sobie nie powiedziały. to nawet nie były sekrety, po prostu nie traktowały się na tyle na serio, żeby rozmawiać o ważnych sprawach. esther nie umiała o nich mówić, a vicky wolała o tym rozmawiać z archie'm. to problem! popatrzyła na nią zaskoczona kiedy vicky tak wypaliła. - słyszałaś co właśnie powiedziałaś, prawda? - nie wiedziała czy śmiać się czy płakać.

- znasz i nimi gardzisz, a nim jednak nie - wytknęła jej natychmiastowo - poznajemy sie, a nawet nie chcemy sie dzielić ze sobą opowieściami o swoim życiu - czuła powoli, że to wszystko między nimi nie ma sensu. dlatego, że tak na prawdę obie nie szukały w sobie partnerek! tylko co najwyżej tymczasowej ucieczki - taa, słyszałam - przyznała szczerze nie próbując nawet tego odkręcić. usiadła na łóżku - pozwalam ci mnie raz walnąć jeśli jesteś zła, omijaj tylko cycki - uznała, że to będzie najlepszy sposób na zakonczenie tej relacji xd

- lubię go, jest dziwny, ale jakoś się wkrada niespodziewanie do serca - kolejny kiepski dobór słów, ale nie miała nic dwuznacznego na myśli. nie zastanawiała się zresztą pod tym względem nad swoją relacją z dante. - nie lubię gadać o takich rzeczach - czyli nie chciala dać się lepiej poznać vicky. ona nie traktowała ich relacji jako ucieczke, ale też nie była skłonna się zaangażować. to była bardziej dobra zabawa niż cokolwiek innego. oderwanie od rzeczywistości, która gniecie. potarła się po oku kiedy vicky zasugerowała walnięcie jej. - czuję się jak skonczona idiotka - mruknęła. nie podobało jej się to. wzięla torbę i wysypała z niej wszystkie figurki, ale o skarpetkach na swoich nogach zapomniała. wzięla tę torbę i wyszła z pokoju, ale nie wiedziała jaki ma plan skoro nie miała kasy na kupienie lotów albo nocy w hotelu.

zrobiło się jej głupio, ale nie miała zamiaru biec za esther. wiedziała że to tylko może pogorszyć sytuację! dlatego rozwaliła się na łóżku i bezsensownie gapiła w sufit.