supermarket

arnold wyglądał jakby miał wszystko w swoim życiu poukładane, ale wcale tak nie było, współpracownicy go nie szanowali jako równego sobie, jarał za dużo trawy, miał lęki i ataki paniki, bezsenność, brał na to wszystko leki, do tego musiał ogarniać swojego brata z autyzmem, który nie umiał dostosować się do świata. dobrze się z tym krył i wychodził na sensownego wykładowcę.
- zgoda, w poniedziałek wszystko nadrobimy - dalej wcinał chrupki i nie wyglądał zbyt poważnie. - ale dzisiaj jest sobota i nie chcę słyszeć o tym ani słowa. idź gdzieś się rozerwać - wyganiał ją.

czyli każde z nich miało swoje własne problemy głęboko ukryte o których nie chcieli mówić. celeste miała wrażenie, że jej to nikt nie lubi, nawet rodzice bo była mega męcząca i upierdliwa i nic więcej nie wnosiła do rodziny prócz shame shame shame xd - nie mogę się iść rozerwać. biorę specjalne leki, których nie wolno łączyć z alkoholem - rozłożyła bezradnie ręce - idę do domu i położę się spać, ale najpierw dokończę zakupy, jutro obiad sam sie nie ogarnie, prawda? - uśmiechnęła się słabo.

mogła się wyspowiadać w zakonie to wszystkie winy zostałyby jej odpuszczone.
- ach, ta dzisiejsza młodzież. alkohol to nie jedyny sposób na rozerwanie się - zaśmiał się dalej chrupiąc. nawet nie miał na myśli trawy ani jakichkolwiek innych używek. był już stary i wiedział, że istnieją inne rozrywki xd nie wypytywał o jej leki, bo sam kiedyś brał takie, których nie można łączyć z alkoholem, ale nie lubił o tym mówić, więc nie chciał poruszać potencjalnie niewygodnych tematów. - może sam się ogarnąć jeśli coś zamówisz - wymyślił beztrosko. widział, że nie była tak pełna energii jak zawsze, ale jednak on też zachowywał się inaczej niż normalnie. pewnie miał na sobie spodnie od piżamy xd

widziała że miał nietypowy strój ale jej to nie przeszkadzało dopóki się przed nią nie obnażał xd chociaż mógłby, może jak będzie na jego konsultacjach to może się obnaży. będzie miała jednego wykładowcę więcej na koncie. - wolę gotować sama. jak masz jutro czas, to wpadnij do mnie na obiad i herbatę - zaproponowala całkiem poważnie - gotuję kurczaka zapiekanego z mozzarellą i pomidorami, do tego warzywa i na deser krem czekoladowy - próbowała go zachęcić.

o tej godzinie w supermarkecie wszystko wolno i nie można się czepiac ludzi w piżamach xd jak będzie u niego na konsultacjach to znowu będzie zachowawczy w swojej roli wykładowcy.
- dziękuję za zaproszenie - uśmiechnął się łagodnie - ale moja odpowiedź pozostaje taka sama. - przypomniał jej ich ostatnią dość nieudaną interakcję, przynajmniej jeśli chodzi o interakcje poza salą wykładową. na wykładach zachowywał się profesjonalnie i wchodził z nią w debaty tak jakby nic się nie wydarzyło. poza tym nadal uważał, że leciała tylko na niego, a nie na wszystkich wykładowców i bardzo mu to pochlebiało xd

- okej, zaprosiłam cię tylko dlatego że jestem miła a nie że czegoś od ciebie chcę. proponuję jednak pozostanie przy oficjalnej formie zwrotów, panie waddingham, tak będzie prościej dla obojga. muszę już iść, do zobaczenia w poniedziałek - pożegnała się kulturalnie, dokończyła zakupy i poszła do domu. dobranoc!

- tak będzie rozsądniej - przytaknął jej. - dobrej nocy - życzył jej na pożegnanie. dojadł chrupki na środku alejki, więc do kasy podszedł z pustą paczką. wrócił do domu oglądać dalej kreskówki i dopiero następnego dnia na trzeźwo skumał się jak bardzo wyglądał nieprofesjonalnie.
dobranoc!

stal pod sklepem i otwieral kinder niespodzianke. wpakowal sobie kawalek czekolady do buzi zeby szybko dostac sie do zabawki.

dzisiaj w ramach podejmowania kolejnych kroków nadeszła jej pierwsza samodzielna wyprawa do sklepu. i tak, również chciała pójść po słodycze! może chciała iść do tego magicznego sklepu z cukierkami o którym mówił samuel, ale był już zamknięty, więc musiała wybrać się do supermarketu. nie weszła jednak do środka i stała przed wejściem biorąc głębokie wdechy i nastawiając się bojowo. "dasz radę" powtarzała sobie pod nosem. wtedy zauważyła blake'a. 
- smacznego - odezwała się grzecznie. naprawdę robiła postępy skoro zagadywała ludzi zamiast ich unikać. magiczny wpływ julio!

julio bohater!
zerknal na tiffy kiedy sie do niego odezwala. zwykle nie zwrazal uwagi na ludzi bo zawsze mieli jakies uwagi, ktore go nie interesowaly. - dzieki, chcesz? - wyciagnal dlon z czekolada w jej strone. - najbardziej zalezalo mi na tym - zasmial sie i potrzasnal zoltym jajkiem, w ktorym ukrywala sie niespodzianka.

póki co xd
- mogę? - popatrzyła z nadzieją na czekoladę, bo to by oznaczało, że dostanie słodycze bez konieczności wchodzenia do sklepu. i tak zrobiła duże postępy przychodząc tu samodzielnie. wejście do środka może zostawić na inny raz. patrzyła chwilę w zawieszce na jego wyciągniętą dłoń, ale nie wzięla czekolady. - jak myślisz, co będzie w srodku? - przeniosła wzrok na jajko.

- mozesz - potwierdzil, przygladajac sie jej. rozpoznal ja i byl swiadomy tego co przytrafilo sie jej i kolezankom wiec nie spieszyl sie zeby jej podac czekolade. musial byc wyczolony na takie rzeczy zeby przypadkiem nie zaczepic dzieciaka, ktory nie byl gotowy na interakcje z nim. - chcialbym zeby byl to smerf, ale te czasy juz chyba minely - zasmiala sie. - chcesz otworzyc? - znowu pomachal jajkiem.

- dziękuję - powiedziała z pewnym zawahaniem i jeszcze chwilę jej zajęło zanim w końcu przejęła od niego czekoladę. nie powinna dawać się nabierać nieznajomym na słodycze, bo tak właśnie można dać się porwać. no ale znała blake'a, nawet jeśli nie za dobrze. oczywiście poza tą wymianą śliny sprzed kilku lat xd - smerfy zawsze są w modzie - stwierdziła z lekkim uśmiechem, bo to był bezpieczny neutralny temat. - niee, otwieranie to cała zabawa - potrząsnęła głową i skubnęła kawałek czekolady, żeby spróbować powolutku czy będzie dobra.

usmiechnal sie przyjaznie i cierpliwie czekal az zdobedzie na tyle odwagi by zabrac od niego czekolade. sam dobrze wiedzial, ze stranger danger, ale liczyl na to, ze tiffy kojarzy go wystarczajaco by wiedziec, ze nie chce jej zrobic krzywdy. wiadomo, ze miala swoje watpliwosci i nie obrazilby sie gdyby jednak pogardzila jego jajkiem. - w takim razie mam nadzieje, ze to smerf - powiedzial wesolo. troche czul sie jakby gadal do dziecka, ale uznal, ze tak bedzie najbezpieczniej. - a jesli nie smerf to jakies urocze zwierzatko. na przyklad panda - potrzasnal ostatni raz jajkiem. - gotowa? - zerknal na nia i przygotowal sie do otworzenia niespodzianki.

mieszkała w st. albans całe życie i nie słyszała, żeby blake wylądował w więzieniu, a słyszała takie rzeczy o innym chłopaku, z którym całowała się w szkole, więc uznała, że może zebrać się na odwagę i wziąć od niego czekoladę. słodycze silniejsze od strachu xd podejście 'mówienie do niej jak do dziecka' było wbrew pozorom całkiem trafione. czasem zachowywała sie jak dziecko odkrywające na nowo świat, poza tym potrzebowała ciągłego zapewnienia, że ktoś sie nią opiekuje. 
- pandy są bardzo urocze - rozmarzyła się - albo jednorożec - dorzuciła swój standardowy pomysł. jednorożec nie pasowałby do chłopaka, ale może wtedy dałby go tiffy i byłaby wygrana. - gotowa - patrzyła na to jajko z namaszczeniem. zbudował napięcie!

dobrze ze nie wiedziala o tym, ze jego portret pamieciowy juz krazyl pewnie po st albans przez paranoje tonyego xd motywacja tiffy byly slodycze xd
- albo jednorozec - przytaknal. taki pomysl tez sie mu podobal. nie zalezalo mu na zatrzymaniu zabawki wiec oddalby jej ja nawet gdyby wylosowal smerfa, na ktorym mu tak zalezalo. - otwieram - poinformowal ja po czym ujal jajko w dlonie i powoli otworzyl je. wyciagnal ze srodka zabawke, ale niestety nie byla to ani panda ani jednorozec. - chwila - zlozyl szybko zabawke. - dinozaur - poinformowal ja i polozyl zabawke na otwartej dloni, ktora wyciagnal w jej strone by jej zaprezentowac zabawke. - prawie ja jednorozec - usmiechnal sie.

haha za rzadko wychodziła z domu, żeby być na bieżąco z takimi świeżymi newsami. dzięki słodyczom nie zdziczeje do końca xd miała powody, by żyć!
obserwowała go, a raczej jego dłonie, bo to było łatwiejsze niż patrzenie na jego twarz. jednocześnie powoli małymi kęsami wcinała czekoladę. jeszcze nie chciała uciekac, więc chyba naprawdę szło jej całkiem nieźle.
- dinozaur - powtórzyła po nim i przyjrzała się badawczo zabawce - jednorożce są ładniejsze - podsumowała. totalnie rozmowa jak z dzieckiem xd

kazdy powod dobry hehe
on za to obserwowal ja w calosci, czekajac na jakis znak, ktory powiadomi go, ze musi sie wycofac. calkiem niezle mu sie z nia rozmowialo jak znizyli sie do dziecinnego poziomu xd - jednorozce sa zdecydowanie ladniejsze - zgodzil sie z nia. - ale triceratops tez ma rogi jak dinozaurowy jednorozec - powiedzial lagodnie probujac ja przekonac do zabawki.

skoro tak dobrze mu szło rozmawianie z dziećmi to teraz na pewno lepiej im szła rozmowa niż przy wcześniejszych okazjach jak się stresował przez to, że mu się podobała xd 
- dużo wiesz o dinozaurach - zauważyła. skoro znał nazwę jednego dinozaura to już jej zaimponował, ona nie miała takiej wiedzy. nawet podniosła wzrok z zabawki na jego twarz. im dłużej rozmawiali tym mniej się spinała tą interakcją.

to na pewno xd teraz nie mogl myslec o tym, ze mu sie podobala i po prostu staral sie by poczula sie wmiare bezpiecznie. szczegolnie, ze byla sama.
- lubie dinozaury - usmiechnal sie kiedy spojrzala na niego. znal tylko kilka faktow na temat tych stworzen, ale byl przyzwyczajony do tego, ze musial improwizowac. a jesli tiffy podobalo sie to, ze znal sie na dinozaurach to byl gotowy udawac, ze tak jest.

całe st. albans się opiekuje teraz dziewczynami, to całkiem urocze. 
- ja lubię jednorożce - odpowiedziała jak dziecko xd słodycze i jednorożce bezpieczna przystań. - opowiesz mi coś o dinozaurach? - poprosiła, bo próbowała na nowo uczyć się interakcji z ludźmi i słuchanie ciekawostek o dinozaurach miało jej w tym pomóc. musiał więc coś powymyślać, a potem poszła do domu, na szczęście mieszkała niedaleko.

chociaz cos dobrego sie wydarzylo!
zgodzil sie opowiedziej jej o dinozaurach i mial nadzieje, ze nie bedzie sprawdzac czy te fakty sa prawdziwe xd obiecal jej tez, ze jesli kiedys trafi na jednorozca to jej go zostawi. slodziak! jesli sie zgodzila to odprowadzil ja bezpiecznie do domu i dalej jej opowiadal ciekawostki, a potem poszedl do siebie.

kupował żelki na jutrzejszą podróż samolotem. nie wiedział czy woli kwaśne czy nie. dylematy!

postanowil sie sam pofatygowac do sklepu. nie wiem czy kiedykolwiek mial okazje sam robic zakupy, ale to bylo nawet ekscytujace. rozgladal sie dookola I tak znalazl lucka. - na co patrzysz? - spojrzal na zelki. nie jadl takich rzeczy.

wow, chciał wszystkim udowodnić, że nie jest dzieciakiem xd
zerknął na niego jak tylko pojawił się obok i lekko uśmiechnął. stęsknił się! - na to - wskazał na kwaśne żelki - zastanawiam cie czy nie zaopatrzyć się na podróż - wytłumaczył powód swoich dylematów i chwycił jedną paczkę - mogę się z tobą jutro podzielić jak siądziesz obok mnie - zaproponował.