josephine

jakim cudem?!
- tak tutaj - usiadła na kanapie obserwując jake'a i jego pokraczne wstawanie - prawa noga na żółtym - wskazała w podłogę gdzie najwyraźniej był żółty kolorek, a potem zakręciła wyimaginowaną tabliczką ze wskazówkę i oznajmiła - lewa ręka na czerwonym - stanęła obok niego lekko się chwiejąc i położyła lewą rękę na podłodze, tfu, na czerwonym xd

szłam poszukać jej i jak wracałam to mnie zaczepiła i prawie że spadłam ze schodka xd
zaczął jej klaskać jak małe dziecko, jarając się tym co teraz robią - ooooookeeej to teraz jaaaa - zrobił to co trzeba, ale wylądował w jakiejś mega pokracznej i niewygodnej pozycji - jezuuu zaraz się na ciebie wywalę - zaczął się chichotać bez sensu - ale ty jesteś ładnaaaaaaaa, masz taką śliczną pomarańczową aurę wokół siebie - machał ręką wokół niej.

jesteś pierdołą.
jo chichotała jak głupia. pewnie ustawiła nogę w kolejnej pozycji, którą wylosował jej jake. będąc w tak pokracznej pozycji próbowała chwycić niedopalonego skręta, który leżał na stoliku i nawet jej się to udało, dlatego jeszcze zaciągała się ostatkami zioła - to pewnie aureola, bo jestem taaaaaka święta - zamrugała kilka razy pod rząd oczyskami i próbowała odłożyć niedopałek do popielniczki, ale jak tylko to zrobiła to straciła równowagę i wywaliła się na tyłek ciągnąc za sobą jake'a.

tak wiem. potrafię się połamać sama z siebie. norma.
zanim się obejrzał a już leżał nad nią, opierając się tak, żeby było mu wygodniej. zaczął się śmiać jak idiota z tego że teraz leżeli na podłodze jak dłudzy. przyglądał się przez chwilę twarz jo - jesteś świetna. znaczy święta, przepięknie ci w tej aureoli. powinniśmy częściej jarać razem - zaśmiał się znów i odgarnął jej włosy z czoła.

ech......
a ona zanim sie obejrzała leżała pod nim, a jego długaśne włosy łaskotały ją w nos. w związku z łaskotaniem chichotała głupio trochę do jake'a, trochę do siebie - mogę być i świetna i święta - jedno drugiego nie wykluczało - totalnie! powinniśmy sie umawiać na jaranie raz w tygodniu żebyś mógł podziwiać moją aureole - skoro już była to niech podziwia. próbowała odgarnąć jego włosy żeby jej nie łaskotały więc zaczesywała je do tyłu i za ucho.

stopę złamałam dwa razy xd
- łaskoczesz! - chichrał dalej - jak dla mnie możemy tak jarać codziennie, twoja aureola jest godna podziwu moja droga jo - pstryknął ją palcami w nosek zadziornie - chyba musimy wstać, bo nie będziemy tak leżeć na tej podłodze, co? - zauważył, chociaż jemu nie przeszkadzało wcale to, że jo leżała pod nim i mógł na nią popatrzeć.

jakim cudem xd
- co drugi dzień - zaproponowała - żebyśmy odróżniali co jest prawdą, a co ziołowym omamem - czyli miała jakieś obawy przed codziennym jaraniem - chyba - zaczęła się wyswobadzać spod jake'a i wiercić w jedną i w drugą stronę jakoś nieporadnie, ale zamiast tego uwiesiła się na jego ramieniu i zaraz jej twarz znalazła się obok jego, ups?

a bo ja wiem? xd
niebezpiecznie była blisko niego. - mhmm, tak, co drugi dzień będzie idealnie - przyznał jej rację. była tak blisko niego, że nie mógł się powstrzymać, żeby jej nie pocałować. na trzeźwo być może od razu by tak tego nie zrobił, ale był najarany w trzy dupy i pijany, że totalnie mu było wszystko jedno. miał ochotę teraz na pocałunki z jo i zamierzał to wykorzystać.

sierota z ciebie xd
- mhm - pewnie biedaczka już się nie skupiała na jego słowach bo tak w zasadzie byli blisko. normalnie nawet by nie pomyślała o tym że mogliby się całować, ale w tej sytuacji stwierdziła, że skoro tiffy może całować jej brata, to ona może jake'a. więc skoro i on chciał to wykorzystać to jo nie miała nic przeciwko i na pewno odwzajemniła jego pocałunki. dobrze, że nikt z imprezowiczów się nie obudził xd

dziękuję.
wszyscy sobie słodko spali! nikomu się nie chciało patrzeć na to jak jake nagle się całuje z jo, a zapewne byłaby to nie mała sensacja, taka sama jak wtedy kiedy louis pocałował tiffy. przykleił się teraz do niej, wsuwając łapy pod jej bluzkę. hamulce puściły, bo zioło działało idealnie a on nie bardzo miał się czym ograniczać. nikt mu nie wpierdoli przecież za całowanie się z jo, prawda?

polecam się.
to mogłaby być sensacja. na szczęście nie było to andersona, który zabawiał klub nudziar (ruby i koleżanki), a louis z tiffy pewnie migdalili się u niego. oplotła ręce wokół jego szyi i też w zasadzie miała hamulców. zaraz pewnie pchnęła go delikatnie żeby oparł się o kanapę i wtedy też wsadziła mu łapki pod koszulkę wcześniej siadając na nim.

dobrze xd
jemu w tym momencie było wszystko jedno. byleby nie zaliczył kolejnego gonga jak wtedy w monopolowym kiedy poszli pić z leilą a skończył w szpitalu zakrwawiony bez zęba. przynajmniej miał co opowiadać! pozbył się szybko jej koszulki, zostawiając jej jednak stanik, bo co jak ktoś się jednak obudzi i zobaczyłby jej cycki. tak samo szybko poszło z resztą jej ciuchów, a co. szybki bill z niego.

szybki był! pewnie żeby nikt jej nie oglądał nago to uciekli do łazienki gdzie dokończyli dzieła. potem część osób obudziło się z letargu i musieli wrócić do ziomków udając że nic się nie stało.
znowu będzie niezręcznie ups ;x next!

pełna pokory przyszła pod drzwi jo. zapukała.

jo właśnie coś pichciła, pewnie piekła muffiny pełne poczucia winy. mimo wszystko nie chciała być pokłócona ani z tiffy, ani z louisem. powycierała upaćkane czekoladą palce i ruszyła do drzwi. otworzyła nie sprawdzając kto to - o hej - odparła bez entuzjazmu.

kiedy jo otworzyła, tiffy podniosła wielkie kartki, które przytachała ze sobą. powiedz, że to kolędnicy pisało na pierwszej. tak, tiffy odgrywała scenę z love, actually. puściła z telefonu kolędę i patrzyła na jo tęsknym wzrokiem, przerzucając kolejne kartki. przy odrobinie szczęścia, w przyszłym roku będę spotykała się z jedną z tych dziewczyn, tu pojawiła się kartka ze zdjęciami najlepszych psiapsiółek z różnych kultowych seriali, np. rachel, monica i phoebe i laski z seksu w wielkim mieście. ale póki co, pozwól mi powiedzieć, bez żadnej nadziei i ukrytego celu, tylko dlatego, że są święta (i w święta mówi się prawdę) tak, uparła się na christmasowy klimat. dla mnie jesteś idealna popatrzyła na nią poważnie tak jak mark w filmie. i moje zmarnowane serce będzie cię kochać aż będziesz wyglądać tak tu pojawiła się oczywiście kartka z rozkładającą się staruszką. merry christmas odrzuciła ostatnią kartkę.

słodko sobie to obmyśliła, szczególnie że jo podobnie jak ja uwielbiała ten film. dlatego na początku stała nieco zszokowana, ale potem na jej twarzy zaczął się pojawiać coraz szerszy uśmiech, którego nie była w stanie zatuszować - i tylko na to cię stać? - zażartowała otwierając szerzej drzwi i wciągając ją do środka - tęskniłam za tobą - przyznała się i pociągnęła ją do kuchni - w ramach pokuty będziesz mi pomagać przy muffinach - zarządziła. najwyraźniej chciała się pogodzić nad pieczeniem. pieczenie było najlepsze na wszystko. to wiem po waitress xd jo najwyraźniej nie była jeszcze gotowa żeby przeprosić tiffy, jeszcze...

tiffy też uwielbiała ten film i na pewno oglądały go wspólnie.
- mogę jeszcze stać z boomboxem nad głową niczym john cusack. - miała w głowie kilka planów na wypadek jakby pierwszy nie zadziałał. - ja też za tobą tęskniłam! nie kłóćmy się już nigdy, proooszęęęę. - zajęczała i dała się zaciągnąć do kuchni, po drodze odrzucając swoje kartki gdzieś na podłogę. - a ty w ramach swojej pokuty dasz mi je wszystkie zjeść. - odpowiedziała, bo nie tylko tiffany musiała tu odkupić swoje winy. właściwie to uważała, że to właśnie jo powinna mieć pokutę, a nie ona, więęęc... pewnie zaraz się znowu pokłócą o to xd tiffy w ramach przeprosin oczekiwała teraz wielkich romantycznych gestów z filmów!

w każde święta!
- sąsiadka z dołu by cię znienawidziła za boomboxa - przypomniała jej o jakiejś natrętnej, wstrętnej staruszce która mieszkała pod nią - nie kłóćmy się więcej i nie miejmy przed sobą tajemnic - zaproponowała. szkoda, ze dalej miała tajemnice. ech, może dżejka wyparła z pamięci - pękniesz, jak zjesz je wszystkie - zaśmiała się - możesz podzielić się z louisem na przykład - pewnie braciszek uwielbiał jej muffiny. zaraz zaczęła mieszać masę w misce, a tiffy wskazała na pojemnik z mąką którą miała dosypywać do miski - nie powinnam ukrywać mojej relacji z andersonem, wybacz tiffy - wymamrotała nad miską - po prostu się tego wstydziłam - przyznała.

a jak jo siedziała w afryce to puściły go w tym samym momencie i gadały na skype.
- trudno, ona może być na mnie zła. ważne, żebyś ty nie była. - tiffy i jo przeciw całemu światu! a przynajmniej tak to sobie obmyśliła w głowie. - zgoda! w takim razie w duchu braku tajemnic muszę ci powiedzieć, że faktycznie oszukiwałam wtedy dwa lata temu jak graliśmy w monopoly. - wyciągała jakieś sprawy sprzed lat, żeby pokazać jej jaka jest szczera. a jo nadal miała sekrety, ech! - właśnie, wy też musicie się pogodzić. - zarządziła, bo nie chciała, żeby były jakiekolwiek spiny między ich trójką. złapała mąkę i stanęła koło jo gotowa do wykonywania zadania. - w porządku. następnym razem pamiętaj, że nie musisz się przede mną niczego wstydzić, okej? widziałaś mnie w najbardziej żenujących momentach mojego życia, więc ty też możesz mi wszystko mówić. - zauważyła.

tak mogło byc!
- wiesz, że starsze panie potrafią być groźne - zamachała jej łyżką całą w czekoladzie przed nosem. pewnie jak kiedyś pokłóciła się z tą staruszką to codziennie przychodził do niej dzielnicowy bo ponoć zakłócała spokój. ja miałam taka staruszkę jak wynajmowałam mieszkanie na żoli - wiedziałam - wycelowała w nią palucha - niemożliwe żebyś wtedy mogła wybudować tyle hoteli - udawała naburmuszoną. jo miała lepsze tajemnice xd - spokojnie - machnęła ręką - nie raz kłóciłam się z louisem, pogodzimy się - odparła pewnie - wiem - wskazala żeby sypała mąkę - po prostu wtedy wszystko działo się tak szybko i w złym kierunku że nie byłam w stanie tego ogarnąć - tłumaczyła tiffy.

- no dobrze, nie będę nigdy stała z boomboxem pod twoim oknem, obiecuję. - westchnęła, bo i tak nie miała tego w planach skoro pomysł ze sceną z love actually w zupełności wystarczył i jo znowu z nią rozmawiała. - dobra, teraz już nie ma co tego rozgrzebywać - machnęła ręką, chociaż sama poruszyła temat. teraz jo nie będzie chciała z nią nigdy więcej grać. - to dobrze. bo ostatnio cały czas jest... dziwnie. wszyscy się kłócimy zamiast pójść w trójkę na kręgle czy coś. - zmarszczyła nosek. zaraz nasypała jej mąki do miski. - przykro mi, że anderson okazał się głupkiem i nie dostrzegł jaka jesteś super. - podsumowała. - i jak to się właściwie skończyło? to znaczy... co teraz z wami? - zaczęła dopytywać, bo nie wiedziała jakie teraz jo i anderson mają relacje.

- dzięki, że uchronisz mnie od gniewu sąsiadki - zaśmiała się. tak, jo zdecydowanie będzie teraz unikała gier, w których tiffany może oszukiwać. będą tylko grały w gry, w których nie da się chować fejkowych pieniędzy lub kart pod stół. czyli szachy albo bierki! - kręgle? - uniosła brew spoglądając na tiffy - louis gra jak fajtłapa, jak chcesz żeby czuł sie dowartościowany to zaproponuj piłkarzyki - dawała jej tipy! - rozmawiamy i staramy się mieć normalne relacje zostawiając za soba to co było - odparła jakże dojrzale, ale faktycznie już przywykła do tej sytuacji.

- w razie czego walczyłybyśmy z nią razem. - zaprezentowała swoje bicepsy, żeby jo wiedziała, że tiffany jest gotowa do walki z gniewną staruszką. w bierkach też można oszukiwać i udawać, że wcale się nic nie poruszyło! mogą ewentualnie grać w alko chińczyka. - czyli w piłkarzyki będzie mógł się popisywać, a ja wyjdę na fajtłapę? - zaśmiała się. - wiesz, że też jestem beznadziejna w kręgle, przynajmniej będziemy mogli sobie przybijać piąteczki i być beznadziejni razem. - wzruszyła ramionami. słodkie plany. - chyba macie już zupełnie normalne relacje skoro z zewnątrz w ogóle nie można się domyślić, że coś między wami było. - zauważyła. - ach! jak sobie pomyślę o tych wszystkich rundkach "fuck, marry, kill", które rozegrałyśmy z andersonem wśród kandydatów. - potrząsnęła głową z niedowierzaniem, że nigdy się nie zorientowała, że między jo a andersonem coś moglo być i jeszcze ją prowokowała swoimi głupimi gierkami i ocenianiem chłopców z paczki.

- dałybyśmy jej nauczkę - pokazała biceps obok tiffany. pewnie porównywały, która ma większy xd ja nie potrafie w bierkach oszukiwać xd zresztą jestem fatalna w bierki bo wiecznie rece mi sie trzesą - wiesz jak jest - pstryknęła ją w nos - faceci lubią wygrywać w typowo męskie gry - anderson do tej pory nie mógł przeżyć, że jo została mistrzynią w piciu piwa na czas. dalej dzierży ten tytuł! - teraz tak - pokiwała głową bo faktycznie nawet już nie czuła się niezręcznie w jego towarzystwie - możemy już tego nie rozgrywać bo obiecałam sobie że kręce tylko z facetami spoza paczki - pewnie po seksie z jake'iem to sobie obiecała i w sumie na razie realizowała xd