sala dyskusyjna

nie mial humoru zeby zostawac na spotkania po spotkaniu, ale nie mial wyboru. leniwie podniosl sie z krzesla i ruszyl w kierunku peggy i jacka. posunal jakies papiery i usiadl sie na biurku.

wcale nie tęsknił za entuzjazmem peggy, ale miał tyle łaski żeby chociaż przez miesiąc jej słuchać w ramach nagrody za to że szpiegowała dla niego. spojrzał na nią nieco niechętnie kiedy do tej dyskusji wciągnęła valentino i pewnie oparł się o to samo biurko na którym siedział teraz valentino - okej, wiem że to będą jakieś fantastyczne propozycje więc zacznij mówić teraz - zerknął na zegarek - to wyrobimy się w pół godziny - oznajmił dość poważnie.

- żebyś wiedział, że będą fantastyczne i możesz przyklepać je bez słuchania - odpowiedziała od razu, chociaż chciała je opowiedzieć, bo się jarała, wiadomo. stanęła na środku gdzie przed chwilą jack przemawiał do całego samorządu. przynajmniej w ten sposob mogła poczuć się jak przewodniczący. - po pierwsze, weekendowe warsztaty efektywnej komunikacji i współpracy w zespole dla całego samorządu. - oznajmiła. jej zdaniem to się sypało w nowym samorządzie, a przede wszystkim miała na myśli to, że jack i valentino nie współpracowali i ostatnie kilka dni latała między jednym a drugim jako łącznik.

valentino na szczescie sam byl zbyt niezadowolony z pomyslu peggy by dostrzec niechec ze strony jacka. - weekendy odpadaja - od razu wtracil sie peggy. weekendy byly od imprezowania! a na kacu nie znioslby zadnych warsztatow samorzadowych. - chyba, ze moja obecnosc nie bedzie wam potrzebna - dodal obojetnie.

patrzył na peggy słuchając jej pomysłu. kątem oka jednak zerkał na nadąsaną minę valentino. nawet było mu przykro że ma taką minę bo nie było mu zdecydowanie ze smutkiem do twarzy! - czy nie możemy ich podzielić na kilka popołudniowych sesji? skoro weeekendy dla niektórych odpadają? - i wtedy zerknął na valentino znowu - poza tym nie uważam żeby coś takiego było nam potrzebne, raczej poszedłbym w kurs efektywnego zarządzania czasem bo niektórzy nie wyrabiają się ze swoimi projektami tutaj - nie naciskał jednak mocno co mogłoby zdziwić peggy!

- jeśli ktoś jest poważnie zaangażowany w pracę samorządu to będzie w stanie wygospodarować jeden weekend... tym bardziej jeśli jest zastępcą przewodniczącego - powiedziała ostro, spoglądając na valentino, który wywoływał w niej sporo negatywnych emocji skoro został zastępcą zamiast niej, a teraz nie miał czasu na warsztaty, które uważała za konieczność. - poza tym cały sens w tych warsztatach jest taki, żeby zamknąć się na 48 godzin razem i nauczyć współpracować. - dodała. myślała, że ucieszą się na taki super event xd - kto się nie wyrabia? wyślij ich do mnie. - powiedziała od razu. taki kurs zarządzania czasem to mogła zrobić w jedno popoludnie, miała w tym doświadczenie.

zmierzyl peggy wzrokiem. - to ze ty nie masz innych zajec poza samorzadem nieznaczy, ze wszyscy tez musza temu poswiecac kazda wolna chwile - mruknal niezadowolony. - pomysl jacka jest o wiele lepszy - dodal zaraz, ale nawet na niego nie spojrzal. nadal bolalo go to, ze go olewal. - 48 godzin to chyba lekka przesada? - skrzyzowal rece na klacie.

- nie możemy oceniać zaangażowania po tym kto może się stawiać na uczelni w weekendy, to wykluczające - stwierdził klikając coś w telefonie - wierzę, że możesz to zorganizować tak żebyśmy mogli przejść przez to popołudniami - powierzył jej zadanie żeby mogła się czymś zając - mhm, wyślę ci listę zaległych projektów i ich właścicieli, zajmij się nimi ok? nie mogę po raz kolejny przypominać im o terminach - wolał żeby peggy była zły gliną - poza tym valentino ma rację - wskazał na niego nie zaszczycając go spojrzeniem - musimy wolne dni wykorzystywać na balans pomiędzy pracą, a życiem - pokiwał głową - także peggy, idź na jogę, imprezę, film, randkę tak jak ja - wskazał na siebie i uśmiechnął się lekko. oczywiście nie chciał nigdzie iść z zoe, ale chciał to wypowiedzieć xd

- poza samorządem jestem też w redakcji gazetki, klubie młodych dyplomatów, klubie liderów społecznych i paru innych klubach, a potrafię znaleźć na wszystko czas. - odpowiedziała ostro w stronę valentino, bo jej zdaniem był olewaczem, który nagle pojawił się w samorządzie i nie wiadomo czym wkupił się w łaski jacka. rola zastępcy powinna być jej i uważała, że wszyscy to wiedzieli. - jasne, zajmę się tym wszystkim. organizacją warsztatów współpracy - powiedziała to słowo z naciskiem - i zaległymi projektami. w końcu i tak wszystko za wszystkich robię. - prychnęła poirytowana, że jack brał stronę valentino. przynajmniej jej chęć wprowadzenia komunikacji między przewodniczącym a zastępcą działała skoro teraz zaczęli zgadzać się ze sobą. szkoda, że był to ich wspólny bonding przeciw peggy xd wywróciła oczami na dalsze teksty jacka. - nic dziwnego, że projekty się walą skoro przejmujesz pomysły od swojej dziewczyny. - mruknęła. słyszała już o zoe i była wkurzona, że ona donosiła jackowi na poczynania zoe, a teraz byli razem.

- brawo. ja zajmuje sie teatrem co oznacza, ze musze miec czas na proby tanca, spiewu, przygotowywac konstiumy, scene - zaczal jej wymieniac na palcach swoje obowiazki skoro sie przedrzezniali kto jest bardziej zajety. i tak sobie dobrze radzil skoro dolaczyl do samorzadu tylko dlatego, ze spodobal mu sie jack. spojrzal w koncu na niego, albo raczej na jego palec, ktory byl wytkniety w jego strone i wywrocil oczami. - chyba nie musze tu siedziec i sluchac o waszym zyciu prywatnym? - zdenerowal sie troche i zeskoczyl z biurka, gotowy by sie zbierac. poczul uklucie zazdrosci kiedy byla mowa o nowej dziewczynie jacka.

zaklaskał - brawo, gratuluję, wspaniale że wszyscy jesteście zajęci i organizujecie swój czas na tyle żeby móc pomagać w samorządzie, jestem wdzięczny - powiedział bez przekonania - peggy, jeśli chcesz się wykazać to musisz sie tym wszystkim zająć sama - oznajmił. tak na prawdę mu się nie chciało ostatnio i rozdawał wszystkie zadania innym, a sam tylko egzekwował wszystko. cwaniak! uśmiechnął się na słowo o swojej dziewczynie - ona nie ma nic do powiedzenia w kwestii samorządu, za to w innych już tak - próbował insynuować że mają udane życie seksualne - nie musisz słuchać - otrząsnął się zaraz i chwycił swój plecak, do którego spakował laptopa - dajcie znać jak wszystko będzie gotowe, liczę na informacje do końca tygodnia - wyminął ich, machnął na pożegnanie i sobie poszedł.

wywracała oczami na słowa valentino, bo uważała, że teatr to nie jest poważne zajęcie. w ogóle wydaje mi się, że ona nie wie, że on jest kuzynem marty'ego heheheh, przypał.
- nie muszę się jeszcze bardziej wykazywać, wiesz, że jestem zdolna do wszystkiego - powiedziała do jacka z naciskiem. szpiegowała dla niego i powinien wiedzieć, że warto ją mieć po swojej stronie! a on ciągle jej nie doceniał. dobrze, że chociaż nie skakali sobie do gardeł, przynajmniej jeszcze nie w tym miesiącu. - resztę propozycji wyślę ci mailem. - rzuciła do jacka skoro się zbierał zanim zdążyła przedstawić pozostałe pomysły. idealny dowód na to, że potrzebują warsztatów z efektywnej komunikacji xd zaszczyciła valentino spojrzeniem na pożegnanie i też sobie poszła.

popsuli mu humor, a po powrocie do domu zainstalowal tindera i zdecydowal, ze tez musi sobie kogos znalezc. moze spotka tam summer. akurat pasowal do jej eksperymentu xd

skonczyl wlasnie jakis wyklad I teraz zbieral wszystkie swoje papiery.

przyszła po kolejną koleżankę, xd bo ona przecież nie studiuje na wydziale thomasa i wcale niewiele ma z nim wspólnego. weszła do sali na pewniaka, rozglądając się za koleżanką - betty już wyszła może? - zapytała zbliżając się do thomasa - a i dzień dobry panie conway - posłała mu przyjemny uśmiech.

ha! myślicie że tak szybko jo się tu pojawi! nie nie nie! pewnie wiedziała, gdzie był thomas i specjalnie przyniosła mu kolację ze składników o których wyczytała, że poprawiają potencję xddddddddddddd
i już chwyciła za klamkę, ale wtedy zadzwonił jej telefon i to była mama więc nie weszła do sali, a sterczała obok rozmawiając z mamusią cicho. chciała zrobić thomasowi niespodziankę że tak o niego dba niby (a tak na prawdę bardzo chciała seksu xd).

- jesli jej tu nie ma to znaczy, ze wyszla - mruknal do celeste. zaraz podniosl jednak na nia wzrok I usmiechnal sie gdy okazalo sie, ze dziewczyna byla calkiem ladna. - dzien dobry panno lore - przywital sie. - Betty juz poszla, ale ty mozesz zostac - Thomas mial problemy tylko w towarzystwie jo wiec skoro jej nie mogl poruchac to skusi sie na inna uczennice xd

ona w ogóle nie powinna być zielona tylko czerwona jakaś czy coś xd jak się nie puszcza to na brata wrzeszczy.
- naprawdę mogę? a to mogę panu w czymś pomóc? - zapytała zaciekawiona, podchodząc do jego biurka - na przykład w segregowaniu dokumentów mogę pomóc, czy coś... ja wiem, że ja jestem nie z pana wydziału, ale tak jakoś wyszło - zachichotała uroczo - więc? - przygryzła niewinnie wargę. nie podrywała go! była po prostu miła xd

i jeśli ciągle myslicie że jo weszła to jesteście w błędzie. bo kiedy skończyła rozmawiać z mamą to telefon jej wypadł z reki i rozwalił się więc zaklęła pod nosem, odstawiła pojemnik z jedzeniem (nie wiedziała, że tylko przez nią mu nie staje!) i zaczęła zbierać telefon he he. wrzucała go niedbale do plecaka. potem go poskłada!

zawsze mozesz zmienic kolorek xd
jesli rzeczywiscie jej celem nie bylo poderwanie thomasa to zle odczytal sygnaly, ktore mu wysylala hehe. - a moze chcialabys mi pomoc w czyms innym? - odgarnal jej kosmyk wlosow za ucho I przesunal dlon na jej podbrodek. przeniosl wzrok na jej usta, ktore byly bardzo calusne. szkoda, ze nie wiedzial, ze jo czai sie za drzwiami.

pomyślę xd
jak tak dalej pójdzie, celeste puści się ze wszystkimi wykładowcami na tej uczelni. jeszcze musi złapać dante, ale to jeszcze nie teraz a othello może złapać domyślnie xd uśmiechnęła się i zbliżyła do niego, kładąc dłoń na jego torsie - z chęcią pomogę - wskoczyła na biurko i przyciągnęła go do siebie, żeby go pocałować za chwilę. ona też nie wiedziała nic o jo! upsi!

będzie czerwone rodzeństwo xd
thomas jaki chujek, nie chce mu stawać z jo więc szuka innej. może jednak louis miał racje że ją wykorzystuje? nie miała szczęścia do facetów, ale nigdy nie przyzna racji bratu! choć z drugiej strony nigdy nie określili swojej relacji, ale cóż może jedno wyobrażało sobie więcej niż drugie, tak mogło być!
zasunęła plecak i chwyciła pojemnik. otworzyła drzwi na pewniaka, ale widząc co się dzieje zrobiła się aż czerwona ze złości i wstydu (co rzadko się jej zdarzało) - przepraszam! - powiedziała oficjalnie i trzasnęła drzwiami za sobą oddalając się. była na pewno zła na celeste (szczególnie, że się przyjaźniły!). choć z drugiej strony nie mówiła jej nic o thomasie (jeszcze). uwazam, że celeste powinna spróbować z wszystkimi wykładowcami xd

no wlasnie! nie okreslili swojej relacji wiec nigdy nie bylo mowy o tym, ze nie moga sypiac z innymi osobami. skad mial wiedziec, ze byl pechowy I akurat teraz trafila mu sie jej przyjaciolka! przy jo za bardzo sie denerwowal I dlatego mial problemy. to ze sie jej do tego przyznal znaczylo, ze bardzo mu na niej zalezalo! to byl za wstydliwy temat.
- swietnie - powiedzial zadowolony I odwzajemnil pocalunek. dlugo sie nie pocieszyl bo zaraz uslyszal znajomy glos. mial nadzieje, ze to bylo tylko w jego glowie, ale niestety gdy otworzyl oczy zobaczyl nikogo innego jak jo. - cholera - odsunal sie od celeste I ruszyl za blondynka. - jo! poczekaj! - zawolal za nia. chcial to jak najszybciej wyjasnic.

miało być przyjemnie ale wyszło jak zwykle. celeste usłyszała że to była jo i zamknęła na chwilę oczy, klnąc w duchu, co ona w ogóle wyprawiała. nie powinna była tego robić w ogóle z żadnym wykładowcą, ani z edenem ani z thomasem, dante ani othello. powinna zamknąć się w zakonie i tam siedzieć grzecznie. otworzyła oczy i zeskoczyła z biurka - kurwa. jooo poczekaj! - krzyknęła też za nią i pobiegła żeby z nią też pogadać - to się nie wydarzyło - zaznaczyła od razu stanowczo, spoglądając na conwaya - wilson! - wyszła i próbowała zatrzymać jo - jooooo, to nie tak - krzyczała za nią.

nie wiem czego się spodziewali skoro robili to w bardzo nieodpowiednim miejscu. eden chociaż zamykał gabinet na klucz. był bardziej doświadczony od thomasa hehehehe.
celeste i arnold.... zapomniałaś o tym jeszcze!
no jasne, że jo nie powinna mieć pretensji. ale wiadomo jak jest z emocjami i dziewczynami, ponoszą je!
szła pośpiesznie, a ich wołania ją tylko wkurzały bardziej! dlatego odwróciła się na pięcie mierząc ich oboje wściekłym, rozczarowanym i rozgoryczonym wzrokiem - masz zamiar przelecieć wszystkich wykładowców? ilu ci jeszcze zostało? hollywooda już nie liczę - powiedziała to w przypływie złości do celeste, a potem przeniosła swój wzrok na thomasa - z nami koniec - oznajmiła poważnie - louis miał co do ciebie rację - podsumowała go i bez większych dyskusji uciekła do domu jedząc to co przygotowała dla thomasa i płacząc. czuła się podwójnie zdradzona. zapomniałą nawet o telefonie który był rozwalony więc i tak nikt nie mógł się z nią skontaktować!