cruz-joyce

annie teraz jest najbardziej odpowiedzialna z całej rodziny xd kto by pomyślał...
nico chwilę na nią patrzył bez słowa próbując sklecić wszystkie wspomnienia z wczoraj w jedną całość. nie docierało do niego jednak to, ze typ z którym studiował jest jego przyrodnim bratem. to było co najmniej dziwne. już miał przyrodnią siostrę, a teraz jeszcze pojawił się brat.... cóż nico zdał sobie właśnie sprawę z tego, że żył w bardzo niekonwencjonalnej rodzinie - myślę, że nie jest dobrze skoro tutaj palisz - odparł biorąc papierosa i również na bezczela odpalając go w salonie. stanął obok niej i obserwował jej ruchy - na prawdę nie musisz... - mruknął. nie czuł się najgorzej więc nie potrzebował super opieki.

to zawsze była rola blaise'a... z tej trójki, która została, annie faktycznie wydaje się najbardziej rozsądna.
annie już dawno wiedziała, że żyje w niekonwencjonalnej rodzinie, ale to dlatego, że była jeszcze powiązana z dylanem i całą jego ferajną, z którą nico na pewno miał zakaz się spotykać. całe życie mama wmawiała annie, że jej ojciec jest skończonym dupkiem i że to blaise jest tym wspaniałym opiekuńczym facetem, który przyjął rolę idealnego ojca. teraz nagle okazało się, że to nie była prawda i że sama maddie nie miała pojęcia o tym jaki blaise jest naprawdę.
- muszę się czymś zająć, bo inaczej zwariuję - mruknęła, ale ręce jej się trzęsły, więc jak próbowała otworzyć puszkę z kawą, to połowa kawy wysypała jej się na blat. - kurwa... - kto by pomyślał, że mała słodka annie będzie kiedys posługiwać się takim brzydkim słownictwem. odstawiła puszkę na ten zabrudzony blat, wyciągnęła papierosa z ust i spojrzała poważnie na brata. - nico, ja nie mogę w to uwierzyć. to nie może być prawda. przecież oni zawsze byli szczęśliwi. tata nigdy by czegoś takiego nie zrobił. to niemożliwe. - mówiła do niego błagalnym głosem, tak jakby nico mógł sprawić, że to wszystko okaże się nieprawdą.

blejsa nie ma więc annie musi ogarniać. chyba nie do końca spodziewała się tej roli, ale cóż? musi ja przyjąć i stanąć na wysokości zadania. maddie tego nie zrobi niestety. nie stąpała po ziemi tak twardo i pewnie jak córka. ciekawe po kim to miała skoro była córką madeline i dylana? to jest pytanie. ech brakuje dzieciaka dylana i carly xd
dylan może nie był wbrew pozorom taki zły, jak maddie go malowała? ech, co ja myślę, na pewno nie był...
- annie - zaczął sprzątać tą kawę, ale jemu też ręce się trzesły, choć raczej z powodu odstawienia, a nie nerwów - jemu też zawsze wmawiano, ze blejs był idealnym ojcem. najwyraźniej było inaczej i nie wiedział co teraz o tym myśleć - nie wiem, nie chcę go oceniać, ale raczej nikt normalny nie pojawiłby się nie i nie zrobił takiej szopki co? - był sceptyczny.

za dużo tych dzieciaków, każdy z innych rodziców, inne nazwiska, tak pokręconej rodzinki to jeszcze nigdy nie miałyśmy. widać, że to już trzecia generacja xd maddie stąpała twardo po ziemi, ale była teraz rozchwiana emocjonalnie i bardzo, ale to bardzo wkurwiona. annie nigdy nie widziała jej w takim stanie i chcąc nie chcąc poczuła się odpowiedzialna, żeby ją ogarniać. to był dopiero pierwszy dzień po rewelacjach francoisa, annie nie będzie w stanie się zajmować nią wiecznie.
dylan tak naprawdę też miał swoje kochane momenty. annie wbrew temu co chciała maddie miała dobry kontakt z prawdziwym ojcem i właściwie myślała, że ma dwóch fajnych tatusiów. ups! nico miał jeszcze gorzej, bo był biologicznym synem blejsa, no i w dodatku kiedy maddie była z nim w ciąży to ten uciekł do francji i romansował z kimś innym.
- więc myślimy, że to jakiś podstęp? - dopytała i ponownie zaciągnęła się papierosem, a popiół strząsnęła do zlewu. - on miał jakieś zdjęcia. nawet jeśli nie jest jego synem, to tata był z tą kobietą. - najważniejsze to ustalić timeline.

im dalej w las tym gorzej xd
maddie pewnie spała teraz przytulona bo pustej butelki wina czy coś. dobrze, że nico nie musiał być odpowiedzialny. on i tak nie ogarniał. a powinien być ogarnięty po ojcu, niestety....
do nico jednak nie docierało jeszcze, że to on był w gorszej sytuacji niż annie w zasadzie. myślę, że trawa mogła mu przepalić zwoje mózgowe i generalnie może tego nie ogarnąć ;x
- myślę, że warto byłoby to wybadać - pokiwał głową - ale nie wiem czy nam się to uda, może mogłabyś poprosić jakąś koleżankę? - nie wiedział czy annie takowe ma xd - może był, a może nie był, to mógł być photoshop - gadał naiwnie jarając papieroska - chyba rodzice powinni o tym pogadać - zauważył jakże mądrze.

madeline za bardzo rozpieściła swoje dzieciaki i nikt nie wdał się w blejsa.
dobrze, że w ogóle docierało do nico, że coś się działo i że rodzina im się rozpada. przed chwilą jeszcze nie było to takie pewne xd tak więc małe kroczki.
- ale jaką koleżankę? nie mam koleżanek, które przeprowadzają testy na ojcostwo. - zmarszczyła czoło, bo czasami ciężko było jej nadążyć na zjaranym myśleniem nico. z drugiej strony wysłanie koleżanki, która poderwałaby francoisa i zdobyła jego włosa, żeby wysłać do badań do laboratorium, to nie jest taki najgorszy pomysł. - znasz mamę. ona nie chce z nim rozmawiać. - z tego też powodu annie nie mogła odebrać telefonów od blejsa, bo nie chciała z nim rozmawiać zanim nie zrobi tego maddie. to była przede wszystkim sprawa między nimi, annie i nico to były straty uboczne.

mogło tak być w sumie. biedny blejs, nawet godnego potomka nie ma.
to prawda, z nico trzeba powoli... małymi kroczkami. chłopak powoli czai.
- nie wiem no - machał nerwowo łapami - niech sprawdzi co ma w telefonie, czy nie są to podróbki, albo zabierze kubek z którego pił herbatę są na to sposoby - spojrzał na siostrę - musisz załatwić jakąś koleżankę i już - zrzucił to na nią. ale z drugiej strony on nie wyśle kolegi, to byłoby podejrzane bardzo - nawet jesli zrobił to co zrobił to będą musieli sobie to wyjaśnić ze względu na to wszystko - wskazał rękoma ten dom i siebie i annie jako ich największe skarby oczywiście xd

może okaże się, że francois jest idealnym synem, którego wcześniej nie miał. smuteczek dla nico! będzie musiał konkurować z jakimś przybłędą!
- jeeezu, no dobra. - potarła się palcami po skroni, bo była już zmęczona tym całym dniem, a teraz nico jeszcze zarzucał ją jakimiś pomysłami, które nie były pomysłami i których nie rozumiała. - wolałabym nie chwalić się koleżankom naokoło co się dzieje w naszej rodzinie. - mruknęła. nie wiedziała nawet czy może o tym wspomnieć dylanowi podczas ich weekendowego obiadu. na pewno byłby usatysfakcjonowany tym, że koniec końców okazał się mniejszym chujkiem i zaraz by wypominał maddie. - dorosłe relacje są bardziej skomplikowane. - odparła, bo annie i nico nie byli już małymi dziećmi, żeby ich rodzice musieli się próbować dogadać dla ich dobra. zresztą wiadomo jakie madeline ma doświadczenie z dogadywaniem się z ojcami swoich dzieci. annie nie chciała skreślać blejsa, ale też nie robiła sobie nadziei, że wrócą do normalności.

to już nie pierwsza moja postać, która musi konkurować z przyszywanym bratem także mam doświadczenie ;x
- przynajmniej pomyśl czy coś można z tym zrobić - poprosił. wiadomo, on nie był najlepszy w myśleniu, ani na trzeźwo, ani po trawce w sumie.
- pewnie masz rację - wzruszył ramionami. nico nie wiedział nic o dorosłych relacjach bo nigdy w żadnej nie był. wszystko dla niego było żartem także sorry - jeśli okaże się, że nie będą razem to mam nadzieję, że wylądujemy mieszkając z mamą - bo nie chciał rozstawać się ze swoją wspaniała siostrą, ogarniaczką jego przypałów. a potem zgasił petka i uciekł do pokoju dalej się regenerować ;x

wskazałabym wręcz na dwa pokolenia berube'ów.
- pomyślę - zapewniła go, ale tylko po to, żeby go uspokoić. sama nie miała głowy do wymyślania intryg, które miały na celu zdemaskowanie kłamstw francoisa. nico i annie już byli dorośli, jeśli rodzice się rozstaną, to annie przynajmniej będzie miała motywację, żeby znaleźć własne mieszkanie (blejs pewnie z poczucia winy będzie jej płacić czynsz xd). posprzątała tę kawę i poszła na nocny spacer, bo w głowie jej za bardzo huczało, żeby była w stanie się położyć spac.

wróciła właśnie do domu i w ogródku przed domem ukazała jej się wielka kupka rzeczy blaise'a, które maddie wynosiła z zamiarem podpalenia. przystanęła przy tych rzeczach i złapała walające się zdjęcia z jej i nico dzieciństwa, na których byli baardzo szczęśliwi z mamusią i ojczymem.

dramatów ciąg dalszy!
nico o dziwo nie był zjarany, wow! co się z tym chłopakiem dzieje. stał za to bezradnie przy tej kupce patrząc jak ich matka niszczy wszystkie wspomnienia. pewnie jeszcze kilkanaście minut wcześniej próbował jej przemówić do rozumu, ale niestety bez skutku. westchnął jedynie i spojrzał zrezygnowany na siostrę.

dramaty muszą być.
schowała zdjęcia do kieszeni i szybkim krokiem przeszła do nico.
- co się dzieje? czemu jej na to pozwoliłeś?! - syknęła do niego, starając się być dyskretna, ale jej wściekły szept był tak głośny jak zwykłe wypowiadanie słów. niby powinni się cieszyć, że madeline przeszła z etapu żałoby "ciągle upijanie się i bezwładne leżenie" do etapu "wściekłości", więc była coraz bliżej "akceptacji", aaale teraz musieli przetrwać z wściekłą maddie, a to nie było proste.

dobrze, że chociaż ona schowała jakieś zdjęcia, bo nico nawet o tym nie pomyślał ;x
- próbowałem z nią porozmawiać - szepnął do annie - ale kompletnie mnie nie słuchała, mówiła tylko ciągle: 'chce pozbyć się tej zdradzieckiej świni z mojego życia' - zacytował wspaniałe słowa maddie i wzruszył ramionami. chyba jednak wolał jak leżała pijana i ledwo przytomna xd

musieliby odkopać odmęty internetu i instagramy sprzed dwudziestu lat gdzie maddie wstawiała ich zdjęcia z dzieciństwa xd
- a ja nie chcę! - zawołała i rzuciła się do tej kupki rzeczy, żeby przejrzeć czy oprócz zdjęć warto coś jeszcze zachować. ciuchy i książki blaise'a jej nie interesowały, ale były tam też różne wspólne wspomnienia rodzinne, których madeline chciała się pozbyć. annie jako pierwsza zaczęła wymiękać i tęsknić za blejsem ;x złapała jakąś bluzę blejsa z google, ale kiedy matka (maddie madka xd) to zobaczyła to zaczęła jej wyrywać tę bluzę, no i tak się teraz szamotały.

do zrobienia pewnie ;x
nico chyba był najmniej przejęty? chociaż nie, najmniej to pokazywał. przecież wewnętrznie przechodził katusze. pewnie chciał powstrzymać annie przed rzucaniem się na tą kupe rzeczy, ale nie zdążył. stał tak chwile nie wierząc w tą scenę którą widzi (maddie szarpiąca się z annie). stał tak z rozdziawioną gębą, ale zaraz doskoczył do siostry (wziął jej stronę) i zaczął szarpać z nią bluze - daj spokój, to tylko bawełna i poliester - zaczął krzyczeć do madki xd

madka się wkurzyła i spoliczkowała go krzycząc "niewdzięczny gówniarzu!". wszyscy w tej rodzinie go biją, eh. madeline pewnie nie mogła patrzeć na nico, bo przypominał jej blejsa ;xxx dobrze, że annie była z innego ojca (chociaż też nienajlepszego, co tylko wskazuje na to jaki kiepski gust miała madeline do facetów).
- nie zachowuj się jakbyś tylko ty cierpiała! wszyscy cierpimy!!! - wkurzyła się na matkę pierwszy raz w życiu (zawsze były nieodłącznymi psiapsiółkami ;x) - spal ten dom jak tak bardzo chcesz pozbyć się wszystkiego co związane z tatą. - wymyśliła. nie powinna mówić takich rzeczy na głos, bo madeline była w takim stanie, że mogłaby to zrobić ;x w każdym razie annie się wkurzyła i ruszyła do domu. zamknęła się w pokoju, siedziała na oknie i paliła fajkę. widziała przez okno czy madeline podpala wystawkę czy nie.

nico był trochę w szoku że dostał w twarz. pewnie nie udało im się zawalczyć o tą bluzę, ale nico na odchodne chwycił parę pierdół ojca. uciekł od tej szalonej madki do domu, ale zanim pobiegł do annie pochował rzeczy ojca pod łóżkiem w swoim pokoju, a potem wyjął ukrytą w szafce z ciuchami butelkę whisky. wparował bez pukania do pokoju siostry - kurwa - usiadł obok niej odkręcając butelkę.

spodziewała się jego wizyty w pokoju. musieli się trzymać razem! widziała jak zabierał z kupki bibeloty blejsa i paliła powoli papierosa, patrząc jak madeline wynosi kolejne, tak jakby zupełnie nie wzruszyło ją to, że traciła swoje jedyne oparcie, które miała w dzieciach. normalnie to jej mamusia powinna przyjechać ją ogarniać, ale effie nie żyła od dwudziestu lat, ups.
- myślisz, że naprawdę to spali? - wskazała palcem na górę rzeczy za oknem i już spoglądała tęsknię na butelkę whisky.

effie umarła po akcji w bunkrze co nie? xd
napił się zaraz tej whisky i spoglądał jak rozwścieczona maddie rzuca wszystko i klnie na blejsa. pewnie sąsiedzi ciekawsko zaglądali zza żywopłotu co się dzieje u nich - masz - podał jej butelkę widząc teskny wzrok annie - myślę, że jest do tego zdolna, niestety - westchnął i zaczesał włosy do tyłu - myślisz, że dojdą z ojcem do porozumienia? - spojrzał na nią.

tak, razem z vincentem, rip. chociaż teraz zaczynam coś kojarzyć, że ona się wychowywała z vincentem i jego żoną lilką i chyba miały kiepskie stosunki z effie, a była bliżej z macochą. może lilka powinna przyjechać i ją ogarniać.
sąsiedzi anulowali subskrypcję netflixa, bo od pewnego czasu lepsze rzeczy były do oglądania za płotem. przekręciła się na parapecie tak, żeby skierować się w stronę brata i butelki.
- a ja myślę, że tylko dramatyzuje i chce zwrócić na siebie uwagę. desperacki krzyk o pomoc. - podsumowała i oddała mu butelkę. chociaż policzkowała nico, więc wyraźnie dostawała świra i nie myślała logicznie. - nie wiem. - odpowiedziała od razu. - czy to źle, że już nie jestem wkurzona na to, że ją zdradził, tylko jestem zła o to, że ze sobą nie gadają? - westchnęła. - że chciałabym, żeby po prostu się pogodzili i żeby wszystko było jak dawniej. niech sobie już ma tego pieprzonego syna, tylko niech wszystko będzie jak dawniej. - zerknęła za okno, żeby upewnić się, że matka sama się nie przywiązuje do stosu. musiała jej jednak pilnować.

jak ty dobrze pamiętasz, chyba faktycznie tak było?
hahaha, maddie i rodzinka było lepszą platformą rozrywkową aniżeli jakieś netflixy i hbo heehehehe.
- przecież zawsze dramatyzowała, nawet w kwestii najgorszy pierdół - więc dla niego nie było to dziwne. pamiętał jakieś awantury w sklepach o rozmiary sukienek czy coś. miał wspaniałe dzieciństwo ;x - myślisz, że wszystko może być jak dawniej? - spojrzał na nią niepewnym wzrokiem. on nie był już tego taki pewny. jasne, rodzice się kłócili, spali oddzielnie, ale nigdy nie trwało to tak długo. wszystko przez pieprzonego synalka z nieprawego łoża - niech go szlag - mówił o franku oczywiście.

tak coś mi świta, musiałabym poszperać w archiwum.
sama ich rodzinka to dobra podstawa do jakiegoś szalonego serialu. niech tylko sąsiedzi czekają aż książę george przyjdzie w odwiedziny.
- no właśnie. jak zobaczy, że nie reagujemy to zamknie się w sypialni z butelką wina. - czyli madeline zachowywała się jak rozwydrzony bachor, który zwracał na siebie uwagę, a annie i nico jak dojrzali rodzice, którzy dawali jej się teraz wybiegać aż się zmęczy. westchnęła na jego pytanie. - nie, nigdy nie będzie jak dawniej. dlatego o tym marzę. - oparła się o framugę i na chwilę wbiła wzrok w jakiś punkt na suficie. - widziałeś się z nim? z tatą? - spojrzała znów na brata. blejs wydzwaniał do nich, ale wszyscy go olewali. teraz może dzieciaki powinny wziąć sprawy w swoje ręce.

be my guest.
musimy to odegrać he he he.
- tak, dajmy jej się wyżyć, zmęczy się, weźmie wino i zaśnie po jednej butelce - przyklepali plan i pewnie oblali to łykiem whisky, każde z nich. swoją drogą ciepłe whisky bez coli jest obleśne ;x widząc jak jest zmartwiona wstał i chwycił jej ulubioną przytulankę (którą dostała od blejsa jak dopiero poznawał się z maddie) i podał jej - nie, nie rozmawiałem - przyznał się - myślę, że to ty musisz zrobić, jesteś starsza, bardziej rozważna, ja nie potrafie rozmawiać o takich rzeczach - był dzieciakiem jeszcze, przynajmniej miał świadomość.

jeszcze nie są na tym etapie znajomości xd
ja w ogóle nie lubię whisky, ale najwyraźniej oni się w nim lubowali. nauczyli się już kitrać butelki po pokojach podczas kolejnych kłótni rodziców (przynajmniej odkąd mogli pić, wcześniej annie zajmowała nico zabawami jako starsza troskliwa siostra). przejęła przytulankę i przyglądała się jej. wracały do niej wszystkie flashbacki z całego życia z blejsem i tego jaki zawsze wydawał się idealny i dbający o dobro rodziny.
- nie wiedziałabym co powiedzieć. kiedy mam za dużo uczuć w środku to nie umiem ich ułożyć w słowa. - zauważyła. co najwyżej mogłaby mu zaśpiewać piosenkę xd też dobry sposób. - poza tym... - zawahała się. - ...to nie ja jestem jego córką. - zauważyła i znowu zaciągnęła się vape'm.