jiu jitsu club

zgodnie z zapowiedzią wybrały się na kurs samoobrony, żeby jo mogła czuć się bezpiecznie we własnym mieszkaniu. tiffy też przyda sie poznać jeden czy dwa ruchy. ale oczywiście jak sprawdzała kursy samoobrony to nie ogarnęla, że to były zajęcia z jiu jitsu, no i wylądowały tutaj. tiffy i tak była nastawiona bojowo i już podskakiwała w miejscu w leginsach i sportowym staniku.
- ale czad! będziemy rozwalać cegłówki na głowie! - nakręcała się.

jo pośmiała się po drodze z tiffy, że nie odróżnia jiu jitsu od samoobrony i teraz była tak samo podjarana jak ona. to było zaraźliwe. rozciągała się obok wypinając tyłek w stronę drzwi i robiąc kilka głębokich oddechów - myślę, że zanim przejdziemy do rozwalania cegłówek głową to nauczymy się kopać z półobrotu - zażartowała. kompletnie nie odróżniała czym różni się jednak sztuka walki od drugiej.

pojawil sie tu I freddie. byl profesjonalny wiec niestety przegapil swietna okazje na podziwianie tylka jo. ktora wraz z kolezanka piewsza rzucila mu sie w oczy. - czesc dziewczyny - wyszczerzyl sie I stanal naprzeciwko nich.

samoobrona czy jiu jitsu, co za różnica. ważne, żeby nauczyć się bić! już im adrenalina uderzała do głowy, a jeszcze nawet nie zdążyły wymachiwać rękami w bojowych pozach.
- a potem będziemy rozwalać cegłówki z półobrotu - planowała bojowo, a wtedy przed nimi pojawił się trener. tiffy może i była w związku, ale nie była ślepa, więc trochę się zawiesiła widząc jego przystojną twarz i umięśnione ciało. - cześć. przyszłyśmy nauczyć się kopów z półobrotu - wypaliła głupio, bo na jego widok z jej mózgu zrobiła się papka. stała z lekko rozdziawioną buzią i jo będzie musiała ją doprowadzić do porządku xd

jo natomiast wcale nie była zauroczona owym trenerem. szczególnie, że od razu rozpoznała w nim typa który całkiem niedawno dość nachalnie ją podrywał i próbował zaciągnąć do łóżka traktując jak jakąś głupią cizię. nie wyszło! widząc, że tiffy się rozpłynęła na jego widok stanęła pomiędzy nimi broniąc przyjaciółki przed jego urokami - cześć, chciałybyśmy poznać podstawy - powiedziała konkretnie z dość pewną miną.

dobrze trafily bo freddie oprocz turlania sie po ziemi uczyl wlasnie tez samoobrony.
- obawiam sie, ze nie ucze kopow z pol obrotu, ale na pewno pokaze wam cos bardziej przydatnego - zaserwowal tiffy jeden z jego najbardziej charmerskich usmieszkow. przeniosl wzrok na jo, nadal sie usmiechajac. - jasne, w koncu jestem tu od tego by je wam pokazac - nie zrazil sie tym, ze nie leciala na jego urok. jeszcze! - ktora zglasza sie na ochotniczke? - rozlozyl rece, czekajac na chetna.

jo nie była w stanie obronić jej przed tym czarującym uśmiechem, nawet gdyby wyciagnęła tarczę, która odbiłaby ten uśmiech z powrotem do freddie'go.
- ufamy ci, to ty tu jesteś specjalistą - zaśmiała się głupkowato, bo nie mogła się powstrzymać. była przekonana, że jo widzi to samo co ona i że też rozpływa się na widok trenera. pewnie dlatego stanęła między nimi, żeby odgrodzić tiffany i mieć go całego dla siebie xd - ja! - wystrzeliła rękę w górę jakby zgłaszała się do tablicy. - co mam robić? - zaczęła wyciągać ręce do góry i udawać, że się rozciąga. "udawać", bo tiffy miało miała wspólnego z ćwiczeniami i nie wiedziała jak to powinno wyglądać.

tak, jo widziała że jej interwencje na nic się nie zdają! dlatego w głowie już obmyślała kolejny sposób na odgrodzenie ich. na pewno nie pomagał nadmierny entuzjazm przyjaciółki i to, że rwała się tak ochoczo do ćwiczeń! ruszyła za tiffany i nawet przypadkiem, a raczej specjalnie nadepnęła jej stopę - myślę, że możemy to przećwiczyć wspólnie słuchając twoich instrukcji - wymyśliła szybko i znowu stanęła między nimi żeby tiffy nie wystrzeliła jako pierwsza znowu.

- cieszy mnie to - puscil oczko do tiffy bo to akurat nie bylo zakazane I byl to zwykly banter. spodobalo mu sie, ze tiffy byla taka chetna, ale nie mial zmiaru sie draznic z jo. - swietnie - usmiechnal sie do niej. - w takim razie zacznijmy od najczesciej spotykanych scenariuszy. co pierwsze przychodzi wam na mysl? - rozejrzal sie po sali. - porwanie - odpowiedzial nie czekajac na odpowiedz. - obserwujcie - zamachal do kolegi, ktory zaraz do niego potrzedl by pomoc mu w demonstracji. - jak uniknac tej sytuacji? - chwycil go w pasie I uniosl, odchadzac kilka krokow dalej. postawil go I zaczal im opisywac ruchy ciala, ktore wykonuje porywacz. - w tym wypadku zablokujecie jego biodra. trzymajcie palce zlaczone razem by nie zlamac sobie kciukow. - odepchnal biodra kolegi. - noga w lewo, kreujecie dystans, sprzedajac mu kilka kopniakow - demostrowal wszystko od razu tlumaczac. uwolnil sie I spojrzal w kierunku dziewczyn. - wasza kolej - obserwowal wszystkie uczennice.

spiorunowała jo wzrokiem kiedy nadepnęła jej na stopę. myślała, że przyjaciółka po prostu karci ją za to, że tiffy podoba się (zupełnie niewinnie! była tylko człowiekiem!) trener podczas gdy jest w związku z bratem jo. to było dobre wytłumaczenie, no a jo miała jeszcze dodatkowe powody. - och! - aż wzięła gwałtowny oddech słysząc o tym porwaniu i złapała przyjaciółkę za nadgarstek. obserwowała wszystkie ruchy i starała się zapamiętać po kolei co robi. - okej, myślę, że to ty powinnaś być porywaczem, a ja wykonam wszystkie ruchy - stwierdziła. zapomniała już, że przyszły tu po to, żeby jo nauczyła się bronić przed mary i że to tiffy powinna odgrywać napastnika. chciała się dobrze pokazać przed trenerem, a nie wyjść na jakiegoś niedojdę porywacza xd stanęła w szyku bojowym. - okej, co było na początku? - szepnęła do niej, bo już zapomniała.

jo chroniła przyjaciółkę, a ta wcale tego nie doceniała! ech! czy kiedykolwiek jej podziękuje?
jak się nie patrzyli na nią to nawet zasymulowała odruch wymiotny widząc jak freddie podrywa tiffy i jak tiffy się daje. zero w tym klasy! thomas przynajmniej z nią tańczył i dał jej kurczaka xd nie przeżywała tego pokazu tak jak przyjaciółka, ale obserwowała uważnie - czy nie łatwiej byłoby kopnąć go w krocze, potraktować gazem pieprzowym i zwiać? wydaje mi się, że mamy małe szanse na pokonanie dużego i wielkiego porywacza - skrytykowała jego lekcję, a potem odwróciła się do bowmanowej - mogę być porywaczem - powiedziała ulegle. i tak już była niezadowolona z tej lekcji więc było jej wszystko jedno! - improwizuj - zafalowała brewkami rozbawiona widząc jak bardzo chciała się postarać. zamiast tego skoczyła na tiffy udając porywacza.

jo niepotrzebnie tak bronila tiffy. freddie nie byl predatorem I nie mial zamiaru zmuszac nikogo do niczego. to byl niewinny flirt! zreszta powinna jego podrywy brac jako komplement. byl przystojny I nie lecial na brzydkie laski.
- co jesli nie masz przy sobie gazu pieprzowego? napastnik dziala szybko - zwinnie zlapal swojego kolego I polozyl go na kolana. - celem tego zadania jest nauczenie was rownie szybkiej reakcji I stworzenia odpowiedzniej oleglosci wlasnie dlatego zeby moc go kopnac w krocze - wytlumaczyl jej. powaznie traktowal swoja prace wiec nie mogl pozwolic na to by dziewczyny chodzily po ulicy wierzac w to, ze zwykly gaz pieprzowy je uratuje. zasmial sie bo jo wyraznie go nie sluchala I atakowala kolezanke w niepoprawny sposob. - podoba mi sie twoja kreatywnosc - pochwalil ja. - w tym wypadku kolezanka - spojrzal na tiffy, czekajac az sie mu przedstawi. - ulozy rece w ten sposob - pokierowal nia tak, ze jo zaraz lezala na ziemi. zrobil to w powolny sposob, ale jednak nie podtrzymal jej by wygodniej upadla skoro nie lubila go xd

tiffy nie zamierzala ulegać podrywom freddie'go, ale podobało jej się to, że flirtował z nią jakiś nieznajomy umięśniony przystojniak. przynajmniej wiedziala, że ciągle ma w sobie to coś! trzepnęła jo w ramię kiedy zaczęła pyskować trenerowi, bo nie chciała, żeby przyjaciółka jej narobila przypału. uważała, że trener wie wszystko najlepiej i muszą go słuchać.
- właśnie, jo, czasami nie masz przy sobie torebki i nie wszystkie twoje sukienki mają kieszenie, nie byłoby gdzie schować gaz pieprzowy. - zaskakująco mocno zaangażowała się w sprawę tego gazu pieprzowego. poza tym wyobrażała już sobie jak mary atakuje jo kiedy ta jest bezbronna na kibelku lub pod prysznicem. w tej sytuacji musiała wiedzieć jak działać szybko. tiffy oczywiście przedstawiła się piszczącym głosem kiedy freddie zwrócił na nią uwagę, a kiedy zaczął ją dotykać i pokazywać jak powinna zareagować na napastnika to wysyłała do jo minki mówiące "sexy trener mnie dotyka", jednocześnie dając mu poprzez siebie powalić jo. - przepraszam! - zapiszczała kiedy jo wylądowała na macie. - ale widziałaś? udało się! pokonałam napastnika! - zaklaskała sama sobie, bo adrenalina i obecność przystojniaka totalnie uderzały jej do głowy.

dla niej był predatorem. pewnie w klubie dobierał się do niej jakoś nachalnie (według jo) i dlatego darzyła go aż taką niechęcią. ma nawet w karcie wpisane, że nie lubi chłopaków cwaniaków więc to pokrywałoby się.
stała ze skrzyżowanymi rękoma słuchając jego kazania. była fatalną uczennicą. wolałaby już się słuchać jakiegoś małego azjaty na zajęciach z karate. jakby mary zaatakowała jo na kibelku to ta i tak nie miałaby już szans. szturchnęła tiffany kiedy ta zaczęła piszczeć bo teraz ona robiła przypały zachowując się jak sikająca po majtach małolata. jak padła na matę to aż przeklęła pod nosem patrząc na freddiego niezbyt miłym wzrokiem - to on pokonał napastnika, przy okazji macając się - skomentowała podniecenie przyjaciółki i wstała.

freddie zdecydowanie byl chlopakiem cwaniakiem wiec nic dziwnego, ze nie podobal sie jo. wedlug niego byla sztywna skoro nie potrafila sie troche rozerwac I poflirtowac z nim dla zabawy. oczywiscie przy spotkaniu z kazda laska liczyl na to, ze mu ulegna, ale musialy tego robic przy pierwszym spotkaniu.
- wlasnie, trzeba byc gotowym na kazda sytuacje - przytaknal tiffy. nie wzrocil uwage na to jak piszczala. jej reakcja byla zrozumiala biorac pod uwage to jaki byl przystojny. - brawo tiffy - pochwalil ja I usmiechnal sie. - moje rece nie zawedrowaly nigdzie gdzie nie powinny - uniosl rece w gore w gescie niewinnosci. zapisujac sie na zajecia jednoczesnie zgadzaly sie na to, ze beda musialy byc przez niego dotykane. jak inaczej chcialy nauczyc sie trzymac poprawna forme? musial korygowac ich bledy a trudno by to bylo robic gdyby nie mogl tego zademonstrowac. - teraz twoja kolej - pokazal na jo. jedna reke polozyl na jej ramieniu, a druga pokierowal jej rece tak, ze z latwoscia mogla go unieruchomic I uwiezic w chokehold. tak sie poswiecal hehe

jarała się, że ją pochwalił i generalnie uważała, że przyjście na kurs samoobrony było doskonałym pomysłem. oczywiście dla jo i jej bezpieczeństwa.
- musiał mi pokazać jak to się robi, teraz przynajmniej będę wiedziała jak się zachować w prawdziwej sytuacji. - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic i znowu zamachała rękoma powtarzając w powietrzu ruchy, które przed chwilą pokazywał freddie, żeby jej mięśnie zapamiętały i żeby była w stanie automatycznie odtworzyć ruchy jeśli najdzie taka potrzeba (ale lepiej żeby nie nadeszła! z drugiej strony nigdy nie wiadomo, mieszkają w st. albans!). - dawaj, jo! - dopingowała teraz przyjaciółkę.

dla jo był już typowym ruchaczem. nie dawała szans czerwonym skoro theo zachował się jak ostatni kretyn.
pewnie normalnie by jej to tak nie przeszkadzało, ale że spotkała go wcześniej to teraz miała wątpliwości co do każdego jego dotyku, że jest on z podtekstem. freddie działał na swoją niekorzyść podrywając laski w st. albans. jak ją dotknął i kazał zademonstrować coś to zamiast wykonać jego polecenia przypadkiem złożyła dłoń w pięść i walnęła go w sam środek nosa. oczywiście przypadkiem! odskoczyła od niego zasłaniając usta i patrząc z niedowierzaniem - wybacz! nie wiem jak to się stało! - zaczęła ściemniać żeby nie było że walnęła go specjalnie.

- dokladnie - zgodzil sie z tiffy, zekrajac na nia kiedy machala rekoma w powietrzu. nie robila tego poprawnie, ale odpuscil korygowanie jej w tym momencie bo I tak na pierwszej lekcji nie naucza sie niczego idealnie. tutaj akurat jo powinna sie czuc bezpieczniej bo to bylo jedyne miejsce, w ktorym nigdy nie dotykal dziewczyn z podtektem. nie zeby dotykal je gdziekolwiek wbrew ich woli. nie mogl oczyc samoobrony, a potem sam zachowywac sie na ulicy jak zboczeniec. - w pozadku, to tez byl skuteczny ruch - zlapal sie za nos. zobaczyl gwiazdki przed oczami wiec chwile zajelo mu dojscie do siebie. - brawo dla jo - klasnal nawet w dlonie. - prosilbym jednak o nie demonstrowanie takich umiejetnosci na mojej twarzy - powiedzial z rozbawieniem I pokazal na swoj nos. nie przejal sie tym. nawet mu zaimponowala, ze potrafi zadac dobry cios! wrocil do uczenia ich, ale juz mniej macal jo bo nie chcial znowu oberwac, a gdy lekcja sie skonczyla zaprosil je do recepcji by zapisaly sie na kolejna.

tiffany kazała jo zapisać się na kolejną lekcję wbrew jej woli, a poza tym zbeształa ją za to, że przywaliła w tak przystojną twarz, no ale jednocześnie zachwycała się jak z klasą freddie wybrnął z tej sytuacji. poszły na piwo i na szczęście nikt ich nie zaatakował jak szły ciemną uliczką.

wyszła na spacer i nogi przywiodły ją tutaj. zawiesiła się patrząc na plakaty na szybie.

wyszedl z budynku I zaczal po kieszeniach szukac kluczy zeby zamknac klub. rozproszyla go jednak tiffy, ktorej nie mogl zignorowac. - spoznilas sie, lekcje na dzisiaj sie juz skonczyly - powiedzial z rozbawieniem. kojarzyl ja. brawo freddie!

lekko podskoczyła kiedy wyrwał ją z zamyślenia, bo nadal różne szelesty i dźwięki potrafiły ją mocno przestraszyć. to był odruch. spojrzała na niego trochę obojętnym wzrokiem, a na pewno nie rozbawiona czy zauroczona jego aurą, która zazwyczaj działała na takie dziewczyny jak tiffany, co wiemy też z doświadczenia.
- te lekcje nie działają - stwierdziła. - i tak ktoś zajdzie cię od tyłu i otumani chloroformem i wtedy nie masz szans się obronić. - generalnie powiedziała mu, że jego praca nie ma sensu xd

nie urazila go swoimi slowami bo dobrze zdawal sobie sprawe z tego, ze czasami nie da sie wyjsc dobrze z sytuacji. - ale to zawsze jakas dodatkowa ochrona - wyjal z kieszeni klucze I zaczal szukac odpowiedniego. - widzialem ci tylko na jednej lekcji - zerknal na nia. chcial wybadac czy przychodzila tu czesciej I sie mijali. jesli tak to moze zmieni sobie godziny. szczegolnie jesli obecna na lekcjach bylaby tez jo. calkiem niezle sie ostatnio bawil.

za to ona się poczuła urażona jego słowami. ostatnio za dużo brała do siebie. skrzyżowała ręce na piersi.
- i co, to moja wina, bo przyszłam tylko na jedną lekcję? gdybym przyszła na więcej to potrafiłabym się lepiej obronić? - spytala go wprost. probowała odzyskać kontrolę nad swoim życiem, a teraz poczuła się tak jakby to była jej wina, że dała się porwać, ech. to nie wpływało dobrze na jej samoocenę xd