park różany

spacerowala, nic innego jej nie zostalo do roboty xd

przechodziła tędy i spadł jej niedopałek papierosa, więc teraz go szukała w krzakach, bo nie mógł się zmarnować. jeszcze kilka buchów tam było!

zaciekawila ja postac w krzakach. najpierw pomyslala, ze to jakis menel i zastanawiala sie czy powinna zmienic kierunek zeby jej nie zaczepil xd rozpoznala jednak esther wiec podeszla. - hej, co tam szukasz? - spojrzala w krzaki.

podniosła się trochę zbyt gwałtownie, kiedy ktoś ją zaczepił. dobrze, że była jeszcze w miarę młoda i plecy jej nie wysiadły od gwałtownych ruchów.
- swojej godności - zarechotała. to był żart, a może nie. wtedy dostrzegła niedopałek i podniosła go. - o, mam! - zaprezentowała go z dumą i zaciągnęła się, bez otrzepywania go - chcesz? - wyciągnęła rękę w jej stronę. oby to naprawdę był jej niedopałek, a nie jakiś inny przypadkowy.

hudson by sie wkurwil jakby musial sie nia opiekowac bo jej dysk przeskoczyl.
- i jak ci idzie? - zapytal z rozbawieniem. przeniosla wzrok na niedopalek i pokrecila glowa. - nie, dziekuje. nie pale - usmiechnela sie lekko. szkoda bo by jej dala nowego papierosa.

hudson by się najbardziej wkurzył, że siostra cały dzień leży w domu i nie może swoich interesów tam prowadzic.
- nope, zniknęła bezpowrotnie - stwierdziła z rozbawieniem. zaciągnęła się jeszcze raz. musiała nadrabiać - czyli jeszcze nie przeciągnęłam cię na złą stronę - przekręciła głowę, żeby na nią popatrzeć.

zamknalby ja w pokoju zeby nie przeszkadzala.
zasmiala sie z jej zartu. - to nie dla mnie - zapewnila ja. nie chciala dac sie wciagnac w nalog. wystarczylo, ze dala sie wciagnac patrickowi w zla strone. nie potrzebowala wiecej klopotow.

dobry sposób, i tak nie miałaby jak wstać xd
- papierosy czy zła strona? - uniosła brew pytająco. zaciągnęła się ostatni raz i wyrzuciła niedopałek z powrotem w krzaki. - ja myślę, że pasowałaby ci zła strona - dodała zaczepnie. też by chętnie skosztowała tej złej strony, którą odblokował patrick.

i po problemie xd
- papierosy - powiedziala z rozbawieniem. - i zla strona - dodala zeby esther nie robila sobie nadziei, ze sa szanse zeby ja za soba pociagnela. - tak myslisz? - przyjrzala sie jej. moze miala racje, ale nie chciala  pozwolic sobie myslec, ze powinna sie rozkrecic.

na myśl o złej stronie pojawił się błysk w jej oku, który szybko zgasł, gdy khai jednak zaprzeczyła co do obu rzeczy.
- widzę tego diabełka, który cały czas próbuje wyjść na powierzchnię, ale mu nie pozwalasz - zażartowała. tak naprawdę nie widziała w khai nic diabolicznego, ale skoro zadawała się z esther, to znaczyło, że nie była w 100% święta.

dobrze, ze zgasila jej nadzieje. pokrecila glowa z rozbawieniem. - nie ma tu zadnego diabelka - zapewnila ja i czesciowo tez siebie. kazdy popelnial bledy i obiecala sobie, ze od teraz bedzie bardziej ostrozna.

esther mogła tylko żałować, że nie było jej dane poznać tego diabełka i że przy niej khai była bardziej ostrożna.
- to już cię nie lubię - zażartowała, ale i tak wyszly razem z parku i pożegnały się jak ich drogi się rozchodziły.

zlapal golebia i mial zamiar go zaniesc do domu.

wyszła na spacer z wózkiem i zobaczyła swojego udawanego syna numer jeden xd
- cześć, kochanie, kim jest twój nowy przyjaciel? - powitała go jak dziecko.

ciekawe jak arthur sobie poradzi z tym, ze ma brata xd
- jeszcze nie dalem mu imienia - spojrzal na ptaka. wyczytal w internecie, ze zwierzeta w parku sa za darmo i zdecydowal, ze bedzie hodowal golebie. - a twoj? - zajrzal do wozka, ale odsunal sie szybko gdy zobaczyl dziecko.

w końcu jest starszym bratem, a nie ciągle najmłodszym xd
- wygląda na ptaka o dostojnym imieniu - gadała od rzeczy, żeby być z arthurem na tym samym poziomie xd asystenci mogli mu załatwić piękne białe gołębie, a on wziął jakiegoś brudnego szaraka z parku. - to jamie - przedstawiła maluszka. - nie bój się - uśmiechnęła się zachęcająco do arthura, żeby się zaprzyjaźnił.

musi mu to przedstawic z takiej perspektywy to moze mu sie spodoba xd
- moze charlton - zastanawial sie na glos jakie imie pasowaloby go ptaka. nie chcial golebi od asystentow, chcial sam je zlapac. moze bylo mu przykro, ze byly kiedys udomowione a teraz bezdomne. - skad go masz? - skrzywil sie. nie podszedl blizej. nigdy nie widzial bobasa na zywo xd kiedys sie cieszyl jak annie byla w ciazy, ale teraz mial inne podejscie. nie przygotowala go xd

dla dziecka annie chciał być wujkiem i się zaangażował, więc może teraz też mu się spodoba. chyba że będzie zazdrosny o jej zakres uwagi.
- tak, to bardzo dobre imię - pokiwała głową. nie spodziewała się, że arthur zamierza donieść je do mieszkania. spodziewała się, że ptak mu ucieknie do tego czasu. w sumie nie powinien się do niego przywiązywać, jeśli to miało się tak skończyć. zaśmiała się na jego pytanie. - to mój bratanek - wyjasniła. - jak george będzie miał swoje dziecko, to będziesz się nim opiekować tak jak ja jamie'm - próbowała wytłumaczyć.

moze mu sie nie spodobac, ze maly potrzebuje wiecej uwagi.
jesli charlton mu ucieknie i bedzie mu smutno to bedzie wina annie, ze zaczela mowic o imionach. zanim go nazwal byl zwyklym golebiem, a teraz jest jego. - nie chce zeby george mial dziecko - wtedy on stanie sie jeszcze bardziej mniej wazny w tej rodzinie.

nie będzie mu się podobało, że annie komuś innemu też śpiewa kołysanki.
annie specjalnie złapie mu przypadkowego gołębia i będzie mu wmawiać, że to charlton xd
- dlaczego nie? to się stanie, i zapewne wkrótce. twój brat musi dopilnować przedłużenia rodu - zauważyła. co innego nico, który mógł się wstrzymać z rozmnażaniem, przynajmniej do momentu, gdy stałby się bardziej dojrzały.

nie lubi sie dzielic.
niechcacy sie musiala zaangazowac xd
- dziadek jeszcze nie umiera, a george i tak nie jest nastepny. nie musi sie spieszyc - nie podobala mu sie wizja tego, ze zaraz bedzie wujkiem.

ups!
mogła się nie wypytywać o gołębia, tylko udawać, że wszystko jest normalnie xd
- nie wygląda, jakby się spieszył - stwierdziła. dla niej dobrze, że george nie spieszył się do kolejnych zaręczyn, bo przynajmniej nie musiała oglądać jego idealnego życia z idealną księżną u boku. - i wcale się nie dziwię, przecież wasi rodzice nikogo nie akceptują na waszych wybranków - nie zdążyła się ugryźć w język. mogła mówić o sobie albo wybrankach arthura też.

to powinna byc zasada numer jeden obcowania z arthurem xd
- tak jest lepiej - tez mu bylo trudno zaakceptowac dziewczyny brata bo nie pogodzil sie z tym, ze rozstal sie z annie. ona w jego oczach byla najlepsza. brakowalo mu jej na rodzinnych spotkaniach. - nienawidze tego - burknal. przez to stracil kilka osob, na ktorych mu zalezalo.

chciała mu okazywać więcej zainteresowania, skoro wszyscy go olewali, a potem to się na niej odbijało.
- ale pewnego dnia to się zmieni i musisz być na to przygotowany - zapowiedziała. ona też przygotowywała się psychicznie na to, że george kiedyś naprawdę będzie miał wielki królewski ślub z inną dziewczyną, ale miała nadzieję, że to nastąpi jak najpóźniej. - przykro mi - westchnęła, bo widziała, że niepotrzebnie poruszyła ten temat. - chcesz powąchać jego główkę? - wyciągnęła jamiego z wózka. uznała, że wąchanie główki niemowlaka rozwiąże wszystkie problemy arthura, przynajmniej chwilowo xd

przywiazal sie do niej za bardzo.
- to sie nie dzieje teraz wiec nie musze teraz o tym myslec - nie chcial sie przygotowywac. bedzie sie tym martwil kiedy george znajdzie przyszla zone. - co? - patrzyl na nia z pelnym confusion. to byla najdziwniejsza rzecz jaka ktos mu kiedykolwiek zaproponowal xd