valentino

wykorzystam że zrobiłaś mu dom w końcu.
siedzieli tutaj i jo udostępniła mu swoją twarz na robienie fantazyjnych makijaży. ona za to zrobiła truskawkowe margharity, które już uderzyły im do głowy!

byla bardzo ladna wiec na pewno lubil jej robic makijaz. dokonczyl jej eyeliner, po czym odsunal sie by ocenic czy czegos nie brakuje. - moze powinienem do tego dodac 'fuck men' zeby od razu wiedzieli, ze sa do bani - glosno myslal i nawet zaczal pisac linerem w powietrzu.

a ona lubiła jak ktoś ją malował bo sama często nie miała czasu na takie fajne makijaże więc z chęcią oddawała twarz do malowania! - tak myślisz? - zastanowiła się chwile nad jego hasłem - a czy to nie będzie zbyt bezpośrednie? - zerknęła na niego - po prostu chwilowo nie utożsamiam się z tym hasłem - odparła z uśmieszkiem - dolewka? - wskazała na puste kieliszki.

valentino byl najlepsza osoba, z ktora mozna sie bylo szykowac na impreze! zawsze z checia wszystkich malowal i pomagal wybrac outfit. do tego byl szczery i nie bal sie nikogo krytykowac zeby nie narobili sobie wstydu. - tak - pokiwal glowa. - z nimi trzeba byc bezposrednim bo sa zbyt glupi - podzielil sie z nia swoimi pogladami. - halo, jo - pomachal jej reka przed nosem. - po pierwsze nie odwracaj mojej uwagi alkoholem - podsunal jej swoj kieliszek by mu dolala. - po drugie jak to nie utozsamiasz sie z tym haslem? kto ci zamydlil oczy? - zaczal ja wypytywac.

pewnie wszystkie zielone ochoczo do niego przychodziły przed imprezami i malował każdą z nich. jo na pewno doceniała jego szczerość i niecodzienny gust!
- mówisz o kimś konkretnym? - zapytała wprost zerkając na niego kątem oka. też dostrzegła że jest jakiś nabuzowany halo! byli w kompletnie odwrotnych sytuacjach życiowych, on ze zranionym sercem, a ona podjarana nową znajomością. dwa zupełnie przeciwne bieguny - po pierwsze nie odwracam - dolała mu i sobie alkoholu - chce żebyś był pijany i szczęśliwy - posłała mu buziaczka w powietrzu - a po drugie nikt - odpowiedziała krótko pokazując mu język. nie była gotowa na dzielenie się tym z kimkolwiek!

valentino ich malowal, a leila robila im paznokcie. za dobrze sie ustawili!
- moze - odlozyl liner skoro nie popierala jego pomyslu z wulgarnym napisem. pewnie chcial jej to napisac na srodku czola zeby wszyscy od razu widzieli. - do szczescia bede potrzebowal jeszcze kilka drinkow, ktore wymarza z mojej pamieci kilka ostatnich spotkan z jackiem - chwycil kieliszek i wypil prawie wszystko od razu. - nie wierze ci, ale odpuszcze dlatego, ze lubie gadac o sobie - powiedzial i dramatycznie opadl na bean bag.

i wszystko za darmoszkę heheheh.
miała już zapytać o kogo chodzi, ale nie musiała długo czekać bo valentino za chwilke się wygadał. faktycznie lubił mówić o sobie! - och - przygryzła dolną wargę - w takim razie muszę nam dorobić eliksiru - zamachała dzbankiem z margarithą i poszła do kuchni dalej miksować składniki - co takiego zrobił jack? - zapytała wykorzystując to że chciał gadać i że nie musiała gadać o sobie.

nie mial zamiaru ciagnac ja za jezyk wiec postanowil wykorzystac okazje i gadac o swoich problemach hehe. westchnal bo wygodnia mu sie siedzialo, ale skoro jo postanowila teraz dorobic picie to musial isc za nia. inaczej straciliby cenny czas, w ktory mogl poswiecic na zalenie sie jej. podreptal za nia do kuchni i oparl sie o blat. - zaczelo sie od wysylania sprzecznych sygnalow, a gdy w koncu poszlismy krok dalej i mnie pocalowal okazalo sie, ze za chwile znalazl sobie dziewczyne - opowiadal jej. - ktora w dodatku chyba lubi zdradzac bo wczoraj tez mnie pocalowal - chwycil truskawke i wgryzl sie w nia. - nie dosc, ze koles ktory mi sie podoba jest zajety to jeszcze moja mama zmusza mnie do spotkan z nate'm, ktory swoja droga w ogole mi sie nie podoba i vice versa - gadal jak najety. - czyli bede sam do konca zycia - podsumowal dramatycznie i chwycil jo za ramiona i nia potrzasnal.

i dobrze, że nie miał zamiaru. jo ceniła swoją prywatność co potem się na niej odbijało bo miała jakieś sekreciki, ale trudno! dobrze, że poszedł za nią to nie musiała przynajmniej krzyczeć do niego. przygotowywała więc wszystko dolewając tequili, dodając truskawek itp! - och - westchnęła na jego opowieści - myślisz, że jest gejem ale boi się do tego przyznać? - dopytała próbując uzyskać jego opinię na temat, a potem zmiksowała wszystkie składniki - co nie podoba ci się w nejcie? - zapytała zaciekawiona. jej się podobał nawet skoro wylądowali w łóżku! - nie będziesz sam - powiedziała pocieszająco robiąc im kolejne dolewki, a potem objęła go ramieniem i pocałowała w policzek na pocieszenie - jesteś za fajny żeby do końca życia być sam - dla niej był super fajny!

valentino nie byl fanem tego, ze ukrywala takie rzeczy bo lubil plotkowac, ale nie naciskal bardzo na nia nigdy. liczyl na to, ze jak bedzie gotowa o tym rozmawiac to bedzie jedna z osob, z ktorymi sie podzieli ploteczkami ze swojego zycia. - nie wiem, moze - wzruszyl ramionami. to by mialo sens, ale nie chcial sie nad tym zastanawiac bo im wiecej myslal o jacku tym gorzej czul sie z tym, ze sa pokloceni. zasmial sie gdy zapytala go o nejta. - pytasz serio? - musial sie upewnic. - jest nudny, nie ma nic ciekawego do powiedzenia, z domu wychodzi tylko wyprowadzac swoje psy - zaczal wymieniac pokolei rzeczy, ktore mu sie nie podobaly w chlopaku. - masz racje - rozchmurzyl sie troche.

przynajmniej się nie obrażał jak tiffy że miała swoje sekreciki. na pewno jak te wyszłyby gdzieś na jaw to bardziej ochoczo by o nich rozmawiała.
- awww, valentino - zaśmiała się krótko - totalnie na niego lecisz - widziała to po jego zachowaniu - czy mam porozmawiać z jego dziewczyną? mogę ją przestraszyć czy coś - zaproponowała śmiechem żartem. chyba nie bardzo ogarniała, że to zoe bo ta wymieniała chłopaków jak rękawiczki! - nie zgodzę się - oparła tajemniczo co do nate'a przygryzając dolną wargę i śmiejąc się pod nosem. mimo wszystko dobrze wspominała ich nocną eskapadę! - pamiętaj, że zawsze mam rację - pokiwała głową i wskoczyła na blat w kuchni żeby właśnie tam popijać sobie drineczka.

mial za duzo swoich wlasnych problemow zeby sie na nia obrazac. tiffy zyla samymi serialami wiec nic dziwnego, ze brakowalo jej wrazen w zyciu hehe
- szkoda, ze on tak na mnie nie leci jak ja na niego - westchnal i zaczal sie zastanawiac nad propozycja jo. - mozesz ja nastraszyc, ale nie mow, ze to ja cie naslalem - zasmial sie. nie chcial by jack sie za to na niego obrazil. chociaz raczej to bylo bardzo oczywiste, ze bardzo nie lubil zoe. - nie? - zmruzyl oczy, analizujac jej zachowanie. - co to znaczy? - podskoczyl do niej blizek i pokazal palcem na jej dolna warge, ktora przed chwila przygryzala. - podoba ci sie?! - powiedzial zszokowany. uwazal, ze jo zaslugiwala na wiecej niz nudny nate!

haha, tiffy miała taki spokojny i stateczny związek że gdzie indziej szukała ploteczek!
pstryknęła w jego kierunku - nie masz co do tego pewności - nie chciała mu zabierać resztek nadziei! - okej załatwione - jutro pewnie nastraszy zoe gdzieś na uczelni, ale w niezbyt niemiły i nachalny sposób, jak to jo. powie że jack ma wszy czy coś xd
- od razu szukasz podtekstów - zaśmiała się zakładając blond włosy za ucho - jest w nim coś kuszącego, nie powiem, ta wiecznie zatroskana i marudna mina trochę mnie pociąga - opowiadała z rozbawieniem - poza tym mieliśmy już swój mały epizod, to za nim - dodała mimochodem nie rozwodząc się bardziej.

lepiej zyc czyimis dramkami niz przezywac swoje. szczesciara ze nie miala takich problemow!
westchnal gdy powiedziala, ze nie ma pewnosci. zycie bylo za krotkie by mial czekac na to by zobaczyc czy jack przyzna sie do tego, ze kreca go faceci czy nie. bedzie musial sobie znalesc innego chlopaka. - jest w nim cos kuszacego? - nie mogl uwierzyc w to co slyszal. - mieliscie swoj epizod?! jooo dlaczego ja sie takich rzeczy dowiaduje dopiero teraz! - zlapal sie za glowe. tego sie nie spodziewal! - chociaz nie wiem czemu mnie to dziwi. masz troche vibe takiego naprawiacza, nic dziwnego, ze lecisz na takie sieroty - przekrzywil glowe, przygladajac sie jej. nie chcial jej urazic, ale tak ja widzial.

lucky tiffy!
i jak znajdzie sobie nowego chłoptasia to jack wtedy zrozumie jaką szansę stracił. drama time! tak na pewno będzie skoro jack i tak caly czas myslał o nim i jego pstrokatej osobowości.
- no co? - wzruszyła ramionami robiąc niewinną minkę - zyskuje przy bliższym poznaniu - podrapała się po czubku nosa - nie chwale się swoimi seksualnymi epizodami, przecież wiesz - a powinien wiedzieć bo niechętnie mówiła o sobie. wolała słuchać i doradzać innym! - naprawiacza? - zdziwiła się - myślałam, że powiesz jaka jestem uzdolniona, towarzyska, ładna i pomocna - zaczęła wymieniać jakieś randomowe cechy - poza tym wcale nie lecę na sieroty - bo ich poprzedni partnerzy seksualni zdecydowanie nie byli sierotami xd z rozmowy o nim, przeszli do rozmowy o niej jednak hehehe.

skoro wolal sie ukrywac to ominie go tyle szczesliwych chwil, ktore mogl przezyc z valentino. na pewno by zadbal o to by sie bawil dobrze u jego boku! a tak jego pstrokata osobowosc bedzie zabawiac kogos innego, ups.
- jego mama tez probowala mnie do niego przekonac w ten sposob, ale i tak wam nie wierze - zasmial sie gdy jo twierdzila, ze nejt zyskuje przy blizszym spotkaniu. - a powinna bo jak widac dzieja sie u ciebie calkiem ciekawe rzeczy - klepnal ja w udo. - nie mozesz byc samolubna i wszystkiego zachowywac dla siebie - probowal ja przekonac. - to tez, ale przede wszystkim naprawiacza - napil sie drinka, o ktorym zapomnial przez te wrazenia. - lecisz skoro podoba ci sie nate - zasmial sie. valentino najwyrazniej potrafil sie dowiedziec tego co chcial xd

jeszcze nie wszystko stracone xd
- czy ty właśnie porownujesz mnie do matki nejta? - zapytała martwiąc się faktem że nate przespał się z nią tylko dlatego że była podobna do jego matki ups xd
- nie aż tak ciekawe - odklepala go w udo skoro już tak się klepali - teraz będziesz mi tego nate'a wypominał do końca życia co? - zapytała z rozbawieniem. dopili jeszcze te drinkeczki ale rozmawiali już o ciuszkach a nie chłopakach!

zawolal martyego do siebie panikujac, ze to emergency. oczywiscie nic mu nie bylo, ale nie mogl sie zdecydowac jaki stroj wybrac na halloween, ktore bylo juz za kilka dni.

marty nawet zwiał z zajęć i kupił sześciopak piwa żeby pomóc mu w tym ja określił valentino 'wypadku'. zamiast tego siedział i obserwował stroje które miał do wyboru kuzyn - musimy następnym razem zdefiniować co rozumiemy przez słowo 'wypadek' - zastrzegł pijąc piwo.

- to jest wypadek - powiedzial zestresowany, ubierajac zlote bransoletke na ramie i jednoczesnie dokanczajac stroic sie na kleopatre. - myslisz, ze to kulturalne przywlaszczenie? - zapytal, przegladac sie w lusterku. - to kulturalne przywlaszczenie - odpowiedzial sobie sam na swoje pytanie i sciagnal sukienke, po czym rzucil ja na kupke stroi, ktore sie nie nadawaly.

marty się mu przyglądał i rozkminiał wewnętrznie czy on też powinien się tak stroić. doszedł jednak do wniosku że sam w sobie jest idealny i ten rozciągnięty tiszert oraz niedbały look najlepiej do niego pasują! - czy kleopatra odpadła dlatego, że nie masz juliusza cezara do pary? - zapytał, bo wydawało mu się że wyglądał całkiem nieźle.

valentino nie rozumial ludzi, ktorzy nie korzystali z okazji by sie przebrac za kogos innego. halloween to jedyna noc kiedy mozna bylo byc kimkolwiek sie chcialo. i jedna noc kiedy nie ryzykowal, ze dostanie wpierdol za to, ze jest obsypany brokatem albo ma cien na powiekach. - kleopatra jest za popularna - moze uma thurman z kill bill? - chwycil zolty jumpsuit i przylozyl go to siebie.

marty mógłby się na co dzień przebrać i nikt by się nie zdziwił pewnie. przynajmniej nikt z jego kolegów xd biedny valentino, czy bedzie kiedyś dramka że go dopadną? planowałam żeby jacka od pedałów zwyzywali kiedyś. ech, te współczesne problemy.....
- uma thurman też jest popularna - wytknął mu, przecież wszyscy widzieli kill billa, nawet taki marty! swoją drogą mój najmniej ulubiony film tarantino po django, ups - może beetlejuice? - wskazał na garnitur w paski.

tak, juz o tym od dawna myslalam, ale nie bylo okazji xd biedny jack.
- ughhh - poirytowany rzucil jumpsuit do reszty przebran. spojrzal na garnitur w paski i chwile sie zastanawial. - jestem pewny na tysiac procent, ze na imprezie beda przynajmniej dwie inne osoby przebrane za beetle juice - mruknal niezadowolony. - gdybys zgodzil sie przebrac ze mna to moglibysmy isc jako blizniaczki z lsnienia - zrezygnowany usiadl na kanapie i siegnal po piwo.