recepcja

przybył do motelu, żeby sprawdzić w jakim jest stanie, a w stanie był kiepskim, więc patrzył teraz naokoło co tu się odpierdalało. nie pamiętał tego aż tak intensywnie z młodości. myślał, że jego dziecięce wspomnienia to po prostu mieszanina świata z bajek z rzeczywistością. ale to jednak była prawda xd

peter właśnie wychodził z pracy, bo skończyła się jego zmiana. oparł się o blat i zaczął gadać z recepcjonistką, bo była całkiem ładna i mu się podobała. nie zauważył leona, a poza tym go nie znał ups.

leon już zdążył się zapoznać z recepcjonistką, więc teraz nadeszła kolej na petera.
- hej! też tu pracujesz? - recepcjonistka pokiwała głową w imieniu kolegi, więc leon zachęcił go gestem dłoni, żeby podszedł te parę kroków bliżej. - jestem wnukiem właścicielki, leon - przedstawił się wyciągając do niego dłoń. betty na pewno opowiadała przesadnie dużo o swoim wnusiu, ale zawsze odnosiła się do niego per napoleonek.

- hej - spojrzał się na niego znudzonym wzrokiem. wyglądał mu na totalnego nieogarniętego przesłodziaka, jednak na razie go nie skreślał ze swojej listy potencjalnych znajomych bądź znajomych znajomych. podszedł do niego i zlustrował go wzrokiem - jestem peter, pracuję tutaj jako przynieś podaj pozamiataj, czy jakoś tak - zażartował i podał mu rękę - zajmuję się obsługą gości i takie tam - wytłumaczył mu.

leon sprawiał odpowiednie pierwsze wrażenie, nie można było się co do niego pomylić xd
- miło poznać - uśmiechnął się, a po tym jak uścisnęli dłonie wsadził swoje do kieszeni. - będę czasowo zastępować babcię - poinformował go. pewnie pracownicy nie zorientowali się, że betty ma nowe problemy, bo zawsze było z nią coś nie ten teges xd - w każdym razie radziłbym zacząć się rozglądać za nową pracą - dodał dość nerwowo, bo dziwnie się czuł w swojej nowej roli zarządzania motelem. zabrzmiało to jakby groził peterowi zwolnieniem, ups.

- rozumiem - pokiwał głową ze zrozumieniem. nie była to jego pierwsza robota, więc przyzwyczaił się już do bycia zwalnianym przez kolejnych pracodawców. miał do tego spore tendencje, poza tym, nie za bardzo chciało mu się nigdy pracować. przeczesał palcami włosy - luz, dzięki że w ogóle dajesz znać zawczasu, że będę musiał szukać czegoś nowego, przynajmniej jesteś uczciwym gościem - uśmiechnął się nawet.

ulżyło mu, że peter podszedł do tego z takim spokojem. recepcjonistka trochę się wkurzyła jak jej powiedział, ale jednocześnie leon widział, że cały czas tylko siedziała na telefonie i po prostu żałowała, że straci pracę, w której może siedzieć i nic nie robić.
- mhmm - wymruczał zamiast dać jakąś elokwentną odpowiedź. nie czuł się swobodnie w swojej nowej roli. - właściwie to sprzedajemy motel - wyjaśnił więc. powiedział to w liczbie mnogiej, ale tak naprawdę babcia jeszcze nic nie wiedziała i na pewno nie będzie chciała się na to zgodzić. lepiej będzie ją postawić przed faktem dokonanym! i tak była niespełna rozumu.

- spoko - wzruszył ramionami - dla mnie nie ma problemu - jego by pewnie było stać na to, żeby kupić ten motel i samodzielnie go poprowadzić więc w sumie stał tak przez chwilę i się nad tym zastanawiał - a drogo chcesz to opchnąć? - zapytał z czystej ciekawości. jakby się tak dało urobić rodziców, to by może coś się ogarnęło.

lol, po co mu ten motel xd nie był nic warty tak naprawdę i nawet leon to wiedział. ale miał jeszcze nadzieję! zresztą nie robił tego dla kasy. po prostu musiał się tego pozbyć, żeby zrzucić ten problem z głowy betty i swojej rodziny i zerwać wszelkie więzy z st. albans.
- zobaczymy, muszę spotkać się z agencją nieruchomości - oczywiście jeszcze nie zabrał się za szukanie odpowiedniej, bo był zbyt roztrzepany, żeby się tym zająć. obrócił się do ściany i zaczął skubać odchodzącą tapetę. - będę pewnie potrzebować trochę pomocy, żeby to miejsce się jakoś prezentowało - stwierdził. póki co motel był w opłakanym stanie, nie dość, że waliło kiczem i cringe'm, to jeszcze wszystko było już wysłużone i zniszczone. gości też nie było za dużo, więc motel nie przynosił żadnych zysków.

nie mówię, że by go kupił, peter ma sporo głupich pomysłów. po prostu szukał drogi w życiu, brał się za cokolwiek co sprawi mu przyjemność. próbował się wyrwać z nudnego życia, które prowadził. czasami się coś działo, ale tylko czasami i to jak spotykał gigi na mieście. wtedy to dopiero robił głupoty - okej, jak chcesz mogę ci pomóc zanim stąd się wyniosę na stałe. i tak tu pomagam - wzruszył ramionami - ale nie za darmo - zaznaczył od razu - za takie rzeczy musisz mi zapłacić - spojrzał na recepcjonistkę.

musiał mieć głupie pomysły skoro pracował w najgorszej miejscówce w mieście xd pewnie też po to, żeby się obijać. i podrywać recepcjonistki.
- t-to byłoby w ramach pracy - zestresował się znowu i powróciło jego jąkanie, które dokuczało mu jak był dzieciakiem. czuł też już jak plecy zaczynają mu się pocić. zdecydowanie nie nadawał się na zarządzanie czymkolwiek. peter i recepcjonistka mogliby mu wleźć na głowę jakby chcieli. - wiem, że nie macie dużo gości i roboty - dodał próbując jednak wykrzesać w sobie więcej pewności siebie. recepcjonistka pokazała mu już grafik na ten tydzień, więc wiedział, że większość pokoi stoi wolna.

miał zawsze głupie pomysły totalnie xd - jasne, ale jakaś dodatkowa kasa za to wszystko by się mi należała, nie sądzisz, mój drogi leonie? - nawet nie zauważył, że się zaczął przez niego jąkać, było mu wszystko jedno czy się jąkał czy nie, byleby zapłacił za to co zrobił. nie wymagał chyba zbyt wiele, prawda? - nie mamy może i dużo gości i roboty, ale wiesz... - poklepał go po ramieniu - więc, jak będzie? - zapytał.

potrząsnął głową, próbując samego siebie nakręcić na odpowiedni mindset, żeby nie zgadzać się na żadne dodatki do pensji. motel ledwo prządł i wiedział, że nie sprzeda go z zyskiem, a do tego musiał zebrać kasę na wsadzenie babci do domu opieki, więc zdecydowanie nie miał skąd wziąć dodatkowej kasy dla petera. jednocześnie wiedział, że sam sobie nie poradzi z uporządkowaniem motelu, bo był zbyt nieogarnięty, żeby podejmować takie wielkie projekty.
- to twoja praca - powtórzył i przetarł czoło, na którym pojawiły się pierwsze kropelki potu. - przynieś podaj pozamiataj, sam tak to ująłeś, prawda? - przypomniał mu.

- czy ty mówisz serio? - spojrzał na niego z wyrzutem i wyższością, chociaż wcale nie był od niego wyższy - za takie rzeczy to się płaci ekstra. ale jak chcesz, mogę ci pomóc, a potem poproszę odpowiednie wynagrodzenie za swoja pracę - mówił poważnie i nie był wcale wobec niego miły. napoleon był totalną pierdołą, więc peter mógłby zrobić z nim co tylko chciał, recepcjonistka również - przynieś podaj pozamiataj nie oznacza braku pensji - zauważył - to jak, dostanę kasę czy nie? - zapytał jeszcze raz.

- dostaniesz pensję za swoją pracę i za obowiązki w ramach tej pracy - postanowił, ale mówił cały czas łagodnie, a nie stanowczo. peter był bogatszy od niego, a kłócił się o kasę xd przynajmniej jak peter się na niego wkurzy to będzie zgodnie z relkami go nie lubić xd leon potrzebował sojuszników w motelu, a zamiast tego tylko zniechęcał wszystkich pracowników do siebie, ups! wiadomo, że betty też dawała sobie włazić na głowę, więc się przyzwyczaili do takiego stanu rzeczy. no ale nowe kierownictwo, novus rex, nova lex. - a teraz przepraszam, mam dużo do zrobienia - pożegnał się i wziął z recepcji klucze do wszystkich wolnych pokoi, żeby je obczaić i sprawdzić z czym się mierzy.
jak nie idziesz jeszcze spać to możemy coś next.

poszedł sobie wkurzony na niego. zacznij jakieś smski jeszcze.

znalazł ogłoszenie, że szukają tutaj kogoś do pomocy! nie był to hotel w albans, nawet nie mógł konkurować, ale lepsze coś niż nic. czekał więc przy recepcji miętosząc ulotkę w ręku.

napoleon był już zdesperowany i potrzebował rąk do pracy, bo nie zapowiadało się na to, że szybko uda się sprzedać motel. nie spodziewał się żadnych gości w tym przybytku, więc zajął się tępieniem szkodników w jednym z pokoi i rozpalał jakiś trujący gaz. akurat skończył i podszedł do recepcji w pełnym kombinezonie ochronnym. zdziwił się widząc tu jakąś żywą duszę!
- w czym mogę pomóc? - spytał ściągając maskę gazową.

doskonała prezentacja tego miejsca. szkodniki, ludzie w kombinezonach. prawie jak w czarnobylu xd
myślał żeby już sobie pójść bo prawie uznał to za kiepski żart i że to miejsce jest tak na prawdę opuszczone. na szczęscie lub nie zaraz pojawił się ktoś w kombinezonie. myslał już że to jakiś porywacz jak z horroru 'hoster', ale kiedy zobaczył wbrew pozorom przyjazną twarz zza maski to odetchnął - ja w sprawie ogłoszenia - zamachał ulotką.

james powinien się dwa razy zastanowić czy chce tu pracować xd
wsadził sobie maskę pod pachę. właściwie to chciał się przebrać, ale teraz utknął w tej sytuacji, ze musiał z kimś rozmawiać i czuł się niekomfortowo. popatrzył na tę ulotkę i westchnął. 
- tak, wiem, że są błędy ortograficzne - już mu ktoś zwrócił uwagę xd nie spodziewał się, że ktokolwiek mógł chcieć naprawdę tu pracować. leon rozniósł te ogłoszenia już tydzień temu i nikt się nie zgłosił.

był zdesperowany i potrzebował kasy!
czy leon zazwyczaj nie miał tak że potrafił utknąć w niewygodnej/niezręcznej sytuacji? chyba powinien przywyknąć xd
- nie zwróciłem uwagi - przyznał się zerkając na nią jeszcze raz - czy sprawdzanie błędów to jeden z wymogów pracy tutaj? - zmartwił się zaraz, że przyznał się do tego, że jest trochę nieuważny. miał inne zalety!

napoleon potrzebował zdesperowanych ludzi xd 
zawsze lądował w niekomfortowych sytuacjach i zawsze czuł się niekomfortowo xd to był jego stały stan. 
zmarszczył czoło kiedy chłopak wcale nie wyśmiał byków na ulotce. 
- nie, wymagania są opisane - poprawił maskę pod pachą i przyglądał się chłopakowi. zastanawiał się czy powinien spytać wprost czy chce tu pracować, ale bał się, że go spłoszy. był jak zjawa xd - on tu chyba chce pracować - wymamrotał pod nosem, bo łatwiej było powiedzieć to do siebie niż do niego. to na pewno go nie sploszy xd

haahaha, klub zdesperowanych.
to i zimne stopy (fakty z karty!).
nie obchodziły go byki na ulotce tylko kasa i ewentualne miejsce do spania. musiał zachować założoną w planie stabilność finansową. szczególnie teraz kiedy stephanie na nowo wkroczyła do jego życia. musiał jej pokazać, że wszystko da sie złożyć w kupę xd
- wiem, przeczytałem je - pobieżnie, ale to zrobił xd - mam skończoną szkołę i nie boję się wyzwań - to były pewnie podstawowe warunki - znam jeden dodatkowy język, ale też w paru innych potrafię się pobieżnie porozumieć, mam też doświadczenie w pracy w hotelu - zaczął wymieniać swoje atuty. jakby to tu było przydatne. byleby nie bał się szczurów xd
nie usłyszał jak mówi do siebie, bo jeden z kotów betty nagle do niego podszedł, zamiauczał i łasił się pomiędzy nogami więc kucnął zeby go pogłaskać.

klub brwi, klub zdesperowanych... każdy znajdzie coś dla siebie xd 
hahah uroczo, fakty z karty, których nawet ja nie pamiętam.
stephanie oczekiwała, że james ma ogarnięte życie, więc musiał udowodnić, że tak jest!
- tak, on chce tu pracować, co mam teraz zrobić - mamrotał dalej do siebie kiedy james wymieniał swoje rozliczne zalety. do wszystkiego zabierał się od dupy strony, więc nie poprosił o cv ani nie zaczął zadawać żadnych porządnych pytań na rozmowę kwalifikacyjną. sprawdziłby w telefonie, ale w kombinezonie nie miał jak po niego sięgnąć. miał chwilę czasu na pozbieranie myśli jak james zaczął głaskać kota. - wiesz, że płacę najniższą krajową? a to o wiele za mało jak na robotę, którą trzeba zrobić, potrzebuję też pomocy przy remoncie - machnął ręką na odchodzącą tapetę - i nie mogę zagwarantować, że wkrótce tego nie sprzedam i właściciel wprowadzi zmiany kadrowe - wspaniale reklamował pracę tutaj xd a potem się dziwił, że nikt nie chciał przychodzić do motelu. - a ich jest jeszcze siedem czy osiem - wskazał na kota, najwyraźniej nadal się nie doliczył. musimy jeszcze zagrać regina leon xd