Park w centrum

First topic message reminder :

Tutaj szedł Ash i nucił coś pod nosem bo nie można by powiedzieć, że miał zły humor w tym momencie. Ktoś mu posprzątał łazienkę i nie miał już w niej Rexa.... No w każdym bądź razie palił i spacerował!

Pf, nie chcecie mi powiedzieć, to ja mam swoje teorie.xd
- Nie wiem, usłyszałem, że będzie mnóstwo napalonych lasek, to postanowiłem pójść. - zaśmiał się głupkowato. Poza tym pewnie Kenny był jego dilerem, no nie. I on nawet ostatnio nie mógł narzekać na brak pieniędzy, bo właśnie nieźle zarabiał dzięki dilowaniu. - Nie mogłoby nas tam zabraknąć, Bedard! - oznajmił.

na to nie wpadniesz xp
- jak chcesz, hollywood. pewnie theo, idiota, też tam będzie. to mi pasuje! - pokiwał głową. napalone laski zawsze były mu na rękę. miał nadzieję, że ta jabłkowa tam nie pójdzie i nie będzie ciągnęła się za jego dupą. pewnie spotkali ją tu, bo go śledziła! ten to dopiero ma teorie.

A kiedy to wyjdzie na jaw?
- Byle laski były, reszta jest nieważna. - stwierdził, wzruszając ramionami i schował ręce do kieszeni, bo przez te przemoczone rękawiczki zrobiło mu się zimno w łapki. A Japko pewnie by go wylicytowała i by musiał z nią cały wieczór spędzić.;dd

zobaczysz xd
dobry pomysł! niech japkowa go wylicytuje ;3
- laski i picie. - rozmarzył się. no i zielsko. ale nie był pewien, czy nie będą tam nic sprawdzać przy wejściu. a wolał nie wpaść. poszli się przygotować i wtedy na imprezę. bo sobie myślę, że można od 7 zacząć. tylko tematy trzeba zrobić xd

Fanny siedziała na jednej z ławek w parku i czytała książkę (niedaleko byla latarnia, więc nie oślepła), machając nogami i popijając herbatę z papierowego kubeczka, którą kupiła w pobliskiej kawiarni. Marzły jej dłonie, bo Brendon ze swoimi małymi łapkami ukradł jej rękawiczki, ale i tak niedługo zbierała się do domu, więc nie marudziła. Zreszta i tak nie miała komu.

damon szedł właśnie do apteki bo luc poczuł się strasznie i dał mu sfałszowane recepty by mu kupił jakieś mocne leki na jego głupotę. było mu tak zimno, że już nie mógł wytrzymać. a kiedy zobaczył dziewczynę na ławce pomyślał, że umarła! ale nie. przesuwała paluchami po książce. dopiero po chwili spostregł, że to fanny!
- umrzesz. tylek ci przymarznie do tego drewna. - zmrużył oczy stając przed nią. nawet się nie przywitał. jaki on niewychowany!

Podskoczyła, gdy usłyszała czyjś głos, miała zamarznięty wosk w uszach, wiec ledwie słyszała, ale po chwili zdała sobie sprawę, że to Damon. Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się. Pewnie oczami. Taki smize! Zastanawiała się, czy Damon się czegoś naćpał, że był taki nieuprzejmy na wstępie, bo przecież zawsze był przeurocznym chlopcem, ale potem stwierdziła, że na pewno zdenerwował się, bo bał się o jej chudy tyłek i się przez to zestresował. - Myślisz? - Zmarszczyła nieznacznie czoło, dotykając ławki swoją gołą łapką, by potem westchnąć. - Pewnie już przymarzł i nie wstanę - poskarżyła mu się.

- ja to wiem. - zapewnił ja z lekkim uśmiechem. miała taki uroczy czerwoniutki nosek! zupełnie jak opakowanie lindorów. tak własnie mu się skojarzyło, bo miał ochotę na cos okropnie słodkiego. przestąpił z nogi na nogę zastanawiając się jaki numer alarmowy ma straż pożarna, by ją zabrali z tej ławki. no i miał jeszcze dylemat czy karetka nie byłaby lepsza. może od razu to i to?
- mogę ci pomóc się oderwać od ławki. nie wiem... pochucham czy coś. - podrapał się po udzie.

Najpierw usłyszała, że Damon "porucha" więc się zmieszała, chcąc mówić mu, że niestety nie jest zainteresowana, przynajmniej na takim mrozie, ale zaraz doszła do wniosku, że chyba chodziło mu o chuchanie! Dobrze, że się spostrzegła.. Zarumieniła się tak, czy inaczej, ale nie było to dostrzegalne, bo policzki i tak miała czerwone. Wsunęła swoją książkę do torebki, a potem dopiła herbatę, po której kubek wrzuciła potem do śmietnika. - Nie wiem, może będzie najlepiej jeśli podasz mi ręce i pociągniesz, może uda się nam wspólnymi siłami odkleić moje pośladki od ławki..

ale z niej przebiegła żmijka! chciała go zamacać po łapskach i dlatego tam ochoczo przystała na jego nieśmiałą propozycję! a damon, niczego nieświadomy, oczywiście podał jej łapki i kiedy go już złapała przyciągnął do siebie. może trochę za bardzo ją pociągnął bo praktycznie wpadła w jego ramiona! chuchnął jej w twarz z przejęcia i zgrzania.
- jednak nie przymarzłaś aż tak bardzo! odprowadzić cię do domu? - wygładził jej rękawki płaszczyka.

Nie mogła się nadziwić, jaki z niego siłacz! Chociaż przecież większośc czasu spędzał nad książkami, ale najwidoczniej w wolnych chwilach nie próżnował i koksił aż się kurzyło. Gdy znalazła się tak blisko niego miała nadzieję, że będzie mogła już tam zostać, ale pewnie zaraz się od niej odsunął, przez co zrobiło się jej trochę smutno. Zarzuciła torbę na ramię, napisałam na nogę, ale to trochę bez sensu, a potem potarła dlonią o swój zmarznięty nosek. - Całe szczęście! Nie chciałabym, by trzeba było odmrażać mnie jakimś miotaczem ognia - wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Byłaby trochę jak Ally McBeal, kiedy utknęła w sedesie. - Jeśli byłbyś tak miły to chętnie, Damon - zamrugała do niego swoimi ładnymi oczkami. I pewnie ją odprowadził, zacznij.

grał w szachy. a że mój chłopiec ma poradnik dla szachistów, który kiedyś przeglądałam to tam było zdanie, że szachiści są umysłowymi siłaczami... więc! no cóż. coś w nim z burneiki było! i już zaczęłam pisać a ty mi kazesz zaczynać! no dobra. odprowadził ją. już zaczynam.

Wendy była zła, bo nie udało jej się dotrzeć na tą całą studniówkę, bo zgubiła gdzieś w szafie jednego z butów, które miała zamiar ubrać, a w innych iść nie mogła, więc w sukience, w której jej piersi wyglądały jeszcze smakowiciej niż zwykle, pończochach, przez które marzły jej nogi, kozakach na wysokim obcasie i wełnianym płaszczu wyszła do parku, by zapalić i się odstresować, ale było za zimno, by mogła się w pełni rozluźnić.

Adrien na studniówkę się dzisiaj nie wybierał i na pewno nie miał takich problemów jak Wendy. Jakie szczęście, że nie był kobietą! Do parku przyszedł pewnie dlatego, że miał się tu spotkać z kimś dość istotnym. Musiał kupić trawę, albo coś w tym stylu. Zresztą nie ważne. I tak już pewnie to załatwił i właśnie był w drodze powrotnej. Uśmiechnął się do dziewczyny palącej papierosa. Znają się czy nie?

Na pewno się znali, bo Wendy jest pielęgniarką w szkole, więc pewnie Adrien wyciągał od niej zwolnienia z lekcji, które chętnie mu dawała, bo miał śliczny uśmiech! W związku z czym teraz uśmiechnęła się do niego, wydmuchując nad swoją głowę chmurę dymu papierosowego, by potem podejśc do Adriena, bo wcześniej stała pewnie koło jakiegoś drzewa, kontemplując jego strukturę gałęziową, albo coś równie interesującego. - Nie balujesz na studniówce? - Spytala, chociaż wiedziała, że był w drugiej klasie, ale sądziła, że wszystkie dziewczyny chciały go tam zaprosić!

Uśmiechnął się jeszcze szerzej gdy do niego podeszła. Z pewnością dostał tyle propozycji, że sam nie wiedział, którą ma wybrać i ostatecznie zdecydował się nie iść.- Nie mam ochoty. Nie lubię balów -wzruszył ramionami. - Nie lubię nosić tych ciasnych garniturów i krawatów. A tak by mnie raczej nie wpuścili - miał odpiętą kurtkę i jeszcze ją odchylił, pokazując jej swój t-shirt. Nie był ubrany zbyt elegancko.

Wendy lubiła facetów w garniturach, ale tak samo lubiła każdych innych, więc uśmiechnęła się i pokiwała głową ze zrozumieniem, zaciągając się papierosem. - Ja też za nimi nie przepadam. Poza tym nie sądzę, by tam można było się dobrze bawić - zauważyła i pokręciła głową, zastanawiając się, jak jej mała siostra sobie tam radzi. - Myślisz,że tak by cię w ogóle nie wpuścili? Może zatrudniliby cię do kuchni, myśląc, że jesteś pracownikiem? - Uniosła prawy kącik ust.

Pewnie gdyby wiedział, że Wendy lubi garnitury, to by w jakiś wskoczył, żeby zrobić na niej wrażenie. Lubił kiedy dziewczyny się nim zachwycały. - Dokładnie. Co tam można robić? Ludzie ubierają się elegancko, tańczą jakieś tańce, których uczyli się przez cały rok - przyznał jej racje. Aż się skrzywił na samą myśl. Chyba by się zanudził! Z drugiej strony na tym balu jednak przydałaby się pielęgniarka xd - W sumie może i by wpuścili. Muszę tak kiedyś spróbować się wbić - powiedział z rozbawieniem.

- Zupełnie się z tobą zgadzam! - Pokiwała głową i wyrzuciła papierosa za siebie, mając nadzieję, że nie zwiało go na Adrienowe włosy, bo miał fajne, i szkoda by było je spalić. Ale nie, raczej papieros spadł na ziemię po prostu. - Jeszcze z alkoholem mogłoby być ciężko.. - Jej akurat to by nie przeszkadzało, była pielęgniarką, potrafiła wyczarować alkohol (do przemywania ran wojennych, oczywiście) ze wszystkiego, ale dla uczniów mógł to byc większy problem. - Proponuję w przyszlym roku! Albo na jakąś podobną imprezę, na pewno się jakaś znajdzie - zapewniła go.

Adrien też raczej nie byłby zadowolony, gdyby Wendy spaliła mu włosy. Lubił je i wyglądałby jak czubek. Żadna laska by na niego nie poleciała. Przykre. - No właśnie, to chyba najgorszy minus takich imprez - pokręcił głową. On bez alkoholu sobie imprezy nie wyobrażał. Prędzej by umarł niż się na jakiejś pojawił. - Zapamiętam - zaśmiał się krótko. Będzie miał okazję na swojej studniówce.

- Zdecydowanie - pokiwała głową, a potem uśmiechnęła się, odgarniając swoje włosy za uszy, potem znów zerkając na Adriena. - Dokąd idziesz? - Spytała z ciekawości, bo może szedł do jakiegoś klubu i chciał postawić jej drinka, a może właśnie szedl do swojej dziewczyny, która może nie miała takich cycków jak Wendy, ale byłaby jego dziewczyną... Wolała się upewnić.

- Właściwie miałem zamiar zamiast na bal zajść na jakąś lepszą imprezę - powiedział, wzruszając ramionami. Pewnie dobrze, że jednak podarował sobie studniówkę, bo jeszcze zrobiłby kolejną zadymę. A tak wyżyje się w klubie nocnym. - A ty? Masz jakieś plany na wieczór - pewnie przesiadywał u niej dość często w czasie lekcji, więc byli już na ty.

- Nie miałam żadnych planów. To znaczy miałam iść na tą studniówkę, ale się rozmyśliłam, więc.. Co powiesz na wspólny wypad do klubu? - Zaproponowała, wsuwając ręce do kieszeni swojego płaszczyka, przyglądając się Adrienowi spod swoich długich, idealnie podkręconych zalotką rzęs. - Oczywiście o ile nie jesteś już umówiony i w ogóle - dodała szybko. Ale bez przekonania.

- Chodźmy więc - ruszyli w kierunku miasta. zacznij w jakims klubie.

To chyba ulubione miejsce Wendy! Wracała do domu przez park z papierosem w gębie i zastanawiała się nad tym, jak to się stało, że nie udało jej się zaciągnąć żadnego miłego chłopca na bilans do swego gabinetu. Miała poza tym nadzieję, że Hollywood nie będzie jej robił żadnych problemów, że obciągnęła Theo (bo bała się trochę, że ten na nią nakablował, nie wyglądał na najinteligentniejszego xd) i przyjmie w ramach rekompensaty szybki numerek na jego biurku.