st. michael street

poczuła już wiosnę więc założyła rolki i sobie na nich szalała. trochę koślawo jeździła więc co jakiś czas na ludzi wpadała!

za to dylan jechał na desce i pewnie miał zamiar komuś wpierdolić, bo nie miał najlepszego humoru. jednak zanim zdążył się rozejrzeć i znaleźć potencjalną ofiarę ta sama na niego wpadła.
- kurwa! - warknął kiedy carly na niego wpadła a on spadł z deski i pewnie połamałby sobie nogi jakby nie miał takiego świetnego refleksu. - patrz gdzie jedziesz. - dodał podnosząc na nią wzrok. dopiero w tym momencie się zorientował, że to dziewczyna, więc chyba bardziej się tylko wkurzył, bo jej nie przywali, co nie.. tyle rozumu jeszcze miał. no i dobrego wychowania.

ewka... weź ty sprawdzaj relki przed napisaniem postu xddddddddddddddddddddddddddddddddddddd oni mają psiapsie wpisane xdddddddddddddddddddd dlaczego się tego po tobie spodziewałam!? ;ooo
no oksy oksy, nie wiem dlaczego dylan miał zamiar komuś wpierdolić i dlaczego był zły na cały świat, no ale to dylan, najgłupszy z hurdów więc czego by się tutaj spodziewać. karli też się przewróciła kiedy na niego wpadła, w końcu była ze trzy razy drobniejsza od niego więc wylądowała na tyłku i tylko syknęła z bólu - sam uważaj, jedziesz po nieprzepisowej stronie ulicy - mruknęła wstając i masując się po kościstym tyłku.

weź się nie czepiaj... to, że zauważył, ze to laska to nie znaczy, że jego zaćpany mózg rozpoznał w tej lasce carly... to po pierwsze xd a po drugie wy mi mówicie jakie mają relki to po co mam się przemęczać... jak coś napiszę nie tak to zaraz wszystko wychodzi xd
ja też jeszcze nie wiem dlaczego był taki wkurwiony. prawdopodobnie nie widział się z annie od dłuższego czasu, bo madeline ostatnio stwierdziła, że go nie potrzebuje i podtrzymuje swoją decyzję i dylan o to się wkurza, bo uważa pewnie, że jest ojcem stulecia. - chyba ci się coś przewidziało mała. - powiedział już rozbawiony, bo w końcu dotarło do jego małego móżdżku kto to jest, więc trochę mu cała złość przeszła i mógł się spokojnie nabijać z dziewczyny, która obiła sobie tyłek.

jaki z ciebie leń ewka, o ja nie moge! wykorzystujesz nas!
a carly to przyjaciółka maddie, ale ta ostatnio przespała się z leosiem, a leoś to przyjaciel cody'ego, a cody się spotykał z maddie, a karli mu to po pijaku wygadała bo z nim się też przyjaźni. masz wszystko wytłumaczone. pewnie dlatego madeline nie chciała żeby dylan spotykał się z annie, miała wyjebane na wszystko i wszystkich - dlaczego się cieszysz? tyłek mnie przez ciebie boli! - i powodem tego nie było że dylan wsadził w złą dziurę he he. dalej masowała się po tyłeczku - przestań się śmiać! - walnęła go z piąchy w ramię.

jestem przepracowana, mogę być troszkę leniwa xd kompletnie nic z tego nie zrozumiałam, ale to chyba wina tego, ze mi się oczy zamykają xd
- nie przesadzaj. jak chcesz mogę ci pomasować.- zaśmiał się i przysunął trochę do niej pokazując jej swoje rączki, które leczą. pewnie był święcie przekonany o tym, że dotknie i cały ból zniknie. stanął jedną nogą na desce i tak sobie balansował ciałem. - co tam? - zapytał. może nawet był ciekaw co u niej słychać.

mi się też chce spać. nie wiem czy w sumie zaraz nie pójdę bo jutro mam do pracy na rano i wypadałoby się z lekka wyspać xd
chętnie by mu dała wymasować swoje pośladki. ale gdybys przeczytała jej kartę, czego na pewno nie zrobiłaś, to wiedziałabyś że ojczym ją molestuje i ma spierdolona psychikę. dlatego nie dała mu dotknąć swoich pośladów - sama najlepiej je sobie wymasuje swoimi magicznymi rączkami - zaśmiała się macając jeszcze swój tyłeczek - super, dostałam pracę - odparła dumnie salutując przy tym choć nie wiem po co - a co u ciebie? - dźgnęła go w brzuch - spięty jesteś - stwierdziła.

w sumie też zaraz pójdę bo się ostatnio nie wysypiam nieważne o której poszłabym spać. ;x
nigdy nie sprawiałam sobie takich problemów jak czytanie kart więc wiesz....
- chyba tylko ty tak twierdzisz.... moje ręce leczą! - powiedział z pełnym przekonaniem machając przed nią łapskami. - serio? świetnie! gdzie? - zapytał. liczył, że jeśli w jakimś barze to będzie mógł liczyć na darmowe piwko czasem... - nie jestem spięty, to same mięśnie. - wywrócił oczami. - jak widzisz trzymam się, całkiem nieźle. - wzruszył ramionami.

ja to pójdę pod prysznic i jak się nie obudzę pod tym prysznicem to idę spać ;ooooo
- w firmie architektonicznej? - odparła mrużąc oczy, bo jak mógł się nie domyślić! przecież architekturę studiowała, to z jakieś innej pracy mogłaby być zadowolona! - no to skoro się trzymasz tak nieźle to idziemy na piwko - podskoczyła próbując go jakoś objąć ale był za duży. to poszli sobie chłodne piwko w cieniu pić. idę się ogarnać bo zasne na klawiaturze xddddd pa!

jeremy, jak większość dobrych ludzi na tym świecie, okazał się być dość pechowym chłopakiem. ile razy zdażyło się już, że niewinna osoba znalazła się w niewłasciwym miejscu, o nie właściwym czasie? tym razem był to hurd, przechadzający się po pozornie spokojnych ulicach st albans. niechcący podsłuchał kłótnie kilku gówniarzy w dresach, którzy pod wpływem narkotyków okazali się bardziej niebezpieczni niż mogliby się wydawać. jeremy ledwo się obejrzał i już miał wbity w brzuch osty nóż. został dźgnięty 2 razy zanim upadł na ziemię. zwinięty w kłębek, w bólu czekał co dalej przyniesie los. może przyjechała po niego karetka, może nie. ciąg dalszy nastąpi.

will przechodził sobie tędy, bo w sumie odkąd nie pracował to nie za bardzo wiedział co ze sobą zrobić... więc kręcił się po mieście szukając swojego miejsca na ziemi. na pewno już zaczął jakieś poszukiwania pracy, bo halo... musi jakoś utrzymać cały dom, ale nic nie wpadło mu jeszcze w oko, więc pewnie był wkurwiony.

gigi ostatnio zmieniła pracę, która zobowiązała ją do siedzenia ciągle w jednym miejscu, czyli w st. albans, które było dla niej zbyt małe i zbyt nudne, więc też chodziła dość niezadowolona, mimo tego, że lubiła zmiany i zmiana pracy powinna ją szalenie radować. ale kto zrozumie gigi, była za bardzo zmienna (chociaż mniej niż pandora, to jakiś plus). zauważenie williama od razu ją ucieszyło, bo całkiem nieźle się z nim ostatnio bawiła i wcale nie był taki nudny jak na standardy st. albans. udawała, że go nie widzi, żeby sam ją zaczepił, hehe. cwaniaczka.

cwaniara jakich mało! william ją zauważył. skojarzył jej śliczną buźkę i seksowne ciało. dlatego uśmiechnął się lekko pod nosem, bo zdecydowanie humor mu się polepszył. - cześć. - mruknął nad nią, bo na pewno był wyższy... ostatnio w pracy koleżanka się śmiała, że śmiesznie wyglądam idąc przy kumplu bo on ma jakoś z metr dziewięćdziesiąt pewnie i sięgałam mu do łokcia xdd to tak na temat wysokości.

nie był aż tak dużo wyższy, bo gigi też nie była mała. z tego co widzę miała 177, a on 185. przez dziewczyny teraz nauczyłam się sprawdzać wszystkich wzrosty, tak jakby to było ważne... hahahah, wyobraziłam sobie wasz duet.
- cześć. - odpowiedziała, uśmiechając się jednokącikowo i musnęła lekko jego ramię dłonią, tak do przywitania, bo kto jej zabroni... na pewno nie aggie, hehe. - kto by pomyślał, że tak szybko znowu się zobaczymy. - zauważyła. w końcu nie zostawili sobie numerów telefonów. może to był błąd? los i tak kazał im się spotkać znowu.

właśnie... to nie ma żadnego znaczenia, nie wiem po co to sprawdzacie xdd chyba się wam nudzi. heh to nie ma co się śmiać, wiesz jak ja się głupio czuję, jak 90% facetów z którymi pracuje jest tak ode mnie wyższych? xd
- no właśnie... - pokiwał głową. bo on by nie pomyślał! niby st albans takie wielkie nie jest ale do tej pory się nie spotkali, więc pewnie sądził, że się nie zobaczą już. nie, żeby z tego powodu ubolewał, ale płakać też nie będzie, że na nią wpadł. nie wiem czy to ma jakiś logiczny sens, ale jakikolwiek mieć musi xd - a jednak wygląda na to, że st albans nie jest takie duże jakby się mogło wydawać. - zaśmiał się.

ja też nigdy nie sprawdzałam, zresztą u blogerów i tak nie ma podanych wzrostów, więc połowy nie wiem. odkryłam tylko, że bridget jest mniejsza od alfonsa o 23 cm i rozbraja mnie to. ja na szczęscie nigdy nie miałam problemów ze wzrostem, bo mam 170. 
pewnie kiedyś już się gdzieś minęli, ale wtedy się nie znali, to tego nie pamietali. jak kogoś poznasz, to potem widzisz go wszędzie. w ogóle ostatnio cały czas widzę gdzieś w pociągach i na uczelni w kółko tego samego gościa i tą samą dziewczynę, oczywiście osobno... nie wiem co się dzieje. 
- st. albans w ogóle nie wydaje się duże. - zauważyła z rozbawieniem, bo gardziła małymi miasteczkami. - nie udało ci się przede mną ukryć. - dodała, rozkładając ręce.

haha, to całkiem potrzebna wiedza xd no ja nie mam 170 więc wiesz... xd ale wcale mi to nie przeszkadza, zabawnie jest. tylko jak z nimi rozmawiam muszę głowę wysoko trzymać xd
to całkiem prawdopodobne. ja w sumie codziennie widzę polskiego sorensena jak jadę na rano <3 to mi dopiero poprawia humor xd a tak to jak jeżdżę codziennie tym samym autobusem to wiesz.. dużo twarzy się powtarza xd
- może i nie wydaje się duże, ale do najmniejszych wcale nie należy. - wzruszył ramionami. może i jej wydawało się malusie i w ogóle w porównaniu na przykład do takiego londynu, ale nie było źle. - tak mówisz? dlaczego? - zaśmiał się unosząc brew. pewnie trochę się przestraszył teraz, że jest jakąś wariatką.

powinnaś z jakimś stołkiem chodzić i na niego wchodzić, żeby cię potem szyja od zadzierania głowy nie bolała. xd
miałaś zagadać polskiego sorensena i spytać się go, czy nie jest sorensenem przypadkiem! naprawdę chcesz mnie zmusić do przyjazdu do ciebie i zeswatania was. ech, co ja z wami mam.
no i wiadomo, że jak się tym samym jeździ ciągle, to wszyscy są ci sami... ale ja tych ludzi widzę w różnych miejscach i o różnych porach i dlatego to dziwne.
- to zależy z czym porównujesz. - stwierdziła zaraz, bo jako stewardessa miała okazję bywać w przeróżnych miastach, chociaż wcześniej wychowywała się w jakiejś zapyziałej wiosce. miała porównanie. - skoro twierdzisz, że to takie duże miasto. może myślałeś, że już się nigdy nie spotkamy. - zaśmiała się. ona na pewno tak myślała. w końcu nie ma co wchodzić drugi raz do tej samej rzeki!

hehe, chyba sobie kupię taki składany taborecik i rzeczywiście będzie mi z nimi wygodniej rozmawiać xd
weź, tacy faceci albo są wariatami, albo gejami albo są zajęci to co się mam wysilać. jakby to był sorensen to bym się nie wahała bo warto, ale dla podróbki? xd
a to rzeczywiście dziwnie xd
- no nie wiem... znaczy nie mówię, ze to jakieś ogromne miasto, bo wiesz, londyn jest pewnie cztery razy taki jak st albans, ale zawsze mogłabyś się znaleźć w gorszym miejscu. mamy kino a to już coś.- zaśmiał się bo uważał to za sukces. - oczywiście, że tak myślałem.. kto chciałby cię spotkać po raz kolejny. - zaśmiał się, bo żartował, co nie!

hahahaha. na pewno będzie wygodniej!
on pewnie nie wie, że jest podróbką, więc nie oceniaj go tak od razu... ostatnio widziałam kopię kogoś, ale nie pamiętam kogo... a wiem, mojego byłego, hahaha. i był nawet ładniejszy, chociaz prawie identyczny i myślałam, że to on.
- no tak, londyn jest cztery raz większy niż st. albans, a szanghaj jest sześć razy większy od londynu, kto by to liczył. - machnęła ręką. najwyraźniej ona by to liczyła, hm. - rzeczywiście, kino to podstawa. dzięki temu ludzie mogą chodzić na randki i zwiększać liczbę mieszkańców st. albans. - roześmiała się, jak tylko to wymyśliła. - musimy ustalić jakiś grafik, kiedy kto może chodzić gdzie, żeby nigdy więcej na siebie nie wpaść! - oznajmiła poważnym tonem, chociaż nie traktowała tego ani trochę powaznie.

och może i nie wie, ale wystarczy, że ja wiem xd a potem jeszcze okaże się wariatem i co ja z takim zrobię? za przystojny jest, żeby być normalny.
- najwyraźniej jakiś wariat się znalazł i to policzył... - spojrzał na nią wymownie i zaśmiał się. przecież to nie on mówił o tych wielkościach tylko ona to coś na rzeczy było. pewnie zwariowała już dawno temu tylko nie chciała się do tego przyznać. - kino to najważniejsza rzecz w mieście. jakbyś trafiła do miasteczka, które go nie ma to byś się przekonała. - pokiwał głową. on może do kina nie chodził zbyt często, no ale mimo wszystko uważał je za istotny punkt życia towarzyskiego. - okej... to ja w czwartki o 17 zawsze będę tędy spacerował. musisz sobie znaleźć inne miejsce. - powiedział również poważnie.

hahaha, jakie problemy. ale racja, z przystojnymi same problemy. właśnie wczoraj to obgadywałyśmy z koleżankami. jak bierzesz brzydkiego, to nie dość, że żadna laska ci go nie ukradnie, to jeszcze on jest oddany i wdzięczny, że go chcesz. xd
- musiał być naprawdę szalony. - potrząsnęła głową, pokazując swój zawód wariatami na tym świecie. najwyraźniej według niej rozmiar miał znaczenie... - mieszkałam kiedyś w takim, a ty co masz na poparcie swojej tezy? - uśmiechała się jednokącikowo, żeby go podpuścić. powinien zresztą zaprosić ją do kina, zawiodła się na nim, że nie załapał aluzji. może rzeczywiście wcale nie chciał jej napotykać w miasteczku. - a dlaczego to ja mam ci ustępować? - spytała od razu.

hahahaha, nie no nie przesadzajmy, jakoś wyglądać powinien, nie chciałabym się spotykać z jakimś drugim kwazimodo... no chyba, że zmieniłby się potem w księcia jak żaba... ale pewnie bym o tym nie wiedziała.
- no zdecydowanie... - powiedział poważnie. - no wieesz.... w sumie to nic, ale kino jest potrzebne no i już. - powiedział trochę jak pięciolatek, który ma się obrazić jeśli w tym momencie nie przyzna mu się racji. powinien jeszcze tupnąć nóżką, to by idealnie dopełnił ten obrazek. sorry, najwyraźniej wcale nie był taki bistry jakby się gigi mogło zdawać. - bo.... bo jestem starszy? - uniósł brew. - mogę ci odstąpić piątek po południu. chętnie wtedy przejdę się do któregoś z barów. - zaśmiał się.

nie mówię, że musi być aż taki brzydki... ale skoro pogardzasz sorensenem. xd
- skoro tak twierdzisz. - roześmiała się, bo też wyobraziła sobie takiego williama tupiącego nóżką, żeby tylko przyznać mu rację. nawet nie wiedział, że sprawia takie wrażenie. argument starszyzny nie przekonał jej, więc tylko zaśmiała się pod nosem. - och, świetnie, czyli ty będziesz mógł sobie imprezować w piątek w barze, a ja będę mogła sobie pospacerować po ulicy. - skrzyżowała ręce.

wcale nim nie pogardzam boże broń! ;x wiesz, jak kocham sorensena ;xxx
trochę sobie pogadali, doszli do porozumienia w sprawie gdzie kto kiedy wychodzi, pośmiali się, i w ogóle było fajnie i poszli na drinka czy dwa, a co!