fontanna

gabe wracał zapewne w spokoju z pracy, gdziekolwiek on pracował. ewentualnie z kasyna, skoro chciał zarabiać na siebie i na swoją biedną rodzinę. właśnie, ktoś z jego rodziny by się przydał ;x ja już nikogo nie robię... mniejsza. zauważył regan, ale nie podszedł do niej. zapalil niedaleko papierosa i się jej przyglądał.

ja mam jeszcze kilka postaci w zanadrzu nawet z napisanymi kartami, więc sorry xd ile ty masz teraz postaci tak btw? zauważyła gabe'a i uciekła szybko wzrokiem. chwilę gapiła się w jakiś punkt z drugiej strony, ale w końcu westchnęła ciężko, wstała i podeszła do niego z takim zamachem, że aż zgubiła bucik przy fontannie. kopciuszek tak bardzo.
- gabe... - spojrzała na niego swoimi bezradnymi oczętami.

teraz mam dokładnie 24 postacie. nikogo więcej nie przywracam/nie robię bo to bez sensu. kogo będziesz robić? ;x
zaciągnął się papierosem i wydmuchał dym tuż nad jej głową. westchnął bezgłośnie, patrząc się na te jej niewinne i pełne nadziei oczka. - no co... nie weźmiesz mnie na te twoje oczy ze szreka. - dźgnął ją w ramię, a to było równoznaczne powiedzmy z tym, że i tak da się przekonać.

nie chcę mówić kogo będę robić, bo jak zaczynam opowiadać, to bardziej się nakręcam xd kuszą mnie bardzo, ale boję się, że już zupełnie nie będę ogarniać. karta godfrey u mnie wisi chyba od miesiąca.
patrzyła na niego dalej tymi oczętami i założyła włosy za ucho. poczuła się pewniej kiedy dał jej jasny sygnał, że da się przekonać i regan wcale się nie ośmieszy.
- szkoda, bo chciałam ci powiedzieć, że nie obchodzi mnie z kim innym się zadajesz, dopóki spędzasz czas ze mną, bo za tobą tęsknię i cię potrzebuję. - westchnęła. - ale skoro nie chcesz... - spuściła wzrok na swoje stopy, jedną w bucie, drugą bez.

mnie możesz powiedzieć bo i tak już nie mam ci kogo ukraść, mam wystarczającą pulę ryjków xd a robisz tą siostrę nicodema, czy jednak nie?
patrzył tak na jej bosą stopę, ledwie powstrzymywał uśmiech na swoich pełnych ustach. wywalił papierosa w kałużę, bo zapewne kiedyś tam padało, nie wiem, powiedz mi czy tam często pada xd w pewnym momencie wziął ją na ręce, posadził na brzegu fontanny i założył jej z powrotem tego buta. - też mi ciebie brakowało regan. umawiamy się, że już o tym nie rozmawiamy, dobrze? - złapał ją za nos.

no akurat ryjków to ja mam więcej fajnych niż pomysłów na postacie xd więc już sama nie wiem co mam robić i kogo wybierać, żeby potem było dobrze i żeby nic mnie nie kusiło. boooorze, zapomniałam, że chciałam siostrę nico robić, to też już było milion lat temu i od tego czasu mi się pięćdziesiąt razy zmieniły koncepcje. jak my byłyśmy, to nie padało, ale i tak przyjmuję, że jest tam szara pogoda. zresztą jak u mnie teraz non stop pada, to tam tym bardziej xd heh kopciuszek bardzo.
- jestem skłonna na to przystać. - uśmiechnęła się jednokącikowo.

powinnaś zrobić siostrę nico, tak dla dopełnienia ekipy z youtube xddd nawet patka posiada jedną jutuberkę. postęp. zrób dużo fajnych postaci, weź sobie kiedys jeden dzień wolny i napierdalaj wizytówki. w warszawie też pada. i piździ.
usiadł obok niej i objął ją ramieniem. - zabrać cię gdzieś w cieplejsze miejsce? matce ja się będę tłumaczył. nie masz ochoty na spotkanie z nią, bo po tobie to widać. - pokiwał głową z przekonaniem.

miałam robić nilsen i helga też by się przydała... już mi wystarczy jutuberów w sumie xd karty mogę sobie popisać, ale co z tego, skoro trzeba mieć czas na granie xd
- przecież wiesz, że nie mogę. - skrzywiła się od razu i potarła po zmęczonym oku. już miała tego wszystkiego dość. macocha była bardziej okropna niż wcześniej, o ile to w ogóle możliwe, a w dodatku przez nią regan znowu zaczynała zawalać studia. dobrze, że chociaż z gabe'm się pogodziła! gabe powinien romansować z macochą regan, zeby ją udobruchać... lol...

zrób ich i koniec. ale już nie potrzebujemy ich więcej, ja i tak zajęłam ich większość xd aaaa fuuuuj z tym brzydalem, nigdy w życiu. gabe nie zniży się do takiego poziomu.
pocałował ją w policzek. - to przynajmniej pozwolisz się odprowadzić do domu, co ty na to? - zaproponował. - porozmawiam z mamusią, ona grzecznie cię przyjmie do swojego domu. być może będziesz też mogła spać spokojnie w swoim łóżku - zażartował. - to co, idziemy? - zapytał.

im więcej tym weselej xd już obmyśliłam super dramkę z gabe'm i macochą, a ty gardzisz xd nie kuś mnie, muszę robić stopniowo, najpierw innych rozkręcić. sawyer tylko raz grałam.
- raczej do pracy, chociaż spędzam tam tyle czasu, że już chyba tam mieszkam. - podrapała się po policzku. gdyby chociaż mogła spać w królewskich łożach, a nie schowku na miotły... - nie rozmawiaj z nią, nawet się nie waż. - pogroziła mu palcem. - przecież nie może wiedzieć, że wymknęłam się z pracy. która jest godzina? - spojrzała na zegarek i zaraz podskoczyła, bo już było przed północą i zaraz macocha będzie robić obchód!

odprowadził ją a on wrócił do domu, bo ja jednak idę spać xd

wsiadła do swojej karocy z dyni i zdążyła przed północą bez gubienia butów xd

chodziła dookoła fontanny na jej brzegu i liczyła sople.

założył się z kumplami, że wejdzie do wody w fontannie w samych gatkach, więc podjechali tu na deskach i cody zaczął się rozbierać. nie zwrócił nawet uwagi na holly.

holly obserwowała w ciszy chłopaków rozbierających się na środku placu. chichotała po cichu, licząc na dalsze show z ich strony. było zimno, ale kto by na to w sumie patrzył. zaczęła w końcu im kibicować, klaszcząc i zagrzewając do boju. - ładne macie bokserki panowie, ciekawe co macie pod spodem - rzuciła żartem.

- coś jeszcze lepszego - zaśmiał się i puścił jej oczko. zaraz ściągnął skarpetki i szybko wskoczył pierwszy do fontanny. położył się w niej, żeby się cały zamoczyć. woda była jednak lodowata, więc długo nie wytrzymał i wyskoczył z niej tak szybko jak się w niej znalazł. cały się trząsł, ale uniósł ręce w górę i wydał z siebie zwycięski okrzyk.

biła mu brawo, chociaż bardzo szybko chciała mu oddać swoją kurtkę, bo przecież bez niej on się przeziębi. koledzy rzucili mu ciuchy, żeby się ubrał a holly stała i patrzyła. - no panowie, klasa sama w sobie. brawo cody! co chcesz w nagrodę za odwagę? - zapytała śmiesznie falując brwiami.

szybko zaczął się ubierać. o mało co się nie wywrócił przy wkładaniu nogi w nogawkę od spodni, ale udało mu się utrzymać równowagę. - woda była zimniejsza niż myślałem, więc coś dzięki czemu mógłbym się ogrzać - zaśmiał się. ubrał kurtkę i zaczął skakać w miejscu. nie marudził jednak dalej bo nie chciał wyjść na mięczaka.

zastanowiła się przez chwilę co mogłaby mu dać ciekawego na rozgrzanie. - rozwiązań jest kilka. zależy jakie wolisz. rozwiązania dla dorosłych czy rozwiązania dla niegrzecznych dzieci, które jeszcze nie śpią po dobranocce. - podeszła do niego i dopięła go na ostatni guzik, żeby nie szczękał tak bardzo zębami.

- chyba wolę te dla dorosłych - wyszczerzył się. pewnie znalazła jakiś skuteczny sposób na rozgrzanie go. a ja lecę papa.

upili się i wariowali do białego rana, paa!

w schronisku był chory pies więc przyszła tu żeby pomyśleć życzenie i wrzucić monetę do fontanny bo chciała żeby wyzdrowiał i znalazł dom.

grzebała w torebce idąc sobie skądś dokądś i wkręciło jej się, że nie ma kluczy, więc przystanęła przy fontannie i pilnie ich szukała w czarnej dziurze zwanej damską torebką.

wrzuciła monetę i otworzyła oczy. pierwsza w oczy rzuciła się jej aurora, więc uśmiechnęła się i podeszła do niej. - cześć gigi - pomachała jej.

- och, to znowu ty. - odrzuciła włosy do tyłu. ze zmarszczonym czołem zmierzyła ją wzrokiem. dziewczyna nie wyglądała na wariatkę jak william, więc aurora uznała, że może u niej zasięgnąć języka. - właściwie dobrze, że cię spotykam. możesz mi wyjaśnić, kim jest ta cała gigi? ostatnio bardzo często jestem z nią mylona. - już nawet myślała, że ktoś wstawił jej zdjęcia do internetów i podpisywał gigi i dlatego wszyscy ją mieli za gigi.