stary diabelski młyn

stanęli przed tym dialbelskim młynem, nie było dokładnie napisane że mają wejść na sam szczyt, wystarczyło się tylko tam dostać. jego mało obeszło to, że jest tutaj kompletnie ciemno, niczego nie widzieli... zaczął wykonywać zadanie bez słowa, bo każdy robił i tak co chciał - carly, mogłabyś na chwilę zostawić królika w jednym z koszy? nie ucieknie ci, a jak ucieknie, to ci go odkupię - zaproponował starajac się ogarnąć jak tam wejść ale nie wiedział xd

- pan łakomczuszek jest jedyny w swoim rodzaju, nie odkupisz mi takiego samego, cudownego królika! - tupnęła nogą, bo jak tu ten brooklyn mógł ją przekupywać kasą! ale widząc zawiedzioną minę grupy odłożyła go do kosza i jako pierwsza zaczęła się wspinać ku górze. zupełnie jak tris i cztery w divergent, karola you know what i mean!

też położył swojego chomika do królika, bo nie bał się, że mu ucieknie, a już go też polubił, więc nie chciał go zgubić. tak! dlatego cody zaczął się wspinać za carly, żeby w razie czego ją asekurować. nie bał sie wysokości, więc spojrzał w dół. - jak wysoko mamy wchodzić? - podciągnął się jeszcze wyżej.

też widziałam divergent i też wiem what you mean, czuję się wykluczona...
- właź tak, żeby wszyscy się zmieścili. - mruknęła, bo zaczęła wchodzić za cody'm. ważne, żeby wszyscy na to weszli, i tak nikt tu nie współpracował i atmosfera robiła się tylko coraz bardziej gęsta. wendy już nawet nie chciało się marudzić.

a ja nie oglądałam i jestem szczęśliwa, dziękuję dobranoc xd
- nie wiadomo jak wysoko, napisane jest że mamy się wspiąć. jak wspiąć to gdzieś tak, żeby było dobrze, wejdziemy do jednego z koszy, strzelimy sobie focie że tu byliśmy i tyle - powiedział wspinając się wyżej, bo zauważył jak to wszyscy robili to ich spapugował. nawet w połowie nie był, ale dawal radę.

karola się ostanio theo jamesem jara dlatego tylko o niej wspomniałam. ty się nim nie jarasz bo obcięłaś finnowi nogę, sadystka.
na szczęście carly nie zamierzała spadać, wręcz przeciwnie dość zwinnie poruszała się po szczebelkach i w końcu wgramoliła się do jednego z wagoników/koszy boże nie wiem jak się to fachowo nazywa, nawet nie lubię wesołych miasteczek. no i czekała na resztę.

he he
to szedł sobie za nią, aż w końcu dogonił ją i sam znalazł się w tym wagoniku. - ale fajnie - zaczął ruszać tym wagonikiem, żeby się trochę pobujać. - czemu mnie tu nigdy nie było - wychylił się. całe szczęście jeszcze nie wypadł z tego wagonika.

jaram się finnem, ale nie jaram się theo jamesem hm.
wendy wchodziła za nimi, ale kiedy próbowała wgramolić się do wagonika, noga jej się osunęła i brooklyn musiał ją złapać za tyłek, żeby ją uratować. 
- przecież daję sobie radę. - mruknęła tym samym tonem co zawsze, żeby nie okazywać wdzięczności i wskoczyła do kosza, trochę mniej zwinnie niż carly, ale kto by się przejmował. - nie wiedziałam, że w st. albans jest tyle fajnych opuszczonych miejsc. - przytaknęła cody'emu i rozglądała się naokoło. to już drugie opuszczone miejsce, w którym dzisiaj byli.

brooklyn usiadł sobie obok wendy, wyjął telefon i cyknęli sobie fociaka bo nie było możliwości, żeby było inaczej - dobra, to możemy już sobie stąd iść. wystarczy nam siedzenia w jednym miejscu, mamy jeszcze sporo do zrobienia - pospieszył ich.

no i świetnie, zeszli i poszli na następne miejsce. oczywiście carly nie zapomniała pana łakomczuszka. i tak nie wygrają, ech przynajmniej karli wygrała królika. idę, pa!

amanda siedziała sobie w jednym z wagoników, paliła papierosa i popijała gorącą czekoladę. miała dzisiaj najazd rodzinny to od nich uciekła gdzie pieprz rośnie, eh.

a seba tędy biegał bo dbał o formę co nie. no i dostrzegł ejmi więc tak stał przy tym wagoniku i patrzył się na nią jak psychopata jakiś ;x

wywaliła akurat papierosa, była na trzecim czy drugim wagoniku bo lubiła się wspinać, tak jej juz z dzieciństwa zostało. spojrzała się w dół i lekko przestraszyła - jezu, echer, co ty tutaj robisz? nudzi ci się czy jak? śledzisz mnie! - wytknęła go paluchem.

dobrze, że nie trafiła w niego tym fajkiem. zrobił unik jak rzucała i roześmiał się słysząc jej oskarżenia - nie pochlebiaj sobie - zafalował brewkami i dalej uroczo się na nia gapił - biegałem - wyjaśnił i zaraz sam wyciągnął fajkę, którą odpalił - bawisz się w tarzana? - zapytał, bo nie ogarniał czemu wspinała się do tego wagonika.

zaśmiała się, dopijając swoją gorącą czekoladę. postanowiła, że będzie tutaj siedzieć i że tak będzie dla niej bezpieczniej niż jakby zeszła. znowu by się zaczęli całować a to by było kolejny raz dziwne. przygryzła niewinnie wargę - a co, chcesz zostać moją jane? bo jeżeli tak, to musiałbyś się tutaj do mnie wspiąć. może lepiej nie, jeszcze coś ci się stanie i będę cię miała na sumieniu - westchnęła - co tam u twojej dziewczyny, jane? - zażartowała.

przy sebie nie była bezpieczna w tym sensie że sie na nią nie rzuci, bo przecież mógł się wspiać halo ;x - mogę być twoją jane - zaśmiał się strzepując popiół z fajki - ale wiesz, że tarzan był zakochany w jane? - kontynuował dalej. ach ten seba, jak można go nie kochać ;x - jakiej dziewczyny? nie mam dziewczyny - wzruszył ramionami.

klasnęła w dłonie niczym małe dziecko - owszem, wiem. ty narcyzie, ale czy my kiedyś nie byliśmy w sobie zakochani? - zauważyła poprawiając rozwiane włosy. przechyliła się za bardzo i o mało co nie wypadła z tego wagonika. z resztą, jakby wypadła to by ją seba mógł złapać ewentualnie mógł też razem z nią zginąć - a ta cała elsa? taaa od tej cholernej bajki - próbowała sobie ją przypomnieć.

podrapał się po czole - no byliśmy - przyznał jej rację. dla niego to był trochę etap zamknięty bo skoro się nie spiknęli do tej pory to ten zdążył już wyruchać miliony panienek i trochę zapomnieć o ejmi, choć kiedy ta sie pojawiała to na nowo za nią szalał - elsa? - zaśmiał się. on z elsą byli tylko super kumplami - jesteś o nią zazdrosna? - zapytał.

- nie jestem zazdrosna o nią. ale myślałam, że to twoja nowa dziewczyna. z resztą, mniejsza z tym - oparła się o siedzenie w taki sposób że ją przez chwilę nie widział. musiała zapalić kolejnego papierosa. ponownie się wychyliła - wiesz, chyba wrócę do lyonu - zawiesiła głos, wydmuchując dym w kształcie kółeczek - nic mnie tu nie trzyma. ani praca, przyjaciół też nie mam żadnych - zaczęła się bujać.

uśmiechnął się bo podświadomie wiedział, że jest zazdrosna i tak. zaraz jednak wyrzucił niedopałek i zaczął się wspinać. po chwili wlazł do wagonika w którym siedziała - jak to? chcesz wracać? po co? - jęknął z niedowierzaniem, bo nie wiedział dlaczego niby chciała wracać skoro tu było milion razy fajniej.

spojrzała się na niego i poprawiła mu koszulkę - chcę wracać, owszem. zrobiłam to co chciałam, spełniłam swoją misję co do leczenia ludzi, czuję się w porządku, chcę się rozwijać. a tutaj zobacz, tutaj mnie nikt nie trzyma. nie trzymasz mnie ty, nie trzymają mnie przyjaciele, nie trzymają mnie żadne wspomnienia, nic. totalnie nic - pstryknęła - tak będzie prościej, nie sądzisz? - wsunęła papierosa między usta i tak siedziała. poza tym mnie się amanda nudzi powoli.

taka masz ładną buźkę na ejmi, a ci się nudzi xd
seba się załamał słysząc to dlatego uciekł popłakać w domu xdddddddddddddddddddddd

tak, buźka buźką, ale już nie mam na nią pomysłu.
zeszła sobie i poszła do domu.

kręciła się tu, bo od pewnego czasu planowała, że pomaluje stary diabelski młyn, żeby wyglądał ładnie, a nie był taki zniszczony. to było jednak trudne przedsięwzięcie i najpierw musiała zaplanować jak się wdrapie wszędzie z materiałami i dlatego stała na dole i po prostu gapiła się na ten młyn.