zakątek

zorganizował jej tutaj randkę, ale taką fajną z bajerami. nie byli na kocyku, tylko mieli taki namiot i stolik, przy którym mogli w spokoju jeść. siedzieli teraz przy nim i popijali szampana, miał chłopak gest.

miał! nie ma co!
jo miała lekkiego kaca po wczorajszej imprezie, ale do niczego się nie przyznawała! popijała powoli szampana i rozkoszowała się przyjemną pogodą - wyczuwałam, że spędzimy ten dzień na wolnym powietrzu więc przyniosłam to! - wygrzebała z torebki dwa latawce, jeden z narysowanym smokiem, a drugi z jednorożcem - wiem, że marzysz o jednorożcu, dlatego ci go odstąpie - zaśmiała się. ach i jeśli chodzi o kwestię randkowe, nawet się przygotowała i założyła sukienkę żeby nie było że go olewa!

wow no nieźle, nawet się stosownie ubrała do sytuacji. brawo jo! dobrze, że theo nie miał na sobie garniaka jakiegoś czy coś. miał gest bo obiecał jej poważną randkę a nie jakąś udawaną. to była dla niego poważna sprawa w końcu. roześmiał się kiedy powiedziała, że odda mu jednorożca - jest ciepło, więc nie wyobrażałem sobie nas siedzących w jakiejś knajpie. to by było zbyt oczywiste - napił się szampana - jednorożec jest spoko, przynajmniej jest kolorowy - spojrzał na tego latawca. czy jak to sie w ogóle odmienia.

nie myśl że to była jakaś wytworna sukienka xd nie nie nie! miała jakąś ładną letnią sukienkę w kwiatki i krótkie trampki, tak na pewno było. to była stylówa jo!
wcisnęła sobie oliwkę do buzi mierząc go wzrokiem. pewnie mieli takie różne przekąski skoro faktycznie było gorąco, nawet im się nie chciało jeść. przynajmniej mi się nie chce jak jest gorąco - mój smok pokona twojego jednorożca - wskazała na niego - wyzywam cię na bitwę latawców - najwyraźniej coś takiego istniało xd

dobrze, że i tak jakąkolwiek kieckę miała a nie przyszła w dresach. a mogła przyjść w dresach w sumie. wskazał na siebie i poprawił okulary przeciwsłoneczne na nosie, bo najwyraźniej on miał taką stylówę - że ty wyzywasz mnie na bitwę latawców? no dobra, niech będzie! ale co zyskuje wygrany, a co musi zrobić przegrany? - zapytał rozbawiony. jo była najwyraźniej krejzi.

nie rób z niej wieśniary xd pamiętaj że była trochę arystokratką, jakąś trzeciorzędną ale ciągle! także nie raz nosiła sukienki i była w stanie to przeżyć. nie tak jak dzikuska vicky, pewnie teraz rozstawiała jake'a po kątach ups - czy wszystko musi się opierać na wygranym i przegranym? - zaśmiała się i zaraz wstała żeby rozłożyć swój latawiec - w porządku, czego chcesz? - spojrzała na niego zaciekawiona.

ciągle o tym zapominam, że oni z louisem z arystokracji są jednak xd wybacz, ale jo nie chodziła dla mnie przynajmniej w eleganckich ciuchach, dlatego jakoś mi się kojarzyła z luźnymi rzeczami. wstał również, no i było widać w końcu wielką tyczkę. miał bliżej do nieba hehe niż ona hehe. zaczął rozwijać swój latawiec - no nie wiem, ten który wygra na następnej kolacji za nic nie płaci. nie wiem, z resztą, sama możesz wybrać nagrodę - zaproponował jej.

zapominasz o swojej postaci ups xd louis powinien iść z tiffy na jakieś sztywne przyjecie i tam narobiłaby mu wstydu, albo jo by ją odpowiedni przygotowała! ale fakt, jo nie chodziła w eleganckich ciuchach jeśli nie musiała - och - spojrzała na niego mrużąc oczy - czyli będzie następna kolacja? - zaśmiała się - nie wiem czy ze mną wytrzymasz - pokazała mu język - a może osoba która przegra będzie musiała cały dzień chodzić w uplecionym przez zwycięzcę kwiatowym wianku? - zaproponowała - założę się że byłoby ci w nim do twarzy, szczególnie za barem - to brzmiało złowieszczo.

zawsze zapominam o swoich postaciach, mam ich 20 a nie potrafiłabym wszystkich wymienić jakbym musiała.
- oczywiście, na to liczę, że będzie następna kolacja. albo obiad, zależy co nam się trafi - wzruszył ramionami i przesunął okulary na głowę, żeby wszystko lepiej widzieć - niech ci będzie, przegrany chodzi z wiankiem na głowie przez cały dzień. już nie mogę się tego doczekać jak będziesz paradowała przez całe miasto taka uśmiechnięta i zadowolona - zaśmiał się z niej i zaczęli zapewne wyścigi czy tam zawody xd

zapisz se gdzieś xd
- śniadanie! - wymysliła nagle - powinniśmy pójść na wspólne śniadanie, uwielbiam naleśniki - uśmiechnęła się. sama też robiła niezłe, ale to jeszcze nie czas żeby go zapraszać! - będę paradowała uśmiechnięta i zadowolona niezależnie od tego czy będę mieć wianek czy nie - wyjaśniła i zaraz skupiła się na walce. to była bitwa latawców, trzeba było manewrować, nie dać się stracić przeciwnikowi, nie zaplątać sznurka no i nie dać się porwać latawcowi przed zbyt mocny wiatr. dlatego jo się bardzo skupiała - smok atakuje jednorożca - zamyśliła się na tyle że wystawiła język trochę na zewnątrz i wyglądała jak bardzo myślące skupione dziecko! na tyle skupione że biegła dość powoli przed siebie i wpadła na theo, nie zauważyła tyczki!

a moja lista ze wzrostami to co niby xdd poza tym, od czego jest lista tutaj...
- okej, niech będzie to śniadanie w takim razie. następnym razem idziemy na śniadanie, umowa stoi - manewrował swoim latawcem tak, żeby się nigdzie w nic nie zaplątać, a poza tym jakoś super nie zależało mu na tym żeby wygrać. dla niego liczyła się zabawa. a zabawa była przednia. on tez się zagapił trochę na nią, bo wyglądała uroczo i cóż, wpadli na siebie. wylądowała prosto w jego ramionach - huh, wiem, że na mnie lecisz, ale że aż tak? - zaśmiał się z niej.

możesz jeszcze dodatkową stworzyć xd
- uważam bo jestem naleśnikowym potworem - zaśmiała się. to chyba była przechwałka, choć nie wiem czy powinna się chwalić że kiedyś zjadła dziesięć naleśników w trzy minuty bo miały jakiś głupi konkurs z tiffy i leilą xd to chyba nie była rzecz którą powinien usłyszeć chłopak, z którym była na randce! no jasne, że liczyła się zabawa, ale jo i tak chciała go zobaczyć w wianku bardziej niż siebie - hm? - odkleiła się od niego nieco speszona - przypominam ci, że to ty mnie zaprosiłeś więc kto tu na kogo leci - wytknęła w ramach obrony.

nie dziękuję, xd
zaśmiał się z niej i objął ją w talii. przez chwilę się jej przyglądał - przyjęłaś to zaproszenie a wcale nie musiałaś, więc chyba oboje na siebie lecimy, panno wilson - ich latawce się i tak teraz poplątały więc oboje przegrali. z resztą, chrzanić latawce, kiedy wieczór był taki przyjemny. nachylił się nad nią, jakby miał ją pocałować i poprawił jej włosy - mówiłem ci, że ładnie wyglądasz? podobasz mi się w tej sukience - czas na komplementy, jak zwykle z resztą.

ja bede pisać wiersze samuela to ty możesz liste zrobić xd
poczuła się trochę dziwnie kiedy ją objął i zbliżył się. zakładam, że nigdy wcześniej nie była na takiej prawdziwej randce. nawet jak spotykała się z andersonem to po prostu chodzili na pizzę czy wrotki, a potem się całowali, mało romantyczne xd
- przyjęłam zaproszenie bo byłam ciekawa co wymyślisz - próbowała mu wmówić że na niego nie leci. ale pewnie i ona, i on dobrze wiedzieli że tak nie było - czy to czas na komplementy? - uniosła brew i lustrowała go wzrokiem - a ty mi się podobasz w tych okularach - i wtedy zdjęła z niego okulary przeciwsłoneczne i założyła na siebie - ale założę się, że ja wyglądam w nich lepiej - zaśmiała się.

nie dziękuję xd nie zamierzam niczego pisać.
nie ma co, prawdziwy związek! zupełnie taki sam jak nico i zoe. romantycznie jak cholera. theo wcale nie był za to romantyczny, jednak jo krzesała w nim jakieś resztki człowieczeństwa i się jej udawało w nim wyzwolić cokolwiek. zazwyczaj zachowywał się jak typowy dupek, którego nic nie obchodzi i jedyne na co liczył to poderwanie laski a nie pójście z nią na randkę - uroczo kłamiesz, ale to trudno - zaśmiał się - hmm, wiadomo, że ładniej wyglądasz, pasują ci - pocałował ją z rozmachu.

to jak pisanie kreatywne xd
no dokładnie, zieloni chłopcy to potrafili być romantyczni bardzo! czerwonym chyba lepiej wychodziło, nawet marcusowi!
jo nie wiedziała jak wygląda romantyzm bo nikt nigdy jej tego nie pokazał więc dla niej theo był nad wyraz romantyczny i była dumna że potrafiła przyczynić się do odkrycia takiej jego strony! - gdybym kłamała to urósłby mi nos jak u pinokio - dalej się broniła choć bardzo felerenie. poprawiła okulary słysząc jego słowa, ale wtedy ją pocałował i nie mogła zrobić nic więcej aniżeli zarzucić mu ręce na szyję i odwzajemnić pocałunek. przecież wiadomo że całował się bardzo dobrze! zaraz jednak kątem oka spojrzała na trawę, gdzie leżały splątane latawce - trochę tak wyglądamy, jak te latawce - skwitowała.

co ty właściwie chcesz żebym zrobiła xd
zaśmiał się spoglądając tam gdzie ona - to prawda, wyglądamy jak te latawce - powtórzył po niej - ale to chyba nic złego, nie? wszystko jest na swoim miejscu. latawce się nam poplątały, my też się teraz poplątaliśmy - poprawił jej włosy i okulary, bo trochę jej spadały z nosa. były dla niej za duże - masz może ochotę jeszcze na szampana mój pinokio? - złapał ją zabawnie za nos.

juz sama sie zgubiłam xd
spojrzała na niego, a potem jeszcze raz na te latawce - hm, w zasadzie to brakuje jednego - w tym momencie wskoczyła na niego oplatając go nogami wokół bioder. mógł pomacać jej tyłek, bo na pewno musiał ją przytrzymać. wcale nie pomyślała o tym, że to może wzbudzić dodatkowe napięcie, chciała wyglądać jak latawce! - teraz jesteśmy bardziej poplątani - przyznała i zmarszczyła nos kiedy za niego złapał - tylko odrobinę, nie chce żebyś mnie upił - odparła z rozbawienie i poprawiła okulary, które faktycznie spadały jej z buźki.

ja też xd
trzymał ją porządnie, żeby mu nie upadła przypadkiem. nie chciał jej upuścić, bo by spadła z dość sporej wysokości. uśmiechnął się mimo wszystko do niej a potem ją znów pocałował - i jesteśmy bliżej nieba. przynajmniej niektórzy - puścił do niej oczko. teraz mogła sobie popatrzeć na świat z jego perspektywy - chodź, zaniosę cię na szampana a potem odprowadzę cię do domu - zaproponował.

pokrętna logika!
ha ha, zupełnie jakby z wieżowca miała spaść. theo taki wieżowiec! musi w końcu vicky ogarnąć. w ogóle się nie interesuje gdzie jego siostra. tylko laski mu w głowie ech! - jestem wyżej niż kiedykolwiek byłam - zaśmiała się. ona faktycznie była kurduplem więc z tej perspektywy nie widziała jeszcze nieba. zdjęła nawet okulary żeby podziwiać jak gwiazdy pojawiają się tam w górze! - możesz mnie odprowadzić, albo zanieść - zaproponowała, było jej tak wygodnie. już go używała jak powozu xd

dajmy jej pomieszkać u jake'a trochę, później przyjdzie do niej i ją przeprosi! nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, ok. ogarnie siostrę!
- niech ci będzie, to bierzemy butelkę szampana na drogę i idziemy do ciebie. znaczy ja cię odprowadzam do domu i robisz co chcesz a ja wracam do domu i robię co chcę - a pewnie będzie o niej trochę myślał, bo jo mu się spodobała na tyle, że zaprzątała jego głową. podszedł do stolika i wziął szampana - to możemy iść - i ruszył przed siebie.

albo ona przeprosi skoro była taka zagubiona ostatnio!
- okej - chwyciła butelkę szampana od razu i napiła się trochę. może potrzebowała tego alkoholu skoro wczoraj się troszkę upiła - to co będziesz robił jak wrócisz do domu i tak jak powiedziałeś będziesz robił co chcesz? - zapytała rozbawiona bo to było całkiem urocze jak wytyczał granice i podkreślał, że nie chce się na nią dziko rzucić i przelecieć - ja mam w planie następująco: kieliszek wina, książka o anatomii chrząszczy - pewnie go zanudzała, ale zaraz stanęła na palcach i próbowała mu szepnąć do ucha - a potem wezmę kąpiel, naga ja, świeczki zapachowe to jest to czego potrzebuje - próbowała go trochę podjudzić xd

przeproszą się wzajemnie xd
zmierzwił jej włosy - nawet nie próbuj. nie zaciągnę cię do łóżka jo - pogroził jej śmiesznie palcem - nie jestem taki. właściwie to nie będę taki. zasługujesz na traktowanie cię z szacunkiem a nie bezsensowne przelecenie i zostawienie - objął ją ramieniem i pocałował w skroń - ja prawdopodobnie będę siedział z siostrami i gadał z nimi przy piwie przez cały wieczór - wzruszył ramionami - znaczy ze wszystkimi oprócz vicky, bo nie wiem gdzie teraz jest. ale to temat nie na dzisiaj - przyznał się jej - chodźmy - pociągnął ją za sobą.

może będą mieli bonding w końcu!
była pod wrażeniem, bo pierwszy raz jakiś chłopak jej powiedział, że nie jest tylko do przelecenia. i to jeszcze taki chłopak jak theo, który w zasadzie ruchał wszystko xd
- to bardzo miłe, dziwne i zaskakujące słowa z twoich ust - przyznała, bo była pod wrażeniem, że to od czego zaczęła się ich znajomość, czyli od założenia że ma nie ruchać wszystkiego stało się prawdą! potruchtali jeszcze trochę i zaraz znaleźli się pod jej mieszkaniem - to ja - wskazała na schody prowadzące do klatki - baw się dobrze z siostrami! - i o dziwo zarzuciła mu ręce na szyję całując krótko bo całkiem miło spędziła ten wieczór i to doceniała. zamachała do niego wesoło i uciekła do siebie!

nudzilo mu sie w domu wiec przyszedl tutaj i bawil sie mentosami i cola.