trafalgar square

siedziała na schodkach i czekała na patricka, siedząc w telefonie i modląc się o to, żeby nie zaczepił ją żaden żul ani pijany turysta (nie wiadomo co gorsze).
a więc było to tak. tiffany spędzała dzisiaj popołudnie u koleżanki, która mieszkała parę miasteczek dalej, ale ponieważ wypiły co nieco to jak tiffy wracała pociągiem do st. albans to zasnęła i obudził ją dopiero pan konduktor na ostatniej stacji. tak właśnie wylądowała w londynie! okazało się, że o tej porze nie ma już pociągów do st. albans, a na informację taksówkarza o koszcie przejazdu się przeżegnała. nie chciała stresować rodziców, więc pozostało jej jedynie zadzwonić do brata, żeby przyjechał po nią na motorze i ją uratował! umówili się w charakterystycznym miejscu, żeby tiffy mogła zabić czas oczekiwania na przejście z dworca, no i żeby nie musiała czekać na dworcu, gdzie szansa na zaczepkę ze strony żula była znacznie większa.

a on pewnie był już w londynie (bo tutaj odbywał staż) i zdążył wrócić do domu na cieplutki obiadek od mamusi. teraz jednak musiał jechać po swoją niesforną siostrę. nie był z tego powodu zadowolony, ale z drugiej strony nie miał też nic lepszego do roboty. pewnie wkradł się jej na konto netflix i oglądał tam jakieś dziwactwa. netflix teraz wpuszcza też jakiś arthouse! dojechał więc nieśpiesznie na miejsce i podjechał po same nogi tiffy. dobrze, że nie przejechał po nich - zjarałaś się czy wypiłaś za dużo? - zapytał od razu bo czuł że jej przypadkowe kiblowanie w londynie nie było spowodowane spóźnieniem się na pociąg.

tiffany na pewno nie będzie zadowolona, że popsuł jej cały algorytm i teraz netflix będzie jej jakieś dziwne filmy podpowiadał.
- jestem całkowicie trzeźwa - zapewniła go, bo po drzemce i długim oczekiwaniu już zdążyła wytrzeźwieć. w poprzednim poście na końcu coś nieskładnie napisałam i chodziło mi o zabicie czasu w oczekiwaniu na przyjazd brata. xd ale chyba wiadomo o co chodzi. - dziękuję, że przyjechałeś. to nienormalne, że o tej porze nie ma już pociągów do st. albans. czy my mieszkamy na końcu świata? - zaczęła marudzić, żeby patrick nie zadawał więcej pytań na temat jej stanu.

on w ogóle się nie czuł winny z tego powodu. może tiffany zacznie oglądać coś bardziej wymagającego aniżeli głupawe komedie romantyczne (które ja osobiście kocham xd).
- teraz już tak - przytaknął jej. spoko mogłaś pisać co chciałaś. pije sobie piwko to i tak nie ogarniam, och xd
usiadł zaraz obok niej podając drugi kask. z nim jeździła bezpiecznie. nie chciał pewnie żeby ją przewiało i była jeszcze bardziej roztargniona (głupsza?) aniżeli była xd w jego mniemaniu ;x
- mieszkamy w miarę blisko i na szczęście masz brata, który zawsze wybawi cię z kłopotów takie jak te - jaki opiekuńczy xd - byłaś u chłopaka? - zapytał od czapy kompletnie, choć był ciekawy.

może patrick też się skusi na komedię romantyczną jak już będzie grzebał w jej netflixie xd ja nie piję piwka, a i tak piszę głupoty, ech.
- czy wyglądam jakbym była wcześniej na totalnym odjeździe? - spytała niewinnie. dzisiaj była wyjątkowo grzeczna, po prostu zmuliło ją po tych kilku drineczkach, to nie jej wina. poza tym, że spała to nie zrobiła nic głupiego. złapała drugi kask i od razu go przytuliła (kask, nie brata). tiffy tak naprawdę trochę się bała jeździć na motorze, ale nie miała wyboru, no i czasem jeździła z patrickiem. teraz by się przydał jej jeszcze jeden drink na odwagę. - wiedziałam po kogo zadzwonić. - uśmiechnęła się przymilająco do braciszka (żeby przypadkiem nie zaczął myśleć o tym, że jest mu teraz winna przysługę... jak zwykle). - jakiego chłopaka? nie żartuj. byłam u koleżanki. - popatrzyła na patricka jak na idiotę, bo próbował wybadać czy miała chłopaka, a przecież nikt nie chciał tiffy! no dobra, oprócz jake'a, ale tiffy nie chciała jake'a xd także się nie liczy.

pije piwko bo wkurzam się na rodzine mojego chłopaka, takie dramaty na żywo ;x
- szczerze? - przybliżył twarz i spojrzał jej w oczy - tak, wyglądasz jakbyś była wcześniej na odjeździe - miała przekrwione oczy, to ją zdradziło. no jasne, że brata nie przytulała..... a tak na prawdę to on zabierał ją do domu, a nie kask, ech....
tiffy wyczuwała podstępy patricka. pewnie przeczytał woof i dlatego próbował wybadać co i jak. albo wcale go to nie obchodziło ale zagadywał bez sensu - jeździsz taki kawałek do koleżanki? do chłopaka by się bardziej opłacało - zaśmiał się. zabrał jej kask i zaraz założył na głowę żeby bezpiecznie mogła z nim jechać.

cały czas to? słaaabo. ja mam piwko w lodówce, ale jakoś nie zebrałam się w sobie, żeby je otworzyć.
- gdybym była na odjeździe to spałabym teraz na ławeczce, a nie rozmawiała z tobą świadomie i konkretnie. - stwierdziła. spanie w pociągu a spanie na ławeczce... co za różnica. ważne, że teraz czuła się już całkowicie normalnie i alkohol wyparował. nie chciała mu już tłumaczyć, że tak naprawdę odwiedzała koleżankę w luton, co było 15 minut drogi od st. albans, ale zasnęła i zrobiła dodatkowe 30 minut do londynu i tak oto tu wylądowali. - wcale by się nie opłacało, bo wtedy musiałbyś codziennie mnie stąd odbierać. - poinformowała go. najwyraźniej jej wymyślony chłopak z londynu wcale by jej nie odwoził i patrick byłby za to odpowiedzialny. skoro juz tak bardzo chciał, żeby miała chłopaka... - już jedziemy? nie pospacerujemy po londynie skoro już tu jesteśmy?! - zawołała kiedy wsadził jej na głowę kask. on może i był tu codziennie, ale ona nie, więc wierzyła, że mogą jeszcze przeżyć przygodę.

takie życie, co zrobisz xd chce już wrócić do normalnej pracy to wtedy wkurzam się na nią, jest łatwiej xd
skandal, że po piwko nie ruszasz. u nas jutro sklepy otwarte to musze zapas kupić ;x
- jakbyś spała na ławce to obudziłabyś się rano, a nie dzwoniła po mnie żebym cię uratował - wytknął jej i to słusznie. myślała że go przechytrzy? nie, nie, nie! - myślałem, że twój wyimaginowany chłopak byłby z naszego miasta jednak - zaznaczył, wcale nie uśmiechało mu się odbieranie jej codziennie z londynu. niech zrobi sobie prawko czy coś ;x tak, pewnie by cisnął - a chcesz jeszcze spacerować? - dopytał - wyglądałaś na troche znudzoną, ale jeśli chcesz... - wstał i podał jej rękę. on lubił spacerować więc nie miał z tym najmniejszego problemu.

ja się ostatnio ciągle wkurzam na pracę i nie polecam xd wolałabym siedzieć w domu i czilować na zdalnej. ja właśnie mam zapas piwek, bo zawsze jak jesteśmy w sklepie to kupujemy xd
- wcale nie. obudziłabym się w środku nocy, bo byłoby mi zimno! albo jakiś policjant by mnie spisał. - i jeszcze wylądowałaby na wytrzeźwiałce i w ogóle narobiła przypału. w porównaniu z takimi wizjami, to co jej się przytrafiło wcale nie brzmiało tak źle. - mój wyimaginowany chłopak może być skądkolwiek chcę, nawet z australii. - oświadczyła. dziwne, że nawet w swoich wyobrażeniach chciała sobie utrudniać życie i mieć chłopaka na drugim końcu świata. - nudziłam się, bo siedziałam sama. - wstała i zdjęła kask z głowy. nie chciała też sama łazić nocą po mieście, bo jednak nie czuła się aż tak bezpiecznie, wielki głośny londyn to nie to samo co ich małe spokojne miasteczko xd, którego każdy kąt znała. - teraz możesz pokazać mi jakieś fajne ukryte miejsca, które znają tylko miejscowi. - bo we wszystkich najpopularniejszych miejscach byli już mnóstwo razy.

a ja tęsknie za tym, na zdalnej się nie narzeka bo w czasie zoomów można se obiad zrobić xd
my nie mamy zapasów piwek, wypijamy, ups ;x
- spisał i zabrał na komisariat - zaznaczył. bo pewnie policja nie zostawiłaby ot tak śpiącej dziewczyny. wtedy z wytrzeźwiałki dzwoniłaby do niego, a to byłby przypał - czy twoi wyimaginowani faceci mogą być jednak bardziej przyziemni? - poprosił ładnie. pewnie d netflixa jej się w tyłku poprzewracało - pokaże ci wszystkie ukryte miejsca, które ja znam - zaznaczył i pewnie zrobili przebieżki po dziwnych barach, w których patty jak to odpowiedzialny brat pił jedynie wodę. a do domu wrócili nad ranem i tiffy miała wieczór pełen atrakcji. next!

dani namówiła ruby na wycieczkę żeby trochę odpoczęły od st. albans. szczególnie dani, która usilnie unikała księcia! spacerowały pół dnia żeby finalnie przysiąść na schodkach popijając jakieś owocowe herbatki na wynos - aż nie chce się wracać - odparła próbując łapać ostatnie promienie zachodzącego powoli słońca.

nie byla chetna na wycieczki, ale nie dala tego po sobie znac. wiedziala, ze dani bardzo tego potrzebuje wiec nie miala innego wyjscia jak sie zgodzic. - to prawda, tutaj wszystko jest o wiele lepsze niz w st albans - upila lyka herbaty, przygladajac sie przechodzacych obok nich ludziom. lubila to jak ruchliwy byl londyn.

jak się poświęcała dla dani! dobra przyjaciółka... nie liczac tego, że uwodziła świadomie lub nie jej brata, ech!
- zgadzam się - pokiwała głową - więcej ludzi, mniejsza szansa na spotkanie kogoś niepożądanego - tłumaczyła - może powinnyśmy tu zamieszkać - odparła w żarcie lub nie xd

nieswiadomie! przynajmniej dani bedzie miala go z glowy skoro ostatnio nawet jej posluchal i nie poszedl sie szwedac niewiadomo gdzie. powinna byc jej wdzieczna hehe
- moze powinnysmy - zgodzila sie. - nie wiem jak ty, ale ja na pewno po studiach od razu wyjezdzam - westchnela. chciala do londyny jechac od razu na studia, ale jednak to zadupie wygralo.

na pewno była byłaby wdzięczna za namówienie andersona do siedzenia na dupie, ale czy za całowanie? no nie wiem, he he.
spojrzała na ruby - do londynu? czy gdzieś dalej? - dani pewnie rozmyślała nad paryżem skoro hurdowie są związani z tym miastem też! byleby daleko od braci i gabriela xd

nie musi wiedziec, ze sie calowali hehe. chociaz to ciezko bedzie ukryc skoro nawet woof o tym wiedziala.
- do londynu. a potem kto wie.. moze udam sie dalej - zamyslila sie. juz pracowala nad tym by tata zalatwil jej tu robote. a gdy juz zacznie robic kariere kto wie gdzie wyladuje.

prędzej czy później się dowie ;x albo ich przyłapie hehee.
- czyżbyś szykowała podwaliny pod międzynarodową karierę? - zapytała rozbawiona. znała plany ruby dość dobrze, to pytanie w zasadzie było niepotrzebne. doskonale wiedziała jaka ruda była pracowita i jakie miała plany! - w takim razie nie szukaj żadnego faceta tutaj skoro wyjeżdżasz, no chyba że celowo chcesz złamać komuś serce - w ramach zemsty np xd nie wiedziała, że na razie jedynym facetem był anderson ups. sugerowała żeby dała mu kosza!

zobaczymy hehe.
- nigdy nie wiadomo gdzie mnie wywije - zasmiala sie. na razie nie odbiegala tak dalego od rzeczywistosci i bardziej skupiala sie na swoim piecioletnim planie. w ktorym na sto procent byl londyn. a jak juz opanuje londyn to przyjdzie czas na cos wiekszego. byla ambitna! - nie szukam - zapewnila ja z rozbawieniem. z andersonem uznali, ze nie sa w swoim typie wiec nie snula co do niego zadnych planow.

razem z peggy miały takie pięcio czy dziesięcioletnie plany xd ciekawe czy dani taki miała czy w przeciwieństwie do nich była nieco bardziej spontaniczna!
- nie ma co się ograniczać - stwierdziła przyznając racje ruby - może ty nie szukasz - objęła ją wskazując na jakiegoś typa, który wraz z zespołem przed chwilą grał, a teraz już pędził do ruby bo najwyraźniej zwrócił na nią uwagę - ale oni szukają ciebie - zaśmiała się. typ zaraz chwycił i porwał ją do tańca bo jego zespół dalej grał xd biedna ruby!

dani szalona nie miala planow kilkuletnich xd to byla podstawa! jak inaczej bedzie wiedziala co ja czeka w zyciu.
spojrzala na typka, ktorego wskazywala. probowala mu ladnie podziekowac co jej sie niestety nie udalo. chwile potanczyla (a raczej sztywno sie ruszala) ale zaraz sie wywinela i uciekly stamtad z dani. tylko dla andersona sie poswiecala na takie glupoty xd

szwędał się lekko zagubiony po londynie. pokłócił się z mamą i musiał uciec gdzieś daleko. według lucka daleko to był londyn.

Arthur wykorzystal zamieszanie jakie wywolala Olivia I uciekl. nie zawsze mial okazje chodzic samemu po londynie. co prawda byla z nim ochrona, ale zawsze cos. skakal sobie po schodach, ale mial za duza faze I stracil rownowage, spadajac na lucka.

lucek nie spodziewał się takiego zagrożenia więc kiedy arthur na niego spadł wylądowali na chodniku leżąc na sobie. był trochę skonfundowany i zakręciło mu się w głowie, ale jak doszedł do siebie to zaśmiał się i pewnie pomacał go po tyłku - mogłeś trochę subtelniej się przywitać - zauważył.

przetarl oczy bo az mu sie gwiazdki pojawily gdy polecieli na ziemie. dobrze, ze mial w miare miekkie ladowanie na lucku xd byl chudy ale na pewno bardziej wygodny niz chodnik. - nie moglem sie powstrzymac - zasmial sie. jego ochroniarze zauwazyli, ze lucien macal arthura po tylku, co bylo niedopuszczalne w publicznym miejscu. jeden szybko zlapal go za ramiona I podniosl. kolega niestety musial sobie sam poradzic xd