shisha club

od jutra zaczynal sie jego birthday week, wiec postanowil nie marnowac czasu i zaczac zabawe od dzisiaj. w koncu niektorzy uznaja niedziele jako poczatek tygodnia, wiec dzisiaj i on tak robil. zaprosil kilku znajomych i teraz sobie siedzieli i palili shishe. na potem mial pewnie zaplanowane silent disco.

peggy normalnie nie przyszłaby na takie coś, no ale była dobrą przyjaciółką i oczywiście spędzała birthday week z archie'm. dla towarzystwa nawet zaciągnęła się dwa razy sziszą, ale teraz omijała swoją kolejkę, pozwalając innym się nacieszyć, a jej samej już włączył się syndrom opiekuńczej matki do wszystkich znajomych archie'go i była gotowa ich ogarniać.

archie bardzo docenial, ze peggy sie tak dla niego poswiecala. na pewno jej to wynagrodzi w swoim czasie. podchodzil po kolei do kazdego, zeby sobie troche pozartowac. teraz padla kolej na peggy, wiec klapnal sobie obok niej i objal ja ramieniem. - co powiesz - wyszczerzyl sie.

oj tam, nie musiał jej wynagradzać, starała się dobrze bawić... co prawda szisza club i silent disco nie były w jej guście, no ale potem na urodziny peggy będą robili to co ona lubi, na przykład spotkanie literackie.
- siedzę na jakiejś ogromnej plamie. - poinformowała go skoro pytał xd przesunęła się lekko, żeby zaprezentować plamę na poduszce. wyobrażam sobie to tak, że siedzieli na wydzielonym miejscu na takich poduszkach. peggy trafiła na dość kiepskie miejsce do siedzenia, a nie mogła się przesunąć, żeby nie siedzieć na plamie, bo wtedy musiałaby się przytulić do jakiegoś kolegi archie'go, który opowiadał niesmaczne żarty i najgłośniej się z nich śmiał.

dobrze, ze sie chociaz starala. archie bedzie sie musial przygotowac psychicznie na jej urodziny, bo nie wiem czy latwo mu bedzie wytrzymac na spotkaniu literackim. moze przemyci jakis alkohol, zeby uprzyjemnic sobie czas. no, ale coz. ona teraz sie poswiecala, wiec on bedzie musial potem.
spojrzal na plame na poduszce. - moze druga strona jest czystrza? - zapytal. - albo zaraz ci zalatwie jakas bez plamy - walnal kolege w ramie, zeby oddal mu poduszke na ktorej siedzial. przeciez nie odda jej swojej xd jego krolewski tylek nie moze siedziec na brudnym miejscu. chyba jednak rzeczywiscie byl bardziej podobny do harrego niz mu sie to wydawalo.

na pewno niejedne urodziny już razem spędzili i każde z nich miało swoje sposoby, żeby przetrwać urodziny tego drugiego xd to się nazywa prawdziwa przyjaźń!
- nie, sprawdzałam. nikt chyba nie prał tych poduszek od otwarcia klubu. - posłała mu grymas. pewnie najlepiej by się bawiła w tym klubie gdyby mogła pozbierać wszystkie poduszki i je wyprać. to dopiero dobra zabawa xd - hm, dziękuję. - wymieniła się z chłopakiem poduszkami i zanim usiadła na nowej, to przyjrzała się jej uważnie. też najczystsza nie była, ale i tak będzie czuła się bardziej komfortowo niż na poprzedniej. - no, ale jak się bawisz? masz zaplanowany cały birthday week? co będziemy robić? opowiadaj. - klepnęła archie'go w udo. jak dobra zabawa to tylko rozplanowana w harmonogramie, wiadomo.

dokladnie!
- pewnie masz racje. moze trzeba im przypomniec, ze warto je odswiezyc - skrzywil sie lekko. troche go to obrzydzilo jednak. nie wiadomo skad te plamy pochodza. peggy widze bardzo rozrywkowa xd gdyby wiedzial, ze tak by sie najlepiej bawila to by cos podobnego dla niej zalatwil xd - wlasciwie to jeszcze sie nie zastanawialem co chce robic - przyznal. - ale myslalem, ze przydalaby mi odpoczynek od st albans - kelner przyniosl im napoje, wiec zaraz chwycil swojego drinka i sie go napil. - co powiesz na wycieczke do la? dlugi weekend - wyszczerzyl sie do niej.

- jasne, zaraz im powiem. - rozejrzała się za kelnerką. no dobra, nie róbmy z peggy aż takiej sztywniary. pranie poduszek byłoby satysfakcjonujące, ale też chodziła na imprezy od czasu do czasu. po prostu nie chodziła na dzikie wiksy, tylko bardziej eleganckie prywatki. - długi weekend? weekend właśnie się kończy. nie masz wykładów ani zajęć? - wypad do la brzmiał całkiem kusząco, chętnie pogrzałaby się na słońcu i spotkała z ciocią i wujkiem, ale jednak najpierw trzeba było przemyśleć czy archie i ona nie mają innych zobowiązań tu na miejscu. - wiesz, że ellie może wyjedzie do la? dostała propozycję pracy. - westchnęła gdy pomyślała o siostrze. - sofia też wyjechała robić karierę w la, może mogłabym ją odwiedzić i sprawdzić jak sobie radzi... - zaczęła się zastanawiać. ach, to la. wszystkie postacie tam uciekają xd

eleganckie przywatki byly sztywniarskie. archie juz chyba wolaby prac z nia te poduszki niz ich na taka impreze i udawac, ze go interesuja bzdury o jakich tam gadaja. byli od siebie rozni, az dziwne, ze sie tak mocno przyjaznili. no ale podobno przeciwienstwa sie przyciagaja. - dlatego z checia go wydluze - zasmial sie. pewnie myslal, zeby dodac jeszcze conajmniej 5 dni do tego weekendu. a potem kolejne dwa skoro znow bylaby sobota. - mam, ale to nic waznego - wzruszyl ramionami. - no widzisz, odwiedzilabys kolezanke. moi rodzice na pewno tez sie uciesza - zachecal ja. nastepna generacja bedzie w la, a nie st albans xd - nie wiedzialem. przyjela ja? kiedy ma zamiar wyjechac? - zaczal wypytywac.

peggy lubiła takie imprezy! najbardziej lubiła jak sama mogła wszystko zaplanować, dekoracje, przekąski, motyw. gorzej jak te imprezy wymykały się spod kontroli, np. jak ktoś przyszedł ubrany niezgodnie z motywem! co do ich przyjaźni, to byli jak aggie i daniel, którzy też byli od siebie zupełnie różni, a jednak się przyjaźnili. no i peggy potrzebowała takich ludzi jak archie w swoim życiu.
- no nie wiem archieee, opuściłabym wykład z pragmatyki językoznawczej, nie mówiąc już o przygotowaniach klubu do turnieju debat. - a mówiła tylko o poniedziałku! nie wiedziała, że archie chciałby wyjechać na cały tydzień i zupełnie wywrócić jej plan tygodnia do góry nogami. byłaby chętna na taką wycieczkę, gdyby dał jej znać z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. haha możliwe xd jeśli dożyjemy. - jeszcze się nad tym zastanawia. czy to egoistyczne z mojej strony, że nie chciałabym, żeby wyjeżdżała? z drugiej strony życzę jej, żeby osiągnęła sukces, to oczywiste... - westchnęła i upiła swoje wino. ledwo pogodziła się z tym, że jej przyjaciółka wyjechała, a teraz już siostra miała podobne plany.

uroczo! obydwoje siebie nawzajem na pewno potrzebowali. archie ja troche rozkrecal, zeby tez cos z zycia miala, a peggy go pilnowala, zeby za bardzo nie broil. perfekcyjnie sie dopasowali jednak.
- to ci nie ucieknie, bedziesz mogla nadrobic potem. pomysl tylko o slonecznym la.. bedziemy sie wylegiwac na plazy, kapac w cieplej wodzie. bedzie super - probowal ja namowic. - a tutaj pewnie bedzie szaro, ponuro i deszczowo - chcial ja zniechecic do st albans hehe. - deszcz i nudy albo slonce i swietna zabawa - machal rekoma. dla niego odpowiedz byla latwa. od razu wybralby druga opcje. przekazemy forko w spadku dzieciom xd - nie, to normalne. w koncu to twoja siostra i to naturalne, ze nie chcesz by cie zostawiala - pogladzil ja po pleckach.

a widzisz! jednak pasują do siebie idealnie.
- archie, nie namawiaj mnie, bo jeszcze mnie namówisz! na pewno nie zamawiaj mi już więcej wina, bo będę łatwiejsza do przekonania. - zaśmiała się. nawet nie pomyślała, że zabrzmiało to dwuznacznie, bo peggy była grzeczna i nie miała nieczystych skojarzeń nigdy. - nie możemy tego zrobić kiedy indziej? na przykład po egzaminach. - la co prawda ją kusiło, ale może jednak w innym terminie. prędzej przekażemy forko w spadku kotom xd chyba że ewka przekaże swojej córce. - dobra, nie chcę ci psuć urodzin swoich marudzeniem. - odchrząknęła, bo zamiast imprezować w swoje urodziny to siedział z nią jak przetwarzała swoje uczucia. powinni zrobić coś szalonego (wg peggy szalonego xd), np. pójść do klubu dla gejów.

a jednak.
- w takim razie prosze wiecej wina dla tej pani - zamachal do kelnerki, po czym sie rozesmial. dobrze, ze archie byl gejem i nie potraktowal tego dwuznacznie xd haha rzeczywiscie. ewka przekaze i corce i kotom. - po egzaminach nie bede juz mial urodzin - zrobil mine zbitego psa. - a co jesli bysmy polecieli w srode? albo ewentualnie w piatek, zeby spedzic tam nastepny weekend? - targowal sie dalej. najlepiej byloby spedzic tam caly tydzien, tak jak chcial z poczatku, ale byl gotowy pojsc na kompromis. najwyzej w swoje urodziny zrobi imprezke tutaj i dokoncza bawic sie w la. - czyli zgadzasz sie? - zapytal. nie wiedzial czy mowi to o elce czy sie wlasnie zgodzila na wyjazd. mial nadzieje, ze to drugie hehe. tu w ogole jest taki klub zrobiony? xd

to ty wątpiłaś xd
- archie! - oburzyła się w uroczy sposób. - właśnie powiedziałam dokladnie coś odwrotnego! - najwyraźniej nie była tak inteligentna na jaką pozowała i nie spodziewała się, że jej słowa przyniosą odwrotny skutek. - czekaj, muszę sprawdzić kalendarz. - wyciągnęła telefon i już zaczęła sprawdzać wszystkie swoje rozplanowane zajęcia. nie mogą wyjechać na weekend, bo jest impreza. oczywiście dla peggy to żadna wymówka i nawet jeszcze nie wiedziała, że idzie w sobotę na imprezę, ale ja to wiem xd - jestem skłonna wziąć to pod uwagę, tak. - przytaknęła. oznaczało to, że już się zgodziła, bo gdyby się nie zgodziła to już by zaprzeczyła. ona jednak idąc za myślą "w urodziny archie'go trzeba robić wszystko co archie chce" nie miała żadnego wyboru i musiała z nim jechać do la, koniec kropka. kto by pomyślał, że peggy może być taka spontaniczna! ale ostatnio faktycznie dużo dziwnych rzeczy w jej życiu się działo i przyda jej się zmiana otoczenia. nie wiem, ale jak nie ma to zaraz zrobimy xd

jak zawsze xd
ucieszyl sie, ze sie zgodzila, a potem poszli do innego klubu i archie zrobil wszystko by peggy dobrze sie bawila. trzeba ten gej klub zrobic zeby mogli isc do niego nastepnym razem xd

palił tu sziszę i świętował dalej swoje sukcesy. tym razem ściągnął ekipę ze swoich studiów a nie ekipę zielonych bo i tak byli zajęci swoimi sprawami. pił piweczko i gadał z jakąś laską.

niekoniecznie ściągnął tu benka, który tylko pisał do niego co porabia albo widział na instastory jakieś foteczki, więc postanowił wbić na imprezę, na którą nie dostał zaproszenia (typowy ben).
- j-dog! - zawołał na jego widok, robiąc mu przypał przy tej lasce już na wstępie. - gratulacje, jesteś najlepszy! - nie wiem jakie sukcesy świętowali, ale ben wiedział i był dumny xd przybił z nim ich specjalny skomplikowany tajemny handshake, który wymagał od jake wstania z krzesła i pół minuty atencji.

najpierw o mało co nie zaliczył fejspalma przy tej lasce, a potem już jak do niego podszedł, już musiał mu poświęcić czas na to nieszczęsne przywitanie. na koniec zaliczyli ofc przytulaska i poklepanie po plecach. - no siemaaaa, ciebie nie mogło tu nie być, stary! - zaprosił go do swojego stolika. laska uciekła ze zniesmaczeniem. dla twojej informacji - udało mu się dostać kontrakt na komiks xd

no jak jake mu mówił, że nie mogło go zabraknąć, to ben dostawał przyzwolenie na wbijanie na imprezki bez zaproszenia i potem beztrosko wbijał ludziom w akademiku do pokojów na prywatne posiadówkoimprezy. yaaay jake!
- opowiadaj wszystko. czy ja będę w tym komiksie? - usiedli, przywitał się ze wszystkimi i przytulał się z jakimiś znajomymi jake'a, którzy nie mieli absolutnie pojęcia kim on jest.

biedni znajomi dżejka ze studiów! będą go mieli za większego frajera niż jest. ale na szczęście jake się trzymał tego, że ben jest w porządku kumplem. - nie, nie będziesz, a co, chciałbyś być? nie będzie to komiks o życiu niestety - rozłożył ręce bezradnie. czemu napisałam życie xd co jest ze mną nie tak. - otóż komiks będzie o czarodzieju, który wpada w tarapaty przez swoje tajemne czary, lecz nie mogę ci niczego więcej powiedzieć - napił się szota i przywitał przy okazji z kolejnym kolegą.

ben był cudownym kumplem, tylko niestety wiele osób uważało go za natrętnego dzieciaka. i mieli rację xd ale tak ogólnie był kochany i chciał po prostu się zaprzyjaźniać, tylko nie miał takich granic jak normalni ludzie.
- o rety! kiedy to wychodzi? muszę to jak najszybciej przeczytać! - naprawdę był zajarany, bo czarodzieje i komiksy to jego klimaty. - zakradnę się do twojego domu w nocy, żeby to przeczytać. - zapowiedział. groźby a'la ben xd

był właśnie takim dzieciakiem, który wszędzie się wcisnął i nikt go nie potrzebował. ale jake go lubił za to jakim jest. po prostu. był może i naiwny, troszeczkę nieogarnięty, ale cóż, jake nie był ideałem. - spokojnie, to cały proces twórczy. jak tylko go skończę i zostanie oddany do druku, to dam wam wszystkim znać i oczywiście zaproszę na wielką premierę. zrobimy imprezę z tej okazji - no tak, on i tak w sumie imprezował już od czterech dni. nie wiem kiedy on się uczył. - jezu ben, to trochę dziwne - wymamrotał pod nosem popijając wódeczkę.

- będę stał pierwszy w kolejce po autograf i dedykację. - zapewnił go. był dumny ze swojego przyjaciela i cieszył się razem z nim. już wybiegał myślami w przyszłość i był podekscytowany na premierę i wielką karierę jake'a. - albo sam dasz mi wcześniej przeczytać. - machnął ręką. nie przejął się tym, że jake uznał jego zachowanie za dziwne. gdyby dostawał grosza za każdy raz kiedy ktoś uznał jego zachowanie za dziwne to już byłby bogaty. złapał fajkę od sziszy i przyjrzał się jej podejrzliwie. - od tego można być na haju? - spytał niepewnie. był sziszowym prawiczkiem. (i nie tylko sziszowym hehe. w ogóle ben i jake robili zdjęcia tej samej półnagiej dziewczynie, ale każdy z nich inaczej na to zareagował xd)

tak wiem czytałam tą grę xd ben taki niewinny, jake taki obrońca kobiet
- zaklepię ci pierwsze miejsce w kolejce, bądź o to spokojny - okej, wcale nie mógł być o to spokojny, bo mógł przecież wybrać kogoś ze swojej ekipy, na przykład taką tiffy w której nadal się podkochiwał. ale musiał o tym zapomnieć, bo nie mógł wiecznie żyć przeszłością. friendzone forever. - zobaczymy co się wydarzy ben, ja sam jeszcze nie wiem. dopiero jestem po pierwszych rozmowach z zamawiającym. komiks ma iść w dość sporych nakładach, mam pierwsze szkice, pomysły i takie tam - powiedział mu szybko. - nie można, to takie coś jakbyś palił papierosy - wytłumaczył mu szybko.