boisko

zrobiłam sobie takie temaciki to zaczne xd
jo zamiast grać w piłkę wisiała na jednej z bramek do góry nogami jak na trzepaku ;x

nate jak zwykle spacerował i tym razem sentymentalne nogi poprowadziły go aż na boisko. tam zobaczył dziewczynę zwisającą z trzepaka.
- uważaj, żeby nie spaść! - podszedł do niej szybkim krokiem, żeby ją uratować. kiedyś był najlepszym piłkarzem w st. albans, a teraz był starym dziadkiem ;x

z bramki hehe, a nie z trzepaka. ale z bramki w tej chwili pełniącej funkcje trzepaka.
młody ciałem, stary duchem najwyraźniej - na szczęście mam już kogoś kto mnie uratuje - odparła wesoło i beztrosko patrząc na chłopaka.

tak mnie pospieszałaś z grą, że nie doczytałam xd musiał się mentalnie szybciej zestarzeć skoro nie wiadomo czy dożyje starości. w ten sposób mógł jej doznać.
rozejrzał się.
- nie widać, żeby tu był ktokolwiek. co by było gdybyś spadła, a ja bym nie przechodził przypadkiem? - nie skumał, że to on miał ją ratować.

nie zwalaj na mnie xd
jakby jo groziła rychła śmierć to wolałaby bardziej zaznać młodości, aniżeli starości. najwyraźniej nate miał inaczej. powinien się kłaść o 18 spać i wstawać o 4 rano w takim razie. tak robią starzy ludzie (ja nie) - mówiłam o tobie bystrzaku - wyjaśniła i chwyciła się łapkami bramki. potem zrobiła obrót i już za chwilę była na ziemi - na szczęście poradziłam sobie - otrzepała dłonie.

nate potrzebuje w życiu ludzi, którzy go trochę rozruszają skoro tak się wycofał. musi się nauczyć korzystać z życia! spisać jakąś listę rzeczy do zrobienia czy coś. patrzył na nią jak robiła akrobacje i pomyślał o czasach kiedy sam też potrafił robić takie wygibasy. 
- masz szczęście. - odparł. - to znaczy to nie tak, że bym cię nie uratował... to znaczy masz szczęście, że nie musiałem cię ratować. że w ogóle nie byłaś w niebezpiecznej sytuacji... tym razem. - odchrząknął. bajery to on nie miał za grosz! pewnie za młodu laski leciały na niego, bo był takim super sportowcem, a tak naprawdę nic swoją osobowością nie reprezentował.

wszyscy chcą go rozruszać, ale on sam też musi chcieć. mogą oczywiście go przywiązać do mechanicznego byka, ale czy to sprawi że będzie bardziej rozrywkowy jeśli nie będzie czerpał z tego radości? raczej nie.
- nie martw się, gdybym ja, albo gdybyśmy my znaleźli się w niebezpiecznej sytuacji to ja mogłabym być obrońcą - próbowała zaprezentować jakieś pokraczne ruchy karate. że też w afryce jej nie nauczyli jakiejś tradycyjnej obrony czy coś. totalnie nie miał bajery, musiał nadrabiać tym że był w drużynie szkolnej czy coś. była taka koreańska drama o biegaczu wiem, że za grosz cię to nie interesuje ;x

po prostu potrzebuje, żeby ludzie pokazali mu, że wciąż może czerpać z tego radość, nawet jeśli kiedyś umrze, bo wszyscy kiedyś umrą xd
roześmiał się na jej ruchy karate.
- od razu czuję się bezpieczniej. - przytaknął. - hej, jestem nate tak w ogóle. - wyciągnął w jej stronę dłoń podczas kiedy ona rękoma wywijała swoje ruchy karate. - uczyłaś się tego w klasztorze shangri la? widać, że mam doświadczenie z profesjonalistką. - nawet zażartował, wow. dziwne, że nie miał charyzmy po tacie xd spoko, możesz opowiadać, i tak nie obejrzę.

myślę, że ma wokół siebie odpowiednich ludzi żeby mógł znów poczuć że żyje. nawet tobias może mu pomóc to poczuć!
- ja również - zaśmiała się i ukłoniła jak po pojedynku karate - cześć, jestem jo i te ruchy to była czysta improwizacja - uścisnęła jego dłoń. mogli się nie znać skoro jo siedziała w afryce, to fakt! - a więc nate - spojrzała na niego tajemniczo - lubisz gołębie? - bo wczoraj jakiś buc (pozdro karola xd) nazwał je latającymi szczurami. nie będę cię zanudzać xd

jak mu tobias przywali to nate na pewno poczuje, że żyje xd nie no, nate nie mógł narzekać na to, że nie miał przy sobie kochanych ludzi, którzy o niego dbali... po prostu sam się wycofał z życia, zmienił i spoważniał. na pewno wszyscy byli nadopiekuńczy wobec niego na początku i teraz nie chciał ich martwić. tkwił więc w takim zawieszeniu.
- miło cię poznać i muszę przyznać, że to była dobra improwizacja, mnie nabrałaś. - uścisnął lekko jej dłoń i pochylił się lekko w takim dżentelmeńskim ruchu zastępującym całowanie w dłoń. zdziwiło go to pytanie (któraś z moich postaci ma w fobiach gołębie, ale nie pamiętam która, na szczęście nie nate xd), ale ten temat do rozmowy był lepszy od jakiegokolwiek nudnego tematu, którym zarzuciłby nate. - lubię wszystkie stworzenia w przyrodzie. - odpowiedział. - ale osobiście jestem większym fanem kaczek. - poinformował ją poważnym tonem.

tobias może mu to zapewnić jeśli chcesz ;x pewnie taki patrick na początku źle zniósł tą zmianę u nate'a. nawet chciał mu jakoś pomóc, zająć się nim, ale widząc jego postawę stwierdził, że to nie ma sensu. pewnie dlatego miał do niego niby taki śmieszkowy, ale niby taki trochę poważny stosunek.
- zatem jest szansa, że nabiorę też innych - np. jakby próbowali ją napaść to może próbować (choć raczej z marnym skutkiem). obawiam się, ze jo po tym roku w afryce mogła mieć dziwne pytania i zachowania. może ta gwałtowna zmiana pogody tak na nią zadziałała? - kaczki versus gołębie... jeden do jednego - podsumowała tą hipotetyczną walkę.

na pewno to się kiedyś stanie jak się znajdzie dobry powód ;d 
- obyś nie musiała sprawdzać w praktyce. powinnaś pokazać te ruchy mojej koleżance, dosłownie wczoraj mówiłem jej, że musi się nauczyć samoobrony, żeby nie chodzić po nocach po st. albans. - rozgadał się, ale nie wiem czy jo chciała słuchać o jakiś innych dziewczynach. nie moja wina, że nate ze wszystkimi gada o tym samym. nie jestem odpowiedzialna za niego i jego ograniczony zasób zainteresowań. - w takim razie nie wiem czy mogę z tobą dalej rozmawiać. nie mogę być widziany publicznie z fanką gołębi. to jak konflikt między północną a południową dzielnicą. - na pewno były gangi, które obstawiały za gołębiami i kaczkami.

też tak obstawiam, szczególnie że na tą chwile tobiasa nate denerwuje xd
- jeśli uważasz, że mogę komuś pomóc w temacie samoobrony i nie będzie to działało na cudzą szkodę to możesz mnie polecać - może powinna szkółkę dla kobiet założyć. swoją drogą jo się znała z leilą ;x ostatnio nawet się wspólnie upiły, typowe xd
nate taki ograniczony tematycznie, faktycznie trzeba go z tej czarnej, depresyjnej dziury wyciągać - nawet romeo monteki i julia kapulet byli widywany razem, a myślę że poróżniło ich coś gorszego niż sympatia do konkretnego gatunku ptaków - zauważyła - uznajmy, że jest remis - pokiwała głową - lub ustalmy ulubionego gryzonia, może w tej kwestii będziemy zgodni? - zaproponowała.

tak mi się wydawało, że one się znają, ale skąd nate miał to wiedzieć? nie wychodził już z leilą na wspólne wypady ze znajomymi, więc nie wiedział w jakim towarzystwie się obraca.
- dzięki, tak zrobię. - pokiwał głową. nate sam powinien uczyć wszystkie panie samoobrony, skoro tak się przejmuje. albo założyć usługę odprowadzenia/odwożenia ich do domu. przynajmniej miałby cel w życiu. - nie było powiedziane od czego się zaczęła zawiść monteków i kapuletów. - odparł, chociaż nie był pewien, może jednak było powiedziane, ale on nie doczytał. - to akurat proste. postrzałka kafryjska. - odpowiedział bez zastanowienia. - a z takich, które mogłem zobaczyć w życiu na żywo, to wiewiórki. - dodał szybko, bo nigdy nie będzie mu dane pojechać do afryki i zobaczyć postrzałek na żywo!

hehehehe, tobie informacyjnie mówie żebyś była na bieżaco. nate faktycznie mógł nie wiedzieć.
mogliby z patrickiem je wspólnie odwozić, bo patrick najwyraźniej chciał odwozić wszystkich xd
- to uniwersalny konflikt, niepodważalny więc nie próbuj tego negować - zastrzegła. sama pewnie przeczytała 'romeo i julię' na odpierdziel bo wolała się gapić na bakterie przez mikroskop. słysząc nazwę gryzonia (którego musiałam sprawdzić) uśmiechnęła się szeroko. wyjęła telefon i zaraz pokazała mu zdjęcie z jakimś tubylcem i jego udomowioną postrzałką - o tym zwierzątku mówisz? - dopytała, choć było to oczywiste że o tym - ale wiewiórki też są spoko - schowała telefon. ona wolała króliki, ale nie chciała doprowadzać do konfliktu gryzoni xd

dzięki, dobrze, że mówisz, bo ja nie ogarniam relek moich postaci, a co dopiero innych.
widzę, że nasze postacie już mają swoje nawyki. tiffany na przykład od wszystkich kosi darmowe jedzenie.
- dobra, dobra - uniósł ręce w obronnym geście. może i byłby w stanie dać wykład na temat wyższości kaczek nad gołębiami, ale w tematy literackie wolał się już nie zagłębiać. on w szkole biegał za piłką i nie czytał książek! żarcik, czytał, bo tata go pilnował. na szczęście mama podsuwała mu streszczenia i ekranizacje, na których sama się szkoliła. też nie znam tego zwierzątka, ale chciałam coś oryginalnego znaleźć i stwierdziłam, że coś wyglądającego jak mini kangur to jest to. otworzył buzię jak zobaczył fotkę. - co... jak? - dziwił się tak jakby nie sądził, że podróżowanie jest możliwe. spotkanie z afrykańskim tubylcem oraz postrzałką wydawało mu się bardzo nierealne! z wrażenia już nie myślał o potencjalnych konfliktach gryzoni.

ja też już nie ogarniam, daje na ślepo czasami xd choć nigdy nie wiadomo, bo może coś fajnego z tego wyjść. tiffany złodziejka, ech.
a mógł się totalnie zagłębiać w tematy literackie ponieważ z jo był taki specjalista od literatury jak z niego. czyli bree sprowadzała go na złą drogę, typowe.... dlaczego mnie to nie dziwi. nawet będą starą bree ogłupiała, teraz nie alfonsa ale nejta.
- to gigi, zwierzątko domowe tego chłopaka - wyjaśniła nie mówiąc nic więcej o przygodzie w afryce. w sumie dla niej nie było to nic nadzwyczajnego. ale skąd miała siedzieć, że dla nate'a było to jak podróż w kosmos - możemy się więc zgodzić, że oboje lubimy postrzałkę? - zaproponowała.

- tak. ale teraz musisz mi wszystko opowiedzieć o tym zdjęciu. byłaś w afryce? osobiście? - zaczęła mu opowiadać o afryce i słuchał zafascynowany, no i pewnie ją odprowadził skoro to jego hobby.

jej znajomi grali tutaj w pilke, a ona sobie lezala na trawie bo nic sie jej dzisiaj nie chcialo.

jake ganiał za piłką z chłopakami z ekipy, była świetna zabawa. ale ileż można! więc znudziło mu się bieganie i postanowił poleżeć obok leili. klapnął się bez słowa obok niej. - a ty co, dzisiaj laba? - zapytał spoglądając na nią.

odrocila glowe w strone jake'a. - dzisiaj tak. jakos nie mam weny na bieganie za pilka - westchnela. pewnie miala kaca I dlatego jej sie nie chcialo. - tak w ogole to co tam u ciebie. dawno sie nie wiedzielismy - odrocila sie na bok, dalej sie mu przygladajac. nie pamietam czy I jakie maja relki, ale skoro zieloni to na pewno kumple xd

wszyscy zieloni to są kumple! jako jedyny jej w tej paczce nie podrywał, wystarczyły mu problemy z tiffy i jego złamane serce. z resztą, każda dziewczyna z jego paczki i tak go od razu friendzonowała! - a wiesz co, nic ciekawego, praca, studia i jeszcze raz praca. dostałem propozycję zrobienia komiksu nawet - pochwalił się jej. bo miał czym.

biedny Jake. forever w friendzonie. - tak? to gratulacje! - powiedziala uradowna. to byla bardzo dobra wiadomosc. sciemnialo sie juz, wiec cala paczka zdecydowala sie isc na piwko pod pretekstem opicia ekscytujacych opcji jake'a.

pokłóciła się z bratem więc kopała tutaj piłkę do bramki żeby nikogo nie rozszarpać przypadkiem.