boisko

czułam, że to będzie boisko, też bym tu zaczęła hehe. nate był na spacerze (bez psów) i nogi zaprowadziły go na boisko, gdzie teraz stał i gapił się na dziewczynę, która kopała piłkę do bramki i trochę zazdrościł jej, że nie jest na jej miejscu. z daleka nie widział, że to ta dzikuska ze sklepu. na pewno wyglądał jak stalker, eh.

myślimy podobnie, ale już wczoraj to udowodniłyśmy.
vicky też w pierwszej chwili go nie rozpoznała. w ogóle zapomniałam, że już grałyśmy nimi xdd w zasadzie w pierwszej chwili go nie zauważyła, gdyby nie to, że kopnęła felernie piłkę i poleciała w jego kierunku - podasz?! - krzyknęła do niego, ale była zbyt wyrywna i zaraz pobiegła w jego stronę. na jej twarzy namalował się wielki banan kiedy rozpoznała jej partnera w zbrodni - czeeeeeść - zamachała mu wesoło bez wyrzutu - torebka się przydała? - bezpardonowo zapytała.

już nie pamiętam co się działo wczoraj xd
nate już tak dawno nie był blisko piłki, że szybko zrobił susa w tę stronę, ale nie zdążył kopnąć piłki, a vicky już do niego podbiegła. biedny będzie musiał obejść się ze smakiem i znowu nie dotknie piłki. to dopiero są dramaty.
- och. to ty. - cały zesztywniał na jej widok, jakby się bał, że sama jej obecność ściągnie na niego policję / kłopoty. - jakimś biednym na pewno. - odpowiedział, bo wrzucił torebkę do kontenera caritasu... pewnie była już gdzieś na sprzedaż w lumpeksie.

wspólnie podjęłyśmy decyzję że kończymy gry xd
vicky była zbyt nagła i pewnie kiedy on się namyślał: 'kopnąć czy nie kopnąć?' to ona już biegła w stronę piłki. inaczej mogłaby czekać wieczność. skąd miała wiedzieć, że przeżywa jakieś wewnętrzne katusze?
- to ja - wyciągnęła rękę w jego stronę - vicky - przedstawiła się i o dziwo była bardziej kulturalna niż ostatnio - szkoda - podsumowała akcję z torebką - była nawet ładna - niezbyt znała się na torebkach bo najczęściej nosiła plecaki.

myślałam, że wpadłyśmy na jakieś super pomysły, a nie, że skończyłyśmy gry i poszłyśmy spać xd
- tak, ale w końcu kupiłem mamie lampę i bardzo jej się podobała. - wyjaśnił nieznajomej, chociaż oczywiście nic jej to nie obchodziło. nate wyraźnie czuł wewnętrzną potrzebę, aby podkreślić trzy razy, że nie wziął ukradzionej torebki i że nie powinien być powiązany z tym przestępstwem w jakikolwiek sposób. - nate. - dodał w końcu, bo jednak niegrzecznie byłoby się nie przedstawić, a on był wychowany na dżentelmena przez swojego tatusia. - kiedy byłaś dziesięć metrów od bramki i podchodziłaś do piłki z prawej strony, to powinnaś kopnąć pod kątem pięćdziesięciu stopni, wtedy trafiłabyś do bramki. - dał jej poradę profesjonalną, ja się nie znam na tym hehe.

ale w jednym momencie, halo xd
- czyli ta torebka to mógł być prezent dla mamy, wielka strata - pokręciła głową. lampa była dla niej lamerska, ale nie powiedziała tego na głos. odwróciła się i stanęła obok patrząc z jego perspektywy i analizując tą profesjonalną radę. ja też się nie znam więc dla mnie jest jak najbardziej profesjonalna - może masz rację? - przekrzywiła głowę na bok niczym zaciekawione zwierzątko - znasz się na tym czy blefujesz? - może to była zemsta za to, że wplątała go w przestępstwo. musiała być pewna!

to faktycznie połączenie dusz xd
- tak, szkoda - pokiwał głową, bo gdyby vicky jej nie ukradła i miał możliwość ją zakupić legalnie, to faktycznie mógł być prezent dla mamy, także wielka strata! ale inna niż vicky myślała. uśmiechnął się lekko gdy zaczęła zastanawiać się nad jego poradą. o, kolejny pomysł na karierę dla nate'a. jeśli nie treser psów, to może trener piłki nożnej. to nie wymagało wysiłku fizycznego. tylko by stał i krzyczał na zawodników, żeby oni się ruszali. - spróbuj, to się przekonasz. - odpowiedział tajemniczo i machnął ręką w stronę boiska, po czym skrzyżował ręce, przyjmując jednak postawę zamkniętą i obronną. nie mógł przecież ufać dziewczynie, która kradnie ze sklepów.

trzy posty musiałam ci to tłumaczyć....
patrzyła tak jeszcze chwile na boisko zanim faktycznie ruszyła na boisko. postawiła piłkę na środku, a potem zaczęła dryblować w stronę bramki. zgrabnie jej to szło, bo pewnie grała w liceum w piłę w drużynie. kilka metrów przed bramką zatrzymała się i zrobiła dokładnie to co nate jej zaproponował. i faktycznie trafiła. może to była dla niego przyszłość faktycznie? bycie trenerem? ;x
- ekstra! dzięki za tipa! - podbiegła do niego żeby przybić piąteczkę. on się jej bał, a ona kradła jako hobby lub żeby ukarać niemiłe dla niej osoby. to prawie usprawiedliwione.

to chyba wskazuje na to, że jednak nie myślimy tak samo xd
już zdążyłam wymyślić nate'owi trzy kariery, ale on jeszcze na żadną z nich nie wpadł i dalej snuł się smętnie po świecie. uśmiechnął się triumfalnie kiedy trafiła do bramki, bo poczuł się prawie tak jakby to on strzelił gola (prawie!). nawet wyciągnął powolnie rękę z ze swojego skrzyżowania ramion i lekko przybił jej piątkę.
- nie ma sprawy. mam tego więcej. - powiedział dość oficjalnym tonem, bo czy aby na pewno chciał jej dawać rady? z drugiej strony mógł spędzić czas na boisku i na nowo rozpalić w sobie ten ogień. jej wymówki nie zrobiłyby na nim wrażenia, więc lepiej niech nie próbuje usprawiedliwiać swojego niemoralnego zachowania.

psujesz nasze statystyki i osiągnięcia właśnie!
nate taki niedomyślny, powinien czytać w twoich myślach skoro to twoja postać, a nie tak..... ech! czyli był z niej dumny? już prawie był jak jej trener he he. czekała chwilę aż przybił jej tą piątkę i już prawie tupała nerwowo, ale w końcu to zrobił więc nie wywoływała zbędnej presji.
- przechwalasz się, czy może chcesz podzielić? - dopytała wyjmując z kieszeni bluzy batonika z ziarnami. pewnie chciała doładować energię cukrem. miała dużo rodzeństwa więc odruchowo rozpakowując batonika przełamała go na pół i wysunęła rękę w kierunku chłopaka. może tym odkupi swoje przewiny.

sorki.
już wczoraj ustaliłyśmy, że moje postacie się mnie nie słuchają. ja mu nie będę podpowiadać, niech sam sobie radzi chłopak. nie mogę go niańczyć cały czas xd
- mogę się podzielić. masz jakąś drużynę? najlepiej byłoby to rozegrać w kilka osób. - albo przynajmniej z jedną, ale nate jak wiadomo wcale nie zamierzał biegać za piłką. spojrzał podejrzliwie na batonika, ale ponieważ przy nim otworzyła papierek, to uznał, że wcale nie zamierza go otruć i sprzedać jego narządów na czarnym rynku. - dzięki - przejął więc połówkę batonika, jak i papierek, na którym zaczął się doczytywać ile ma cukru. dbał o zdrowe odżywianie, więc przeczytał całą etykietę zanim ugryzł kęsa.

ech.
jego nie niańczysz, tiffany też. potem schodzą na zła drogę i masz do mnie pretensje xd
- drużynę? - zaśmiała się gryząc batonika - a widzisz tutaj kogoś? - rozejrzała się. pewnie koleżanki vicky nie interesowała piłka - gram solo - odparła dumnie. zawsze była z siebie dumna, silly girl. zmrużyła oczy kiedy zaczął czytać etykietkę - szukasz tam sensu życia monty pythonie? - zapytała żartobliwie. dla niej to był zwykły batonik, zwykła dawka cukru, a dla nejta? walka o być albo nie być najwyraźniej xd

może i ich nie niańczę, ale to nie zmienia faktu, że twoje postacie sprowadzają ich na złą drogę xd
- myślałem, że ćwiczysz sama poza oficjalnym treningami. - on tak zawsze robił. pracował dwa razy ciężej niż wszyscy inni, a ostatecznie i tak nic z tego nie miał. nic dziwnego, że jak zabrakło piłki w jego życiu to poczuł kompletną pustkę, bo wcześniej pochłaniała całe jego dni. - prawdziwe wyzwanie zaczyna się jak twoje sztuczki z kopaniem piłki konfrontują się ze sztuczkami bramkarza. - poinformował ją. co z tego, że nauczy ją wszystkich najlepszych ruchów, jeśli nie miała przeciw komu ich wykorzystać. takie kopanie solo było za proste według nejta! - hm? - popatrzył na nią ze zmarszczonym czołem, bo nie skumał jej żartu i powoli ugryzł batonik. cukier mu chyba szczególnie nie szkodził, ale nate i tak się pilnował, żeby z niczym nie przesadzać.

sorki?
- treningami? - zmarszczyła czoło próbując nadążyć za tym co mówił - nie jestem w żadnej drużynie, już nie przynajmniej - odparła pakując ostatni kawałek batonika do buzi i otrzepując ręce z okruszków i ziarenek - to moje hobby - wzruszyła ramionami. nate teraz szukał hobby więc musiał ją rozumieć podświadomie! - jestem w stanie oszukać bramkarza - pokiwała głową i pokazała jakąś sztuczkę z piłką żeby mu zaimponować. rozdziawiła usta widząc, że nie zajarzył żartu - pochodzisz stąd i nie wiesz kim jest monty python? proszę pozwól mi siebie zabrać do kina na to - błagała wręcz. skąd miała wiedzieć że do kina mógł go tylko patrick zabierać xd

- a byłaś wcześniej? - zainteresował się. chwilowo zapomniał, że miał się nie spoufalać z nią, no ale jednak rozmowa o piłce nożnej sprawiła, że jego mur zaczął opadać. - nieźle. - skinął głową, ale bez jakiegoś super entuzjazmu. aż tak bardzo mu nie zaimponowała, wiele w życiu widział. - a umiesz tak? - nie mógł się jednak powstrzymać i przejął piłkę, żeby wykonać swój firmowy ruch. jeszcze miał to coś i nie zapomniał wszystkiego. - dlaczego mielibyśmy razem iść do kina, prawie się nie znamy? - zmarszczył czoło. biedny nejt zapomniał już jak się poznaje ludzi xd był bardzo skonfundowany tym, że ostatnio wszyscy chcą go zapraszać do kina.

- byłam - pochwaliła się. choć nie miała do tego takiego sentymentu jak nate. no ale z drugiej strony ona mogła wybrać, a nate nie miał wyboru. może dlatego tylko trochę brakowało jej piłki nożnej. cóż, zawsze mogła pokopać sama. pewnie jego trick był fajniejszy - domyślałam się, że grasz gdzieś - skrzyżowała ręce na wysokości piersi dumna z potwierdzenia swojego odkrycia - a dlaczego nie? przecież nie gryzę - nate mógł mieć wątpliwości - poza tym moglibyśmy podzielić się popcornem - zaczęła wymieniać plusy tego pomysłu.

- też już nie - odpowiedział wymijająco. sentyment nejta był większy, bo po pierwsze nie miał możliwości, żeby nawet pokopać trochę dla siebie, a po drugie kiedyś myślał, że będzie to robić zawodowo, ale jednak nie wyszło. uśmiechnął się niepewnie i przestąpił z nogi na nogę, chwilę zastanawiając się nad tym pomysłem. vicky na pewno szybko niecierpliwiła się przy nejcie skoro miała w sobie tyle energii, a on wszystko robił powoli, jakby zastanawiał się nad każdym swoim ruchem. - w porządku. - odparł w końcu, wyczerpując najwyraźniej limit słów i nie mówiąc nic więcej. rozsądek podpowiadał mu, że nie powinien się zgadzać, a jednak obiecał ostatnio paru osobom, że trochę bardziej otworzy się do ludzi, więc nie mógł teraz odmawiać nowej znajomej jak to miał w zwyczaju.

vicky niestety nie wyczuła smutnej historii nejta w tle bo nie znała go zbyt dobrze. może później się uda ;x pewnie mieli iść do kina, ale z marszu nie grali tego filmu więc vicky obiecała że będzie obserwować kina i jak tylko coś się pojawi to go wezwie! a potem pobiegła dalej gdzieś skoro miała tyle energii!

wisiala sobie do gory nogami jak nietoperz na brace. I tak obserwowala dzieciaki I innych ludzi bawiacych sie na boisku. z tej perspektywy swiat wydawal sie o nieco ciekawszy.

przechodziła tędy już trzeci raz, bo się zgubiła i kręciła się w kółko. w końcu postanowiła zagadać pierwszą osobę, którą zauważyła, no a gigi zwracała na siebie uwagę.
- przepraszam! - podeszła bliżej i zamachała do niej. - czy wiesz gdzie jest fishpool street?

gigi spojrzala na nia troche niechetnie. swietnie sie bawila sama w swoim towarzystwie. pewnie udawala, ze sciska palcami glowy ludzi dookola. - tam - odpowiedziala, krotko I pokazala jej palcem o jakie tam jej chodzi.

odwróciła się w stronę, którą wskazała, po czym spojrzała znowu na dziewczynę.
- o! dziękuję! - spojrzała na google maps i zaczęła przekręcać telefon na wszystkie strony, żeby załapać odpowiedni kierunek. - hm, faktycznie, o tym nie pomyślałam. - pokiwała głową. spojrzała znów na dziewczynę. - próbuję znaleźć bar fighting cocks. tak bez powodu. chcę wyjść na miasto, może przypadkiem na kogoś wpadnę. słyszałam, że wiele osób tam chodzi. - zaczęła jej tłumaczyć udając, że jest taka wyluzowana.

- yhym - mruknela I powrocila do swojej zabawy. pewnie wisiala juz tak dosc dlugo, dziwne ze jeszcze nie zaslabla I nie zleciala na ziemie. Mary dalej gadala I trudno bylo ja zignorowac. - na kogo chcesz wpasc? - zainteresowala ja to zdanie, wiec spojrzala na nia ponownie. gigi wyczula, ze dziewczyna cos ukrywa I zaintrygowalo ja to. teraz chciala sie dowiedziec o co chodzi.

nie przejmowała się tym, że gigi wisiała do góry nogami i że od samego patrzenia moglo się zakręcić w głowie.
- och, na nikogo konkretnego. - potrząsnęła głową niby taka niewinna. - owszem, tak się składa, że mój były mieszka w tym mieście, ale to zupełny przypadek i wcale nie przeprowadziłam się tu dla niego. jeśli na niego wpadnę w barze to będzie tylko i wyłącznie zrządzenie losu, prawda? - gadała.

obydwie byly rownie pokrecone, wiec takie widoki nie robily na nich wrazenia.
zmruzyla oczy gdy Mary z poczatku nie chciala sie przyznac. zaraz jednak ta zaczela dalej opowidac, wiec gigi usmiechnela sie. zrobila fikolka w tyl I wyladowala na ziemi. - miejmy nadzieje, ze twoj chlopak wierzy w przypadki - usmiechnela sie tajemniczo. - zachcialo mi sie piwa. w fighting cocks maja najlepsze - oznajmila.