parkiet

wywijała bioderkami na parkiecie.

nate oczywiście nie tańczył (nawet ma w karcie napisane, że nie lubi tańczyć!), tylko przystanął sobie i obserwował skaczących ludzi. był jak jeden z tych creepy ziomków w klubach, którzy stoją wokół parkietu i obczajają tyłki tańczących lasek.

zoe zauważyła nejta w tłumie i do niego podeszła tańcząc - no chodź, zatańcz ze mną panie berube! - wyciągnęła ku niemu rece, zachęcając go żeby jednak się odważył - to impreza, nie stypa, no dajesz - popchneła go bioderkiem.

- nie, nie, zgodnie ze swoimi zasadami ja nigdy nie tańczę. - potrząsnął głową i tak mocno przycisnął stopy do podłogi, że nie była w stanie go teraz poruszyć. - jestem tu tylko i wyłącznie jako przedstawiciel samorządu. - dodał, zachowując się jakby naprawdę był tu w pracy, a właściwie po tym jak rozłożyli wystawę przed wydarzeniem to nie miał już nic do roboty.

- łee to nuda - machnęła na niego i oparła się o ścianę tyłkiem. była trochę zmachana więc postanowiła odpocząć - co tam u ciebie, prócz tego, że jesteś tutaj jako przedstawiciel samorządu? - zapytała odgarniając włosy z czoła, bo jej wpadały w oczy. poprawiła przy okazji kiecke, żeby nie za dużo odkrywała.

- aaa no wiesz. to co zwykle. - rozłożył ręce. nie wiem czego zoe oczekiwała xd nie był zbyt fascynującym rozmówcą i nigdy nic nowego się u niego nie działo. oprócz tego, że ostatnio postanowił wywrócić swoje życie do gory nogami i znów zacząć z niego korzystac (nie oznaczalo to publicznego tańczenia). nie przyznawał sie jednak przed zoe ani nikim innym, że zaczął ograniczać leki, żeby mieć więcej siły i żeby bieganie z vicky za piłką nie dawało mu tak bardzo w kość. - a u ciebie? - spytał więc zachowawczo. liczył na zmianę tematu i skupienie się na trajkotaniu zoe. zwykle to działało.

- a czyli to samo co zwykle, czyli nic ciekawego - zażartowała z niego. nate nie prowadził dla niej zbyt rozrywkowego życia, nie to co ona, ona miała ciągle jakieś imprezy, pracowała, spotykała się z koleżankami. nie nudziła się, bo nie lubiła się nudzić! wolała żeby coś się działo. przypatrywała mu się przez chwilę - hmm, u mnie sporo się dzieje. byłam ostatnio na weseelu, pozdawałam wszystkie egzaminy, imprezuję... - zaczęła wymieniać po kolei - a teraz jestem tutaj o - uśmiechnęła się do niego.

- tak - zmarszczył nos i nawet nie zaprzeczał. wiedział, że jego życie jest nudne, nawet dla osób, które nie prowadziły aż tak rozrywkowego życia jak zoe. - to jakie masz plany na lato? - zaczął dopytywać grzecznie.

- jakie mam plany? moje plany to aktualnie brak planów. głównie będę pracowała, chodziła na imprezy, może gdzieś pojadę, odwiedzę dziadków w hamburgu czy coś! ja jestem spontaniczna. jeżeli jakaś sytuacja wyjdzie, to zapewne sama z siebie - zauważyła. zoe lubiła podróżować i z dnia na dzień podejmowała takie decyzje - a jakie ty masz plany? - zapytała.

- ooo to fajnie, potem mi poopowiadasz. - o ile nate do tego czasu przeżyje xd nigdy nie wiedział czy przeżyje do kolejnego semestru, a potem kolejny semestr i tak nadchodził. - ja też nie mam żadnych planów. można powiedzieć, że też jestem spontaniczny. - zaśmiał się drętwo, bo był całkowitym przeciwieństwem spontaniczności. wtedy zrobiło się jakieś poruszenie i ktoś obcy wcisnął mu butelkę wódki do ręki. - eee, chcesz? - wyciągnął butelkę w stronę zoe jakby parzyła.

wzięła od niego butelkę i ją otworzyła - no to twoje zdrowie nate - wychyliła sporego łyka i połknęła to wszystko, krzywiąc się niemiłosiernie - może ty chcesz jednak spróbować? tak na rozluźnienie? nic by ci się chyba nie stało, nie? - zapytała gapiąc się na niego. rozejrzała się za jakąś popitą, znalazła gdzieś jakąś popitkę stojącą na barku - rozluźnij się, ok? - dźgnęła go palcem w ramię.

skrzywił się razem z nią. pamiętał z liceum smak wódki i najwyraźniej do teraz go wykręcało na samą myśl! zoe była kiepską koleżanką, powinna wiedzieć, że gdyby wypił wódkę i połączył to z lekami to owszem, coś mogło się stać. tyle ze nate był w zupełnie nowej sytuacji, w której brał połówki leków i teoretycznie miał okienko na to, żeby troszeczkę wypić. ociupinkę. obserwował butelkę przez dłuższą chwilę, zastanawiając się czy picie alkoholu i rozluźnianie się na imprezie były kolejnymi punktami do zaliczenia w ramach jego 'odmrażania się' do normalnego życia.
- ale tylko trochę. pół łyka. - przejął butelkę i napił się. skrzywił się strasznie, smak był jeszcze bardziej paskudny niż pamiętał. od razu popił sokiem, który zoe mu podała.

- nate, alkohol ci nie zaszkodzi przecież. nie wypijemy całej butelki na raz, nie martw się - zapewniła go. nie zamierzała naprawdę pić aż tyle, może parę łyczków na rozluźnienie, ale butelka była dość sporawa jak na jej wymagania. ona znała doskonale smak wódki, piła ją praktycznie na każdej imprezie, mieszając alkohole. a potem zasypiała w barach i ojciec ją musiał ogarniać albo wujek, zawsze któryś z nich - będzie dobrze, ze mną nie zginiesz - napiła się znów.

- mój lekarz mógłby się z tobą o to pokłócić - stwierdził. chociaż równie dobrze lekarz mógłby (i powinien!) się teraz pokłócić z nejtem o to co ten wyprawiał skoro po kilku latach zbytniego przejmowania się chorobą teraz próbował ją olać. chyba już było mu wszystko jedno. tyle lat czekał na śmierć, która nie nadeszła, że pogodził się z tą myślą i teraz mógł robić co chciał póki nie padnie. xd - ha-ha, zabawne. - powiedział zamiast się zaśmiać. jej słowa o ginięciu uznał za żarcik z jego sytuacji i możliwych konsekwencji picia alkoholu. - no dobra - wymamrotał i przejął butelkę, żeby jeszcze troszkę się napić.

- zuch chłopaak! tak trzymaj. i to mi się podoba, zabawowy nate jest dużo ciekawszy niż ten nate nudziarz, który stoi tylko pod ścianą - puściła do niego oczko i się roześmiała. zoe chciała go jakoś rozkręcić, chociaż na chwilę, bo chciała, żeby zapomniał o tym, że jest sztywniakiem - chcesz jeszcze? bo jak nie, to mogę odstawić już tą butelkę na bok, sama nie zamierzam już więcej pić - napiła się jeszcze tylko ostatniego łyka i już zakręcała butelkę.

- nadal stoję pod ścianą, jedyna różnica jest taka, że wlewam w siebie jakiś paskudny płyn, którego swoją drogą nie rozumiem jak można pić z własnej woli. - popijał teraz dużo soku, żeby zabić smak wódki w ustach. - niee, nie, dla mnie już wystarczy, w ogóle nie powinienem był pić cokolwiek. - teraz żałował, że podjął taką głupią decyzję.

odstawiła butelkę na jakiś stolik, a ktoś już ją zabrał od razu. spojrzała na niego - okej, w takim razie będziesz tutaj stał tak do końca imprezy? czy może jednak chcesz zrobić coś znacznie ciekawszego niż obserwowanie tańczących ludzi? - zapytała.

- a co możemy robić teraz skoro już się napiliśmy? - rozłożył ręce. - na pewno nie będziemy tańczyć. - zastrzegł jeszcze, bo musiał pozostać wierny przynajmniej niektórym swoim zasadom. nie był tak otwarty na spontaniczne propozycje, więc każdą będzie musiał przemyśleć. tym bardziej, że wódka jeszcze nie uderzyła mu do głowy.

- no przecież nie będziemy grać w scrabble ani w chińczyka. ale możemy sobie iść gdzieś na przykład pogadać? - zaproponowała, skoro już się z nim spotkała i pili razem wódkę - nie chcesz tańczyć, nie chcesz pić, jest wiele atrakcji innych zapewne - próbowała przypomnieć co konkretnie.

- nie chcę iść na vr ani latanie. - wymieniał dalej. wiedział jakie były atrakcje skoro zaangażował się w samorząd i organizację tego wydarzenia. zresztą według jego wiedzy impreza nie miała być zakrapiana, w innym przypadku pewnie nie planowałby tutaj przychodzić. - możemy przejść w spokojniejsze miejsce. - przytaknął, bo jakaś wywijająca parka prawie na nich wpadła. zrobił krok do przodu i zatrzymał się, bo ojoj, trochę mu się zakręciło w głowie. nie wypił szczególnie dużo, ale na osobę, która była na lekach i od kilku lat nie piła, nawet taka ilość podziałała.

złapała go w odpowiednim momencie, żeby jej nie upadł - dobrze, chodź w takim razie usiądziemy sobie na kanapie, ale powoli - doprowadziła go do kanapy, która stała gdzieś w cichszym miejscu - powinieneś się napić wody. czekaj tutaj - poklepała go po ramieniu i poszła ogarnąć mu butelkę wody, którą mu za chwilę podała - jak się czujesz? wszystko dobrze? - dopytywała.

przeszli na kanapę spokojnie i napił się wody. popatrzył na zoe jak tak wokół niego skakała.
- nie przejmuj się tak. nie umieram. po prostu zapomniałem jakie to uczucie kiedy wódka uderza ci do głowy. - zasmiał się nawet, wowowow! wcale się nie przejmował swoim stanem, tylko właśnie zaczynał się rozkręcać do zabawy. jak on smęcił to ona chciała szaleć, a jak on się rozkręcał to ona się przejmowała xd - przecież sama chciałaś, żebym się napił i żebyśmy się bawili - dodał spoglądając na nią.

wpisałam jej w kartę, że była nadopiekuńcza. i taka była. była nadopiekuńcza w stosunku do faye, w stosunku do nico, w stosunku do swoich przyjaciół, do nejta. klapnęła niezadowolona obok niego - przestraszyłeś mnie! myślałam, że coś ci się dzieje! - wydęła wargi niezadowolona - niepotrzebnie ci kazałam pić tą wódkę, to był idiotyczny pomysł - stwierdziła.

zazwyczaj to nate się nią opiekował, więc to była nowość!
- maaaartwisz się - wskazał na nią palcem i dotknął jej nosa, bo taki miał pijacki instynkt, żeby właśnie to zrobić. no dobra, nie był jakoś fest pijany, ale trochę bombkę miał i już się rozluźnił. - to miłe, że się martwisz. zazwyczaj ja wszystkim się martwię i wszyscy inni traktują mnie przez to jak nudziarza. zresztą ty też mnie tak traktujesz! inaczej nie dawałabyś mi tej wódki. - paplał co mu ślina na język przyniosła.