street food village

mieli iść na jedną z szalonych kolejek, peggy to obiecała! ale zamiast tego utknęli w strefie gastro, gdzie peggy od pół godziny już rozmawiała przez telefon. pewnie sprawy samorządu. marty jak małe dziecko się nudził. zjadł tyle pieczonych kasztanów, że już nawet to nie dawało mu radości xd

była teraz poważną kobietą na poważnym stanowisku i miała mnóstwo obowiązków (jeszcze więcej niż do tej pory!) niezależnie od pory dnia i dnia tygodnia. skończyła gadać przez telefon i podeszła z powrotem do marty'ego.
- uff, myślałam, że ona nigdy nie przestanie gadać - dosiadła się do chłopaka i klikała coś dalej w telefonie.

teraz ona powinna zmienić sobie opis w profilku na 'przewodnicząca' xd jack już tego nie ma xd
marty oglądał tik toki, w które się wciągnął i śmiał do siebie, ambitnie hehe. uniósł głowę kiedy podeszła i przysunął jej resztę kasztanów, które zamówili przed tą długą rozmową - jest już wieczór, chyba powinnaś mieć wolne? - zapytał. jego zdaniem to było jak praca, a praca kończy się o konkretnej godzinie.

peggy miała dużo innych ról i obowiązków oprócz tego, a cała prezencja jacka była zbudowana własnie na byciu przewodniczącym xd
- nie wszystko da się załatwić do szesnastej, niektóre sprawy do ostatniej chwili się dopinają - odpowiedziała, ale nie spojrzała na niego ani na kasztany, tylko dalej siedziała z nosem w telefonie.

po prostu jack urodził się do tej roli i już xd
położył wielką łapę na jej telefonie przysłaniając wszystko - jutro sobota więc teoretycznie nic już nie załatwisz - nawet peggy nie miała takich mocy - czas trochę wyluzować - widział jaka cały czas jest spięta dlatego zaszedł ją od tyłu i zaczął masować po ramionach.

ale już drugi raz ją stracił xd
zabrała telefon spod jego ręki, żeby nie zasłaniał jej ekranu.
- no właśnie, jutro jest sobota i debata na uniwersytecie, więc teraz wszystko muszę załatwić - odpowiedziała od razu - oczywiście miałabym mniej pracy, gdyby jack wcześniej wszystko dopiął, a nie zostawił mnie z tym bałaganem - dalej była cięta na przewodniczącego. pewnie zmieniała całą koncepcję i dlatego musiała dopinać wszystko na ostatnią chwilę. jak ją masował to nie trafiała w odpowiednie klawisze - muszę to dokończyć - strząsnęła jego ręce.

może to było jak ze związkami w st. albans. rozpadały się, ale potem wiązały na nowo. to samo łączyło jacka i pozycje przewodniczacego.
- czy bycie przewodniczącym nie powinno działać tak że wysyłasz swoich podwładnych na debatę, a sama masz wolną sobotę? - na to liczył. chciał iść do kina na jakiś nowy film akcji xd teraz była jego kolej na wybieranie xd było mu przykro że go odtrąciła i ważniejsze były notatki w telefonie - kończysz zaraz? - marudził jak małe dziecko.

czyli true love xd
- bycie przewodniczącym polega na tym, że upewniasz się, że wszystko działa jak w zegarku - oznajmiła od razu - coś, czego jack nie potrafił udźwignąć - dodała. jack przynajmniej miał peggy, która odwalała dużo roboty za niego, a peggy nie miała takiej peggy, więc musiała robić dwa razy więcej. - tak, to zajmie chwilę - skupiała się na telefonie - ale jak chcesz iść na tę kolejkę to możesz teraz, a ja to dokończę - jednak realistycznie wiedziała, że to nie zajmie chwili.

jak vicky z pizzą xd
- ale też masz od tego ludzi - powtórzył po raz kolejny żeby uświadomiła sobie, że nie jest sama w tym wszystkich. marty jej raczej nie pomoże, ale taki valentino? może mógłby być taką peggy dla peggy hehe.
- mieliśmy iść wspólnie - przypomniał jej, można było usłyszeć rozczarowanie w jego głosie. może to już nie pierwszy raz kiedy go wystawiała od czasu kiedy zaczęła być przewodniczącą.

ale vicky nigdy nie ma kryzysów z pizzą xd
- którzy nie zrobią tego tak dobrze jak ja sama bym zrobiła. nie chcę po nich poprawiać ani się wstydzić jak coś nie wyjdzie - najlepiej jakby peggy wywaliła cały samorząd i wprowadziła dyktaturę xd miała jakiś wafli, ale i tak wolała wszystkiego dopilnować sama. nie ufała valentino, bo trzymał stronę jacka! - jeszcze zdążymy, winter wonderland będzie rozstawiony cały miesiąc - odpowiedziała, podnosząc wzrok znad telefonu. mógł już wyczuć, że dzisiaj nie ma szans na wspólne korzystanie z atrakcji.

pizza rozumie xd
- ale w ten sposób masz czas dla siebie, a twoi podwładni nie czują się bezużyteczni - a tak pewnie peggy traktowała ich jak dzieciaki biegające po placu zabaw i nie wiedzące co mają robić. bardzo motywujące xd może dlatego jack był lepszy, dawał sobie przestrzeń na błędy, ale po to żeby ludzie pod jego skrzydłami mogli się rozwijać! - jakbym wiedział, że nic z tego nie wyjdzie to przyjechałbym tu z kolegami - burknął niezadowolony - przynajmniej byłoby fajniej - krytykował czas spędzany z rudą.

- skąd możesz wiedzieć jak to jest, nigdy nie pełniłeś takiej ważnej funkcji - pojechała mu, ups. po prostu nie uważała, żeby był najlepszą osobą do dawania rad w tym zakresie. mogła co najwyżej ojca słuchać, chociaż on też nigdy nie był przewodniczącym. musiała mu udowodnić, że ona się sprawdzi na tym stanowisku i przyniesie honor całej rodzinie rooseveltów. daniel będzie mógł się chwalić przed alfonsem, że jego córka jest lepsza na tym stanowisku niż syn alfonsa xd - świetnie, jak ci się tak nie podoba czas spędzany ze swoją dziewczyną, to dzwoń po kolegów, proszę bardzo - nakręcała go i machnęła telefonem.

- to nie jest aż tak skomplikowane - umniejszył jej pracy w samorządzie. zawsze uważał to za zabawę, ale skoro peggy tak zależało to nie komentował. teraz go jednak wkurzyła więc też się jej odgryzł.
ciekawe czy alfons i daniel w ogóle gadali jeszcze ze sobą, czy alfons się go wyparł potem xd
- nie podoba mi się to, że zamiast spędzać ze mną czas to gapisz się w telefon, moi koledzy poświęciliby mi więcej uwagi - a raczej piliby piwko i wygłupiali się wspólnie, ale właśnie takich atrakcji oczekiwał marty.

- spróbuj to robić przez tydzień i zobaczymy, czy faktycznie nie jest takie skomplikowane - prychnęła. jakby wysłała mu swoje tabelki i harmonogramy, to wystarczyłoby, żeby się przeżegnał. prawdopodobnie komplikowała tę pracę bardziej niż powinna, ale miała swój system i angażowała się maksymalnie. możliwe, że nie mieli kontaktu, ale jakby co byłby punkt zaczepienia na zjeździe absolwentów. pomysł na event dla starszaków xd - cały czas z tobą rozmawiam, mam podzielną uwagę - zauważyła, zerkając na marty'ego i nadal klikając na telefonie bez patrzenia.

- nie chcę tego robić, to nudne - auć. dalej był wkurzony więc jej trochę cisnął. irytowało go to, że od jakiegoś czasu zamiast skupiać się na nim kiedy byli razem to siedziała z nosem w telefonie. czuł się niedoceniony ups.
kolejny event gdzie ożywimy poprzednią generacje, idealnie xd
- raczej przytakuje, to nie rozmowa - czepiał się - wracajmy do st. albans - zaproponował, wieczór już był zrujnowany xd

- dla ciebie - odpowiedziała. ona uważała inaczej. nie pierwszy raz uważał za nudne coś, co ją fascynowało. nawet nie mógł jej urazić xd dla niej nudne i durne były jego gry - dlatego nie rozumiesz jak to jest - dodała, uznając, że wygrała tę dyskusję. tak naprawdę to chciała zaimponować tatusiowi, żeby przestał się czepiać jej chłopaka, ale w wyniku zaczęła olewać swojego chłopaka, ups. plan daniela działał xd przy okazji rodzice przyjadą mieszać w życiu swoich dzieci xd - tak będzie najlepiej - zgodziła się. - przyjedziemy tu innym razem - zaproponowała. ciekawe kiedy znajdzie termin. będzie musiała wpisać sobie do kalendarza!

- nie musze rozumieć, wiem że na pewno bym cie nie olewał - zarzucił jej to wprost. najwyraźniej już jego granica została przekroczona. może daniel tak na prawdę wszystko ustawił żeby rozbić ich związek. stał się mistrzem intryg hehe - świetnie, tak zróbmy - miał poirytowany ton i nie odzywał się do niej przez całą drogę powrotną. pewnie nie zauważyła bo siedziała w telefonie znowu. na szczęście jak wrócił to anderson dał mu więcej uwagi xd

jeśli mieli spędzać czas z oscarem to musieli to robić poza st. albans dlatego byli tutaj. regina lubiła święta więc chętnie dała się namówić. miała ze sobą papierowe torby w razie ataku paniki i dwa inhalatory więc była zabezpieczona xd wysłała oscara po owoce w czekoladzie i czekała na niego stojąc przy jakimś wysokim stoliku! ciekawe czy miał w planie namówić ją na szaloną karuzelę czy wiedział że mogłaby się na niego porzygać xd

rosie byla tu z kolezankami. nie zaprosila reggie bo nie chciala zeby jej narobila siary xd wstydzila sie jej hehe. zauwazyla ja wiec oddzielila sie od swojej grupy. - hej! nie wiedzialam, ze lubisz karuzele - bedzie udawala, ze dlatego nie pytala czy chce isc z nia xd

lubił wesołe miasteczka (fakty z karty), więc jarał się tymi klimatami i miał nadzieję, że regina da się namówić na karuzelę. a jeśli nie, to wygra dla niej miśka na strzelnicy. tym bardziej skoro zgubiła pana królisia xd
- wolisz jabłko czy banana? czy jemy na pół? - wrócił do reginy. zauważył, że jest z koleżankami (na razie widział je od tyłu), ale i tak od razu zaczął gadać, bo nie chciał trzymać wszystkich owoców naraz. stanął obok reggie i dopiero wtedy odwrócił się do dziewczyn, żeby obczaić, z kim rozmawia jego towarzyszka. - cześć - przywitał się z rosie luzacko.

regina liczyła jednak na to, że nikogo nie spotkają. bóg dramek chciał inaczej xd to i tak lepiej niż spotkanie andersona, flynna lub benka, którzy wiedzieli kim dla reginy był oscar.
to prawda, króliś był zaginiony i na razie nie znalazła go, kompletnie bez sukcesów.
widziała z jednej strony podchodzącego oscara, a z drugiej odpowiadała na pytania rosie - nie przepadam - przyznała szczerze. była tu z innego powodu. próbowała jakimiś dziwnymi tikami na twarzy zasugerować oscarowi żeby zrobił jeszcze jedno okrążenie, ale to się nie udało. ups - nie wiem - już się stresowała i nie wiedziała co odpowiadać - to znaczy możemy na pół - brzmiało jak randka skoro dzielili się jedzeniem - albo na trzy - już rosie zapraszała do kółeczka czując poczucie winy.

od razu rozpoznala meski glos oscara, wiadomo. - czesc - spojrzala na owoce, ktorymi mieli sie dzielic. - co tu robicie razem? - zasmiala sie, ale w jej oczach juz bylo powoli widac crazy xd miala nadzieje, ze Oscar tez sie tylko lituje nad regina I bardziej patrzy na nia jak na siostre, a nie dzieczyne, ktora mu sie podoba.

nie skumał jej tików i myślał, że po prostu tak wygląda, kiedy się stresuje rozmową z koleżanką xd
- mogę też pójść po dodatkowy, żebyście nie musiały się dzielić - zasugerował. tak jak musiały się dzielić oscarem xd podał reginie banana i nie dostrzegł jeszcze crazy rosie. ostatnio też mu robiła sceny i myślał, że juz to wyjaśnili - jemy owoce i może reggie da się namówić na karuzelę - stwierdził beztrosko. ukrywali swoją znajomość przed różnymi osobami, ale nie spodziewał się, że rosie powinna być jedną z nich.

pewnie każdy głos swojego potencjalnego chłopaka rozpoznawała. dobrze, że dante udało się wyplątać xd
na pytania rosie zestresowała się i chwyciła tego banana wkładając go do buzi i obsmarowując się czekoladą. to wcale nie wyglądało dwuznacznie - mhm, dokładnie tak - przytaknęła oscarowi z tego wszystkiego i zapomniała, że przed chwilą była sceptyczna co do karuzel. teraz wolała karuzelę, aniżeli crazy eyes rosie.