hollywood bowl

- och serio? - zadrwiła z ich słów - ja myślałam, że będziemy tam piec ciasteczka - powiedziała z przekąsem i znowu próbowała rzucić kulą skoro była jej kolej. niestety beznadziejnie - ta gra jest do bani - żaden z braci nie kwapił się do nauki więc nic dziwnego że grała źle. pewnie bali się, że przerośnie ich swoimi możliwościami - tak, tak wiemy marcus, dziewczyny lecą na twoje wewnętrzne piękno, biedne - wskazała na niego i napiła się piwa licząc że będzie lepsze. nie było.... więc się skrzywiła.

- mylisz to z piżama party, które organizujesz z koleżankami we własnym domu - zaśmiał się i może nawet przemknęła mu przez głowę myśl o pewnej koleżance dani w piżamce piekącej ciastka i biorącej udział w bitwie na poduszki. - no taaak, ty zawsze musisz być w coś dobra, bo inaczej gra jest do bani. a czasami to chodzi po prostu o dobrą zabawę, nawet jeśli idzie ci źle - wymyślał. pewnie jakby mu nie szło to też by marudził! a tak to nie chciał uczyć dani, żeby móc się popisywać swoimi lepszymi zdolnościami. roześmiał się na kolejne przekomarzanki rodzeństwa. - znam to, bracie! - przybił mu piąteczkę. - to nasze wewnętrzne i zewnętrzne piękno - dodał wesoło.

- to, ze ty jestes w czyms zla nie znaczy, ze cos jest do bani - smial sie z niej, ale sam mial identyczne podejscie do gier. jesli cos mu nie wychodzilo to znaczylo, ze bylo glupie I to nie byla jego wina. Marcus nie byl wystarczajaco dobry w kregle by uczyc dani, ale wystarczylo, ze byl lepszy od niej. przybil piateczke andersonowi. dopili piwo I dokonczyli gre, a potem rozeszli sie bo bylo trzeba zaczac szykowac sie na impreze!

byla tu ze znajomymi, ale zrobila sobie przerwe na fajke. stala na zewnatrz I jednoczesnie popijala drinka bo bez tego nie moglo sie obyc.

jules była tu również ze znajomymi. miała już wejść do środka, ale zauważyła viv i postanowiła do niej podejść - cześć vivien! - przywitała się z nią jak to ona miała w zwyczaju, czyli radośnie - co za spotkanie - widywały się w robocie i widzą się teraz, wowzie!

- hej - skinela glowa w jej strone I zaciagnela sie papierosem. - tak, zupelnie jakby St Albans nie bylo wystarczajace male by kiedykolwiek spotkac sie poza terenami uczelni - powiedziala z rozbawieniem. wypuscila dym prosto na Jules, ale szybko zorientowala sie, ze to nie bylo mile wiec zaczela machac reka by go odgonic.

zamrugała kilka razy bo dym na nią poleciał i zaczął drażnić jej oczy - to prawda, albans jest na tyle małe, że można spotkać się tutaj nawet codziennie - zaśmiała się a potem sama zapaliła swojego papierosa, wyciągając go z torebki - widzę, że dobrze się bawisz - wskazała na drinka w jej dłoni. jules jak zwykle zaczynała pewnie zabawę ze studentami! jak co weekend!

- wolalabym sie codziennie spotykac w barze - zauwazyla. kregle byly spoko, ale nie mielu tu takiego wyboru alkoholu ani muzyki jak w miescach, ktore byly tylko do tego przeznaczone. - nie narzekam - uniosla plastikowy kubeczek w gore, po czym sie napila.

- też bym wolała, jednak mamy to co mamy i trzeba jakoś zarabiać na to życie - wzruszyła ramionami. lubiła czasem do niej przychodzić zajarać podczas zajęć, pewnie w każdy poniedziałek to robiła i zjadała wtedy jakieś rzeczy siadając pod blatem i obserwując swoich studentów jak się tłoczą jak te mrówki żeby coś wszamać - napijmy się dzisiaj razem. przyszłam jak zwykle ze swoją stałą ekipą, dołącz do nas - zaproponowała.

- to prawda - zgodzila sie z nia. wychodzenie za kasiastego faceta jej nie wyszlo wiec nie miala zamiaru probowac znowu. zostala jej tylko uczciwa praca. dobrze, ze jeszcze nie wywalili jej za to, ze pozwala wszystkim wyzerac zarcie. - mam jeszcze lepszy pomysl. moja ekipa polaczy sie z twoja. im nas wiecej tym weselej - stwierdzila.

- i taki pomysł mi się bardzo ale to bardzo podoba! - gdyby mogła przybiła jej piąteczkę. ona nie znała żadnych granic i jeżeli viv się coś w niej nie podobało, to już był jej problem. na razie skończyła całego papierosa i poprawiła na sobie płaszczyk, który był tak samo kolorowy jak i jej osobowość. miały coś ze sobą wspólnego, tyle, że jules nie zdążyła być żoną. chciała też wyjść za kogoś kasiastego, no ale, cóż xd

viv moze jej dac pare rad skoro jej sie nie udalo xd moze wytrzyma dluzej niz ona. albo przynajmniej uda jej sie zatrzymac dzieciaka I ciagnac alimenty.
piateczki byly wedlug niej troche obciachowe, ale przyzyczaila sie juz do nich bo duzo studenciakow sie tak zachowywalo. - chodzmy - zaciagnela sie ostatni raz I wywalila niedopalek na ziemie, po czym go przydemnela. - wolisz grac w kregle czy sie upic? - bardzo wazne pytanie.

viv zostanie jej związkowym guru od nieudanych małżeństw! może jej posłucha, zrobi sobie dzieciaka z jakimś przypadkowym facetem, wyjdzie za niego a potem się rozwiedzie i zażąda od niego połowy jego majątku xd będzie na pewno chciała się odpowiednio zabezpieczyć! niech uważa, bo jules uwielbiała się przytulać, dotykać, piąteczkować! weszły do środka, jules od razu zrzuciła płaszcz i rzuciła go na jakąś kanapę - wole się upić, co to za pytanie! - zaśmiała się spoglądając na nią.

nie wiem czy powinna sluchac jej rad, ale jesli by faktycznie udalo jej sie zdobyc polowe majatku to moze by na tym nie wyszla tak zle xd przynajmniej lepiej niz ona.
piateczki jeszcze byla w stanie przezyc, ale przytulanki nie byly juz w jej strefie komfortu. bedzie musiala jakos przezyc, ech. - taka odpowiedz chcialam uslyszec - usmiechnela sie I zaczela sie kierowac w strone baru. - nie maja tu nic co powala z nog, ale najwazniejsze, ze mozna sie tym upic - stwierdzila.

jules była sprytna, dowaliłaby każdemu swojemu mężowi, nie wytrzymałby z nią i oddałby wszystko żeby tylko nie być z nią xd dawał by jej sporo kasy! więc może powinna się jej posłuchać co do posiadania męża,
będzie musiała przeżyć! przynajmniej miała taką nadzieję, że viv pożyje trochę dłużej niż jeden dzień czy tydzień xd - idealnie się dogadujemy, przynajmniej w takich sprawach - uśmiechnęła się do niej zadowolona. poszły więc do baru - weźmy cokolwiek, byleby waliło po głowie - wzięła im na początek łychę.

to tez jakis sposob xd moze to vivien powinna sie uczyc od niej. chociaz w sumie tez byla nieznosna, ale najwyrazniej niewystarczajaco warta zeby to zadzialalo xd
- czytasz w moich myslach - zasmiala sie I poprosila chlopaka za barem zeby polal im podwojnego. pewnie byl to jakis student, ktorego kojarzyla I obiecala mu, ze w poniedzialek odlozy dla niego najmniej rozmoczony kawalek pizzy jesli policzy im mniej. musiala oszczedac gdzie sie dalo.

może powinny założyć jakiś klub niedoszłych i byłych żon gdzie by odbywały się zebrania wszystkich dziewczyn i by jarały wspólnie popijając podwójne whisky u jules.
- idealnie - zaśmiała się i przywitała pewnie ze studentem, który im polewał, tylko że bardzo wylewnie bo pocałowała go w oba policzki na przywitanie. miała bardzo luźne podejście do każdego z nich, lubiła sie z nimi bawić. a że była artystka, to było jej wolno więcej niż każdemu innemu doktorantowi - w poniedziałek przyjdę, ale ty o tym wiesz, prawda? - dźgnęła ją lekko palcem w ramię.

wymienialyby sie swoimi doswiadczeniami I radami zeby sobie pomoc nawzajem. to byl ciekawy pomysl, ale viv chyba na razie musiala odpoczac od malzenstwa. mowia, ze do trzech razy sztuka wiec zuzyla swoje szanse.
- pamietam, to moja ulubiona pora dnia - zasmiala sie, ale faktycznie tak bylo. szybko sie nudzila I nie lubila monotonii wiec cieszyla sie kiedy odwiedzali ja znajomi. szczegolnie jesli mogla z nimi jarac ziolo.

klub byłych i niedoszłych panien młodych viv i jules. jeszcze by go zarejestrowały i prowadziły jako fundację, zbierały by datki i w ogóle, miały by z tego niezłą kasę. nie wiem co tak te moje postacie do terapii ciągnie, wczoraj zoe dzisiaj jules xd
- wiesz, że po tym jaraniu zawsze mam najlepszą wenę? na ocenianie rzeźb też. nie wiem czemu, ale zioło otwiera mój umysł jeszcze bardziej niż zwykle - dobrze, że do pracy nie przychodziła jakaś pijana. nie wiem co ten uniwerek, ale najwyraźniej pozwalał studenciakom na wiele.

tak wyszlo xd
- I o to chodzi - pewnie uwazala, ze wlasnie dlatego ziolo powinno byc legalne. jesli chodzila zjarana to rownie dobrze mogla sie napic. upily sie, a potem przekonaly ekipe zeby przeniesli sie do klubu gdzie kontynuowaly picie.

skye była tu ze swoją ekipą i teraz grali na pewno w kręgle! świetnie się bawili i dużo pili.

sprawdziłam relki i chodziły z romy do jednej szkoły, a skye sie z niej nabijała.
romy była tu z jakimiś swoimi znajomymi z roku, jakimiś fajtłapami pewnie xd i na pewno zamiast piwka pili lemoniadę i kompletnie nie trafiali w kręgle. romy tak pchnęła kulę że wpadła na ich tor xd

skye właściwie powinna iść niedługo na studia, więc nie wiem co ona jeszcze w liceum robi xd
anyway, skoro tak mówisz, to tak było! skye była tą, która była wredna, więc zapewne kiedy zobaczyła co zrobiła romka, od razu do niej zaczęła skakać - ej, luddington, mogłabyś się ogarnąć?! nie masz swojego toru? wypad! - machała już do niej rękoma. ale była pijana, więc czego od niej oczekiwać.

może nie zdała z klasy do klasy xd
sprawdziłam relki xd romy natomiast pamiętała jak ta ją gnębiła w liceum więc od razu się poczuła jak wtedy i już bledła ze strachu - to nie było specjalnie - wymamrotała cicho i niepewnie - nie zrobiłam tego specjalnie - zaczęła się powtarzać. skye ją stresowała.

nie, jest po prostu młodsza od romki, więc nie było pytania xd
podziwiam xd nadal się nad nią znęcała bo czuła się od niej lepsza - nie było specjalnie luddington? to teraz zabieraj grzecznie swoje manatki i wypad z kolegami na drugi tor, bo tutaj bawimy się my ze znajomymi! - zarządziła niegrzecznie.