beer garden

- och! plot twist! - tak właśnie skomentowała zawirowania w życiu najlepszej przyjaciółki xd taka psiapsia jak tiffy to skarb. - czyli team tobias wygrywa? - teraz zaczęła myśleć, że podświadomie cały czas była team tobias, mimo że teda znała i lubiła. - są pytania o różne rzeczy, jeju, nie wiem, jak pójdziemy to się dowiemy. - potarła się po oku. też wolała pytania o jedzenie i ogólnie jedzenie i podwójne randki w chińskim bufecie. kolejny dowód, że ted nie był odpowiedni dla leili skoro podwójne randki z jego udziałem wymyślane przez tiffy były słabsze xd

tiffany troche ja dobijala swoimi porownaniami do serialow bo leila sie wcale dobrze nie bawila i dla niej przezywanie tego wszystkiego wcale nie bylo ciekawe. - wygrywa team leila - usmiechnela sie lekko. a tak naprawde zaden team nie wygrywal i wszyscy zostali pokrzywdzeni. - no dobra, ale jako swoja partnerke do gry wybieram jo - postawila jej warunek. nie chciala sie czuc jak trzecie kolo u wozu. ted taki dobry chlopak a same minusy randkowania z nim xd

tiffy oglądała życie leili niczym serial i najwyraźniej dobrze się bawiła xd
- to mój ulubiony team, któremu kibicuję - objęła ją lekko i wtuliła policzek w jej ramię, ale zaraz się oderwała i popiła piwko. nie chciała drążyć tematu jeśli leila nie chciała o tym opowiadać. byle nie było awkward podczas spotkań zielonych jak leila i ted wylądują na jednej kanapie. - oo, świetny pomysł, jo ma wiedzę z chemii i biologii i w ogóle. jak będą pytać o jakieś trudne rzeczy to na pewno będzie wiedziała. - klasnęła w dłonie. sama przez swój kierunek też powinna mieć wiedzę z biologii, ale znała swoje możliwości i wolała liczyć na jo xd hehe jakieś muszą być powody, dla których nigdy mu nie wychodzi z dziewczynami.

fajnie by bylo jakby ktos kto bierze aktywny udzial w tych dramkach sie dobrze bawil, ale zawsze cos xd
usmiechnela sie bardziej gdy tiffy ja przytulila. troche beda musieli poczekac zanim nie bedzie pomiedzy tedem a leila awkward. ona miala zamiar go unikac i miala nadzieje ze ilosc ich znajomych zielonych jej ulatwi zadanie. - bedzie najbardziej cennym zawodnikiem w naszej druzynie - sama leila z tiffy od razu by przegraly. cala nadzieja lezy w jo i louisie xd

zielonych było dużo, zawsze mogli stworzyć sztuczny tłum i oddzielić leilę i teda, żeby nie było awkward i żeby wszyscy mogli wspólnie się dobrze bawić. jakoś dadzą radę! jo niepotrzebnie się martwiła, że gdyby tiffy i louis się rozstali to zepsułoby relacje w paczce skoro paczka miała na to swoje sposoby. hehe wilsonowie tacy mądrzy, nie to co leila i tiffy xd pogadały jeszcze na różne tematy i nie wracały do gadania o chłopakach!

szkola sie zaczynala wiec ruby wrocila do swojej rutyny siedzenia w dokumentach o kazdej porze dnia i nocy. po swojej randce miala traume wiec nie protestowala gdy jej kolezanka poprosila ja by byla w poblizu gdy ona spotkala sie z jakims chlopakiem. siedziala sobie przy stoliku jak najdalej od ludzi i pisala cos w laptopie.

przyszedł tu ze znajomymi, bo on się nie przejmował tym czy rozpoczął się rok akademicki czy nie. wieczory wyglądały tak samo! popijał piwko z ziomkami kiedy zauważył ruby, więc zostawił tamtych na chwilę i podszedł do niej.
- hej, czekasz na swojego przystojniaka z internetu? - zaśmiał się z niej na przywitanie.

dokonczyla zdanie, ktore pisala i spojrzala na niego. - ha ha, bardzo zabawne - westchnela i oparla sie na lokciach, chowajac twarz w dloniach. wlasciwie bardziej dlatego, ze byla zmeczona niz przez to, ze urazil ja swoimi slowami.

- kręcisz z sześćdziesięciolatkami i już udajesz, że mnie nie znasz? - pacnął ją w dłoń skoro się za nią schowała. usiadł naprzeciwko niej i popił piwko. - poza tym czy ty właśnie uczysz się w barze? w kawiarni jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale teraz naprawdę jestem zawiedziony. - dodał lekkim tonem, nie zwracając uwagi na jej zmęczenie.

- jesli dalej bedziesz mi to wypominal to juz nie bedziesz na mojej liscie alarmowej - zagrozila mu z lekkim rozbawieniem. - przykro mi, ze cie zawiodlam, ale to wlasnie robie - spojrzala w laptopa, ale zaraz podniosla wzrok bo jednak na andersona sie patrzylo lepiej niz na literki.

- czy to znaczy, że przewidujesz więcej przypadków, w których będę musiał cię ratować? - uśmiechnął się cwaniacko, już wyobrażając sobie, że następnym razem to on będzie musiał wpłacić kaucję po aresztowaniu ruby. w sumie anderson dawno w areszcie nie wylądował, trzeba to naprawić.... pokręcił głową. - nie, nie, nie. jesteśmy w beer garden, a nie book garden. gdzie twoje piwo?! zgubiłaś się i trafiłaś do złego miejsca?! - nie mógł zrozumieć co ruby tu robi skoro nie imprezuje.

- nie, ale lepiej byc ostroznym - uspokoila jego fantazje. uczyla sie na bledach i zdecydowanie nie miala zamiaru pakowac sie w zadne klopoty. hehe co dla niego szykujesz. zamknela laptopa bo nie bylo szansy, ze przy nim bedzie w stanie cos zrobic. - przyszlam tu w ramach przyslugi - nie chciala mu sie dalej tlumaczyc wiec chwycila jego piwo. - taki z ciebie dzentelmen, ze nawet jeszcze nie postawiles mi piwa - zazartowala sobie i napila sie z jego kufla.

- to nie jest moja dewiza życiowa, ale okej... let's agree to disagree - zaśmiał się. anderson i ostrożność, dobre sobie. nic nie szykowałam, ale teraz czuję, że trzeba to zmienić xd uniósł brwi pytająco, bo miał wiele pytań co do tej przysługi, nawet jeśli nie chciała mu mówić. - okej, następnym razem też będę miał taką przysługę, żebyś przyszła do baru. - zaczął planować, trochę naokoło organizując im kolejne spotkanie. - możesz pić moje, nie krępuj się - odpowiedział z rozbawieniem, bo i tak było juz po fakcie i musiał pogodzić się z tym, że ruby zabrała mu piwo. - to tak jakbyśmy się całowali - zawachlował brewkami i po tych słowach wstał i poszedł do baru. wrócił po chwili z dwoma kuflami. - wziąłem dla ciebie z sokiem malinowym, chociaż osobiście uważam, że to świętokradztwo - poinformował ją i postawił przed nią kufel. uznał, że dziewczyny lubią piwo z sokiem i chciał być miły. gorzej jak ruby nie lubi i anderson będzie musiał to pić.

zdecydowanie trzeba to zmienic xd
- zalezy w jakim celu - byla gotowa wymienic mu cala liste przypadkow, dla ktorych byla wstanie zrobic mu przyslugie i pojawic sie w barze. dla niego lista na pewno bedzie bardzie ostra skoro bary i kluby to jedne z jego ulubionych miejsc. - to zupelnie co innego! - zawolala za nim, komentujac jego porownania do calowania. - dziekuje, z sokiem malinowym lepiej smakuje - oddala mu piwo, ktore ukradla skoro juz nie musiala trzymac go dla okupu. anderson mial wiekszy spust wiec z latwoscia wypije dwa zanim ona skonczy swoje. - nie wierze, ze tak latwo dalam sie tobie rozproszyc - zasmiala sie sama z siebie. - to sa bardzo wazne sprawy - poklepala laptopa.

ostatnio zgrywał najbardziej odpowiedzialnego hurda i to za dużo presji dla niego.
- obojętnie! ostatnio wysłałaś do mnie s.o.s, więc teraz jesteś mi dłużna i jak ja będę cię prosił o przybycie to musisz się pojawić bez zadawania pytań. - oznajmił. chyba nie myślała, że ją bezinteresownie ratował xd - świętokradztwo - powtórzył, kręcąc głową. - ale cieszę się, że trafiłem. - dodał z uśmiechem i chętnie przejął swoje poprzednie piwo, które było już wypite do połowy, więc dobrze, że przyniósł sobie kolejne na zapas. dzięki temu nie będzie musiał odchodzić od stolika i ruby. - najwyraźniej ja jestem ważniejszy - odpowiedział wesoło. jak zwykle palnął głupotę nie zdając sobie z tego sprawy!

- niech ci bedzie, ale jestem ci winna tylko jedna przysluge wiec uzyj jej madrze - polecila mu. nie bylaby zadowolona gdyby wezwal ja na jakies glupoty (co bylo bardzo prawdopodobne), ale byla honorowa i musiala mu sie odwdzieczyc. gdyby nie on jej wieczor wygladalby o wiele gorzej! zasmiala sie na jego slowa. ostatnio zaczela troche bardziej ogarniac niz on i wylapywala co niektore rzeczy. co nie bylo na jej korzysc bo nie chciala o tym pozniej rozmyslac. dobrze, ze on byl taki nieswiadomy i przynajmniej mogla sobie wmowic, ze to tylko anderson. - nie pochlebiaj sobie - powiedziala z rozbwieniem.

- okej, ale jeszcze nie wyrzuciłaś mnie ze swojej listy alarmowej, więc przyjdzie czas na kolejną przysługę z mojej strony i wtedy będę mógł liczyć na przysługę z twojej strony... - zaczął gestykulować, pokazując jej cały cykl niekończących się przysług. jasne, że wezwałby ją do jakiejś głupoty, więc musiał mieć w zapasie zapewnione inne okazje. - nieee, to ty mi pochlebiasz. - stwierdził z szerokim uśmiechem. biedna ruby, że zaczynała wyłapywać różne rzeczy. anderson kompletnie nie ogarniał tego co się między nimi dzieje. - to co to za super ważne rzeczy? - zainteresował się nawet, zerkając na jej laptopa.

- zobaczymy, nie nakrecaj sie tak - zasmiala sie. calkiem mozliwe, ze mial racje biorac pod uwage to, ze ruby ostatnio nie miala szczescia. najpierw ta okropna randka ze starym dziadkie, a potem dala sie pocalowac hectorowi, ktorego przeciez nie lubila. tym bardziej bedzie sie czula zle z tym, ze robila takie rzeczy za plecami dani. zycie bylo latwiejsze kiedy i ona byla zupelnie nieswiadoma czegokolwiek. - analiza zaniedban medycznych - odpowiedziala na jego pytanie. - to jest ciekawsze niz brzmi - zapewnila go. przynajmniej dla niej tak bylo!

- ej! myślałem, że wolisz, żebym planował, a nie wszystko robił spontanicznie. no to właśnie planuję. - wyjaśnił jej. nie był tak dobry w planowaniu, żeby zaimponować ruby jak marty zaimponował peggy xd będzie musiał zaciągnąć u niego lekcje. ruby prowadziła szalone zycie ostatnio xd to wszystko wina andersona, który próbował ją rozkręcić i rozkręcił w złą stronę. anderson zawsze całował się za plecami kolegów z ich siostrami albo za plecami sióstr z ich koleżankami, standard. - jeśli od razu po powiedzeniu co to jest i bez czekania na mój komentarz musisz powiedzieć, że to ciekawsze niż brzmi, to znaczy, ze to wcale nie jest ciekawe. - stwierdził.

- w tym wypadku pozwole ci postawic na spontanizm - odpowiedziala. jesli mial planowac to, ze ruby sie w cos wpakuje to juz lepiej zeby w ogole nie planowal. ech, ruby nie dosc, ze trafila na tego mniej dojrzalego zielonego to jeszcze nie byl w stanie jej zaimponowac jak marty xd peggy miala wiecej szczescia xd dla niego standard, a ona bedzie miala przechlapane. - moze podswiadomie tez tak uwazam i dlatego wybralam twoje towarzystwo zamiast swoich waznych spraw - nie miala sily sie dzisiaj z nim przekomarzac. inaczej zaproponowalaby, ze mu przeczyta jakis ciekawy kawalek by go przekonac.

- wow! jestem wzruszony - aż złapał się teatralnie za serce. to była wielka chwila, ruby w koncu dawała mu pozwolenie na bycie spontanicznym. skąd miał wiedzieć, że to dlatego, ze bała się co on wymyśli jak zacznie za dużo główkować xd to faktycznie mogło być niebezpieczne. gdyby peggy wiedziała jakim nieogarem jest anderson to w koncu doceniłaby marty'ego i jego starania xd na jej kolejne słowa uśmiechnął się szeroko. - uwielbiasz mnie i to nie tylko 'czasami' - podsumował. powiedział to lekkim tonem z kuflem zasłaniającym jego twarz i popił swoje piwko jakby nigdy nic. ważne spraw nie miały przy nim szans. - mam nadzieję, że cię nie zepsułem i że nie zawalisz teraz całego semestru, bo będę cię rozpraszał. - dodał wesoło.

aww slodki awek. anderson swietnie sie wpasowal w tlum xd
- slusznie - napila sie piwa. musiala sie poswiecic i wybrac opcje, ktora narobi mniej szkod. chociaz z nim nigdy nic nie wiadomo. ruby sie jej powinna zaczac zalic i wtedy w koncu peggy zobaczy jak ma dobrze z martym xd - nie jestem w stanie tego potwierdzil - stwierdzila, ale rowniez nie zaprzeczyla. faktycznie sie co do niego przekonala i nie pamietala kiedy ostatni raz ja zdenerwowal. musi sie tym nacieszyc poki moze xd - nie musisz sie o to martwic - zapewnila go. - inaczej ty bedziesz mi wisial cos wiecej niz mala przysluge - zagrozila mu z rozbawieniem.

tak, jego towarzystwo xd
spoko, ruby będzie mogła się żalić peggy skoro dani nie będzie chciała o tym słuchać xd w porównaniu do andersona marty naprawdę dobrze wypadał.
- spoko, ja wszystko wiem - zaśmiał się, bo ciągle nie brał tego na poważne, chociaż nie dało się ukryć, że ruby już pokazała, że go lubi i nie mogła udawać, że tak nie jest. no i odkąd anderson zaczął obezwładniać ruby swoimi nieziemskimi pocałunkami to się juz na niego nie wkurzała hehe. znalazł sposób. gorzej jak coś odwali, co prawdopodobnie stanie się niedlugo. - nie zwalaj na mnie, to była twoja decyzja, żeby zamknąć laptopa, ja ci nic nie kazałem. - zauważył, bo nawet nie próbował namawiać ruby tym razem! sama na jego widok już wiedziała, że musi odpuścić pracę i dać się ponieść chwili.

tylko peggy jej zostanie xd ruby nawet by nie chciala sie zalic dani bo to by jej dalo tylko szanse na 'a nie mowilam'. albo wyzwalaby ja od glupich tak jak ostatnio przyznala sie, ze mysli o dziewczynach, ktore zadaja sie z jej bratem.
jak znowu cos nabroi to bedzie musial sie przekonac czy jego nieziemskie pocalunki zalagodza sytuacje. tego jeszcze nie testowali. - bo znam cie na tyle dobrze by wiedziec, ze i tak bys mi nie odpuscil - byla tego pewna. nauczyla sie najwyrazniej nie marnowac czasu by sie mu opierac skoro o wiele lepiej sie bawila kiedy rozmawiali na luzie.

tylko peggy ją zrozumie xd dani będzie się z nich śmiała, że są takimi idiotkami, które lecą na zielonych nieogarów.
hehe kusisz, żeby przetestować xd no i było właśnie tak, że bawili się dobrze na luzie i ruby nie miała powodów, żeby żałować, że zostawiła swoje super ważne sprawy dla andersona. pewnie zapomniała o koleżance i anderson ją odprowadził, ale był grzeczny i nie wpraszał się do środka. trochę całowali się pod drzwiami!