hollywood

eden i tak widział jak mu żyłka na czole pulsuje więc wiedział, że jego starania się opłaciły żeby go wkurwić xd
- powodzenia! - wykrzyczał mu tylko w ramach odpowiedzi i dalej próbował się uchować przed ciosem. bezskutecznie bo dostał już tyle razy że przynajmniej miał siniaki i rozbitą wargę.
rafe się zawiesił, a eden stanął koło niego i widać było po jego twarzy że dość chłodno kalkulował. usłyszał na pewno więcej niż brat. zaraz ojciec zniknął w głębi domu, a on przetarł lekko zaczerwienioną wargę - zbieraj się, jedziemy do szpitala - mruknął tylko nie okazując cienia jakiejkolwiek emocji.

chociaż coś mu się udało w tej interakcji xd
obita twarzyczka to za chwilę będzie najmniejszy problem edena!
rafe czuł jak rzeczywistość wokół niego rozmywa się i faluje mu wokół głowy. chociaż nie miał najlepszych relacji z nikim z rodziny, wliczając w to mamę, to w tym momencie poczuł się sparaliżowany i nie mógł się ruszyć. myślał o tym jak przed chwilą miał ochotę wywalić całą zawartość lodówki i wszystkie dania, nad którymi mama się napracowała tylko po to, żeby wkurwić starszego brata.
- nic jej nie będzie? - dopytał go głupio.

to prawda, ale na razie jeszcze się nią przejmował!
no to eden jak zawsze nie dał wziąć góry emocjom i teraz był bardzo stabilny i stonowany wewnętrznie, w przeciwieństwie do rafe'go. przyswoił to co mówił ojciec i po prostu miał w planie posłusznie to wykonać. chwycił marynarkę, którą zrzucił z siebie przed chwilą - nie słyszałeś? - powiedział lekko z niecierpliwiony i z pretensją - ma teraz operację, nie wiadomo co dalej - spojrzał na niego, a w jego oczach było widać pośpiech. nie chciał stać jak kołek.

rafe jak wiadomo był wrażliwym misiem, więc tego typu informacje go dobijały. ciekawe czy tak samo by się przejął gdyby chodziło o edena lub ojca. podejrzewam, że tak, ale nie przyznałby się potem do tego innym!
- już idę - mruknął próbując się jakoś ocknąć z pierwszego szoku. a jak już się ocknął to jego pierwszą myślą był samuel, więc zaczął się bez sensu krzątać i szukać swojego telefonu. - muszę powiedzieć samowi - skupiał się na tej misji, żeby nie musieli jechać do szpitala i żeby to nie stało się realne.

ciekawe czy jakby coś rafe'mu się stało to eden lub ojciec tak by się przejęli!
był bardziej przytomny niż brat więc obserwował poirytowany jak ten się krząta. w końcu sam zaczął się rozglądać za jego telefonem i zlokalizował go gdzieś na szafce obok. wcisnął mu go w ręce - rusz się - ponaglił go i poszli do auta gdzie czekał ojciec. dojechali na miejsce, gdzie okazało się, że ich mama nie przeżyła więc ten wieczór raczej należał do smutnych.

przyjechała do nich jakaś ciotka (siostra mamy), bo wiedziała, że panowie nie ogarniają i kazała im pakować rzeczy po zmarłej, żeby oddać ciuchy dla potrzebujących i tak dalej. edena też zwołała, żeby sprawdził czy nie chce czegoś zostawić. oczywiście nikt nie współpracował i rafe przebrał się w obcisłe spodenki i już był na wylocie ogłaszając, że idzie na trening, ale ciotka próbowała go zatrzymać.

rafe buntownik.
eden przyszedł niechętnie, ale taka była sugestia i wola ojca więc się nie sprzeciwiał.
opowiadał ciotce o swoich naukowych sukcesach chwaląc się na prawo i lewo kiedy to kątem oka dostrzegł właśnie uciekającego rafe - nie myśl, że się z tego wymigasz - mruknął triumfalnie widząc, że cała rodzina go zatrzymuje.

- może wy nie macie co robić w piątkowy wieczór, ale ja muszę dokończyć swój trening. nie robię tego dla zabawy, to ciężka praca - tłumaczył się. i tak wiedział, że nikt tutaj nie interesował się jego sportowymi osiągnięciami czy porażkami. nikt nie wiedział, że rafe ominął zawody, miał problemy z trenerem i się samobiczował. byli zbyt zajęci gadaniem o prouście czy czymkolwiek innym czego on nie rozumiał. poza tym... nie chciał grzebać w rzeczach mamy.

- jeśli ominiesz jeden to nic się nie stanie - rzucił beztrosko nie wiedząc w sumie, że rafe już olewał treningi. gdyby tylko częściej gadali. albo gdyby gadał z jego chłopakiem..... choć w sumie samuel też wkurzony na niego. ech, rafe zaraz nie będzie miał żadnych sojuszników jak tak dalej pójdzie - wiedziałeś co nas dzisiaj czeka - przypomniał mu - bądź choć trochę użyteczny - bo tak, uważał go za pasożyta xd

- nie wiesz jak to działa - burknął na niego. jak ominie jeden trening to cały plan treningowy się posypie. to nic, że ćwiczył obsesyjnie rano, w dzień i wieczorem. na pewno przydałoby mu się trochę odpoczynku. ale gdyby odpoczął to zostałby samotnie ze swoimi myślami i zaczęłoby mu być ciężko na duszy. rosie zawsze będzie jego sojuszniczką. będzie musiała ogarniać rafe'a i edena xd - tak jak ty jesteś użyteczny? - walnął w drzwi wkurzony. - jesteś tu pierwszy raz od pogrzebu - wytknął mu. eden nie musiał przebywać w domu z duchem mamy i pijanym ojcem.

- nie wiem i nie obchodzi mnie to - dla niego ciągle treningi rafe'go i jego zawody były czymś nieistotnym. na pewno nie tak jak jego doktorat halo!
eden nie wiedział co u rafe'go, rafe co u edena.... ten też borykał się z wieloma przytłaczającymi myślami dotyczacymi mamy. głównie zapijał je. jak ojciec tak syn!
- w przeciwieństwie do ciebie mam inne obowiązki i pracę na uczelni - tak jakby rafe nie miał. choć już ustaliliśmy ze eden uważa, że nie ma - poza tym ty również nie bywasz tu za często - wytknął mu przesiadywanie u sama - tak, wyobraź sobie że rozmawiam z ojcem, od tego są telefony, nie muszę tutaj być - oświecił go.

nikt nie dostrzegał tego jak rafe ciężko pracował! nic dziwnego, że olał zawody skoro już i tak nigdy nie zaimponuje mamie, a ojca i brata to nie obchodziło. wszyscy borykali się z tym samym, ale przepaść między nimi i brak zdolności wyrażania uczuć w rodzinie sprawiały, że nie przyszło im do głowy, żeby się w tym bólu połączyć. 
- ta, wszyscy wiemy jakie masz ważne obowiązki - prychnął, bo naprawdę nie chciał o tym słuchać stu tysięczny raz. - jak cię nie ma to jesteś bezużyteczny, a trzeba posprzątać tę górę śmieci - machnął na ciuchy mamy na środku salonu, bo w tej wściekłości na edena i świat aż wkurzał się na matkę, która zostawiła ich z tym bałaganem.

łatwiej by było gdyby po prostu pogadali, ale zamiast tego woleli się obrzucać obraźliwymi tekstami. bardzo dojrzale panowie hollywoodowie!
- i wiemy też że ty żadnych nie masz - wytknął mu odstawiając kubek z wypitą herbatą - w takim razie do roboty - zaklaskał na niego jak na służbę która powinna wykonywać jego polecenia. tak byłoby najłatwiej. eden sam by to dawno posprzątał bo zdecydowanie był bardziej uporządkowany niż rafe, ale porządkowanie ciuchów mamy były dla niego emocjonalnym przeżyciem. choć nie chciał się przyznać przed nikim, ani przed sobą!

tak byli nauczeni. pomyślałby kto, że śmierć matki mogłaby być momentem, który wpłynie na nich i zbliży do siebie... 
- jedyne co wiemy to to, że nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa - zagotował się wewnętrznie, bo dopiero co przed chwilą próbował udowodnić, że jego obowiązki są równie ważne, ale oczywiście eden jak zwykle nie słuchał i go nie doceniał. popatrzył na te ciuchy i krzątającą się przy nich ciotkę, ale też nie był w stanie się za to zabrać. bał się dotknąć cokolwiek co należało do mamy. wszystkie jej rzeczy ciągle leżały nietknięte tak jak je zostawiła. otwarta książka odłożona do góry grzbietem, nieumyta filiżanka po kawie. w łazience nadal rozłożone były jej kosmetyki, jej ręcznik i szczoteczka do zębów. wszystko wyglądało tak jakby wyszła na chwilę i miała zaraz wrócić. no, dopóki nie przyjechała ciotka i nie kazała im się wyrwać z tego marazmu. - po prostu oddajmy wszystko - mruknął, bo teraz wolał się wszystkiego pozbyć niż oglądać te pamiątki po mamie każdego dnia.

mogła i powinna. co z tego wyniknie? tego nie wie nikt!
- a ty nie możesz znieść tego, że nie jesteś ulubieńcem w tej rodzinie co? - odpłacał mu takimi samymi zagrywkami poniżej pasa. chociaż było wiadomo, że nie są adoptowani xd eden nie widział tego wszystkiego na co dzień, ale chyba miało to na niego jeszcze większy wpływ skoro do tych opuszczonych rzeczy wokół nie miał okazji się przyzwyczaić - żeby to oddać, trzeba to spakować geniuszu - przypomniał mu i rzucił w jego stronę jeden z kartonów. sam wziął drugi i podszedł do sterty rzeczy, ale kiedy tylko chwycił jakiś stary szal mamy to złapał zawieszkę i przyglądał się tkaninie jakby był znawcą.

kiedyś się dowiemy!
- nie chcę być ulubieńcem w tej rodzinie - powiedział z naciskiem, chociaż dobrze wiemy, że to kłamstwo i wszystko co robił było tylko po to, żeby w końcu go zaakceptowali. haha, pewnie ojciec robił testy dna na rafe dla pewności jak zaczął dostawać kiepskie oceny. złapał ten karton, ale nadal ociągał się z podejściem do rzeczy mamy, które parzyły. ciotka musiała go popchnąć w stronę kupki rzeczy, ale kiedy tam się znalazł to złapał zawieszkę na edenie mającym zawieszkę. - to był jej ulubiony - mruknął bardziej do siebie, bo teraz zaczął wątpić w to czy mogą go tak po prostu oddać. to należało do mamy!!! z tego wszystkiego wyrwał szal z rąk edena i go powąchał, ale pachniał tylko proszkiem do prania, a nie mamą. wkurzony cisnął szal do kartonu. przynajmniej zaczął coś pakować?

słowo klucz: kiedyś xd
- jasne - zaśmiał się z niego bezczelnie bo doskonale wiedział jak było. może obstawiali z ojcem co jeszcze będzie chciał wymyśleć żeby zaimponować tatuśkowi. hollywoodowie byli okropni!
podczas tej zawieszki eden myslał nad wieloma rzeczami. nad tym, że nigdy już nie pogada z mamą, że nie będzie mógł obrażać przy niej brata, a ona jednak trochę będzie go bronić, że nie będzie namawiała go do znalezienia porządnej dziewczyny, którą będzie mogła poznać i oceniać. tak, miał jakieś ludzkie odruchy xd - mhm - mruknął tylko niemrawo na słowa rafe. nawet nic nie powiedział kiedy wyrwał mu go z rąk. za to poszedł w jego ślady i kolejne ciuchy zaczął beznamiętnie pakować - trzymanie tego nie ma sensu - powiedział na głos, trochę do siebie, trochę do innych. może się przekonywał?

na następnej generacji xd
hollywoodowie to zdecydowanie najgorszy ród na forum xd
kto by pomyślał, że w edenie mogły się kryć takie ludzkie odruchy. rafe na pewno tak nie myślał, chociaż jednoczesnie wiedział, że brat przeżywa śmierć mamy na swój sposób skoro był jej ulubieńcem i mieli jakieś połączenie dusz, którego rafe nigdy nie doświadczył i nie rozumiał. wiadomo, tak naprawdę zazdrościł edenowi. rafe miał trochę żałobę po mamie, a trochę po tych wszystkich niewykorzystanych szansach na nawiązanie relacji. mama umarła nadal woląc edena. to było najgorsze xd 
- może się kiedyś przyda - powiedział głupio, bo kto miałby nosić kapelusze po mamie? żaden z jej synów nie będzie miał żony xd

ale najbardziej płodni są hurdowie hehe.
w obu kryły się ludzkie odruchy i oboje chcieli bardzo nie pokazywac tego jak przezywają śmierć mamy. eden nie uronił żadnej łzy, ale wszyscy wiedzieli że w środku znajduje się burza emocji. był pupilkiem obojga rodziców, ale ojciec był bardziej surowy, a mama dawała swojego rodzaju łagodność której tu bedzie brakować. kiedyś beau powinna go pijanego tutaj przypadkiem odstawić bo poda jej nie ten adres i biedny rafe będzie musiał go ogarnąć xd
- nie sądzę - burknął otrzeźwiając się z letargu i skupił się na pakowaniu nie będąc zbyt rozmownym. na szczęście zmobilizowali się na tyle, że poszło im w miarę szybko!

kenny miał chyba dziesiątkę dzieci, każde z inną kobietą xd hurdowie są płodni w zdrowy sposób xd
rafe był bardziej wrażliwy i okazywał to też na zewnątrz, choć w swojej rodzinie nauczył się, aby tego nie zdradzać. nic dobrego z tego nigdy nie wynikało, dlatego wolał obrosnąć skorupą twardziela. też wolał nie podejmować rozmowy i uwinąć się z pakowaniem, a potem poleciał na wieczorną przebieżkę, żeby wyładować emocje. ryczał gdzieś w krzakach!

wyrwał jakąś laskę i miał bliżej żeby wyruchać ją w domu u ojca. tak jakoś wyszło, że wylądowali w pokoju rafe i ruchał ją na jego biurku xd

najdziwniejsze w tej sytuacji jest to, że rafe w ogóle biurko miał xd
wracał właśnie z jakiegoś wypadu z samuelem typu wspólne zakupy w sklepie za funta (romantycznie xd), więc miał dobry humor. słysząc, że ktoś jest w domu złapał kij bejsbolowy, który leżał gdzieś po tym jak rafe próbował różnych sportów, no i wpadł do pokoju z tym kijem w górze.
- ja pierdolę! wynoście się stąd! - wykrzyknął na widok brata. już wolałby spotkać złodziei.

też o tym pomyślałam, ale już wysłałam posta xd może ojciec mu postawił żeby przynajmniej sprawiał wrażenie inteligentnego xd
haha no tak, teraz spędzali razem czas i nie mógł to być seks więc pewnie chodzili do zoo i na takie tanie zakupy właśnie!
dobrze, że od razu na nich nie skoczył z kijem tylko miał resztki rozumu. laska pewnie przeraziła się i zastygła, a eden w niej ups xd - wyluzuj, to maggie - wskazał na nią, ale ona pokręciła głową i powiedziała cicho, że nazywa się 'kayla'. jakby edena to obchodziło xd

moze to było takie stare małe biurko jak dla dzieci, bo potem rodzice już nie chcieli marnować kasy xd
zoo to ważne miejsce, gdyby poszli oglądać pingwiny to od razu zaczęliby się całować i świrować. zakupy bezpieczniejsze xd ciekawe czy samuel będzie zabierać rafe'a na wieczorki poetyckie, żeby go testować.
- to jest mój pokój, wypierdalaj stąd, zwyrolu!!! - zamachał tym kijem skoro eden nie zamierzał się wycofać po dobroci. był zdegustowany tym widokiem, choć nie sądzę, by był to pierwszy raz gdy przyłapał edena z jakąś panną. bardziej okoliczności go oburzyły xd

to by się załamało pod cięzarem edena i jego towarzyszki pewnie.
na pewno będzie zabierać go do takich miejsc gdzie jest mała szansa na skuszenie go! faktycznie zapomniałam o pingwinach, zoo niebezpieczne!
nie pierwszy i nie ostatni raz go przyłapał bo eden nie ukrywał swojego bujnego i bogatego życia seksualnego - jeeezu - przewrócił oczami i wyszedł z laski zapinając spodnie - nie denerwowało by cię to tak bardzo gdyby to był chłopak co? - żartował z jego seksualności.