aula

First topic message reminder :

gonił ją, bo jeszcze się nie wysrał na jej mordzie, a chciał być jak dżakasi i zrobić coś nieoczekiwanego! pewnie jakieś dziewuszki się na nich spojrzały i zachichotały. bo apple wyglądała bardziej, jakby się przed chwilą pieprzyła, a nie walczyła z tym idiotą!
- tu jesteś! jeszcze z tobą nie skończyłem, amerykańska debilko! - nie lubił amerykanek, bo.. one nie lubiły go? coś w tym jest. złapał ją za szlufkę od spodni i pchnął na krzesełka. pewnie popsuła ze swa swoim tłustym tyłkiem ;x

własnie wychodziła z auli i szła do domu już na szczęście.

oni to chyba się nawet znali. - lily! lily! - dobiegł do niej. - hej! mam pytanie... - zasapany jakiś był. - myślisz, ze theo spodoba się składanka? - bo zrobił mu taką słodką. pewnie z power of love i jakimiś innymi gejowskimi piosenkami. był w sumie z siebie dumny, że na to wpadł.

oni to się chyba przyjaźnią nawet z tego co ja kojarzę. zatrzymała się i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - na pewno tak, florian. - powiedziała z uśmiechem i posmyrała go po ramieniu. - siedziałeś przecież nad tym tyle czasu. - dodała.

no wiem xd pamiętam z paryskiej, co jej pierwszej powiedział ;3 - skąd wiesz ile? - podrapał się po głowie. - w sumie to chwilkę mi to zajęło. gorzej z okładką. jak ci się podoba? - własnoręcznie ją ozdobił. pewnie jakimiś malunkami, ewentualnie szkicem. pewnie była cała w penisy xd

- bo zazwyczaj to zajmuje dużo czasu. - wzruszyła ramionami. zmrużyła oczy przyglądając się okładce. była trochę mało ambitna jak na floriana, ale cóż. - jest okej. - powiedziała z uśmiechem. - jak wam w ogóle się układa? - zapytała przysiadając na jednym z krzesełek i pociągnęła go za sobą żeby na chwilę usiedli.

przecież żartowałam! pewnie to było piękne jak okładka the velvet underground andiego warhola! - mi i theo? oja... chyba dobrze. mam nadzieję. - zamrugał oczami, jak go tak ciągnęła. no ale dobra, już usiadł obok niej. - chciałem w sumie coś zjeść. - podrapał się po brzuszku, ale niech już jej będzie. - aj biliwww aj ken flaaaj... - pewnie zupełnie coś innego zaśpiewał bo był tylko głupim francuzem.

lilka i tak liczyła że go stać na coś wiecej. - oj nie przesadzaj. nie umrzesz z głodu a ja i tak zaraz będę lecieć to będziesz mógł sobie iść jeść ile chcesz. - uśmiechnęła się i oparła się o jego bok bo potrzebowała jakiejś tam bliskości! - lepiej nie sprawdzaj tego latania bo mogłoby się okazac, że jednak nie potrafisz. - zmrużyła oczy i

- weź... jaka z ciebie głupia cipa, lilka! ja tu jestem wesołek mały a ty co! - dźgnął ją w boczek i przewrócił oczami. - dawno nie ruchałem... to dlatego. - usprawiedliwił się i spuścił głowę by zaraz znowu zachichotać. - albo mam za duzo seksu... ej, właśnie! zrób mi zadanie z angielskiego... - zaczął wyjmować książki. pewnie miał podstawę podstaw i nie umiał odmieniać to be przez osoby.

- ja też dawno nikogo nie miałam. - zmarszczyła nosek i westchnęła ciężko. vincent nie chciał jej przelecieć więc co miała biedna zrobić! pewnie w ogóle rozmawiali po francusku, skoro ona znała. tylko miała pewnie inny akcent, skoro kanadyjski. - nie nauczysz się robić ich sam? - zapytała kręcąc głową i spojrzała na to co tam ma. szybko coś pokreśliła i oddała mu książki bo nigdy nie robiła zadań dłużej niż 10 minut. - prześlij mi trochę swojej wesołej energii co? - poprosiła.

ten francuski kanadyjsku jest dziwny xd i florian wolał z nią jednak po francusku nie rozmawiać, bo nie lubił tego kanadyjskiego bardziej niż angielskiego! - przesyłam! - złapał ją jakoś za głowę ale chyba to nic nie dało. i nie mam na niego wenki. to idę sobie zrobić kawę a ty zacznij kimś innym xd

chyba bardzo nie podziałało. więc dalej smutna poszła gdzieś

kręciła się gdzieś tutaj w ostatnim dniu swojego rządzenia w samorządzie szkolnym i nadzorowała ostatnie przygotowania, jakieś wieszanie dekoracji, chórek, który nie wiedział, gdzie się ustawić i tak dalej. biegała po całej auli i wszystko poprawiała i się stresowała tym wszystkim, pewnie najbardziej tym, że dziś kończy szkołę i rozpoczyna dorosłość!

theo nie chodził raczej do szkoly przez ostatni czas bo bał się spotkać floriana, ale przyszedł pomóc minnie i pewnie ją jakoś miło pożegnać, bo nie mógłby jej tego zrobić i ine przyjść w jej ostatni dzień. - cześć. - powiedział cicho stając za nią i uśmiechnął się smutno. przetarł jeszcze przekrwione oczy bo dużo płakał bo chciałby być z florianem, ale przecież nie mógłby tego zrobić.

minnie na pewno wiedziała o całej ich sytuacji z florianem, w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi! akurat przyczepiała jakieś balony do tego takiego materiału na ścianie na scenie, kiedy usłyszała głos theo. odwróciła się od razu i uśmiechnęła delikatnie.
- czeeeść. - ucałowała go lekko w policzek. - okropnie wyglądasz. - stwierdziła, ale nie z jakimś wyrzutem, tylko tak łagodnie. roztrzepala mu na przywitanie włosy, bo wiadomo, że uwielbiała włosy bliźniaków.

- dzięki minnie. to najlepsze co ostatnio usłyszałem. - powiedział z delikatnym rozbawieniem. pewnie mieszkał teraz gdzieś daleko od floriana tylko nie wiem gdzie.... no ale on wiedział i było mu jeszcze bardziej przykro ale to najlepsze wyjście chociaż kiedyś będzie musiał do niego wrócić przecież. na samą myśl było mu słabo chociaż wszyskie jego myśli kręciły się teraz wokół niego. - psujesz mi nieułożoną fryzuję, mins. - pokręcił głowa i zaśmiał sie chociaż wciąż trochę smutno.

- do usług. - uśmiechnęła się lekko, bo ucieszyła się, że nawet udało jej się wywołać u theo jakieś rozbawienie, bo ostatnio był naprawdę w kiepskiej formie. to wszystko też odbijało się na niej, bardzo przeżywała, że theo i lily tak cierpią. - no właśnie, próbuję ci ją jakoś ułożyć, musisz ładnie dzisiaj wyglądać, kiedy będę odbierać swój dyplom! - oznajmiła. potem pewnie jeszcze organizowali jakąś imprezę zakończeniową, ale wątpiła, żeby theo się przemógł i na nią przyszedł.

raczej tak. wolał płakać w samotności gdzieś, ostatnio to jego ulubione zajęcie. - zawsze ładnie wyglądam minnie, więc nie rozumiem twojego punktu widzenia... - powiedział wywracając oczami i ucałował znów jej policzek. - co u ciebie? - zapytał przysiadając sobie gdzieś bo nie chciało mu się stać.

biedaczek! czemu wszystkie Twoje postacie ostatnio mają załamania nerwowe? ech!
- wiem, wiem, szkoda, że jesteś gejem i taka ładna buźka się marnuje. - powiedziała żartobliwie, bo wiadomo, że sama spotykała się z chłopakiem, który wyglądał identycznie. nie chciała, żeby theo siedział taki smutny, szczególnie, że ona sama strasznie denerwowała sie tym zakończeniem roku i potrzebowała jakiejś pozytywnej energii, a trudno jej było ją załapać na przykład w pokoju z lily. - jak widać. - wzruszyła ramionami, bo nie chciała zasypywać go swoimi obawami przed egzaminami i dorosłością. wiedziała, że theo ma też swoje problemy. - nie rozsiadaj się tak, musisz mi pomóc. - oznajmiła i rzuciła w niego woreczkiem, w którym znajdowały się nienadmuchane balony. sama wyciągnęła jeden i zaczęła go nadmuchiwać.

nie wiem. i nie każda! tylko lily i theo... reszta ma się całkiem nieźle. - tak też sądziłem... - roześmiał sie. - no cóż, tego się nie wybiera prawda? - uśmiechnął się do niej lekko i rozczochrał by jej włosy ale musiała wyglądać idealnie na koniec szkoły. chociaż według niego i tak pięknie wyglądała. - chcesz żebym zostawił w tych balonach swoje płuca minnie? - zapytał biorąc jeden z nich i zaczął go dmuchać. - przecież to jest gorsze niż karuzele w wesołym miasteczku. - bo nie lubił na pewno ich.

no to akurat ci, którzy przyjaźnią się z minnie. xd
- no tak.... jak się trzymasz, theo? - spytała, przekrzywiając trochę głowę, żeby mu się przyjrzeć i ocenić, czy skłamie, kiedy powie, że trzyma się w porządku. nie mogła unikać tego tematu, musiała mimo wszystko go spytać. zawołała "ej!", kiedy poczochrał jej włosy i od razu zaczęła je przeczesywać palcami, bo musiała się wystroić na zakończenie! pewnie miała jakąś przemowę jako przewodnicząca samorządu. - wolisz zamienić się z markiem? - skinęła głową na jakiegoś chłopaka, który stał na szczycie drabiny i męczył się z przyczepianiem balonów i serpentyn do lamp.

no przykro mi xddd i napisałam, że by to zrobił a nie że zrobił. no nieważne. w taskim razie jeśli to zrobił to się po prostu zaśmiał. wzruszył ramionami. - cudownie. - zamruczał i spuścił wzrok bo to był jego najgorszy okres w życiu! nie mógł do niego wrócić, nie mógł całkiem się od niego odsunąć bo mimo że minęły chyba tylko dwa dni to strasznie za nim tęsknił, nie tylko jak za swoim chłopakiem ale przede wszystkim tęsknił ogromnie za przyjacielem, którego w nim miał. - o nieeee... wolę wypluć swoje płuca. - zrobił wielkie oczy i nadmuchał szybko kolejny balonik.

aaa, nie zauważyłam "by". xd
- nie wiem, czy chcesz o tym gadać, ale jakby co zawsze wiesz, gdzie mnie znaleźć. - oznajmiła, ale miało to raczej metaforyczne znaczenie, bo można było ją znaleźć co najwyżej pod telefonem, bo tak naprawdę nigdy nie było wiadomo, gdzie minnie akurat się znajduje i jak ją znaleźć. - dzięki, theo, jesteś niezastąpiony. - klepnęła go w jego chude udo i sama zabrała się za kolejny balonik.

no widzisz. xd
- nie raczej nie chcę o tym gadać minnie. to najciemniejsze dni w moim życiu do tej pory. - mruknął i zawiązał kolejny balonik po czym cicho westchnął. - to jest bez sensu... zakochujesz się żeby potem być zranionym, oddajesz całe swoje serce, żeby nie mieć nic, albo zostać ze złamanym nim... - westchnął i pokręcił głową po czym sie zamknął bo dmuchał kolejnego balona. - ktoś musi. - uśmiechnął się lekko do niej i przeczesał swoje włosy.

ślepa jestem na stare lata...
- ale chciałabym móc ci jakoś pomóc. - jęknęła, bo smutno jej było słuchać o tym, jak bardzo cierpi! szczególnie, że jednocześnie lily tak cierpiała. i nie mogła żadnemu z nich pomóc..... słuchała w milczeniu, jak mówi o tej całej miłości. sama ciągle była w najszczęśliwszym związku świata, więc co ona tam mogła wiedzieć o złamanym sercu. - bo miłość to ryzyko. miłość to najgłupsza rzecz na świecie, sam z własnej woli wystawiasz się na zranienie, oddajesz całe swoje serce. ale wiesz dlaczego ludzie to robią? bo pewnego dnia oddadzą swoje serce tej właściwej osobie, która nigdy ich nie zrani, nigdy nie wykorzysta tego, że trzyma w ręku ich całe życie. - oznajmiła, udając, że się na tym zna.

starość nie radość....
wzruszył ramionami. - może masz rację, ale co jeśli hipotetycznie nie ma tej drugiej połówki, co? jeśli nie ma takiej osoby, której oddasz swoje serce a ona cię nie zrani, hm? nie masz pewności, że to akurat ta... zawsze istnieje ryzyko że to nie to. a jeśli mylisz się zbyt często? minnie nie wierzę już w coś co ludzie nazywają miłością. - powiedział kręcąc głową. - ludzie udają, że im zależy żeby w odpowiednim momencie cię zniszczyć. - westchnął bo tak to teraz widział! przecież gdyby florian go kochał to by go nie zdradził z ogrodnikiem.