Stare tory

; o xd
no właśnie xd powinien się bardziej bać hugo, sybil i całej reszty niż sępów albo innych dzikich kotów, które mogłyby go rozszarpać i zjeść. tyler zaraz tam pohasał jak go usłyszał i pokręcił głową. - fuj, obrzygałeś się - aż zrobił krok do tyłu, jakby bał się, że zaraz znowu może to zrobić. chociaż nie był pewien, czy to na pewno należy do maxa a nie do kogoś innego... trochę mu się nawet przykro zrobiło, że nie poszedł z nim, ale ktoś romeem musiał się zająć.

teraz biedny tyler był usidlony w domu a max dalej mógł sobie imprezować spokojnie. to pewnie nie było jego bo miał żołądek z kamienia i nie rzygał! za to łeb go napierdalał ostro po tej imprezie. - weź spierdalaj, to nie moje. - mruknął i zaciągnął się. - zanim się kurwa obejrzałem jakaś laska się do mnie przykleiła i łup. - mruknął i pokazał na swoją koszulkę. - jakbyś był to pewnie byś ją odciągnął ale nie... - mruknął pewnie był obrażony, że teraz musiał zajmować się synem a nie nim!

pewnie by ją odciągnął i się nią zajął w bardziej profesjonalny sposób niż max! no ale nic, bo ja jednak spadam, więc pewnie odprowadził go do domu i sam wrócił do siebie, he he.

miała iść do skateparku, ale stwierdziła, że jest za bardzo poobijana, więc postanowiła po prostu przejść się na spacerek. a że wcale nie podobały jej się te wszystkie oklepane miejscówki to przyszła właśnie tutaj. ogólnie to była bardzo zadowolonym człowiekiem bo mieli już wakacje, ona zastanawiała się co ma robić, czy jechać do domu, czy gdzieś indziej czy w ogóle nigdzie się nie wybierać. strasznie dużo miała do przemyślenia w sumie! także taki spacerek na pewno jej sprzyjał.

Luke przeżywał teraz dramat, no bo przespał się z effie, myślał, że się kochają a tu co, takie rzeczy! Aktualnie miał dość wszystkiego, całe dni spędzał jeżdżąc na crossie i w ogóle nie uważając na to, żeby czegoś sobie nie zrobić. Żałował, że nie był na imprezie kiedy spadł ten samolot. Teraz też przyjechał tutaj na swoim motorze i wkurzył się, że ktoś tu był, bo nie miał ochoty na żadne rozmowy. Właściwie to chciał od razu wsiąść na motor i pojechać, w ogóle nie zauważył, że tym kimś jest Rosalie.

ojaaa ile tu się działo i ja w ogóle nic nie wiem. ale w takim razie to był dobry wstęp bo już się wszystkiego dowiedziałam. jeśli nie miał kasku to roska na pewno zobaczyła, że to luke, a jeśli miał... nie, sądzę, że jednak go mial bo by go nie poznała a właśnie się do niego uśmiechała. - cześć luke! - powiedziała z uśmiechem szerokim i podeszła trochę bliżej do niego. pewnie jej się oczka świeciły na tego crossa bo jednak hej, to jest zajebisty motor!

No to dobrze, że to napisałam! Nie miał kasku, bo nie dbał o bezpieczeństwo, więc wiadomo. Poznał ją dopiero gdy do niego podeszła i się odezwała. Westchnął ciężko i spojrzał na nią. - cześć. - rzucił krótko i podparł motor bo wcześniej ciągle go przytrzymywał. Odwrócił od niej wzrok i patrzył gdzieś w nieokreślonym kierunku. Nie chciał być dla niej niemiły, ale nie miał teraz ochoty na śmiechy i zabawy. Effie złamała mu serduszko, jego słodkie serduszko teraz będzie czarne i twarde jak kamień! Przynajmniej tak miało być, ale to się jeszcze okaże.

no bardzo dobrze! tak to jest jak nie ma mnie dwa tygodnie to później nie ogarniam xd zrobiło jej się trochę przykro kiedy tak ją po prostu olał i tylko się z nia przywitał bo ona zawsze cieszyła się jak widziała kogoś znajomego więc nie rozumiała jak się nie cieszyć jak się widzi kogoś kogo się zna. zrobiła więc smutną minkę i założyła kosmyk włosów za ucho. - coś się stało? - zapytała bo w sumie nie wiedziała nic, sama nigdzie ostatnio nie wychodziła i nie wiedziała co się dzieje w świecie.

On teraz niczym się nie cieszył. Wyjął tylko fajki i odpalił jedną. Usiadł sobie na tych torach i nawet przelotnie na nią spojrzał, ale tylko na sekundę. - stało? coś ty - powiedział wypuszczając dym z ust. - w sumie, że przespał się z effie to nikt nie wiedział, ale ludzie wiedzieli o tym, że jak się effie z vincem rozstała to bujała się z lukiem, a potem go wystawiła do wiatru. Biedaczek. - nie będę ci chyba opowiadał o mojej beznadziejności i o tym, że kobiety to zdziry. - zmarszczył brwi i spojrzał na nią - nie bierz tego do siebie ty nie jesteś.. - mimo wszystko rosalie nie zasługiwała na nazywanie jej zdzirą i trochę głupio mu się zrobiło.

biedak! skoro niczym się nie cieszył to musiało mu być jednak dość ciężko w życiu. westchnęła cicho i usiadła sobie obok niego na tych torach bo nie lubiła jak ludzie byli smutni i zawsze chciała ich jakoś pocieszyć. niekoniecznie jej to wychodzilo, ale się starała. - z ciebie można czytać jak z otwartej książki, luke. - wymruczała zmartwiona. na jego kolejne słowa zmarszczyła brwi. - o nie! nie mów tak! nie jesteś beznadziejny! - pokręciła szybko głową. ona wcale tak nie uważała. - dlaczego uważasz, że kobiety to zdziry? - zapytała

Aktualnie było mu ciężko, a że raczej nie chciał dac sobie pomóc to tylko się pogłębiał w swojej rozpaczy. Wzruszył ramionami na jej słowa. - chyba jestem, zrobiłem straszne głupoty - vincent to jednak był jego kumpel- to mam za swoje. nie wiem na co ja liczyłem. - marudził sobie bez ładu i składu, szczególnie że rosalie nie wiedziała o czym on mówi, to musiało jej być ciężko nadążać. -czemu? bo robią z nami co chcą i nigdy nie wychodzimy na takim układzie korzystnie. - powiedział dobitnie. effie nie była już dla niego ideałem, o nie!

/ taka szmata z effie ;x;x;x

taaak! effie zawsze ukrywała w sobie potężną sucz. a rose z pewnością było strasznie ciężko nadążyć nad tym wszystkim, szczególnie, że w życiu towarzyskim była lekko zacofana przez egzaminy końcowe, nad którymi spędzała wiele czasu bo strasznie się spinała przed nimi. - ale człowiek na takich błędach się uczy.... - westchnęła. - z drugiej strony mi się wydaje, że człowiek nigdy nie popełnia głupot. może robić niezbyt mądre rzeczy, ale to tylko go uczy. więc to nie są błędy. - powiedziała wzruszając ramionami i spojrzała na niego kątem oka. - nie wszystkie tak robią... - powiedziała spokojnie.

Nie bardzo rozumiał co ona do niego o tych błędach mówi. On miał ochotę palnąć sobie w łeb, że dał się tak omamić, dobrze że chociaż zaliczył! Jak już szukamy plusów, ale to zostawił dla siebie, wolał nie dzielić się takimi spostrzeżeniami z rose. Zerknął na nią - która tak nie robi, co? pokaż mi taką - mówił jakby w ogóle nie dostrzegał, że przecież siedzi obok dziewczyny i chyba nie wypadało mu tak do niej mówić. -znajdujecie sobie takiego, owijacie w okół palca a potem hop! do kolejnego - wziął ostatniego bucha z fajki i zgasił ją na torach.

no tak, patrząc na plusy to dobrze, że zaliczył. chociaż może jakby nie zaliczył to nie myślałby tak źle o laskach! kto tam wie. westchnęła ciężko i wzruszyła ramionami. - no wiele dziewczyn tak nie robi, luke. - mruknęła cicho. - po prostu trafiłeś na nieodpowiednią. czasem się tak zdarza i nie możesz nic na to poradzić. - dodała i złamała po za rękę, żeby jakoś dodać mu otuchy. - i dziewczyny wcale nie sa takie, że owijamy sobie wokół palca faceta i rzucamy go dla innego. większość dziewczyn szuka miłości, tylko tyle. - westchnęła.

-no nie wiem - podsumował jej wypowiedź i zamarł na chwilę gdy go dotknęła. -zapomniałem o twoim idealistycznym podejściu do świata mała - zdołał powiedzieć po dłuższej chwili milczenia. -zdecydowanie trafiłem na nie odpowiednią, a wydawała się taka.. wspaniała. - westchnął ciężko i zaczął bawić się jej dłonią. -jestem głupi i tyle. Trzeba było trzymać się od niej z daleka. to jedyne wyjście, trzymać się od nich z daleka - mówił o kobietach tak jakby rosalie w ogóle do tego grona nie zaliczał. Dopiero gdy to powiedział uświadomił sobie jak to brzmi. - jej ross, nie chciałem cię obrazić - spojrzał na nią, miał nadzieję, że nie jest zła. -pewnie nie powinno się generalizować, co?

- no trochę idealistyczne podejście mam. - wzruszyła ramionami. nie mogła nic na to poradzić, po prostu zawsze szukała bardzo pozytywnych stron wszystkiego a nie tylko zamykała się w tym co jest złe. chociaż w sumie jej nigdy nic strasznie złego nie dotknęło to też pewnie dlatego. - ale czasami po prostu nie potrafisz trzymać się od kogoś z daleka. - powiedziała spokojnie. - i to nie jest twoja wina. ktoś wydaje ci się idealny, bez skazy, bez żadnych wad... ale tak nie jest. każdy ma przecież wady. tylko one wychodzą po jakimś czasie. - dodała. - nie obraziłeś mnie - pokręciła głową - no i mnie uczyli, że nie powinno się generalizować, ale czasem każdy ma takie chwile, że inaczej nie potrafi.

Słuchał jej uważnie o doszedł do wniosku, że trochę się o nią martwi - oj rosalie, mam nadzieję, że nikt nigdy nie wykorzysta tej twojej ufności, myślenia że ludzie wcale nie są takimi chujami jakimi są - skrzywił się gdy przeklął, chyba nigdy wcześniej tego przy niej nie robił, no ale jak inaczej miał to powiedzieć. -pamiętaj mała, że masz się nie dać! - nawet objął ją lekko ramieniem i przytulił do siebie, jednak z niego nie będzie zimny drań. Przynajmniej jeszcze nie. -a gdyby co to masz mnie, każdemu skopie zadek gdyby tylko spróbował cię skrzywdzić - zaoferował się jej i westchnął znów, bo na chwilę było mu lepiej, ale trwało to zdecydowanie zbyt krótko.

- ludzie wcale tacy nie są luke. - powiedziała spokojnie. przynajmniej ona tak uważała, że ludzie to w ogóle wszyscy są zajebiści i nikt nigdy nie będzie działał na jej niekorzyść tylko będzie zawsze fajnie. ale rzeczywiście była bardzo ufna i zbyt naiwna czasami. chociaż jakby na to nie spojrzeć to była jednak twarda. pewnie do czasu aż nie zacznie się jej wszystko walić, a to kiedyś pewnie jednak nastąpi. i nawet wiecznie zadowolona z życia rose wpadnie w depresję. - nigdy się nie daję. - roześmiała się i przytuliła do niego. z pewnością teraz to jemu to bylo bardziej potrzebne, ale ona uwielbiała się przytulać więc nie marudziła. - jaki z ciebie wspaniały obrońca. - powiedziała z uśmiechem i musnęła jego policzek. - i nie martw się. w końcu znajdziesz swoją wymarzoną dziewczynę i będziecie szczęśliwi do końca życia! - dodała radośnie i przytuliła go mocniej, żeby dodać mu otuchy jeszcze bardziej.

Podziwiam Cię w ogóle, że dałaś rade stworzyć taką pozytywną i radosną postać, ja nie umiem!
Pokręcił tylko głową - nie chcę przebijać twojej mydlanej bańki, ale niestety zdarzają się na tym świecie niefajni ludzie -powiedział to najłagodniej jak potrafił i nawet pocałował ją w główkę - pewnie pozytywne nastawienie jest lepsze, ale bardziej niebezpieczne, nie można każdemu ufać - nadal jej truł, on ogólnie mało komu ufał, a teraz to już w ogóle. dlatego skrzywił się gdy powiedziała o dziewczynie - weź przestań, żadnych dziewczyn! - powiedział z odrazą, ale ją nadal do siebie tulił. -już się w to bagno nie wpakuję nie ma takiej opcji.

ja też myślałam, że nie umiem! ale ona mnie też pozytywnie nakręca, także to sama radość mieć taką xd - albo nie potrafisz dostrzec w tych ludziach czegoś pozytywnego, albo czegoś co robi z nich takich niefajnych ludzi. wystarczy czasem niewiele czasu i ktoś kto komuś wydaje się okropny nagle okazuje się wspaniałym przyjacielem. - powiedziała unosząc kącik ust lekko. tak ona uważała. i chyba miała zamiar zawsze się tego trzymać. a przynajmniej taki miała plan. - dlaczego tak uważasz? ja właśnie uważam, że ludziom powinno się ufać. jeśli okazujesz im szacunek to oni też to robią. - powiedziała z przekonaniem bo w jej świecie właśnie tak to wyglądało. roześmiała się i pokręciła glową. - zmienisz zdanie jak wpadniesz na taką, która zamąci ci w głowie. a ty pewnie dla wielu jesteś obiektem westchnień. - dodała unosząc kącik ust

-jesteś niemożliwa! - skwitował to i nawet trochę się uśmiechnął. Nie będzie jej przecież teraz tutaj opowiadał o tym, że się myli i że ludzie nie są tacy jak ona myśli. to jak mówienie dziecku o świetym mikołaju, nie będzie jej tego robił, nawet jeśli sam ma teraz tylko czarne myśli. - o nienienie, nie zamierzam popełniać już takich błędów. żadnych kobiet, mącenia w głowie, nic z tych rzeczy. - oznajmił stanowczo i spojrzał w niebo bo zrobiło się już całkiem ciemno. - a ty nie powinnaś teraz wracać sama do domu, może cię odwiozę, co? -zaproponował - ale.. nie mam kasku, kurcze nie możesz jechać bez - może o siebie nie dba, ale o nią owszem.

- wcale nie. - roześmiała się. - to całkiem oczywiste dla mnie po prostu. - stwierdziła bo nie widziała w tym nic nienormalnego, że tak strasznie ufała jednak ludziom, chociaż to wszystkim mogło się wydawać trochę idiotyczne i w ogóle. - taaak, teraz może tak mówisz ale potem nagle wpadniesz na taką dziewczynę przy której stwierdzisz, że fajnie by było się z nią spotykać. zobaczysz, że tak będzie! - powiedziała unosząc kącik ust. - ja jestem o tym święcie przekonana. w końcu w całej masie swoich fanek w końcu trafisz na taką, która cię oczaruje! - wyszczerzyła się. - och nie musisz się o mnie martwić. świetnie sobie radzę. - zaśmiała się i uniosła rękę, żeby mu pokazać jakie ma szalenie wielkie mięśnie. - ale na tym... - pokazała na crossa. - przejadę się z chęcią! - wyszczerzyła się - nawet bez kasku, no przestań. i tak jestem poobijana, nic mi nie będzie. - zaśmiała się i miała iskierki w oczach bo strasznie się chciała na tym motorze przejechać.

Wstał i spoglądał to na nią to na motor
-no nie wiem, nie wiem.. obijanie się na rolkach to jednak co innego - westchnął ciężko bo nie wiedział co zrobić - i nie wiem co się oparłaś na te fanki, nie mam żadnych przecież - powiedział kończąc już ten temat bo kobiety nie leżały teraz w kręgu jego zainteresowań. W końcu podszedł do motoru i pomyślał. -dobra, ale pojedziemy wolno - powiedział bardziej do siebie, żeby za bardzo z nią nie szaleć. - no chodź, chodź - uśmiechnął się do niej i czekał już siedząc na motorze. I ja chyba jednak idę się coś pouczyć, chociaż niechętnie. To jak chcesz możemy pograć jutro u niej, albo jak nie to możesz zakończyć! xd

możemy grać jutro bo jutro powinnam być jeszcze! ale to w takim razie jak jutro będziesz to ich poprzenosimy czy coś a teraz po prostu sobie stąd pojechali i rose pewnie przez całą drogę mówiła mu, żeby jednak przyspieszył bo nic jej nie będzie.