mcdonald

myśleli, że są niezwyciężeni i że tajemnica nigdy nie ujrzy światła dziennego. i tak byli cwani, że udawało im się utrzymywać ją już tak długo.
- frytki? jakie frytki? - zapomniał już jaką głupią wymówkę wymyślił, żeby nie wchodziła za nim do maka. uświadomił sobie zaraz, że właśnie przegapił rozmowę o pracę, ale wcale się tym tak bardzo nie przejął, tylko rzucił do roweru, żeby go teraz odpiąć. - to u mnie czy u ciebie? - spytał na jednym wdechu.

dobrze, że chociaż im się udało w spokoju tyle bzykać i nikomu się nie musieli tłumaczyć. albo z nikim kłócić. tyle wygrać.
- nie ważne - machnęła ręką. gdyby widziała, że miał rozmowe o pracę to by go zostawiła w spokoju bo w końcu zachowałby się odpowiedzialnie. takie coś chwaliła, no ale niestety. trudno się mówi, jego życie. - u ciebie - odpowiedziała od razu. casper lubił jej czasami robić niespodzianki i przychodzić, więc raczej nie chciałaby go musieć chować pod łóżkiem.

no właśnie! chociaż mieli spokój i nikt ich nie zaczepiał i nie wypytywał o nic.
najwyraźniej neilowi nie było dane być odpowiedzialnym, skoro wolał seks od rozmowy o pracę. trzeba mieć swoje priorytety, a neil sam zadecydował jakie są jego.
- myślałem, że nie lubisz u mnie. - przypomniał jej, bo miał te nieszczęsne cztery koty, przed którymi zawsze uciekała.

powinien pracować z majkiem jako striptizer albo męska prostytutka. przynajmniej mógłby się ruchać i dostawać kasę. wtedy by już mu chyba nie przeszkadzało, że kylie by go nie chciała. gorzej jakby dostał syfa. - bo się rozmyślę - skrzyżowała ręce na cyckach. nie lubiła tych sierściuchów, ale jakoś wytrzyma. powie mu żeby je zamknął w szafie na drugim końcu mieszkania.

już ostatnio mówiłam skibie, że powinien zostać striptizerem i pracować z majkiem. ale pewnie majk by nim wzgardził jak seba! neil nie nadawał się do żadnej pracy, cóż poradzić. najgorsze, że miał bogatego tatusia, ale był zbyt dumny, żeby poprosić go o pomoc finansową. cóż, może kiedyś przyjdzie moment, w którym będzie to konieczne... jego mieszkanie jest takie małe, że nawet na drugim końcu mieszkania to na wyciągnięcie ręki xd
- to niemożliwe! - ale jest pewny siebie. klepnął ją w tyłek publicznie i odczepił rower. mogli ruszać. prowadził rower idąc obok niej, uroczy obrazek.

całkiem możliwe. ciało miał, ale jeszcze trzeba było się umieć jakoś fajnie ruszać i zdejmować z siebie ciuchy, a neil pewnie prędzej zleciałby ze sceny niż zrobił to seksownie i z gracją. niedługo będzie musiał zacząć prosić o kasę skoro sam nie umiał nic zarobić. ciężkie jego życie. - założysz się? - oddała mu i klepnęła go w ramie za tego klapsa. odwróciła się i udawała, że idzie obrażona do domu, żeby nie był taki pewny siebie. poszli jednak zaraz do niego, więc zacznij.

przyszła się nażreć do najlepszej restauracji w całym st albans ;x

nina w końcu wyszła z tego szpitala. zgłodniała, więc przyszła tutaj. nie wyglądała ostatnio ani nie czuła się najlepiej. miała na nosie wielkie okulary, za duży sweter i spodnie, żeby przykryć wszystkie siniaki. stanęła gdzieś niedaleko cherry.

- nina!!!! - ucieszyła się kiedy ją zobaczyła ale od razu się zorientowała, że coś jest z nią nie tak. - boziu boziuniu co się stało!? - przeraziła się

nina niezbyt chciała o tym rozmawiać ze wszystkimi których spotka o tym co się jej tak naprawdę stało. wiedział o tym tylko leo, cody i matt, nikt więcej. wymusiła uśmiech - cześć cherry. a nic, miałam drobny wypadek - odchrząkneła - co u ciebie? - zapytała.

ja też nic nie wiem to możesz mi powiedzieć co się stało xd zmrużyła lekko oczy. nie była wybitnie nachalna to się nie dopytywała za bardzo. - aaaaa widzisz. przyszłam się najeść. - zaśmiała się. - nie miałam w domu nic dobrego, po za tym frytki zawsze spoko. - wyszczerzyła się.

ojciec ją pobił, za to, że nie chciała mu dać pieniędzy na alkohol, słodko nie. podrapała się po policzku, który miał na sobie tonę makijażu bo przecież miała wielkie siniaki od pięści. - jasne, frytki i burgery zawsze są spoko. wiesz, w sumie to chciałam i tak z kimś porozmawiać i się wygadać - stwierdziła cicho.

ups. - no to słucham. - powiedziała bardzo spokojnie jak na nią, bo skoro nina chciała się wygadać, to znaczy, że coś się stało, a do tego trzeba poważnej i spokojniej części cherry, którą gdzieś głęboko skrywała! potrafiła słuchać. wzięła frytkę i czekała co powie nina.

nina usiadła w końcu na spokojnie i zaczęła zajadać się swoim burgerem. popiła powoli colą, a potem zamilkła na moment. nie wiedziała od czego ma zacząć. zdenerwowała się jeszcze bardziej - mam do ciebie prośbę cherry. nie poszłabyś ze mną na rozprawę w sprawie mojego ojca? to nie nie był wypadek. to wszystko zrobił mi mój ojciec - pominęła szczegóły. - potrzebuję twojego wsparcia, bo głupio mi ciągnąć tam chłopaków - skubała nerwowo sweter. z radosnej niny była nagle przygaszona.

czekała na jej słowa i kiedy powiedziała, że to jej ojciec to zakryła usta dłonią. czegoś takiego się nie spodziewała! znaczy zdawala sobie sprawę, że takie rzeczy gdzieś na świecie się dzieją, ale stawiała raczej na jakieś dalekie strony a nie wśród jej najbliższych znajomych! - pewnie, że z tobą pójdę! - powiedziała od razu.

- dziękuję cherry, nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne. wiesz, nie chce ciągnąć ani leo bo to mój były i zapewne czułby się głupio, cody też, matta nie chcę narażać na niepotrzebne kłopoty. - napiła się powoli coli - hm, rozprawa jest dokładnie za dwa dni. - dodała szybko

- okej nie ma sprawy. - powiedziała kiwając głową. - pewnie, że z tobą pójdę, trzeba było od razu mówić, że masz jakieś problemy nina. wiesz, że zawsze chętnie ci pomogę. - westchnęła bo nie wiedziała dlaczego od razu do niej nie przyleciała, że coś złego się dzieje i że potrzebuje sobie pogadać i się wyżalić czy wypłakać.

- widocznie karma dała mi popalić za tych wszystkich facetów, których musiałam zostawić przez ojczyma. za dobrze było, mówię ci to. najpierw leo mnie zostawił, potem było przez chwilę fajnie, biznes się kręci, teraz znowu jest na odwrót. nic mi się nie układa, nie wiem co mam robić, jestem nieszczęśliwie zakochana i mam wielki mętlik w głowie. - schowała twarz w dłoniach.

- hej, nic z tego to nie jest twoja wina, nina. - mruknęła i pokręciła głową. - chyba tak nie myślisz co? życie nie zawsze się układa po naszej myśli, ale w końcu wszystko się prostuje i czasem wychodzi na lepsze. - pokiwała głową bo ona w to szczerze wierzyła. - po za tym nic nie dzieje się bez przyczyny. - dodała.

- to wszystko jest moja wina. - powiedziała smutno, bo ona przynajmniej tak uważała. uważała, że to, że leo ją zostawił to przez to, ze go próbowała do wszystkiego zmuszać, że ojciec ją pobił bo nie byla mu posłuszna. no cóż, pani psycholog próbowała ją przekonać, że wcale tak nie jest ale ona sobie to ubzdurała i już. - sama przed chwilą powiedziałas, ze nic się nie dzieje bez przyczyny. to ja byłam przyczyną - znów się zrobiła smutna.

- a idź, nina. nie wiem w ogóle co ty gadasz. to nie jest twoja wina, weź sobie to wybij z głowy. - westchnęła bo takie gadanie zawsze ją trochę irytowało. - ubzdurałaś sobie coś w tej blond główce i teraz sądzisz, że to jest tak jak myślisz, a to gówno prawda. - powiedziała opierając się wygodnie o krzesło i zajadając się frytką.

- a skąd ty to wszystko wiesz, że to nie jest moja wina? może mi to jakoś logicznie wytłumaczysz, co? przeciez dobrze wiesz, że to nie tak... - skończyła swoje jedzenie - a na dodatek teraz leo zostanie ojcem, to już w ogóle zajebiście. jutro idę do lekarza, może ja też zostanę mamusią - walnęła głową o stolik bo miała dość xd musiała komicznie wyglądać taka sierota w maczku xddd

- bo jesteś zbyt zajebista, żeby to wszystko było twoją winą. - powiedziała stanowczo. koniec kropka. brakowało tylko, żeby tupnęła albo walnęła pięścią w stół xd - no własnie nie wiem, nic nie wiem. coś sobie ubzdurałaś uparty osiołku i pewnie nikt ci teraz tego z głowy nie wybije. różne rzeczy się dzieją, bez względu na to czy tego chcemy czy nie, ale najwyraźniej los ma swoje plany i ma nas to czegoś nauczyć albo będzie nam lepiej po tych cierpieniach. - powiedziała wzruszając ramionami. cała filozofia życiowa cherry w skrócie. - co ty mówisz.... - westchnęła. tego tylko brakowało, żeby nina zaciążyła.

oparła głowę o rękę i tak się jej przez chwilę przyglądała - lekarz mówi, że coś jest nie tak. nie chciał mi powiedzieć co to jest i kazał mi przyjść jutro. oby tylko nie byłaby to ciąża, ja bym miała kompletnie przejebane. ani ja ani leo ani cody nie chcielibyśmy żadnego dziecka. mam nadzieję, że to coś kompletnie innego - nina się nie mylila, to kompletnie coś innego. w ciąży nie będzie, przynajmniej nic o tym nie wiem. chyba. - myślisz, że będzie ze mną lepiej? że jak już się odkocham i znajdę kogoś kto mnie pokocha to będzie dobrze? - przytuliła się do cherry.

cherry ją jeszcze pocieszała i w ogóle gadały długo. idę pa!