droga do miasta

jechali sobie z daisy do miasta tą drogą, ale zaczęli się kłócić w międzyczasie. daisy darła się na niego jak opętana ale nie wiem za co, pewnie za to, że robił prochy albo za to, że odwołał ich wyjazd.

boże, tutaj umarli gdzieś vincent i effie, przecież ;c
też nie wiem, za co! ale nawet zaczęła go szarpać. pewnie nie powiedział jej dzisiaj, że pięknie wygląda albo odmówił jej seksu, czy coś. w każdym bądź razie ryczała już i kazała mu sie zatrzymać. - spierdalaj z mojego życia! - warknęła wychodząc z auta i wtedy też zmiotło ją z drogi. jakiś inny samochód, czy tam tir.

justin w wielkim szoku zadzwonił po karetkę czy po inną policję, starał się ją ratować jak może i zabrali ją taką rozwaloną do szpitala a on pojechał z nimi.

pippa przeprowadziła ostatnio z "rodzicami" middleton rozmowę o tym, jak to ma już dość udawania kogoś innego i marzy o wyrwaniu się z tego wszystkiego. następnego dnia zginęła w wypadku samochodowym. przypadek? nie sądzę! ach, te dworskie intrygi.

nie chce mi się nowego temaciku zakładać. gilbert zabrał angelę na porządną randkę, tę zapowiadaną przeze mnie, że taka pomysłowa. odebrał ją spod mieszkania, wsiedli do limuzyny, mieli jechać na kolację, a wysiedli na jakimś prywatnym lotnisku i gilbert wziął dziewczynę pod rękę i prowadził do samolotu.

agela nie była przyzwyczajona do takich randek, więc nie spodziewała się limuzyny, a tym bardziej samolotu. zapomniała, ze umówiła się z księciem. - lecimy gdzieś? - zapytała zaskoczona. bo może chciał się tylko pochwalić i posiedzieć w środku, popijając szampana i oglądając telewizje, czy coś.

dla gilberta takie gesty to była raczej normalka, ale wiadomo, był księciem, było go stać na tego typu bajery. nic dziwnego, że kobiety na niego leciały. chociaż odkąd oglądam royalsów, on mi się kojarzy z tym wujkiem xdddddddddddddddddddddddd dramat co nie.
- do najlepszej restauracji na świecie. - puścił jej oczko. nie, żeby lecieli gdzieś do azji czy coś... bez przesady. xd wsiedli sobie do samolotu i nawet dostali szampana, a co!

w ogóle dopiero ogarnęłam, że pipa zginęła xd
angelę ledwo było stać na jakąś drogą bransoletkę, a co dopiero na loty prywatnym samolotem. nawet na przejażdżkę limuzyną pewnie by musiała oszczędzać. czemu? wujek jest pojebany xd - najlepszej restauracji na świecie? - powtórzyła sama do siebie. - nie musiałeś się tak wysilać - uśmiechnęła się, ale jasne, że się jarała tym wszystkim. należało jej się po tylu nieudanych partnerach xd

...................................................................................................................................
harry powinien być w żałobie. pewnie cały naród jest pogrążony w żałobie! trochę szkoda pippy w sumie. ryjek się zmarnował. xd w ogóle ty dopiero ogarnęłaś, a skiba mi od razu awanturę robiła. xd wujek jest nadęty, biseksualny i marzy o objęciu tronu. jedyne różnice to to, że nie wykorzystuje kobiet i nie ćpie. ale kto wie co się przy angeli wydarzy!
- ależ to naprawdę nic takiego. - uśmiechnął się do niej ładnie. nie wiedział, z jakiego środowiska pochodzi angela i że dla niej to coś wielkiego. zresztą dla każdej dziewczyny taka randka z księciem byłaby czymś wielkim...

no wiedziałam, że ją usunęłaś, ale nie wiedziałam, ze w tak brutalny sposób xd myślałam, że pojechała w pizdu. i harry na pewno był w żałobie, bo w sumie lubił ją nawet, skoro się do niej przyzwyczaił.
no w sumie xd ale i tak ja sobie nie wyobrażam go tak pojebanego jak ten wujek. od początku mnie irytuje xd za to jego córki od kopciuszka super. - nigdy nie leciałam prywatnym samolotem - zaśmiała się, rozglądając się dookoła. była pod wrażeniem, ale nic dziwnego.

no co ty, zginęła jak lejdi di! kuzynki są najlepsze, powinny być głównymi bohaterkami. xd no dobra, gilbert nie był aż tak pojebany, właściwie zgrywał super ułożonego, ale to dobrze wiemy. 
- najwyższy czas to nadrobić. - stuknęli się kieliszkami i zaraz wyruszyli. coś tam posiedzieli, pogadali i zaraz zacznę w restauracji.

tyle czasu nie grałam, że nawet nie wiem co pisać... mary pałętała się gdzieś tutaj w okolicach miasta. może zrobiła sobie jakąś wycieczkę krajoznawczą, albo coś tam.... albo planowała uciec i taszczyła jakieś ogromne torby.... kto ją tam wie.

też dawno nie grałam, ale u mnie zamiast "nie wiem co pisać" jest "piszę największe głupoty". pewnie sobie zrobili podchody! mary i matt byli w drużynie szukającej i wykonującej zadania. tyle że kręcili się już od jakiegoś czasu po mieście i nie znaleźli jeszcze żadnych wskazówek albo zadań. nie ogarnęli, że to cody żartowniś zrobił ich w ciula i żadnych nie przygotował, tylko chciał, żeby poszli i się zgubili.
- mówiłaś, że znasz się na mapie! - wycelował w nią palcem.

bardzo dobrze. bardzo dobrze. potrzebuję się lekko odstresować, więc fajnie.
- oczywiście, że się znam na mapie! przecież mamy iść na północ miasta to idziemy! - powiedziała pokazując pewnie południe, bo jak każda typowa kobieta na mapie znała się tak jak na samochodach.... chociaż pewnie prędzej jednak wiedziała cokolwiek o samochodach niż o mapach, bo z nich nie korzystała... w końcu po co!
- to ty mi cały czas marudzisz i nie mogę się skupic! - dodała obrażona. bo pewnie wcale jej się nie podobało, że wylądowała z mattem w drużynie...

ja mam dzisiaj dzień odstresowywania się, chociaż właśnie się dowiedziałam, że chyba jednak coś jeszcze nade mną wisi, ale dzisiaj relaks i granie. 
roześmiał się jak się obraziła, bo nie wiedział, że dalej woli do niego nie podchodzić nawet z kijem po akcji na skate parku. edie pewnie była właśnie na jakiejś próbie i dlatego nie mogła z nimi się bawić.
- co to w ogóle za pomysł, żeby robić podchody w dzień, a nie w nocy. - rozłożył ręce. tak jakby w nocy mieli mniejsze szanse na zgubienie się.

racja, relaksuj się. należy ci się! matt nigdy nic nie wie, więc tu się nie ma co dziwić xd a ona rzeczywiście wolałaby być z kosmitą niż z nim w ekipie. przynajmniej z kosmitą się prawie nie całowała (zastanawiam się czy to ma tak logiczny sens jak chciałabym, żeby miało).
- eee... żebyś coś widział? - mruknęła wpatrując się w mapę. chociaż oni pewnie często bawili się w nocy w podchody i było o wiele zabawniej... zaczytywała się tak intensywnie w tą mapę, że się potknęła o jakiś kamyczek na drodze prawie się wywracając. - cholera! - syknęła.

dla mnie zawsze wszystko, co piszesz, ma sens xd matt wie dużo rzeczy, tylko ma problemy z łączeniem wątków. gdybyś tyle jarała to też byś tak miała i byś się nie śmiała... xd
- ale właśnie o to chodzi, żeby nic nie widzieć! żeby było trudniej i zabawniej! - sam nie wiedział, czemu musi jej to tłumaczyć. no, szczególnie, że właśnie sami się zgubili podczas dziennych podchodów. ale to akurat wina cody'ego, że ich wkręcał. kiedy marylin prawie się wywróciła, matt się zatrzymał i stanął twarzą w stronę samochodów. - dość tego. wracamy do domu. - zaczął wymachiwać ręką i łapać stopa. - albo do londynu od razu! - wyszczerzył się, bo to był genialny pomysł. - chodź, pomóż mi łapać, dziewczyny zawsze robią lepsze wrażenie. - skinął głową w jej stronę.

bo ty tak czy siak wiesz o co chodzi ;d może uważał ją za głupią i stwierdził, że w sumie dobrze by jej było to wytłumaczyć bo nie wie biedaczka o co chodzi... a ona lubiła się bawić w nocy zazwyczaj, ale jakby miała być dalej z mattem to pewnie by symulowała, że się źle czuje albo, że dostała zawału serca i nie może z nimi zostać xd
- po jaką cholerę do londynu!? - zdziwiła się, bo ona jednak wolałaby do domu.... a potem się ulotnić znikając w jedną z bocznych uliczek. że niby się zgubiła... czy coś. - nawet jeśli złapię stopa, to jak cię ktoś zobaczy to odjedzie z piskiem opon... - mruknęła stając obok niego, ale w takiej... odpowiedniej odległości.

proszę cię, ile my się znamy... smutne, że marylin nie chciała się bawić z mattem ani nawet z nim normalnie pogadać. on się za to doskonale bawił! jak zawsze. myślał, że wszystko jest w najlepszym porządku, bo przecież było, prawda?
- żeby nie marnować tego dnia, skoro nie wyszło z podchodami. - wzruszył ramionami. - ale w sumie możemy pograć u nas w beer ponga i też będzie super. - wymyślił zaraz, cały zadowolony, że zaraz wrócą do miasta i będą mogli porobić jakieś fajne rzeczy. tyle że zaraz mina mu zrzedła, bo zaczął zauważać, że z mary jest coś nie tak. - o co ci chodzi? - zmarszczył czoło niezadowolony.

no w sumie to już całą masę czasu się znamy xd pewnie czytasz mi w myślach ;o no bo pewnie dla niego było. w końcu wiadomo, że to kobiety zawsze wyolbrzymiają i robią problemy z niczego... nawet najmądrzejszy człowiek świata nie wie o co chodzi kobietom!
wywróciła oczami na jego propozycję. zastanawiała się w sumie dlaczego w ogóle się zgodziła na tak szalone zabawy jak już wiedziała z kim jest w drużynie. czemu wtedy nie udawała ataku serca! - co o co mi chodzi? - zapytała bo tak nagle z tym wystrzelił, że trochę się zdezorientowała.

haha, bez przesady, aż tak dobrze jeszcze się nie znamy! ale jesteśmy na dobrej drodze. nawet kobiety nie wiedzą o co chodzi kobietom... 
wyobraziłam sobie marylin udającą atak serca na wieść, z kim jest w drużynie... zawsze mogła złapać za rękę cody'ego i szybko z nim wybiec i udawać, że myślała, że on jest mattem, a teraz to już za późno na zmiany. 
- dziwnie się zachowujesz. - mrużył oczy. mary zawsze była wesoła i beztroska, a teraz chodziła poddenerwowana. pomyślał od razu, że ma okres.

jeszcze trochę i nie będę w stanie nic przed tobą ukryć xd haha, to z pewnością byłby całkiem zabawny widok. powinna się przygotować na coś takiego i pooglądać w internetach jakieś ataki serca, żeby nie wyjść na wariatkę... tak, o tym pewnie nawet nie pomyślała. po za tym cody pewnie zacząłby krzyczeć, że to nie on jest mattem i jej plan szlak by trafił.
- co to według ciebie znaczy dziwnie? - zapytała, bo pewnie jej się wydawało, że zachowuje sie jak zawsze, a tu taki psikus. haha, jak ja chodzę po pracy wkurwiona to też się mnie zawsze pytają czy mam okres i czy się lepiej do mnie nie zbliżać xd

w jednej grze czytam ci w myślach, w drugiej nie ogarniam podstawowych rzeczy... i jak żyć? oglądanie ataków serca w internecie... na pewno istniały jakieś tutoriale pokazujące jak udawać zawał. inaczej wszyscy by pomyśleli, że marylin ma padaczkę! 
- no nie wiem, przecież wiesz, jak się zachowujesz, a nie teraz mnie pytasz głupio. - zmierzwił sobie włosy. westchnął. - zachowujesz się, jakbyś tu była za karę. sorry, że się zgubiliśmy, ale tak bywa. nic się nie stało. - dalej zwalał winę na inne powody niż właściwy.

zapytaj pana prezydenta, na pewno ci odpowie.... żarcik taki. ogarniesz w końcu wszystko, bo kto jak nie ty, no kto. na pewno muszą byc takie instrukcje.... nawet chciałam to znaleźć, ale jednak chyba nie chce xd jeszcze zgubiłabym się w internetach i co wtedy.. to nie jest bezpieczne. w sumie jakby z ataku serca wyszła jej padaczka też by mogła spokojnie wrócić do domu xd
- wiem jak ja się zachowuję, ale nie wiem jak ty to odbierasz... wcale nie zachowuję się inaczej niż zawsze. - wzruszyła ramionami, bo serio wydawało jej się, że nie robi nic czego normalnie by nie robiła czy jakoś tak... - naprawdę myślisz, że chodzi mi o jakieś tam gubienie się? - wywróciła oczami i spojrzała na niego, czego pewnie unikała cały dzień.