mostek

to ostatnie bylo najbardziej prawdopodobne. czasami chcialby sie cofnac do czasu kiedy widzial ja tylko jako irytujaca ksiezniczke. teraz wiedzial, ze ta Charlotte, ktora gra nie jest prawdziwa. ta w hotelu, z ktora ogladal telewizje spodobala mu sie bardziej niz by chcial.
- jestes urocza jak zawsze - zasmial sie pod nosem, nie zdziwilo go bycie nazwanym byle Kim. troche bolalo bo byl pewny, ze tak naprawde mysli, ale mogl sie tego spodziewac. spojrzal na herb, a potem wyrzucil zapalniczke do rzeki. - teraz moge ci obiecac, ze w ogole nie bede o tobie myslal - sklamal bo nie mogl sie pozbyc jej ze swojej glowy. - skoro tak zalezy ci na tym zeby miec cos mojego to mozesz ja zatrzymac - podjal inna strategie. moze odda zeby zaprzeczyc.

charlotte też chciała cofnąć czas i nie pokazywać mu swojej prawdziwej twarzy. było w nim coś, co sprawiło, że straciła cały osąd i odsłoniła za dużo, a jak już sobie to uprzytomniła, to żałowała... mimo tego, że te beztroskie chwile w motelu były prawdopodobnie jednymi z najlepszych, a przynajmniej najbardziej autentycznych, w jej życiu.
- dziękuję - wiedziała, że mówił to ironicznie, ale i tak przyjęła komplement. był byle kim z pochodzenia, ale to nie oznaczało, że był byle kim dla niej. nie przejęła się, że wyrzucał królewskie oszczędności do rzeki. gorzej, że nie chciał o niej myśleć, to zniewaga, gdzie ci zabójcy od polly xd - nie składaj obietnic, których nie dotrzymasz - obserwowała go z uniesioną brwią. nie chciała jednak, żeby myślał, że zależało jej na posiadaniu czegokolwiek, co do niego należy. - wolę brać na pamiątkę serca swoich ofiar i trzymać je w pudełkach - nawiązała do bajkowej złej królowej. charlotte jako królowa xd

wkurzalo go, ze tak bardzo starala sie ukryc swoja prawdziwa osobowosc. nie rozumial dlaczego tak tego unikala. dlaczego nie chciala prawdziwych relacji z ludzmi, ktorzy widza ja nie tylko jako ksiezniczke. ten tytul wedlug niego nie byl czyms z czego ktokolwiek powinien byc dumny.
- wiem, ze jestes przyzwyczajona do tego, ze wszyscy udaja zainteresowanie toba, ale mozesz byc pewna, ze ja nie bede sie tak staral - upieral sie, ze nie myslal o niej. - w takim razie przyjme ja z powrotem - znowu wyciagnal reke, czekajac az odda zapalniczke. domyslal sie, ze nie pojdzie tak latwo, ale warto bylo sprobowac. jej slowa by byly niepokojace gdyby wiedzial, ze naprawde zlecila jego zabojstwo xd

nie chciała, żeby postrzegał ją tylko jako księżniczkę i wcześniej dążyła do tego cały czas. kto wie, co by się wydarzyło, gdyby prababka nie umarła. to był dla charlotte moment, w którym uprzytomniła sobie swoją rolę.
nie zrażała się jego słowami i znowu zbliżyła się do niego.
- już to robisz - stwierdziła z pełnym przekonaniem. nieważne, czy myślał o niej dużo albo czy się starał, i tak widziała, że nadal chciał ją całować i to już dawało odpowiedzi na wszystkie jej pytania. zapomniała już o tym, że zleciła jego zabójstwo, bo ciągle czuła na ustach smak jego ust i chciała więcej. - ale wtedy ja zostanę bez niczego - zauważyła. wyrzucił jej zapalniczkę i nie miał karty przetargowej.

jak w koncu osiagnela swoje I zaczal widziec jej inna strone to zmienila zdanie I zaczela powaznie traktowac swoja role. byl zawiedziony. moze nie tak bardzo tym, ze robila co do niej nalezalo bo to byl w stanie zrozumiec, ale nie podobalo mu sie, ze wrocila do bycia oschla.
- nie kazdy kto z toba rozmawia robi to dlatego, ze jestes taka wspaniala - jemu chodzilo tylko o zapalniczke. przynajmniej udawal, ze tak bylo. nie zalowal, ze ja pocalowal. minusem bylo to, ze upewnil ja w swoich przekonaniach, ale pocalunek byl tego wart. - co chcesz w zamian? - zalezalo mu wiec byl gotowy wysluchac czego oczekiwala.

musiała być oschła, bo wiedziała, że za dużo mu pokazała, a on był przeciwnikiem korony i mógł jej zagrozić. przynajmniej tak to sobie wyobrażała, bo wierzyła, że wszyscy knują przeciw rodzinie królewskiej. nic dziwnego, ze musiała się go pozbyć!
- nie, większość robi to dlatego, że chce się podlizać mojemu ojcu - przytaknęła. wiedziała, że nie jest istotna i wspaniała, ale i tak miała swoją rolę do wypełnienia. charlotte nie zamierzała słownie przedstawiać swoich warunków, tylko zbliżyła swoją twarz do jego, jakby chciała znów go pocałować. patrzyła mu chwilę w oczy i przesunęła dłonią po jego plecach, aż dojechała do kieszeni płaszcza, do której wrzuciła jego zapalniczkę. - żebyś myślał o mnie przy każdym papierosie - wymruczała mu do ucha. widać spodobał jej się ten pomysł. zaczarowała jego zapalniczkę, bo teraz już będzie mu się kojarzyła z nią. odsunęła się od niego i wyminęła, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem na pożegnanie.

od poczatku niechetnie wchodzil w interakcje z nia. byl przeciwnikiem korony I nie mial zamiaru marnowac zycia zeby cokolwiek knuc. bylby urazony tym, ze go o to oskarza.
byl na siebie zly, ze byl zawiedziony brakiem kolejnego pocalunku. cieszyl sie, ze mial zapalniczke, ale teraz faktycznie bedzie o niej myslal przy kazdym papierosie.

probowala puszczac kaczki, ale nie wychodzilo jej.

a on wracał z pracy, miał we włosach jak spinkę z biedronką bo jedna z jego podopiecznych mu wczepiła we włosy. oby nie miała wszy hehe. przechodził obok i zagapił się jak zawsze na jej urocze wdzianko, a że był gapą to wpadł z hukiem na jakiegoś kolesia, ups.

kiepsko by bylo jakby dostal wszy xd
odwrocila sie kiedy uslyszala jakis halas. - gus! - zasmiala sie na jego widok. - ale z ciebie gala - podskoczyla do niego I chwycila za ramie zeby go odciagnac I zeby koles sie czasem na niego nie wkurzal.

myślę, że znając jego szczęście.... xd dramka! zarazi wesa wszami i będzie musiał ogolić się na łyso xd
uśmiechał sie głupio próbując tłumaczyć gościowi, ale kiepsko mu szło i pewnie gdyby nie ivy to oberwałby - ja tylko - zaśmiał się nerwowo - zagapiłem się - nie przyznał się, że na nią właśnie xd nie pamiętam czy ostatnio się znowu na nią obraził czy coś xd

powinien zarazic ivy I beda sobie nawzajem szyscic wlosy xd romantycznie xd
tez sie zastanawialam czy sa obrazeni, ale wydawalo mi sie, ze juz sie pogodzili xd - nic sie nie stalo - poklepala goscia po ramieniu rzeby sie nie czepial. odeszla z gusem na bok I puscila go wtedy. - na co patrzyles? - zaczela sie rozgladac. moze zauwazyl cos ciekawego xd

na dobre i na złe xd
ivy obrońca gusa, pewnie był większy od niej a to ona wyciągała go z opresji. zestresował się bo nie wiedział jak powiedzieć, że patrzył na nią więc próbował wybrnąć z sytuacji - jak beznadziejnie puszczałaś kaczki - brawo gus, brawo xd nawet jeśli nie byli pokłóceni to zaraz mogą hehe.

uroczo xd
wielkosc mu nie pomagala, ups. na szczescie ivy byla urocza I nikt nie chcial bic lasek xd - och.. - zdziwila ja ta brutalna krytyka xd zaraz zacznie zalowac, ze go uratowala. - w takim razie pokaz jak to sie robi - wreczyla mu kamien.

na pewno nikt nie chciał bić lasek w słodkich sweterkach xd
gus sam nie potrafił puszczać kaczek więc się wkopał - okej - chwycił kamyk i przymierzał sie. skakał w miejscu, rozgrzewał się jak przed rzutem młotem normalnie. w końcu kiedy rzucił to zamachnął sie i kamyk poleciał daleko, ale na pewno nie pląsał po wodzie - o widziałaś, jak się odbijał! - udawał głupa bo już się ściemniało i myślał że ivy nie ogarnie.

nie xd
skrzyzowala rece I przygladala mu sie czekajac az ja zaskoczy. niestety tak sie nie stalo. - nastepnym razem nie krytykuj kogos jak sam nie potrafisz zrobic tego lepiej - obrazila sie I poszla xd

gus musi zmienić podejście, bo na razie zamiast jej powiedzieć że podoba mu się, to tylko ją zniechęcał. skonsultuje to z wesem lub anselem xd poszedł wkurzony do domu!

był tu umówiony ze znajomymi, ale standardowo wszyscy nie ogarniali i się spóźniali, a on czekał w wyznaczonym miejscu.

nie byla pewna czy faktycznie scotty jej sie juz nie podobal czy to tylko przez to, ze byla na niego troche zla. omijala wesa bo nie pomagal jej w podjeciu decyzji i jego widok przypominal jej o tym jak dobrze sie calowal. nie chciala specjalnie uciekac wiec nie miala wyboru i musiala przejsc obok. - hej - przywitala sie.

- hej - zesztywniał na widok roxy. - nie wiedziałem, że przyjdziesz - potargał się po włosach i zaśmiał niezręcznie, bo nie wiedział, co zrobić z rękami i swoją twarzą w tak niekomfortowej sytuacji. tak czy inaczej zauważył, że roxy przestała pojawiać się razem ze scotty'm na grupowych spotkaniach, ale scotty nic nie mówił o ich potencjalnym rozstaniu, a jednocześnie głupio mu było do niej napisać, więc tkwili w zawieszeniu, w którym nikt nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje.

- mialam nie przyjsc? - udzielila jej sie troche jego niezreczna energia. roxy w ogole nie wiedziala czy scotty skumal jej sygnaly i wie, ze ich zwiazek nie ma przyszlosci. dala mu czas xd ociagala sie troche z podjeciem decyzji i troche miala nadzieje, ze rozejda sie w swoje strony bez powaznej rozmowy.

- nie, po prostu... - nie potrafił powiedzieć wprost o co mu chodzi. - dalej bujasz się ze scotty'm? - spytał więc. nawet nie umiał nazwać ich relacji chodzeniem. był rozczarowany, że roxy nie zerwała z jego kumplem od razu następnego dnia po balu. dbał o dobro przyjaciela, ale wiedział, że to nie do niego roxy pasuje najlepiej. roxy wysyłała mu kobiece dyskretne aluzje i oczekiwała, że ze wszystkich facetów na ziemi scotty to skuma xd powodzenia!

- a jesli tak to co? - wzruszyla ramionami na jego pytanie. nie bardzo miala ochote rozmawiac o scottym akurat z nim. mogl sie zapytac kumpla. wtedy to by przynajmniej jej pomoglo dowiedziec sie co o tym mysli scotty. dawala mu za duzy benefit, ze ogarnia xd

uderzyło go to, jaka była obojętna. myślał, że to, co wydarzyło się między nimi, poruszyło niebo i ziemię. oczywiście zapominał o fakcie, że roxy już rok temu się w nim podkochiwała, a on dopiero na balu połączył fakty xd
- więc to nic nie znaczyło? to, co stało się między nami? - popatrzył jej w oczy. - powiedz mi teraz wprost, że to był błąd i nie będę wam wchodził w paradę - nie chciał psuć szczęścia kolegi i koleżanki. ale jeśli była jakaś szansa na to, że ona coś do niego czuje... to musiał zawalczyć!

to co sie stalo miedzy nimi wywarlo na niej duze wrazenie, ale bala sie zaangazowac za bardzo zeby nie przechodzic znowu przez to kiedy ja odrzucil. nie mogla dla niego konczyc zwiazku. chciala udawac, ze to nie bylo nic wielkiego, ale nie potrafila kiedy spojrzal jej w oczy. - nie moge tego powiedziec - dala krok w jego strone.