biblioteka miejska

od czasu klotni z ming powrocila do intensywnego pracowania nad swoimi projektami. miala nadzieje, ze to ja zajmie wystarczajaco by nie miala czasu myslec o ojcu. wybrala cala sterte ksiazek, ktore ciezko sie jej zaczynalo niesc.

również siedział w bibliotece wieczorami pracując nad swoimi projektami i badaniami. idealny facet dla ruby! w bibliotece było już mało osob, więc dostrzegł balansującą ze stertą książek rudą.
- cześć! pomogę ci - nawet nie pytał o zgodę tylko już zabrał jej kilka tomisk. - widzę, że ambitnie spędzasz czas - poklepał okładkę pierwszej z góry książki, która na pewno miała jakiś skomplikowany tytuł.

ucieszyla sie gdy poczula jak ksiazki robia sie lzejsze. miala wrazenie, ze je wszystkie zaraz upusci. - czesc, dzieki - usmiechnela sie lekko. - tak, potrzebuje sie czyms zajac - polozyla reszte ksiazek na stolik przy ktorym siedzial. musiala odetchnac.

zgrywał siłacza, ale i tak odłożył od razu wszystkie książki na stolik.
- no tak, to może cię zajmie na jakąś godzinkę - zaśmiał się, spoglądając jeszcze raz na wysoką stertę ksiąg tajemnych.

nie musial sie popisywac sila bo juz zaimponowal jej tym, ze tu siedzial. szczegolnie o tak poznej porze. nie to co zieloni! - mam nadziej jednak, ze na troche dluzej. noc sie jeszcze nie zaczela - zasmiala sie. ostatnio nie mogla spac wiec miala zamiar tu przesiedziec cala noc.

no tak, to nie anderson, który musiał mięśniami nadrabiać xd
- więc jesteś jedną z tych osób, które lubią siedzieć w bibliotece w nocy? - zaintrygował się. nawet się nie śmiał z jej żarciku, bo wziął to na serio i zainteresował się. - pokażę ci coś - otworzył swój plecak, w którym mogła dostrzec małą poduszkę - power nap między drugą a trzecią - wyjaśnił.

miesnie andersona tez na pewno jej imponowaly xd bardziej niz byla sklonna sie przyznac.
- kazda pora jest dobra na siedzenie w bibliotece - zauwazyla. z zaciekawieniem spojrzala na jego plecak gdy w nim grzebal. - to sweetly pomysl, nie wiem dlaczego o tym nigdy nie pomyslalam - pochwalila go.

będzie musiała się zastanowić czy bardziej jej imponuje mózg czy mięśnie!
- nieprawda. lunch to najgorsza pora, bo wtedy wszyscy zapominalscy wpadają wypożyczyć na szybko książki na zajęcia. wolę wieczór kiedy jest kameralnie i przytulnie - wyznał. dla arnolda biblioteka była przytulnym miejscem, świetnie. randki z arnoldem tylko w supermarkecie/na targu albo w bibliotece xd - też wpadłem na to dopiero pod koniec studiów - przyznał się. była młoda, miała czas xd

ciezka decyzja przed nia!
- masz racje, zwykle o tych porach nie przebywam w bibliotece wiec nie bralam tego pod uwage - przyznala. byla pod wrazeniem, ze tak dobrze sie dogaduja. z checia by poszla na randke w bibliotece! brakowalo tylko swieczek, ktore mogly sworzyc romantyczna atmosfere. siedzieliby przy ksiazkach I debatowali. perfekcyjnie! - teraz czym sie zajmujesz? - zainteresowala sie skoro wspomnial o koncu studiow. nie interesowala ja biologia wiec nigdy nie zapuszczala sie w te rejony.

skoro to dylemat to znaczy, że wcale nie zależy jej na mózgowcu.
- też staram się unikać bywania tu o tej porze, ale czasami przychodzę rano i tracę poczucie czasu, nagle okazuje się, że już pora na lunch - opowiadał jej z rozbawieniem. każda inna osoba stwierdziłaby, że to najgorsza anegdotka świata, ale ruby pewnie się jarała xd romantyczna randka w bibliotece brzmi całkiem uroczo. a potem spędziliby noc w bibliotece na kocu hehe. - tym - wskazał na książkę 'insekty na północno-zachodnim pacyfiku'. - jestem na doktoracie - wyjaśnił i wyciągnął z plecaka etui z okularami, które założył sobie na nos i na pewno od razu wygladał powazniej.

lubila udawac, ze zalezy jej na mozgowcach, ale okazywalo sie byc inaczej. Anderson byl bardzo przekonujacy I przyzwyczaila sie do jego glupoty hehe
jasne, ze ruby sie jarala xd milo bylo spotkac kogos kto mysli tak samo. z innymi niebieskimi facetami czesto sie nie dogadywala. wyjatkiem byl franek, ale on niestety nie byl dla niej dobrym kandydatem na partnera. byla pechowa! - tez tak czasami mam - zasmiala sie. dla niej taka wizja randki wygladala perfekcyjnie! wlaczyli by sobie jakies gwiazki na suficie I juz w ogole byloby idealnie xd - to interesujace - chwycila jego ksiazke, po czym usmiechnela sie gdy zobaczyla go w okularach. nie interesowala sie robalami, ale w tych okularach wygladal tak madrze I seksi, ze dalaby mu o tym opowiadac.

ruby niby pechowa, a i tak przyciąga połowę facetów w st. albans. była zbyt wybredna i nie doceniała ich! dobrze, że arnolda doceniała, bo on też czuł, że nadają na tych samych falach.
uśmiechnął się, patrząc na nią chwilę jak się tak zaśmiała. była bardzo czarująca jego zdaniem! ujęła go już przy tych jabłkach, a potem było tylko lepiej xd
- że też nigdy wcześniej cię tu nie widziałem - powiedział trochę do siebie, ale jednak na głos. heheh w takim razie powinni mieć taką randkę i wszystko byłoby idealnie i wtedy ruby stwierdzi, że czegoś brakuje i że to nie jest to czego chce xd - w porządku, możesz to powiedzieć na głos. wiem, że insekty nie są interesujące... dla większości ludzi. - zaśmiał się z własnych pasji.

szkoda tylko, ze nie przyciagala nikogo z Kim moglaby sie zwiazac! za duzo czasu zmarnowala z andersonem, ale najwyrazniej nie uczyla sie na bleach skoro wymienila go na tonyego. dobrze, ze w koncu trafil sie jej Arnold! wszystko dzieki jablkom xd
- ostatnio nie czesto bywalam w bibliotece - przyznala. - ale gdybym wiedziala, ze znajde tu kogos z Kim sie tak dobrze bede dogadywac to bym spedzala tu wiecej czasu - powiedziala z rozbawieniem. ale mowila na serio tak naprawde. byla zdesperowana xd - to prawda - przyznala sie ze smiechem. - ale moze by mi sie spodobalo gdybys przedstawil je w ciekawy sposob - dodala. nie chciala go urazic pomimo tego, ze sam zaczal z siebie zartowac.

tylko udowadniasz jaka jest wybredna xd
- w takim razie to dobrze, że się poznaliśmy... i że będziemy mieć z kim spędzać czas w bibliotece - przyznał grzecznie i zachowawczo, chociaż chętnie będzie spędzał czas z ruby również poza biblioteką! nie chciał być nachalny, bo w sumie on też był trochę zdesperowany. jego dotychczasowe towarzystwo go porzuciło i teraz się bzykało ze sobą (noah i nari xd). - mamy na wydziale specjalną salę, w której znajdują się terraria z różnymi insektami. mógłbym ci je pokazać. niektóre mogłyby ci się spodobać, na przykład pasikonik czy różne rodzaje biedronek - zaczął opowiadać. jeśli się nie brzydziła to umówili się na zwiedzanie, a jeśli się brzydziła to zrobiło się niezręcznie i tak czy inaczej oboje zajęli się swoimi książkami i pracowali obok siebie w ciszy, raz po raz uśmiechając się do siebie i coś komentując. uroczo!

skoro elle już normalnie funkcjonowała to peggy mogła trochę odetchnąć i znowu poświęcać więcej czasu na innych czyli marty'ego i jacka. zabrała więc swojego ukochanego do biblioteki na jakiś konkurs literacki i teraz biedak musiał siedzieć i słuchać czytania poezji.

liczył na coś ekscytującego, bo tak mu powiedziała ruda. czuł się trochę oszukany. próbował przeglądać coś na instagramie, ale peggy go skarciła. niechętnie schował telefon do kieszeni próbując zrozumieć cokolwiek z wierszy które recytowali. położył głowę na ramieniu peggy - długo jeszcze? - zapytał trochę marudząc xd plus zaczęło mu burczeć głośno w brzuchu więc wszyscy to słyszeli i robił siare.

dla niej to było szalenie ekscytujące! jedno z najciekawszych wydarzeń jesieni. 
- ciii - uciszała go po raz kolejny coraz ostrzejszymi syknięciami, bo ktoś z rzedu przed nimi nawet się obrócił i na nich spojrzał karcącym wzrokiem. - tak, wszystko masz w programie - wyszeptała. otworzyła folderek i wskazała mu palcem, że są dopiero gdzieś na początku listy.

już wolałaby jakieś rap battle oglądać jak w hamiltonie czy coś xd
niezbyt przejął się tym, że ktoś karcił ich wzrokiem. odpowiedział takim samym spojrzeniem na żarty. spojrzał na listę i westchnął na tyle głośno na ile mógł żeby nie narobić jej siary, a potem zjechał jeszcze niżej kładąc głowę i część tułowia na kolanach rudej. zaczął robić do niej głupie miny żeby ją rozproszyć.

gdyby peggy wiedziała to następnym razem zabrałaby go na slam poetycki. i by żałował, że się odezwał xd
starała się skupić na czytanym wierszu, ale jednak trochę się rozglądała nerwowo naokoło, sprawdzając reakcje innych na zachowanie marty'ego i czy bardzo im przeszkadzał i czy obwiniali ją za to. jego głupie miny totalnie ją rozpraszały i musiała nawet powstrzymać śmiech kiedy wystrzelił z jakąś wybitnie udaną. nachyliła się do niego.
- przestań - wyszeptała pół ostrym, ale pół rozbawionym szeptem. chciała być na niego zła, ale głupie miny nie pomagały.

jeszcze by żałował swoich słów xd
marty był i tak grzeczny. nie komentował niczego głośno, starał się zachowywać w miarę cicho, ale też mieć przy tym jakiś fun! - nie mówisz tego z dużym przekonaniem - widział jak powstrzymuje śmiech, złapał jej dłoń i cmoknął, a potem nawet lekko podgryzł cały czas mając przy tym dobrą zabawę. tak leżąc i patrząc do góry zauważył balkon, gdzie też się znajdowały książki - może zakradniemy się tam? to będzie niczym zakradnięcie się do działu ksiąg zakazanych w hogwarcie - próbował ją namówić, naiwniak. myslał, że sie uda xd

albo wyszedłby na scenę i rzucił kilka słów o tym jak bardzo nie chce tu być, a wszyscy by mu klaskali.
starał się być cichy i grzeczny, ale cały czas się kręcił i było to rozpraszające dla wszystkich wokół oraz samej peggy, która nie mogła się skupić na słuchaniu poezji, bo zastanawiała się jak duży przypał robi jej chłopak. posłała mu swoją poważną minę starej bibliotekary i przeniosła wzrok z powrotem na scenę, nie chcąc przegapić kolejnych wersów. zerknęła kątem oka na balkon, a potem na swój zegarek. 
- za dwie godziny - obiecała mu - a teraz siedź cicho - poprawiła się na krzesełku i spojrzała na scenę, ale akurat poetka skończyła czytać i wszyscy zaczęli bić brawa tak jakby przeczytała najlepsze wiersze podczas całego wieczoru. w tym momencie nastąpiła chwila przerwy, żeby na scenę wszedł kolejny artysta. - przez ciebie nic nie słyszałam! - zrobiła mu wyrzut.

zostałby ich naczelną gwiazdą i hejterem xd
nie wiem czego się spodziewała zabierając go na taki event. chyba znała go i wiedziała czym się interesował. nie zrobi z plebejskiego chłopaka intelektualisty niczym za dotknięciem magicznej różdżki! trochę go creepowała tą miną starego babsztyla i aż go ciarki przeszły. nie trwało to jednak długo i marty finalnie nie zamienił się w kamień - za dwie godziny zapadnę w permanentną śpiączkę przez to co słyszę - wskazał ukradkiem na scenę, a potem się uniósł do pozycji siedzącej - idę - odparł na jej wyrzut i wstał przeciskając się w rzędzie. chciał iść tam na górę, a nie się kisić wśród tłumu jakiś dziadów bo tak na pewno byli najmłodsi na widowni. zanim jednak poszedł schował się z jednej z alejek i wyglądając zza niej machał do peggy namawiając ją żeby jednak podążyła za nim.

ciekawe czy peggy byłaby dumna.
chciała go ukulturalniać! tak jak on chciał ją rozruszać zabierając na halloween czy coś. musieli stawiać na kompromisy w swoim związku, bo raczej nie mieli za dużo wspólnych zainteresowań. powinni chodzić na pub quiz, peggy by odpowiadała na pytania, a marty pił piwo, idealnie. 
spiorunowała go wzrokiem za te komentarze i wcale go nie zatrzymywała jak postanowił sobie pójść.
- świetnie, ja zostaję tutaj - mruknęła i ostentacyjnie poprawiła się na krzesełku. wpatrywała się w scenę ignorując marty'ego. wcale nie zamierzała chodzić na żadne spacery po bibliotece, które w każdych innych warunkach byłyby wspaniałe (idealna randka tak jak dla ruby, typowe fantazje niebieskich dziewcząt). teraz przyszła słuchać poezji i nie zamierzała tego porzucać nawet dla marty'ego.

byłby jej odkryciem, powinna!
to była skrajność a nie kompromis. halloween było przyjemne, peggy mogła tam spotkać znajomych. a marty się tutaj kisił i czuł jak dziadki wysysają jego imprezową duszę niczym dementorzy. mogła zacząć małymi kroczkami czyli na przykład zabrać go na musical do teatru. źle się do tego zabrała.
trochę był niepocieszony że nie chciała dać się ponieść przygodzie. zapomniał chyba jaka była uparta! wlepił w nią swój nieco smutny i zdezorientowany szczenięcy wzrok, tajna broń. ale zachwiał się lekko i potrącił kupkę/wieżę książek która stała obok. na sali było cicho i było pełne skupienie więc dźwięk upadających na podłogę książek narobił wielkiego ambarasu. niczym marshall i skittles w galerii sztuki xd

jej pierwsza wydana książka to byłby tomik poezji marty'ego xd power couple.
peggy wolała książki od musicali. poza tym wyznawała zasadę, że jak się dziecko wrzuci do basenu to nauczy się pływać, żeby się nie utopić. liczyła w tym względzie na zaradność marty'ego.
nie widziała jak korzysta ze swojej tajnej broni, bo wgapiała się uparcie w poetę na scenie, przynajmniej dopóki marty nie narobił hałasu. wtedy od razu odwróciła na niego wzrok, ale jej mina zdradzała, że wolałby, żeby peggy jednak nie zwracała na niego uwagi, bo teraz mu się oberwie. wstała i przecisnęła się przez krzesła, przepraszając ludzi siedzących w rządku. dopadła marty'ego i dosłownie złapała go za ramię i zaczęła wyciągać z biblioteki. kiedy znaleźli się przed wejściem obrzuciła go wściekłym spojrzeniem.
- proszę bardzo, możesz iść, jesteś wolny - wskazała mu drogę ku zachodzącemu słońcu.