biblioteka miejska

ha ha chociaż raz nie narzekasz na miejsce które wybrałam, wow!
jack natomiast wybrał kilka książek i z tym stosem szedł do stolika. zauważył joy i zatrzymał się przy jej krzesełku - co czytasz? - zapytał zaciekawiony. w sumie imponowało mu to, że jest dobra w tych ścisłych naukach!

jak dobrałaś idealnie do postaci to nie narzekam xd
uniosła głowę znad książki - czytam o teoriach matematycznych, zawsze mnie one fascynowały - pokazała mu tytuł książki a potem ją na chwilę przymknęła - a ty? czego tutaj szukasz? może ci jakoś pomóc? znam tutaj każdy zakamarek - poprawiła włosy zakładając je za ucho.

no way! ja zawsze na przypał zaczynam xd
- to doprawdy.... - odchrząknął myśląc co powiedzieć, bo nie miał pojęcia o matematycznych teoriach - fascynujące... - udało się coś w miarę sensownego powiedzieć wiec w nagrodę postanowił dosiąść się do niej - chyba już mam to czego szukałem - wskazał na stos ksiązek, które położył na stoliku - ile razy w tygodniu tu jesteś skoro znasz każdy zakamarek? - on bywał tu stosunkowo rzadko.

ja nigdy nie mogę się zdecydować xd
- wiem, że ciebie to nie interesuje i wszyscy mają mnie za dziwaczkę, ale to ja nic na to nie poradzę. kocham matematykę w przeciwieństwie do moich rodziców i rówieśników - rozłożyła bezradnie ręce. nawet jej kuzyni jej nie rozumieli, każde poszło w inną stronę - codziennie - przyznała się z uśmiechem na ustach - fajne rzeczy tu się czasem dzieją - powiedziała konspiracyjnie jakby tego nie wiedział.

pff xd
- nie uważam że jesteś dziwaczką - sprostował zaraz. doceniał ludzi którzy mieli pasję. wszystkich oprócz peggy najwyraźniej! - masz swój własny stolik z podpisem: 'stolik joy'? - zażartował. chyba nie wytrzymałby jakby siedział codziennie w bibliotece - fajne? - uniósł brew ku górze - odbywają się tutaj spotkania masonerii czy co? - zapytał lecąc w teorie spiskowe i konspiracje xd

nie umiem np grać na uniwerku xd
- tak, mam. znaczy jedna pani bibliotekarka udostępniła mi taką miejscówkę, która jest zarezerwowana tylko dla mnie. nie mam też ograniczonego dostępu do książek naukowych, mogę siedzieć tutaj całymi dniami - westchnęła - ludzie mnie nie lubią. ale doceniam, że ty mnie chociaż doceniasz i nie uważasz za wybryk natury - spojrzała na książkę - otóż, wiesz co, codziennie liczę sobie średnią par uprawiających tutaj seks. widziałam nawet jeden trójkącik! fascynujące - pokiwała głową.

no to do końca tygodnia gramy tylko tam żebyś się zahartowała.
- brzmi jak loża vip, może kiedyś się nią pochwalisz? - zerknął na joy. wtedy i on mógłby wykorzystywać tą miejscówkę! - jesteś za ładna na wybryk natury - rzucił jej nieświadomie albo odruchowo komplementem - taak? - zaśmiał się - nie wiem co ludzi ciągnie do tego żeby uprawiać tutaj seks, może zapach książek to jakiś afrodyzjak? - on prawie wczoraj rzucił się na archiego w księgarni więc faktycznie coś w tym mogło być.

NIE.
- pewnie, że ci kiedyś pokażę. ale to następnym razem, teraz jest zajęta przez jakąś obściskującą się parkę. fajne chłopaki swoją drogą - bo jej to było wszystko jedno czy to byli panowie czy dziewczyny czy chłopak z dziewczyną, najważniejsza było to, że się dobrze bawili! w końcu była przeciwniczką miłości. taka radosna joy. na komplement trochę zesztywniała - dziekuje - wzruszyła ramionami - a ja nie wiem, nie uprawiam tu nigdy seksu. wolę inne miejsca, na przykład trybuny są super, boisko do piłki nożnej, to polecam bo tam wygodnie, szatnia w butku - zaczęła wymieniać.

ha ha ha.
- więc jest to miejsce i do spokojnego czytania i do seksu, ciekawe - czyli mógł tam na schadzki zapraszać dziewczyny lub archiego. tak, już planował xd
jackowi też było wszystko jedno, choć nie mówił tego na głos. wiadomo jako przewodniczący musiał wypaść jak najlepiej! - czyyyyli, lubisz miejsca publiczne? - podsumował, bo z jej wypowiedzi tak wynikało. niegrzeczna!

onie, to ja teraz będę zaczynać, nie ma tak!
- taaak, spokojne czytanie i seks to jedyne rzeczy które się tutaj dzieją. oni zapewne już to robią. a ja wolę tu czytać. chociaż może jakiś seks w czytelni... - zamyśliła się nad tym kogo mogłaby tu sprowadzić na jeden numerek - tak, lubię miejsca publiczne. są super na takie sprawy - zastukała paznokciami w blat - ty za to mi wyglądasz na grzecznego chłopca, który nie lubi się afiszować w takich sprawach - zmrużyła oczy.

we will see.
jack już myślał, że zaproponuje mu seks w tej czytelni, ale jednak się tak nie stało, uff! zestresował się na samą myśl, bo faktycznie na trzeźwo robienie niegrzecznych rzeczy mu nie wychodziło! - ja? - zaśmiał się - skąd ta pewność? - choć joy miała rację, lubił się lansować z ładnymi dziewczynami, ale nie lubił się afiszować z seksem i związkami.

będę!
bez przesady, nie będzie mu niczego proponować! nie jest psychopatką. jack jej się podobał, ale no nie byli na takim etapie znajomości. może kiedyś. - bo ty jesteś grzeczniuuuutki jackie. totalnie grzeczniutki. twoje imię byłoby naruszone, gdyby ktoś cię przyłapał z kimś w kiblu w jednym z klubów. czuję to - zmrużyła oczy i spojrzała na zegarek. - jak chcesz, możemy iść teraz na drinka. odechciało mi się czytać - położyła dłoń na książce.

w sumie miała rację, że był grzeczniutki, ale jak się upił to zaciągał archiego na igraszki w kiblu he he
- możemy - chwycił książki które chciał wypożyczyć i poszli na drinka. next!

przygotowywała się do projektu w szkole, dlatego siedziała tutaj do późna! teraz próbowała zdjąć książkę, która była zbyt wysoko. podskakiwała próbując chwycić jej grzbiet.

ted przygotowywał się do egzaminów i zbierał górę książek, które musiał nadrobić, bo zakres zajęć na tajwanie był nieco inny, a teraz i tak musiał zdać parę egzaminów razem ze wszystkimi na swoim kierunku. szukając swoich książek zauważył podskakującą damę potrzebę, więc jako uczynny rycerz podszedł i bez trudu wyciągnął rękę w stronę półki.
- która? ta? - już łapał jakąś książkę.

pewnie skakałaby tak do północy gdyby nie on! trochę ją zaskoczył bo nie widziała go kątem oka - ta - stanęła na palcach wskazując książkę która ją interesowała - dziękuje - mruknęła mimochodem uroczo i założyła kosmyk ciemnych włosów za ucho. ted był taki pomocny! na pewno na sam jego widok się zarumieniła i przycisnęła książkę do piersi z ekscytacji - wróciłeś już? wspaniale - odparła pełna nadziei, że nigdzie już nie ucieka i będzie mogła patrzeć na jego mordkę kiedy będą się widywać - miło cię widzieć - wymamrotała. właściwie na co dzień wiedziała jak się wysławiać a przy tedzie stawała się małą dziewczynką xd

przy okazji sprawdziłam jaki ma wzrost (dzięki ola xd) i znowu wyszło, że jest wyższy niż sobie wyobrażałam.
sięgnął po jej książkę i przy okazji zerknął na okładkę.
- historia zakonu cysterskiego, hm? - wskazał jeszcze mimochodem na książkę jak już przycisnęła ją do piersi. - tak, w zeszłym tygodniu. dobrze jest być z powrotem. - pokiwał głową. fajnie było wrócić, witać się ze wszystkimi i zanudzać wszystkich opowieściami o tym jak było! czuł, że zrobił coś ekscytującego w życiu co było wyjątkowe w kręgach jego znajomych. - ciebie też. nic się nie zmieniłaś. - ucieszył się, że chociaż pewne rzeczy pozostają niezmienne! co do teda to pewnie się zmienił i zaczął przemieniać w chińczyka.

też właśnie sprawdziłam ile ma romy i wychodzi że nieco ponad 170 cm. dzieki ola za kolejne wzrostowe fetysze ech!
spojrzała na ksiażkę którą przytulała - mhm, tak na historię - szybko wyjasniła choć raczej to było oczywiste skoro książka dotyczyła historii właśnie - dobrze, że mamy cię tu z powrotem - a raczej chciała powiedzieć: 'dobrze, że mam cię tutaj z powrotem i mogę wzdychać i podziwiać twoja słodką buzię teddy boy' hehhhehehe, tak właśnie było. romy czytała dużo powieści romantycznych i teraz wyobrażała sobie jak biegną do siebie na zielonej łące i padają sobie w ramiona xd - i jak było? wrócisz tam kiedyś jeszcze? - zapytała wyrywając się z tych romantycznych rozmyślań.

ted (a właściwie jonah) ma 185 (a z twarzy wygląda na niższego xddd), więc mam kolejnego dryblasa xd ale ja go sobie wyobrazam jako niższego, amen.
- widzę, że jesteś zapracowana jak zawsze. - posłał jej lekki uśmiech. - właśnie, jak poszło z tym konkursem? chwila, co to było... - zaczął się zastanawiać i pstrykać palcami, żeby sobie przypomnieć do jakiego konkursu się przygotowywała kiedy ostatnio rozmawiali. - jasne, wróciłem i służę pomocą jak tylko będziesz mnie znowu potrzebowała do ściągania książek. - pokłonił się jej w ramach swojego jakże dennego żartu. romy zawsze śmiała się z jego żartów, więc to go zachęcało. - było wspaniale! ludzie są przyjaźni, krajobrazy piękne, jedzenie pyszne, rytm życia spokojny... czego chcieć więcej! mam nadzieję, że tam wrócę... szczerze mówiąc mógłbym tam mieszkać na stałe. - zdradził jej.

wygląda na kurdupla to racja xd
patrzyła na niego licząc na to, że przypomni sobie jaki to był konkurs, ale skoro tego nie zrobił to na jednym wydechu wykrztusiła - konkurs na najlepszy projekt ratujący najefektywniej eko system i i niszę środowiskową bobrów kanadyjskich - uśmiechnęła się i zbliżyła do niego - wygrałam ten konkurs - pochwaliła się. pewnie zrobiła jakąś odjechaną makietę sanktuarium wodnego dla bobrów, gdzie można by rozmnażać i ratować ranne lub osłabione osobniki - nie ma sprawy, już zmieniam twoją nazwę w telefonie z ted na odwieczna pomoc w ściąganiu książek - odpowiedziała równie dennym żarcikiem co on zachęcona jego zachowaniem - cudownie - odparła zauroczona jego opowiadaniami o pobycie - ochhh - zmartwiła się nieco - czyli mógłbyś nas zostawić? - a przez 'nas' myślała 'mnie'.

pozostanie kurduplem, ale i tak łatwiej mu sięgać po książki z wysokich półek niż romy. pewnie miał długie rozciągliwe ramiona jak mr fantastic.
- super! gratulacje! - ucieszył się tak jakby dopiero co wygrała ten konkurs i był przy tym. skoro go to ominęło to musiał się cieszyć teraz, nawet jeśli zdążył znowu zapomnieć co to był za konkurs, bo brzmiał skomplikowanie. zaśmiał się z jej żarciku, który uznał za zabawny albo po prostu zawsze był miły i śmiał się ze wszystkich sucharów, żeby nikomu nie było przykro. - pomoc dostępna 24/7, dzwoń w sytuacjach alarmowych. - zachęcał ją dalej swoimi żarcikami, bo biedak nie zdawał sobie sprawy, że może wziąć to na poważnie. - prędzej czy później to się stanie, muszę tylko skończyć studia. i tak prędzej ty wyjedziesz na studia do oxfordu i nas zostawisz. - a przez 'nas' miał na myśli ogólnie st. albans.

albo inspektor gadżet.
konkurs był ze dwa miesiące temu, a romy teraz na nowo poczuła się doceniona i celebrowała w swojej głowie wygraną. dobrze, że ted nie siedział w jej głowie i nie czytał w jej myślach bo uciekłby w popłochu. śmiali się ze swoich sucharków, słodko - dobrze, moja całodobowa pomoco, kiedy nie będę mogła otworzyć słoika z dżemem zadzwonię do ciebie - zasalutowała żartując dalej, ale potem wcisnęła telefon do kieszeni sweterka - oxford jest zdecydowanie bliżej niż tajwan - zauważyła trafnie - poza tym będę często was odwiedzać! - odparła pewnie. na wzór peggy stworzyła sobie plan i jej zakładał że albo w oxfordzie znajdzie chłopaka, albo przeprowadzi się tam razem z nim. zatem musi tediego namówić do przeprowadzki.

albo był ich połączeniem.
- umowa była co do ściągania książek, ale nie ma problemu, ze słoikami też sobie radzę. - wypiął dumnie pierś. - nie wyobrażałbym sobie tego inaczej. - przytknął. wcale jednak nie miał na myśli tego, że romy ma odwiedzać teda. - w końcu masz tu rodzinę. - dokończył więc. ted wcale do żadnego oxfordu się nie wybierał, nawet jeśli tatuś byłby dumny z takiego obrotu spraw. szczególnie, że w pierwszej kolejności ted na żadne prawo się nie dostał, a tym bardziej na oxfordzie. nie był mądry jak adam heh. przeszła obok nich pani bibliotekarka i zapowiedziała, że zaraz zamykają i nie ma czasu na pogawędki. - najmocniej przepraszam, muszę jeszcze poszukać dwóch książek, musimy koniecznie spotkać się następnym razem, wypić tajwańską herbatę i nadrobić zaległości. - już zrobił krok do tyłu, żeby móc zaraz uciec od romy ku wyższym celom.

odprowadzała go jeszcze wzrokiem zagapiając się na jego tyłek. a kiedy zniknął z pola widzenia zebrała swoje książki i uciekła do domu dokończyć projekt!

widziała ostatnio jak thomas szedł z jakąś książką pod pachą, więc teraz szukała tej samej, żeby przypadkiem na niego wpaść i mieć bonding dzięki temu, że czytają to samo.