boisko

- no co, nie moja wina! mam dziewczynę, to raczej nie trzymamy się tylko za rączki, nie? - zauważył, zaciągając się znów papierosem i wydmuchując powoli dym - anderson mi nie przeszkadza, jesteśmy dla siebie jak bracia, więc spoko luz. jak dla mnie mogę spać z nim w jednym łóżku - pewnie i tak już tak robili, skoro byli ze sobą cholernie blisko xd taki platoniczny niespełniony romans. - jak chcesz mogę ci jakoś pomóc je pogodzić ze sobą. w końcu jakby nie było to pokłóciły się przeze mnie? ale nie moja wina, że mi się spodobała wasza przyjaciółka, z wzajemnością z resztą - zgasił papierosa w trawie.

- tak tez moze byc - zaciagnela sie. juz sobie wyobrazila jak w trojke spali w jednym lozku. louis w srodku zeby i tiff, jak i anderson mogli sie do niego przytulac xd - jezeli nie pogoda sie same to na pewno zawolam cie na pomoc - westchnela. ciezka sprawa.

tak mogło by być! miałby ich wtedy tylko dla siebie xd anderson i tiffy może by byli mniej szczęśliwi bo musieliby sie dzielić louisem po połowie - jasne, wiadomo. tylko to jest cholernie pokręcone, żeby dwie przyjaciółki pokłóciły się tylko dlatego, że jedna umawia się z bratem drugiej. totalnie bez sensu - rozłożył ręce. sam wiedział po sytuacji z andersonem i jo o tym, że to rodzi potem idiotyczne nieporozumienia i niedomówienia.

tiffy miala w przeszlosci slabosc do wielu facetow, wiec moze udaloby sie im stworzyc jakis szczesliwy trojkat xd i kazdy bylby zadowolony. - no wlasnie, po co od razu te czarne scenariusze. powinnismy sie wszyscy cieszyc wlasnym szczesciem - przytaknela mu. nie chciala by jej przyjaciolki byly poklocone. no i sama byla w podobnej sytuacji, wiec dlatego trzymala bardziej strone tiffany. ups.

- nie wiem kompletnie dlaczego mojej siostrze aż tak bardzo przeszkadza to, że jestem szczęśliwy. bo jestem. nie krzywdzę tiffany, nie zdradzam jej, nie jestem kolejnym dupkiem, który chciał ją przelecieć i nic więcej. naprawdę o nią dbam - on to wiedział, jednak jo nie była najwyraźniej do tego pomysłu przekonana - ja w sumie też jestem w podobnej sytuacji. mnie nie lubi najstarszy brat tiffany - wyznał jej.

chciala juz zaczac bardziej bronic jo, ale przypomnialo sie jej, ze miala nie wspominac o tym co jej powiedziala w sekrecie. dlatego niestety musiala przystopowac i bardziej przemyslec swoja wypowiedz. - wiemy, ze o nia dbasz. jo najwyrazniej potrzebuje troche wiecej czasu by sie z tym pogodzic i upewnic, ze myslicie o sobie na serio - reszta papierosa sie jej wypalila, wiec zgasila go i wywalila peta. - patrick zadko kiedy kogo lubi - zapewnila go. leila taka obrotna, ze nie zdazyla tylko z andersonem pogadac na temat tiff i louisa xd

- on w ogóle ma jakichkolwiek przyjaciół czy tylko siedzi w tym domu i pilnuje młodszego brata? - zapytał. tiffany mu opowiadała trochę o felixie, że jako jedyny w rodzinie był gorzej narwany od niej. - dziwny z niego człowiek - wzruszył ramionami. - wiesz, tak naprawdę bała się tego, że po pierwsze paczka się przez nas rozpadnie, po drugie że skrzywdzę tiffany a po trzecie że ja i tiffany skończymy jak ona i anderson. że tiffy się we mnie zakocha a ja w niej nie i że ją oleje. to nie tak działa w moim przypadku, bo to ja zacząłem podrywać tiffany a nie ona mnie - wytłumaczył swoją całą historię. - to skomplikowane jak widzisz - pokręcił głową.

- jakichs tam ma na pewno - wzuszyla ramionami. nie znala go az tak dobrze by wiedziec z kim sie trzyma. ale na pewno z kims musial. inaczej rzeczywiscie bylby prawdziwym dziwakiem. - wlasnie widze - zgodzila sie z nim. - no ale coz, teraz moze byc tylko lepiej - na to liczyla. pogadali jeszcze troche, a potem poszli do siebie.

jacyś przystojni chłopcy grali w piłę więc sabrina siedziała tutaj na trawie i obserwowała ich grę, w buzi trzymała owocowego lizaka. zerkała spod okularów przeciwsłonecznych na graczy. może szukała swojej kolejnej zdobyczy.

a zamiast tego pojawił się benek! który odzyskał już pełnię sił po pobiciu, więc wskoczył na boisko i zaczął wołać do nieznajomych kolesi, żeby podali do niego i biegał jak wariat wymachując rękami i chcąc uczestniczyć w grze. ale jak w końcu udało mu się dostać do piłki, to kopnął ją tak, że poleciała w stronę sabriny.
- podasz? - już do niej biegł.

pewnie pozostali biegali bez koszulek, ale zaraz pojawił się chuderlawiec benek i ogólnie sabrina została rozproszona tym jak biegał w tą i w drugą i krzyczał żeby mu podali. kiedy piłka poturlała się do niej spojrzała na nią i od niechcenia wstała wyjmując lizaka z buzi - podam, ale pod warunkiem że namówisz tamtego bruneta na drinka ze mną - wskazała na jednego z typów. wiedziała, że benek raczej nie jest w stanie tego zrobić, dlatego wybrała tego który najmniej się jej podobał w ramach eksperymentu. teraz trzymała piłkę pomiędzy jedną nogą a drugą czekając na reakcję na jej propozycję.

benek nie był takim super widokiem do oglądania, chociaż moooże sabrinie się podobał skoro miał być jej modelem xd spojrzał na bruneta, a potem na sabrinę.
- najpierw musisz mi podać, bo inaczej jak stracę ich piłkę to nie będą chcieli ze mną dalej grać i rozmawiać. potem musisz dać mi tak ze dwie-trzy gry, pójdę z nimi na piwo, zakumplujemy się i tak za dwa tygodnie do miesiąca będę mógł spytać go o to w twoim imieniu. - zaplanował.

sabrina rzeźbiła nie tylko ładnych ludzi, dlatego się jej podobał.
- dwa tygodnie? - spojrzała nie dowierzaniem, liczyła że na więcej go stać - masz raczej dwie minuty - wyjaśniła swoje oczekiwania a potem kopnęła do niego piłkę - na serio - odparła wkładając lizaka do buzi - inaczej wbiegnę na boisku i zacznę krzyczeć że wolisz koszykówkę od piłki nożnej i że grasz z nimi z litości - hehehe, benek by dostał kolejny wpierdol.

xd pocisk na benka.
- dobrze, dobrze, już idę, tylko nie krzycz! - wziął piłkę pod pachę i wbiegł na boisko, od razu kierując się w stronę chłopaka, żeby od razu z nim pogadać, ciągle przetrzymując piłkę. w końcu kolesie zaczęli na niego krzyczeć i zabrali mu piłkę, a on przetruchtał z powrotem do sabriny. - okej, poszło dobrze i niedobrze. - poinformował ją. - udało mi się go namówić na randkę. - podrapał się po nosie. - ale ze mną. - benek mistrz podrywu.

ups xd
sabrina odprowadziła go wzrokiem i z powrotem klapnęła tyłkiem na trawie. była przekonana, że mu się nie powiedzie, albo że ten typ spojrzy na nią i zostanie zaczarowany przez jej wdzięk, a raczej zgrabny tyłek. patrzyła na niego z dołu kiedy przyszedł opowiedzieć jej rezultaty które były nieco inne niż się spodziewała. znowu wstała i zerknęła na typa - jestem gejem czy bi? - zapytała wprost - myślisz, że dałby się namówić na trójkącik? - w którym uczestniczyłby benek xd

benek chciał zabajerować chłopaka w jej imieniu, ale za bardzo wziął sobie tę misję do serca i zaczął wysypywać na niego swoje teksty na podryw (które były tak skuteczne!), że chłopak nie zrozumiał, że ben próbuje umówić go z sabriną.
- nie wiem, nie pytałem. - odpowiedział od razu. - to znaczy o jego orientację... ale o to drugie też. - zmarszczył nos. chociaż uczestnictwo w trójkącie to kolejna dobra edukacyjna okazja dla bena, który mógłby obserwować co tamten drugi robi z dziewczyną i to powtarzać xd - ale możesz do nas dołączyć, idziemy na drinki jutro o ósmej do fighting cocks. - dorzucił. ach tak, bo ben oczywiście nie wycofał sie jak już przypadkiem się umówił.

faktycznie, benek mistrz podrywu!
choć w sumie nim był skoro tak szybko zbajerował chłopaka! był skuteczniejszy od wszystkich naszych postaci lub inni umawiali sie z nim z litości (maud? xd).
- więc - popukała go po klacie - na tej waszej 'randce' - ułożyła palce w cudzysłów - masz go wypytać o wszystko i dać mi znać czy w ogóle jest sens się nim interesować - nie miała zamiaru odmieniać gejów na niegejów. ale jeśli był bi to była szansa. machnęła do niego na pożegnanie i pojechała do londynu na jakąś wystawę sztuki współczesnej. pewnie tam planowała podrywać artystów.

nie da się ukryć, że ben ma największą skuteczność podrywu. jak do tej pory nie chciał go tylko duch aimee.
a benek grał dalej z chłopakami, no a jutro jako dobry kolega pójdzie na randkę z kolesiem, żeby załatwić randkę sabrinie, która do tego czasu zapomni pewnie, że się interesowała jakimś piłkarzem.

zapisała się do damskiej drużyny w st. albans i właśnie kopała piłkę z innymi laskami!

tu pasowałby bardziej nejt xd philip wolał grać w koszykówkę i dlatego rzucał z kolegami piłkę do kosza na boisku sąsiadującym z boiskiem do piłki nożnej. jeden z kumpli zauważył panienki grające w piłkę i zamiast grać skupiał się teraz na rzucaniu w ich stronę niewybrednych żarcików.

trzeba wychodzić ze strefy komfortu i grać nieoczywistymi postaciami!
vicky nie zauważyłaby nawet tych buców, gdyby nie to że jedna dziewczyna rozpłakała się przez kolegę phlipa. mała andersonówna była impulsywna więc kiedy dostała piłkę to kopnęła z całej siły w tego typa i wycelowała prosto w krocze ups? na pewno zabolało.

wiem, ostatnio chcę to robić, żeby rozkręcić tych, którymi mniej gramy! ale ja nie mówię o nieoczywistych postaciach, tylko niepasujących miejscówkach, hehe.
pięknie vicky załatwiła kolegę philipa! romantycznej historii zauroczenia ciąg dalszy xd koledzy oczywiście od razu ruszyli na dziewczyny, żeby się zemścić i jeden z nich złapał vicky za koszulkę tak jakby chciał jej przywalić. wtedy do akcji wkroczył philip, który odepchnął ziomeczka od vicky i krzyknął na niego, żeby nie odpierdalał. ach, philip dżentelmen. jednak tatuś go nauczył szacunku do kobiet w ten czy inny sposób. philip wiedział, ze się ich nie bije xd

to bedzie nasza nowa dewiza xd
jakiś miał kolegów chojraków ten philip! niestety pech chciał że trafili na vicky..... gdyby to była dani, albo romy to pewnie skuliłaby się i dziękowała za ratunek. ale w nie w tym przypadku - nie potrzebuje twojej pomocy - a przez twojej rozumiała żadnego faceta na świecie. najwyraźniej z powodu kłótni z bratem miała hejta na wszystkich facetów ech. i wtedy podeszła do typa, który przed chwilą ją szarpał i walnęła mu z piąchy w twarz na tyle żeby go znokautować i żeby wylądował na ziemi.

zgadzam się.
philip też był chojrakiem, ale chodził na ustawki z wrogim gangiem z drugiej strony torów, a nie z jakimiś laskami. nie oczekiwał podziękowań za ratunek, ale tego, że sama przywali tamtemu to się nie spodziewał. na ten widok roześmiał się, bo halo, to zawsze zabawne jeśli jakiegoś kozaka bije dziewczyna. poza tym zasłużył sobie!
- łooo, niezły cios, mała. - uniósł rękę tak, żeby przybiła mu piąteczkę. był team vicky hehe.

wykorzystuje teraz wszystko co moje postaci miały w kartach jak specjalne ataki w grach hehehe.
no jasne, że nikt się nie spodziewał, vicky nie była szczególnie duża, a jednak miała duży pary i go znokautowała! pewnie dużo biła się w liceum i nie dogadywała z prawie nikim. aż dziw że tutaj dogaduje się z wszystkimi i jest zielona. może kanadyjczycy byli wkurzający - nie mała - poprawiła go przybijając piąteczkę - tylko vicky - poprawiła go tylko dlatego żeby nie mówił do niej mała. miała zaczerwienioną piąstkę od tego ciosu, ale teraz napędzała ją adrenalina.