|4| lizzie & regina

gabby i ben przyszli tutaj do niej do pokoju, zostawiając swoich znajomych od planszówek. od wejścia była zdenerwowana, bo nie wiedziała jak mu ma to wszystko powiedzieć - usiądź - wskazała przeciwległe łóżko a ona usiadła na swoim - tak jak mówiłam, chodzi o mnie nie o ciebie - zaczęła powoli tłumaczyć. wzięła głęboki oddech - to był wieczór, pod koniec listopada - zaczęło się całkiem niegroźnie - poszłam jak zwykle poszaleć w klubie, nic takiego, zwykły dzień, prawda? - spojrzała na niego - otóż nie był to wcale zwykły dzień. bawiłam się w klubie, ale w pewnym momencie urwał mi się film, nic nie pamiętam, czarna dziura. ocknęłam się na środku skate parku, kiedy to znalazł mnie tam tobias, który wracał od swojej dziewczyny. tak bardzo kręciło mi się w głowie - westchnęła - nad ranem poczułam ból. miałam zaczerwienione nadgarstki, podrapaną szyję, porwaną bluzkę. nic nie pamiętałam. poszłam do szpitala, na badania, ot tak, żeby sprawdzić co się dzieje... - zamknęła mocno oczy bo nadal słyszała to co jej lekarz powiedział - okazało się, że ktoś mi czegoś dosypał do drinka i... - i tutaj zawiesiła głos bo nie była w stanie więcej nic powiedzieć, potrzebowała przerwy.

pożegnał się ze znajomymi i obiecał, że jutro pograją (pewnie całymi weekendami grali), a podążył za gabby. dostrzegał, że jest zestresowana i po drodze przebąkiwał coś, że jak nie chce to nie musi mu nic mówić. jej nerwowe zachowanie trochę spłynęło na niego! no ale zaczęła opowiadać i słuchał jej historii, której kolejne szczegóły sprawiały, że coraz bardziej go paraliżowało w środku, tym bardziej jak już wiedział do czego to prowadzi.
- gabby... - powiedział słabym głosem i wstał, bo jego instynktem było ją objąć, ale jednak w ostatniej chwili sie powstrzymał, bo może nie chciała go dotykać. wiedział o traumie porwanych dziewczyn, które bały się dotyku i to samo mogło dotyczyć teraz gabby. - czy to byłoby okej gdybym cię teraz przytulił? - spytał więc niepewnie.

- i zostałam skrzywdzona - powiedziała ogólnie bo nie chciała mówić wprost, nawet nie była w stanie tego nazwać. tak bylo dla niej lepiej. spojrzała na niego w końcu, otwierając oczy i widząc jak wstał, wyciągnęła tylko do niego ręce - możesz. tobie ufam i wiem, że mnie nie skrzywdzisz - wyprostowała się jednak. trudne tematy przychodziły do niej z wielką siłą, więc teraz już wiedział z czym się zmagała. strach przed byciem skrzywdzonym i dodatkowo przed wyjściem gdziekolwiek się wzmagał tylko kiedy nie znała do końca sytuacji. przestała wychodzić sama, nie ufała ludziom - wie o tym tylko tobias, moja rodzina i ty. nikt więcej i wolę żeby tak zostało, jasne? - zapytała.

nie musiała tego mówić i ben nie oczekiwał od niej tego, że to powie, bo reszta historii już nakreśliła to co się stało i ben wszystko rozumiał.
- nikomu nie powiem - zapewnił ją i przytulił delikatnie, tak jakby była porcelanową laleczką i bał się z nią obchodzić, żeby przypadkiem mu nie wypadła i się nie potłukła. - przykro mi, że to się stało... - wymruczał jej w rękaw. nie wiedział co innego powiedzieć, bo wiedział, że żadne słowa nie mają znaczenia w obliczu tego co się stało.

przytuliła się również do niego, przynajmniej przy nim się czuła bezpiecznie. wiedziała, że ktoś o nią dbał, tak samo jak jej siostra czy tobias, czy rodzice. miała to poczucie, że nie jest samotna i sama z tym problemem. ulżyło jej, kiedy mu wyjawiła swoją tajemnicę - wiem, mnie też jest przykro. nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro, że ktoś po prostu sprawił, że moje ciało nie jest już moje - westchnęła - to teraz już wszystko wiesz - powiedziała cicho - dlatego nie umiem do końca się cieszyć ze wszystkiego co się dzieje i te święta chce spędzić z raven - mruknęła - przepraszam - przeprosiła nie wiadomo za co. pewnie za to, że jest taka smutna.

przy benie czuła się bezpiecznie i jak zwykle wychodził na przytulankę, która nie mogłaby być nigdy zagrożeniem i która tylko wspiera swoje koleżanki. ale to chyba dobrze, że miał taką aurę, przynajmniej gabby mogła sie przy nim czuć w miarę swobodnie.
- nigdy nie przepraszaj za to jak się czujesz - oderwał się od niej i popatrzył jej w oczy. było mu ciężko na sercu z tym wszystkim co mu powiedziała. nie mógł pogodzić się z tym, że było tyle zła na świecie i że dotykało bliskie mu osoby, a on nic nie mógł z tym zrobić! - to ja przepraszam, że nie zauważyłem wcześniej, że coś się stało - spuścił wzrok. czuł się teraz głupio z tym, że ją zaciągał na planszówki jak zawsze i nie dostrzegł jak cierpiała we własnym ciele!

no cóż, coś za coś xd może kiedyś awansuje do roli nie tylko przytulanki, której tak bardzo nie chciał i pójdzie wyżej! ale na razie gabby nie w głowie były żadne amory, na pewno nie pójście z nim do łóżka i przytulanie się z nim po wszystkim, chociaż na pewno byłoby to dla niej przyjemne. jego by nie zaciągała na dziki seks, tylko na zmysłowy, delikatny, pełen uczucia. no ale, na razie nici z tego. złapała go za obie dłonie - nie przepraszaj, skąd mogłeś wiedzieć co się ze mną działo, ben? - pomiziała kciukami wierzch jego dłoni - dlatego na razie potrzebuję czasu, okej? na przyzwyczajenie się ponownie do wielu rzeczy, w tym do tego co dzisiaj wyszeptałeś mi do ucha - westchnęła cicho.

w tej chwili był zbyt przejęty doświadczeniami gabby, żeby o tym myślec, ale jak już emocje opadną to na pewno będzie zawiedziony, że nie może posunąć do przodu swoich pocałunków z gabby, szczególnie teraz kiedy się rozochocił i wykazałby się większą śmiałością w zaciągnięciu ją do łóżka. teraz faktycznie mogli tylko się przytulać i oglądać aladyna!
- będziemy robić wszystko w twoim tempie. - zgodził się. - nie będę cię wyciągać na żadne planszówki i imprezy i w ogóle na spędzanie czasu ze mną, możesz mówić stop za każdym razem jak przekroczę granicę albo poczujesz się niekomfortowo - wymyślał i usiadł znowu naprzeciwko niej, żeby czuła się bezpiecznie.

ich znajomość wróciła do punktu wyjścia znowu xd biedny ben, zostanie mu rosie! gabby zanim dojdzie do siebie, minie na pewno jakiś czas, a chyba już nie był taki cierpliwy jak wcześniej. jej pasowało przytulanie się i oglądanie bajek disneya, to była jej bezpieczna granica - dobrze, dziękuję - pokiwała głową kiedy ten się zgodził na jej tempo działania - to nie jest tak, że nie będę w ogóle chciała spędzać z tobą czasu, ale na żadną imprezę nie pójdę. mogę cię zaprosić co najwyżej do siebie do pokoju na oglądanie bajek i nic więcej. a kiedy zdecyduję się na coś więcej, dam ci znać na pewno - powiedziała mu spokojnym tonem - wiem też, że nie będziesz czekać na mnie w nieskończoność - mruknęła.

ben teraz po bzykaniu z willow czuł, że świat stoi przed nim otworem, więc wszystkie laski są jego. no, oprócz gabby xd ale przytulanie i oglądanie disneya to jedne z jego ulubionych zajęć.
- w porządku. zrobimy u ciebie w pokoju we dwójkę imprezę w światecznych swetrach - bo pamiętam, że już przy halloween o tym rozmawiali xd a ben chciał teraz, żeby czuła się jak najbardziej komfortowo i naprawdę niczego więcej od niej nie będzie wymagał niż siedzenie w swetrach i oglądanie bajek. - nie możesz się zmuszać do niczego z czym nie czujesz się dobrze. ale pamiętaj, że jakby co będę przy tobie - zapewnił ją. chciał powiedzieć, że 'nie pozwoli, żeby coś jej się stalo', ale nie przeszło mu to przez gardło, bo czuł teraz, że jednak na to pozwolił, że to się stało, że nie mógł temu zapobiec... zawahał się więc. - będę cię wspierać w nieskończoność - zaprzeczył jej słowom.

willow mu dała poczucie pewności siebie, ciekawe czy zamiast do gabby teraz się do tamtej przylepi xd
- dobrze, w takim razie mnie to pasuje. nasza mała prywatna impreza świąteczna. jak chcesz, możesz też przyjść na moją i raven, usiądziemy, pooglądamy filmy... a jak nie, to wpadnij chociaż do mnie na drugi dzień świąt, wymienimy się prezentami - bo znając życie coś dla niego miała! dla raven już też, jak i dla wszystkich bliskich bo nie była bez serca i kochała cały świat. może nie teraz, ale zazwyczaj tak było - jesteś kochany ben - złapała go znów za dłonie - dziękuję, że przy mnie jesteś - uśmiechnęła sie słabo - jak chcesz, możesz teraz wrócić do naszych znajomych - zapewniła go - poradzę sobie - pokiwała głową.

ben póki co sypiał z samymi czerwonymi, więc wiadomo, że zyskiwał +1000 do pewności siebie xd
- wiesz, że dopiero ostatnio dowiedziałem się, że oboje znamy raven? - zaśmiał się nawet lekko, żeby zmienić trochę temat i rozluźnić gabby też. - na święta jadę do bristolu, ale jak tylko wrócę to możesz się mnie spodziewać z prezentem - zapowiedział. jeszcze nie miał dla niej prezentu, ale na pewno już o tym myślał. uśmiechnął się kiedy złapała go za ręce. też poczuł się bezpieczniej. - nie ma o czym mówić - powiedział łagodnie. - nie chcę cię zostawiać... poza tym pewnie już są w połowie rozgrywki, nie miałbym co tam robić - przyjrzał się jednak gabby i zastanawiał się czy to właśnie jej sposób na powiedzenie 'stop, teraz daj mi czas dla siebie'. - chyba że chcesz, żebym poszedł - próbował coś wyczytać z jej twarzy, żeby nauczyć się znaków na przyszłość.

no to fakt xd jakby przespał się z gabby miałby zupełnie inne doświadczenie niż z czerwonymi! ciekawe czy kiedykolwiek się to stanie.
- naprawdę? nie wiedziałeś, że mamy wspólną znajomą? - zaśmiała się, bo to było komiczne bardzo. nie spodziewała się, że mają wspólną przyjaciółkę. ona kochała raven jak siostrę, była jej duchową przewodniczką po świecie duchów, a że ostatnio została sama, to oczywiście musiały się wspierać - okej. w takim razie zostań ze mną na noc. obejrzymy sobie film, a jak zasnę, to może pierwszy raz od dawna nie będę miała koszmarów, hm? - zaproponowała - potrzebuję powrotu do samej siebie, do tego co było i chcę, żebyś mi pomógł - zauważyła - to co oglądamy? małą syrenkę? - zaproponowała - chodź do mnie - poklepała miejsce na łóżku.
w ogóle chyba zrobię syna brata bree!

ben musi zacząć zdobywać doświadczenie z różnymi dziewczynami, żeby potem nie myślec, że wszystkie dziewczyny są dzikuskami w łóżku. kiedyś się dowiemy!
- mamy dużo wspólnych znajomych i dopiero to odkrywamy - zawtórował jej śmiechem, ciesząc się, że się zaśmiała i że jest na dobrej drodze do odzyskania dawnego humoru i dawnej siebie. ale fakt faktem dziwił się czasem czemu wcześniej się lepiej nie poznali skoro na każdym kroku okazywało się, że mają wspólnych znajomych. raven była dla niego bardziej przyjaciółką przyjaciółki, ale śmierć aimee faktycznie zbliżyła ich do siebie. - będę odganiać wszystkie koszmary - zgodził się i już czuł się jak obrońca jej snów. powinna sobie lapacz snów zawiesić, pewnie wierzyła w takie rzeczy. może dostanie od bena na święta xd - będę ci pomagał jak tylko będę potrafił, tylko musisz mnie czasem nakierować - zapowiedział. - mała syrenka to zawsze dobry wybór - przyznał, bo wiadomo, że kochał disneya. będzie śpiewał wszystkie piosenki. przeszedł do niej na łóżko zgodnie z tym co chciała. nie robiłby tego kroku sam gdyby nie miał przyzwolenia.
a proszę bardzo, dołączy do kolejnej pokręconej rodziny xd

zupełnie zapomniałam, że grałam kiedyś jej szwagierką xd anyway, szykuje się kolejna pokręcona osoba w rodzince!
totalnie, kiedyś na pewno się dowiemy czy ben doświadczy innego seksu niż dzikiego i namiętnego, bo czerwone mu tego nie pokażą.
przeczytałam, że dostanie bena na święta zamiast od bena na święta, ale żadnym prezentem od niego nie pogardzi. tym bardziej nie łapaczem snów - to fakt, bardzo dużo nas łączy - zaśmiała się i położyli się na łóżku, a gabby się do niego przytuliła. otworzyła laptopa i puściła małą syrenkę, dla pocieszenia ich obojga - to cię będę nakierowywać. potrzebuję żebyś nauczył mnie znów, że nie każdy dotyk jest zły, okej? - poprosiła go - ale małymi kroczkami - od razu zastrzegła - ładnie pachniesz - pochwaliła jego perfumy.

jak raven szukała dla gabby prezentu to ben oferował siebie samego jako prezent, chociaż nie wiedział, że to dla gabby xd także coś w tym jest.
- czy mogę zrobić tak? - objął ją i lekko pomiział po ramieniu. robił wszystko delikatnie, ostrożnie, gotowy w każdej chwili się wycofać. z jednej strony miał jej przyzwolenie, ale z drugiej strony nie wiedział gdzie są jej granice. - dziękuję. ty też. - odparł. - mogę tak mówić? - nie chciał, żeby poczuła, że ją uprzedmiotawia czy coś xd tyle problemów. no ale zaczął się film i ben od razu zaczął śpiewać pierwszą piosenkę zachęcając gabby do tego samego.

haha, to czytałam akurat bo wróciłam do czytania większości gier xd to urocze, że chciał być jej prezentem.
- możesz - pozwoliła mu na dotykanie się w taki bezpieczny dla niej sposób - możesz tak mówić - zaczęli śpiewać, no i oczywiście obejrzeli razem ten film, ale gabby pod koniec odpłynęła i pierwszy raz w ramionach bena nie miała tych okropnych koszmarów, które ją nękały.

siedziała przy biurku i lusterku i malowała sobie na twarzy jakiś dziwaczny makijaż typu druidka z lasu. musiała ćwiczyć przed zajęciami! i słuchała tej samej piosenki od godziny.

sena natomiast wnosiła do pokoju wielką, pozłacaną ramę w stylu rokoko, w którą chciała wmontować swój mroczny obraz i sprzedać go w antykwariacie udając że to jakiś wielki artysta żeby dostać jak najwięcej kasy! pech chciał że rama weszła pierwsza, a sena za nią wiec szturchnęła maisie przez co popsuła jej make up!

- nieee! - nie przeklnęła, bo była była grzeczną dziewczynką! spojrzała w lusterko i załamała się tym widokiem. przejechała sobie zielonym pędzelkiem przez pół twarzy rujnując całą ciężką pracę. jej twarz była niczym obrazy seny! to też była sztuka! - czemu nie patrzysz gdzie chodzisz? siedziałam nad tym od godziny, a teraz muszę zacząć od początku - marudziła.

sena nie traktowała jej sztuki jak prawdziwej. uważała, że to ona jest prawdziwą prekursorką. w sumie była, prekursorką malowania ciałem. pewnie malowała sutkami w klasie plastycznej xd benek powinien ją kiedyś przyłapać i ash powinna być zazdrosna trochę. w sumie tak myślałam, że z ashley bedą rywalkami. wymyślam karoli relki choć się nie wpisała nawet xd
- jak chcesz trochę poćwiczyć to idź na jarmark i maluj twarze dzieciom - zniżyła jej pracę i studia do poziomu rysowania wąsów na twarzy dzieciaków, a potem oparła ramę o swoje łóżko.

maisie za to uważała jej sztukę za dziwaczną i chociaż nie mogła jej odmówić bycia prawdziwą artystką, to w jej oczach była po prostu kolejną prowokatorką, która bez malowania sutkami nie miałaby nic innego do przedstawienia. trzeba wymyslić relki skoro karola się nie kwapi xd pasuje skoro ash trzyma stronę maisie (do czasu xd). 
- przy okazji poproszę dzieci czekające w kolejce o namalowanie obrazków i będą lepsze niż twoje - mruknęła. nie umiała za bardzo w riposty, bo zawsze starała się być miła, ale współlokatorka działała jej na nerwy i wywoływała pierwotne instynkty. - nie mamy tu na to miejsca - wskazała na przytachaną przez senę ramę.

bo była dziwaczna. zamieniła pogodne krajobrazy, na dziwne istoty bez twarzy i mroczne wizje niczym z piekła xd na pewno chciała prowokować i w ten sposób skupiać uwagę na sobie. na co dzień kryła się za swoją sztuką, a w klubie za swoim ciałem! to kim była na prawdę zostawiała gdzieś w tyle! doskonale się składa z ashley, dramki ciągle same się piszą!
- dzieciaki nie dostaną tak wysoko - wskazała na brzegi ramy. wyjęła obraz ze swojej wielkiej teczki. była to ponura, mroczna istota patrząca wprost na oglądającego - jutro to wyniosę - odparła nieugiętym głosem. zamontowała obraz w ramie i tak na prawdę ta istota patrzyła wprost na łóżko maisie więc sweet dreams! sena nawet nie zamierzała tu dziś za długo spać bo miała nockę w klubie!

maisie wolałaby pogodne krajobrazy albo małe kotki. może wtedy byłyby w stanie się dogadać xd dramki zawsze i wszędzie, tyle do rozegrania! 
przeniosła wzrok na lusterko i zajęła się zmywaniem makijażu w miejscu, w którym się zniszczył, ale niestety w odbiciu widziała co sena robiła, a dokładniej: widziała tę postać, która teraz przeszyła ją na wskroś i aż się wzdrygnęła. 
- możesz to odwrócić do ściany? - poprosiła chociaż jej ton nie był za słodki.