sklep ze słodyczami

przyszedł tutaj poszukać czegoś na urodziny siostry, więc stał przy jakichś cukierkach i rozkminiał co by jej tu wziąć.

summer była tu już od dłuższej chwili i zdążyła nabrać całe worki cukierków i żelków. nie skumała, że to na wagę i że wyda fortunę. ale w takich miejscach warto xd
- heej cukiereczku! - zagadała go. - mówiłam do nich - postukała w jakiś słoik i roześmiała się z własnego żartu.

ale że też nie było tu sklepu ze słodyczami! skandal!
szkoda, że summer nie do końca wiedziała, że nie wyjdzie stąd bez płacenia. będzie musiała skombinować kasę, albo poprosić eliotta żeby za nią zapłacił a to będzie trudniejsze do wykonania xd zaśmiał się z jej żartu - cześć summer - przywitał się z nią również - widzę, niezłe zapasy na następny tydzień - nie wierzył, żeby starczyło jej na przykład na cały miesiąc xd

teraz jest xd
wiedziała, że będzie musiała zapłacić, ale myślała, że ceny na słoikach odnoszą się ogólnie do całego smaku, a nie do wagi. specjalnie nabierała pełne worki, żeby zrobić lepszy deal.
- no co ty, to tylko na dzisiaj - zarechotała i nie było wiadomo czy mówi na serio czy nie.

nie ma za co xd
był świadomy, że summer to może wchłonąć na jeden raz, bo tyle jarała, że sam nie ogarniał jak tak można. on nie jarał, nie miał na to czasu, wolał się rozpływać w swoich marzeniach i swoim świecie, siedział na uczelni i się uczył jakiegoś randomowego kierunku. może potem chciał iść robić w telewizji czy zarabiać jako wykładowca, któż to wie - pomożesz mi w wyborze dla siostry? - zmienił temat.

po prostu lubiła cukierki! lubiła korzystać z życia i wszystkich jego dobroci bez zastanawiania się nad przyszłością. chciała być szczęśliwa teraz, a potem jakoś to będzie. póki w jej przyszłości było miejsce na słodycze to ona nie zamierzała narzekać.
- jasne! - zajarała się, że może być pomocna. w dziedzinie cukierkow była specjalistką. - jakie lubi? słodkie? kwaśne? chrupiące? ciągnące się? strzelające? - było dużo opcji.

żyła w wiecznej krainie szczęśliwości! ciekawe czy kiedyś ta kraina się jej skończy czy nie! eliott był jej kompletnym przeciwieństwem, kiedy ona imprezowała, on wolał iść sobie spać. kiedy ona jadła cukierki i gadała jak najęta, on wolał iść na spacer. kiedy go przytulała, on wolał żeby tego nie robiła. ot paradoks! ale z tonym całować się lubił - o matko, naprawdę aż tyle tego jest? lubi słodko kwaśne, strzelające też lubi, chrupiące.. a nie może być wszystkiego po trochu? - zapytał zdezorientowany - skąd mam wiedzieć co jej będzie smakowało jak sam tego nie mogę spróbować - westchnął.

nie chciał jej przelecieć to nie chciał, żeby go przytulała xd
- po prostu weźmy z każdego rodzaju - zaproponowała i rozejrzała się, wcale niezrażona dużą ilością różnych rodzajow - jasne, że możesz próbować - wyciągnęła jakiegoś żelka i wsadziła mu do buzi bez pytania. sprzedawczyni już patrzyła na nich krzywo. summer miała doświadczenie w byciu aresztowaną w m&msach, więc niech eliott uważa, bo to się może źle skończyć. ta beztroska summer czasem prowadziła do krzywych akcji, ale ona się nie przejmowała, więc nie, kraina szczęśliwości się nie kończyła.

nie, summer i eliott to nie jest para która powinna trafiać do łóżka, już to ustaliłyśmy kiedyś xd
- dobra weźmiemy wszystkiego z każdego rodzaju, siostrze na pewno któreś zasmakuje. o ile sam tego nie zjem w końcu, za dobre rzeczy tutaj mają - zaczął napychać wszystko w torebki. nie było go może na wszystko stać ale na słodycze mógł wydawać każdą kasę. zjadł tego żelka którego wcisnęła mu do ust - dobreeeee to jest, chcę więcej - wziął kolejnego żelka i jeszcze m&msa oraz karmelka - cholera - zaśmiał się z pełną buzią i się prawie poślinił xd

summer nie była nim zainteresowana w taki sposób. wydawał jej się zbyt monotonny i sflaczały, ona poszukiwała w łóżku nowych przygód, żeby nie było nudno xd
nie mogła pozostać bez słodyczy kiedy on je tak wpieprzał, więc oczywiście też chętnie wypchała sobie buzię tym co było pod ręką. wtedy zaalarmowana ekspedientka stanęła przy nich i poinformowała tonem starej bibliotekary, że nie można degustować i dopisuje im to wszystko do rachunku.
- jak można pracować w takim radosnym miejscu i być taaakim niezadowolooonyyym - powiedziała do eliotta jak babka już sobie poszła i potrząsnęła jego ramieniem, żeby wyjaśnił jej zasady wszechświata.

kompletnie się by nie dogadywali w tych sprawach, poza tym oni są dla mnie jak rodzeństwo xd
wywrócił oczami kiedy babka się obok nich zjawiła i na złość jej wziął całą garść cukierków i wepchnął je sobie do buzi. jedząc je, a trochę mu się z tym zeszło, bo wziął sporą tą garść, patrzył babie prosto w oczy. był na tyle bezczelny, żeby to zrobić. babka wtedy zagroziła, że wezwie policję ups - też tego nie rozumiem, co za durny babsztyl. mam kolorowy język? - zapytał kierując się do niej i pokazując jej język bo przeczytał że te cukierki barwią buzię.

nie pasują na rodzeństwo, są z dwóch różnych światów xd
jaki wredny lol. a niby taka cicha woda. nie zwracała uwagi na to co robi eliott, bo sama wyliczała ile ma woreczków cukierków i na tej podstawie próbowała ogarnąć ile będzie musiała zapłacić, ale bez ważenia nadal nie będzie tego tak naprawdę wiedzieć. zaalarmowała się kiedy ekspedientka zagroziła policją.
- eliott! co ty wyprawiasz! chcesz, żeby mi zakazali wstępu do sklepu z cukierkami? żebym trafiła na ścianę wstydu?! - wskazała na ścianę gdzie wisiały zdjęcia 'tych klientów nie obsługujemy'. była autentycznie przerażona! nie interesował ją kolorowy język eliotta. jej życie było zagrożone!

nie napisałam że są rodzeństwem xd tylko jak rodzeństwo, a to dwie różne rzeczy.
swoją drogą, summer nawet nie była świadoma tego, jaki eliott potrafi być naprawdę. niby tutaj taki nieśmiały, niby tego, milczek, nic więcej nie mówi, obserwuje a cały czas mu głowa chodzi na lewo i prawo i obserwuje co się da - spokojnie, nic nam nie zrobią - za chwilę wparowała zapewne policja i eliott musiał się ze wszystkiego tłumaczyć bo pani powiedziała, że to on wszystko zrobił - pięknie - mruknął niezadowolony - to nie ty będziesz miała zakaz wstępu do tego sklepu tylko ja - westchnął - tak tak, zapłacę za cukierki, za jej i swoje - mruknął idąc w kierunku kasy.

to nie zmienia mojego zdania.
na pewno nie była świadoma tego jaki jest bezczelny. jej takie zachowanie się nie podobało, do wszystkich zawsze była nastawiona przyjaźnie i nie lubiła się kłócić. po prostu czasem nie ogarniała zasad i dlatego wychodziły przypały, ale nie robiła nic wrednego specjalnie.
widać policja w st. albans nie miała nic do roboty skoro tak szybko się pojawili.
summer ucieszyła się, że zapłacił za jej cukierki i nabrała jeszcze więcej w drodze do kasy skoro była okazja, a potem wrócili do akademika.

dostał przy okazji mandat za zakłócanie porządku, więc musiał jeszcze płacić dodatkową kasę, przeprosił sprzedawczynię i summer po drodze a potem rozeszli się do swoich akademików.

kręciła się po sklepie z telefonem w ręce i gadała do kamerki po chińsku, pokazując swoim fanom angielskie słodycze.

ruby wyszla za nia i spojrzala prosto w jej telefon. kiedy skapnela sie, ze ming znowu bawi sie w nagrywanie siebie szybko sie odwrocila sie i szukala wzrokiem jak najszybszej drogi ucieczki.

ale było już za późno, bo ming już zobaczyła ją w swoim telefonie. 
- rubi - spuściła telefon, zapominając, że powinna najpierw pożegnać się z oglądającymi i wyłączyć video, więc teraz oglądali podłogę. popatrzyła na plecy rudej zastanawiając się czy jest sens ją zagadywać. ostatnio byla dla niej bardzo niemiła.

westchnela gdy uslyszala swoje imie. byla swiadoma, ze mogla ja zauwazyc, ale miala nadzieje, ze zdazy odejsc. odwrocila sie powoli szukajac wzrokiem telefonu. nie chciala brac udzialu w jej zabawie wiec uznala, ze jest bezpieczna kiedy zobaczyla, ze opuscila reke. - ming - zdecydowala nie ignorowac jej.

fascynująca konwersacja xd powinny się kiedyś spotkać na rodzinnej imprezie u hurdów, urodzinach dziadka franka czy coś.
czuła się znowu dziwnie w jej towarzystwie, bo cofnęły się w swojej relacji o kilka kroków przez ostatni wybuch ruby, więc stały jak te dwa kołki i zerknęła na swój telefon nerwowo, dzieki czemu przypomniała sobie, że dalej nagrywa i wyłączyła wszystko.
- lubujesz słodyczaki? - spytała szukając jakiegoś punktu zaczepienia.

haha xd moga sie spotkac, na pewno bedzie milo.
ruby juz dawno wymazala to z pamieci bo bylo jej glupio, ze sie zdenerwowala przez to nieporozumienie. nie bylo jej az tak zal ming jak wstydzila sie tego, ze naskoczyla na niewinnego andersona. - czasami - spojrzala do koszyka, w ktorym miala za duzo slodyczy jak na kogos kto za nimi nie przepada. - to dla gosci - wytlumaczyla. nie wiedziala po co, ale probowala podtrzymac rozmowe.

bracia będą musieli interweniować.
anderson wyszedł na tym lepiej niż ming, która usłyszała parę przykrych słów od ruby, które odbijały jej się nadal w głowie. tez była niewinna, ale ona nie otrzymała żadnych przeprosin ani wyjaśnień. może tak naprawdę ruby mówiła szczerze i nie żałowała swojego wybuchu, nieważne co do niego doprowadziło.
- wywołujesz impreza? - było jej trochę przykro, że ruby jej nie zaprosiła, ale z drugiej strony czemu by miała.

dani bedzie zachwycona, ups.
- nie, to dla takich gosci, ktorzy przychodza czasami na kawe - wytlumaczyla. w pewnym stopniu zalowala swoich slow, ale byla zbyt dumna by ja przeprosic i przyznac sie do bledu. miala nadzieje, ze ming o tym po prostu zapomni.

w aktualnym stanie nie wiem z którą z dziewczyn braci dani miała większą spinę, ups.
- aha - mruknęła i uciekła znowu wzrokiem, bo ruby nigdy nie zaprosiła jej na kawę. właściwie to nie pamiętam, żeby kiedykolwiek spotkały się specjalnie. już hani i thomasowi lepiej szło budowanie relacji xd - ja więcej lubię cha - powiedziała bez sensu, tym bardziej, że ruby mogła nie zrozumieć, ze chodzi jej o herbatę. może mimo wszystko próbowała się wprosić, nawet jeśli nie była w stanie zapomnieć jej słów.