garden centre

zaciagnela tu nejta zeby pomogl jej wybrac kaktusa.

hehe dobre miejsce. nate był stałym bywalcem i zamiast oglądać kaktusy to już oglądał pomidorki koktajlowe. zastanawiał się czy te u patricka już uschły i trzeba zawieźć mu nowe. przy okazji po raz enty sprawdził telefon, ale nadal nie było tam żadnych wiadomości od chłopaka.

zauwazyla, ze co chwile sprawdzal telefon. po rozmowie z tiffy nie chciala wyciagac pochopnych wnioskow, ale nie mogla przestac myslec o tym, ze patrick zachowywal sie podejrzanie. - czekasz na wazna wiadomosc? - skinela glowa na telefon gdy nate znowu go sprawdzil.

- nie, to nic takiego - schował telefon do kieszeni i skupił się na pomidorkach. zaraz jednak chęć pogadania z przyjaciółką przeważyła i odwrócił się w stronę leili - właściwie to patrick nie odzywa się cały dzień - wygadał. widział, że odczytuje wiadomości i pewnie napisał mu na odpieprz wiadomość, że jest zajety, więc przynajmniej nate nie podnosił alarmu, że coś mu się stało.

pokiwala glowa zastanawiajac sie czy powinna odpuscic, ale zaraz nate sam sie wygadal. - myslisz, ze ma jakis dobry powod? - chciala wypytac co on o tym mysli zanim podzieli sie swoimi zmartwieniami na ten temat.

- ma dużo pracy - odpowiedział od razu. jeszcze miał trochę wiary w niego i uważał, że ma dobry powód. chociaż skoro nate miał mnóstwo wolnego czasu to miał okazję się trochę zastanawiać, ale dusił w sobie swoje wątpliwości. jeszcze - ostatnio jest zawalony, cały czas odwołuje spotkania albo nie może rozmawiać - opowiadał jej naiwnie.

- okej - usmiechnela sie lekko i powrocila wzrokiem do roslinek. mietosila chwile jakies liscie. chciala ufac patrickowi, ale to co robil bylo za bardzo podejrzane. - bo wiesz.. - spojrzala na niego i sie zawahala. - nie wazne, to na pewno nic takiego - znowu zaczela grzebac w roslinach.

skupił się również na roślinkach, ale zerknął kątem oka na leilę kiedy zaczęła mówić. to, że jednak się wycofała z wypowiedzi wydało mu się podejrzane i jeszcze mocniej się zainteresował.
- co chcialaś powiedzieć? - spojrzał na nią poważnie.

- noo.. - spojrzala na niego znowu. - bo ostatnio rozmawialam z tiffy i opowiadala mi jak patrick spotkal sie ze znajomym w jakis dzien, w ktory mial sie spotkac z toba - mowila niepewnie. - ale to na pewno nic takiego. albo ja zle zrozumialam - machnela reka.

- z jakim znajomym? - zesztywniał i odłożył trzymaną doniczkę do pozostałych roślinek. patrick nie zasługiwał już na nową dostawę pomidorków. od razu stwierdził, że jeśli tiffy coś paplała to musiała to być prawda xd

- nie wiem, tiffy nie zna jego znajomych - wzruszyla ramionami nie zdajac sobie sprawy, ze to, ze patrick nie chwali sie nowymi znajomymi brzmi jeszcze bardziej sus. - co myslisz o tym? - chwycila jakas randomowa roslinke zeby troche rozluznic atmosfere.

- ja też nie - powiedział dobitnie. to nic, że nate specjalnie unikał chodzenia na imprezy firmowe patricka i nie chciał spotykać jego znajomych. teraz obrażał się na niego za to, że nie zapoznał go z nimi xd i spotykał się z kimś za jego plecami! popatrzył na wybraną przez niego roślinkę. - nie bierz jej, wymaga dużo podlewania. będziesz o nią dbać, a potem i tak zacznie cię olewać - chyba nie mówił o roślince jednak xd

widziala, ze sie zdenerwowal. wiedziala, ze tak bedzie, ale nie mogla mu o tym nie powiedziec. chociaz moze nie powinna sie wtracac biorac pod uwage to jak ona reaguje na spotkania tobiasa z hanna xd nie potrafila tego ukrywac! - och - odlozyla rosline. - dlatego chcialam kaktusa - zasmiala sie niezrecznie.

leila nakręcała siebie i zazdrość w swoim związku i teraz robiła to samo u nate'a i patricka. ups!
- chodźmy do kaktusów - zgodził się i ruszył - kaktusy przetrwają długo w dowolnych warunkach, nawet jak nie są podlewane - wyjaśniał jej. to metafora tobiasa i jego posuchy trochę xd nic dziwnego, że leila wolała kaktusa xd - nie chcę być kaktusem - mruknął do siebie, bo myślał, że to jednak metafora o nim. nie chciał byc na tym samym poziomie co tobias xd

ups!
- sa idealne dla mnie, nigdy nie potrafilam dbac o roslinki - ona nie miala na mysli metafor tylko swoje doswiadczenie z roslinami. biedny tobias xd - nie musisz byc kaktusem - chciala go pocieszyc i chodzilo jej o to, ze powinien porozmawiac o tym z patrickiem. moglo troche zabrzmiec jakby polecala mu zerwanie, ups.

- mogę ci pokazać jak dbac o inne rośliny - też proponował jej zerwanie xd na szczęście żadne z nich nie rozumiało tych metafor, przynajmniej jeśli chodziło o tobiasa. podeszli do kaktusów i niby je oglądał, ale nadal był myślami gdzieś indziej. - wiedziałem, że tak będzie jak wyjedzie - mamrotał pod nosem. - mówiłem, że mnie zostawi - przypomniał leili poważnym tonem.

- jesli chcesz - zgodzila sie, ale i tak miala zamiar zostac przy swoim kaktusie. - przeciez jeszcze cie nie zostawil - jeszcze xd - moze to po prostu nieporozumienie, porozmawiaj z nim po prostu - starala sie myslec pozytywnie.

- co powiesz na tego? - złapał jakiegoś kaktusa, żeby zmienić temat. zignorował jej dobre rady i już planował, że zaciągnie leilę do londynu, żeby śledzić patricka i dojść do sedna sprawy. jego zaufanie do chłopaka właśnie spadło do zera, ups. zrobili zakupy i nie wracali do tematu.

kupowal chlopakom drzewko cytrynowe do domu bo pomyslal, ze to genialny pomysl. nigdy nie zabraknie im cytryny do tequilli xd

dobry kolega. też chciał korzystać z prezentu!
ben znowu przezywał spring awakening i z tej okazji przyszedł kupić jakąś roślinkę do pokoju. może stwierdził, ze będzie przytulniej jak dziewczyny będą przychodzić na seks.
- cześć! co kupujesz? - już skakał wokół kuzyna jak go zobaczył.

wiadomo!
gorzej jak roslinka zacznie przyciagac akademikowe insekty, ktore beda chcialy tez skorzystac z zieleni. - hej - usmiechnal sie na widok bena. - niekonczacy sie zapas cytryny - powiedzial dumny z pomyslu i wskazal drzewka. nie pomyslal, ze trzeba sie bedzie nim zajmowac.

przez jego łóżko będzie się przewijać mnóstwo robaków zamiast dziewcząt xd
popatrzył na drzewka.
- chcesz to zasadzić przy akademiku? - zaczął dopytywać. przy akademiku to studenci co najwyżej sadzili maryśkę xd taka roślinka też byłaby dobrym prezentem dla chłopaków.

ups xd
- nie - zasmial sie. gdyby posadzil je przy akademiku to mogloby dla nich zabraknac owocow. poza tym byl za daleko i to tak samo jakby musieli isc do sklepu. - to dla andersona i martyego, zawsze zapominamy o cytrynie i musimy pic same szoty - wytlumaczyl.

- dobrze pomyślane - pokiwał głową z aprobatą - no właśnie, słyszałem, że mieszkają teraz razem, ale jeszcze mnie nie zaprosili. kiedy parapetówka? - już próbował się wbić na imprezkę. nie raz z nimi imprezował, choć zawsze na doczepkę i nigdy nie dostał formalnego zaproszenia.