handmade store

niech się cieszy, że to nie kontrola skarbówki xd
- więc jak idzie na stoisku na jarmarku? - zamiast ją chwalić, to od razu zaczęła wypytywać. jej ton wskazywał na ciekawość, nie było to jakieś ironiczne pytanie. naprawdę się interesowała, no ale wiadomo, że to była też kontrola, jak jej idzie i czy nie zmarnowała życia. - nie, wpisałam odwiedziny do harmonogramu - odpowiedziała całkowicie poważnie. ruth mogła się spodziewać, że to było zaplanowane xd

to za jakiś czas xd
- na tyle dobrze, że ja siedzę głownie tutaj, a stephanie tam od rana do wieczora bo jest tak duże zainteresowanie - pochwaliła się. ciekawe czy produktami od ruth czy rzeczami kłamczuchy stefki! niestety dla peggy... ruth nadal nie zmarnowała życia xd - no tak - zaśmiała się. czego mogła się spodziewać? - czy masz już pod reką świąteczny harmonogram? zostaje w londynie tylko do dwudziestego szóstego rano - oznajmiła. pewnie hania wyjeżdżała do rodziny więc ruth chciała przez chwile cieszyć się samotnością i spokojem!

hehe.
- no tak, wszyscy kupują pierwsze lepsze prezenty na ostatnią chwilę. to pewnie najlepszy okres w roku - kiwała głową. chciała ją chwalić, ale jej słowa wskazywały na coś innego xd peggy cieszyła się, że ruth nie marnowała życia, ale nadal pozostawała podejrzliwa, ile to potrwa. - rano? przecież nie będziesz pracować w święta - pokręciła głową, niezadowolona z tego planu. nawet peggy wiedziała, że potrzebny jest odpoczynek. poza tym miały do obskoczenia osobno rodzinę taty i rodzinę mamy.

zerknęła na nią trochę wkurzona - to co mówisz jest trochę obraźliwe, nawet nie w stosunku do mnie, ale do ludzi i ich pracy - uważała że ludzie robiący handmade to artyści! była podejrzliwa bo bardziej akceptowałaby ruth jako prawniczkę xd - muszę podlać roślinki i choinkę, hanna wyjeżdża na święta - znalazła pierwszą lepszą wymówkę, która była wygodna! ruth miała w planie odpoczywac, ale z dala od rodziny!

- daj spokój, przecież wiesz, że ludzie kupują takie prezenty, jeśli nie wiedzą, co innego kupić - wskazała na jakieś bałwanki i inne mikołaje. peggy zawsze robiła przemyślane prezenty, a nie szła na łatwiznę z pierdołami ze świątecznym motywem. - możesz przyjechać na chwilę, wszystko podlać i wrócić do londynu. zaraz znajdę ci połączenia - wyciągnęła telefon, żeby już obczaić pociągi. z peggy nie dało rady z wymowkami, miała rozwiązania na wszystko xd

- dlaczego w ogóle sie tu fatygujesz skoro uważasz to co robię za niedorzeczne? - wkurzyła się, że obrażała jej mały interesik. uwazała, że dobrze sobie radzi skoro nie zbankrutowała, a nikt w rodzinie nie potrafił być z niej dumny! - nie będę jeździć w tą i z powrotem, może spotkam się z kimś innym wieczorem - dalej sciemniała bo nie miała planów na wieczór, ale brzmiało na tyle tajemniczo że można to było interpretować jako randkę!

- powiedziałam, że to najlepszy okres w roku dla twojego sklepu, a ty przekręcasz moje słowa - potrząsnęła głową na te insynuacje. ruth nie przyjęła pokracznego komplementu ze strony siostry i już się rozkręcała awantura. - więc możesz pojechać po obiedzie i wtedy podlać rośliny i pójść na swoje spotkanie - wywróciła oczami, że ruth nie umie dobrze wszystkiego zaplanować. naprawdę musiała za nią wszystko robić! tak się skupiła na organizowaniu harmonogramu, że nie dopytywała, z kim ruth się spotyka. chociaż przed tym udało się ruth uchronić.

- nieważne - przewróciła oczami i wrzuciła ostatni karton do kontenera. wiedziała, że według peggy nie zasługiwała na konkretny i solidny komplement tylko na takie pokraczne! - jestem dorosła więc wydaje mi sie, że mogę decydować o tym kiedy tu wrócę - a chciała jak najszybciej wymiksować się ze świąt, na których wszyscy patrzyć będa na nią jak na czarną owcę. elle siedziała i robiła karierę w stanach to już na nią nie mogli patrzeć tak xd - zamykam sklep - oznajmiła i weszła tylnymi drzwiami zatrzaskując je peggy przed nosem. dojrzałe xd

pomagał stephanie sprzątać, to nic że po swojej pracy, ale unikał leona z powodu ostatniej sytuacji! i tak pewnie nie ogarnął.
chwycił jedną z rzeczy (nie wiem jaką xd) i aż się zdziwił - to twoje? sprzedajesz tu swoje rzeczy? - ostatnio widział to niedokończone w jej pokoju stąd skumał!

zmarszczyła czoło na widok swojego wyrobu.
- oj, musiałam przez przypadek zostawić, jak tu to dokańczałam - wytłumaczyła się. - wyniesiesz śmieci? - wskazała na kosz w rogu, żeby go rozproszyć.

ale kombinatorka!
- musiałaś też przypadkiem nakleić na to cenę - wskazał na metkę. to nie była złośliwa uwaga tylko fakt. nie połączył faktów że mogła coś nielegalnie robić tylko raczej że z automatu i w ramach pomyłki to nakleiła - mówiłaś, że ogarniemy to wychodząc, jest zimno - trochę jęczał.

- faktycznie, dobrze, że zauważyłeś - zmieszana zabrała mu pierdółkę i odkleiła cenę. odłożyła to, żeby zabrać ze sobą do domu. - już właściwie skończyliśmy, możemy się zbierać - stwierdziła. - idziemy do mnie czy do ciebie? - każde z nich miało powody, żeby woleć iść do tego drugiego.

james nieświadomie wytykał jej błędy które poprawi i będzie brnęła w tej drodze przestępstwa! - tak szybko? - był zawiedziony bo chciał tu posiedzieć dłużej żeby nie wpaść na leona - do ciebie - odpowiedział od razu nie wiedząc że stefka jest w takiej, a nie innej sytuacji. myslal tylko o swoim komforcie!

- dawno nie byłam u ciebie - pożaliła się, chociaż sama dała mu wybór. nie chciała, żeby freddie widział, że przyprowadza chłopaków. chociaż może byłby wtedy zazdrosny, jak ona o eve! - nawet nie widziałam dekoracji świątecznych w motelu - a pewnie dała jamesowi kartonik swoich ozdóbek gratis.

nawet jeśli freddie byłby zazdrosny to by tego nie pokazał, ech! - nic się nie zmieniło - machnął ręką, pewnie zmieniło sie tylko to że james pozmieniał żarówki na jaśniejsze tym razem na prośbę leona żeby było mniej zdzirowato xd - nie ma już dekoracji, zdęliśmy je - skłamał bo wisiały w najlepsze, ale nie chciał kosztem dekoracji spotkać leona - to może pójdziemy coś zjeść? - nie miał kasy na nic fancy, ale fish and chips by jej kupił xd

ale może jakoś by to na niego podziałało.
- szkoda. to znaczy, że już po świętach - zasmuciła się, bo to był jej ulubiony okres w roku i ciągle cieszyła się jak dziecko ze wszystkich światełek na mieście. - pewnie już wieszacie walentynkowe? - drążyła temat. love motel zobowiązywał. - możemy zjeść u mnie - wiedziała, że oboje nie mają kasy i szkoda było ją marnować ze względu na freddiego, na którego i tak wpadała.

- już po świętach - data na to ewidentnie i nieubłaganie wskazywała. freddie w ramach romantycznego gestu powinien wszędzie porozwieszać światełka dla stefki, w sensie wszędzie w mieszkaniu! - jeszcze nie - zaśmiał się nerwowo, zapomniał o walentynkach. to będzie trudny czas do przetrwania skoro tyle niezręczności w motelu xd - okej - przytaknął skoro takiego rozwiązania chciała - zrobimy śmieciowe danie z tego co masz w lodówce - zaproponował. czyli freddie przyłapie ich na słodkim gotowaniu xd poszli do niej, ale po drodze wywalili śmieci!

dostała zwrot podatku i przyszła coś kupić valentino, przecież nie mateo xd kręciła się wokół durnostojek i oglądała je. zastanawiała się co najbardziej zaklika z valusiem.

przestawiała coś na półce tylko po to, żeby udawać, że coś robi i obserwowała ukradkiem eve.
- cześć, szukasz czegoś dla siebie czy na prezent? - zagaiła ją. niby się lubiły, ale ostatnio znowu miała minus tysiąc pewności siebie po tym, jak zobaczyła ją w objęciach freddiego.

eve dokładnie oglądała wszystkie durnostojki, ale i ceny. wiadomo że miała ograniczony budżet. dlatego dopiero po chwili ogarnęła że stephanie tu jest i się jej przygląda.
- cześć - uśmiechnęła się na powitanie, ona ją po prostu lubiła. nie analizowała tego az tak dogłębnie - dla kogoś ważnego - powiedziała trochę tajemniczo, ale faktycznie valentino był jak rodzina!

gdyby poskarżyla się na ceny, to stefka obiecałaby jej zrobić coś podobnego za pół ceny. kolejny sposób na psucie biznesu ruth xd
- hmmm, to może wybrałabyś coś z tego? - wskazała serduszkowe pierdoły z powalentynkowej wyprzedaży. może specjalnie chciała eve wkopać w kupno czegoś, co nie spodoba się freddiemu, żeby się wkurzył xd sabotaż xd

stefka to taki handmade'owy szpieg!
zaśmiała się na widok serduszek, to było dla niej zbyt tandetne - może ty kup to freddie'mu - wypaliła w formie żarciku. wyczuwała pomiędzy nimi napięta atmosferę. sabotaż się nie udał bo nawet gdyby miała chłopaka to nie kupiłaby mu czegoś takiego. te serduszka pewnie w stylu dorotki były xd

kochała handmade, ale ani trochę nie nadawała się do biznesu.
przełknęła ślinę. myśleć o nim to jedno, ale usłyszeć jego imię wypowiedziane na głos to zupełnie inna sprawa.
- nie, ty możesz mu kupić - zmieszała się, nadal myśląc, że eve też chciała mu zrobic prezent. stefka wkręci sobie rywalizację, żeby dać mu coś lepszego. ruth i tak miała na tyle dobry gust, że nawet tandetne serduszka nie były wielkimi koszmarkami. ale dla takiej eve i tak były dla zasady xd

tylko do szycia xd
eve bardziej frywolnie do tego podchodziła, nie wiedziała że stephanie tak przeżywa xd
niestety ale wolała bardziej awangardowe ozdóbki niż to co było tu na półkach.
- ja? - zaśmiała się - dlaczego? - dostawała od niego to co chciała czyli seks, więc nie musiała się starać i dawać mu prezentów. on też jej nie dawał. choć czasem prezentem był ciepły prysznic u niego xd

dobrze, że nie do dawania macać sobie cycków za pieniądze.
- bo... jest dla ciebie ważny... prawda? - oczywiście już sama nie wiedziała i popatrzyła na eve, oczekując potwierdzenia. ich macanki na środku mieszkania wskazywały na to, że coś ich łączyło, tym bardziej że nie był to pierwszy raz, kiedy ich przyłapała razem. inne laski, które przewijały się w ich mieszkaniu, pojawiały się tam raczej jednorazowo. z eve było inaczej. ze stefką też, ale tu akurat ona wiedziała, że to nic dla freddiego nie znaczy.